Branża budowlana: jak ograć wykonawcę (case study)

Dość dawno nie pisałem nic na temat budownictwa. Nie to, żeby nagle zniknęły z tej branży różnego rodzaju kombinacje i patologie – po prostu miałem na głowie inne tematy. Jednak ostatnio postanowiłem odrobić te zaległości, więc dziś przedstawię Wam pewną historię, w której mieliśmy coś na kształt starcia Dawida z Goliatem – a właściwie to Goliatów było dwóch (albo nawet i trzech). No, ale po kolei…

 

Generalny wykonawca i jego prawnicy w akcji

Zacznę od przedstawienia szkicu sytuacyjnego. Oto główni aktorzy dramatu (bo tak to chyba można nazwać):

– spółka Alfa (nazwa zmieniona), czyli jedna z topowych firm budowlanych, zwana dalej zamawiającym lub generalnym wykonawcą,

Alfa S.A., czyli inwestor – firma będąca w tym samym holdingu, co wspomniana przed chwilą spółka Alfa,

– firma SuperGlass (nazwa zmieniona), czyli wykonawca,

– spółka Beta (nazwa zmieniona), czyli wykonawca zastępczy.

Przedmiot zamówienia: budynek

Alfa S.A. jako inwestor stawiała nieruchomość od podstaw, po czym sprzedawała ją innemu inwestorowi (tutaj był to akurat fundusz inwestycyjny). Głównym wykonawcą była spółka Alfa, czyli spółka – córka Alfa S.A. W tym samym mieście Alfa S.A. miała zresztą stawiać kilka innych budynków, także przeznaczonych na sprzedaż inwestorom.

Dalsza część historii będzie przedstawiona z perspektywy pierwszej osoby, czyli prezesa SuperGlass. Tak będzie mi łatwiej pisać, a Czytelnikom przyswoić informacje.

Pierwszy akt naszego dramatu rozpoczął się oczywiście od podpisania umowy. No i jak to w biznesie bywa: jeśli mamy dysproporcję sił (tzn. wielka firma kontra mała firma), to duży na ogół dyktuje warunki umowy. O tym, że zwykle ma też lepszych prawników, nawet nie wspominam, bo to dość oczywiste. Tak też i było z nami, gdzie jako SuperGlass podpisaliśmy umowę stawiającą spółkę Alfa w uprzywilejowanej pozycji. Przykład jednego z niekorzystnych dla nas zapisów:

Zamawiający wymagał od nas oddania robót w konkretnym terminie, przy czym sam miał wyznaczony termin na tzw. przygotowanie frontu robót. Przygotowany front robót oznaczał, że mogliśmy wjechać na budowę zgodnie z harmonogramem i wyrobić się w czasie. Ale, ale, a co w sytuacji, gdyby zamawiający jednak nie przygotował tego frontu na czas – czy poniósłby jakieś konsekwencje za powstałe w skutek tego opóźnienia…? No tak średnio – umowa została tak skonstruowana, aby część ryzyka przerzucić na nas, a już na pewno utrudnić nam dochodzenie swoich racji przed sądem.

 

Porozumienie trójstronne

Tak czy inaczej muszę wspomnieć o kolejnej rzeczy, która potem wyszła nam bokiem. A konkretnie chodzi o to, że my mieliśmy podpisane porozumienie trójstronne. Pierwotną formą rozliczenia miała być zaliczka – tak było powiedziane w trakcie negocjacji. Dopiero finalnie, po czasie, okazało się, że jednak spółka Alfa nie akceptuje gwarancji ubezpieczeniowej zwrotu zaliczki. No a skoro tak, to prawnicy Alfy poprosili o gwarancje bankowe – dla SuperGlass wiązało się to oczywiście z wyższymi kosztami, których jednak spółka Alfa nie chciała pokryć. W tej patowej sytuacji wspólnie wypracowaliśmy trójstronny model rozliczenia. Czyli tak:

– firma X (producent) dostarczała nam elementy w formie półproduktu,

– my obrabialiśmy na naszym zakładzie te elementy i montowaliśmy je na budowie należącej do Alfa S.A.,

– spółka Alfa przelewała należność za półprodukty do producenta X, a kasę za obróbkę i wykonanie robót montażowych wpłacała do nas.

Jak to działało w praktyce? Zgodnie z tymi porozumieniami Alfa pobierała sobie, powiedzmy, jakieś 40% za materiały. W pewnym momencie wystawiliśmy dużą fakturę na około 2,5 miliona PLN netto, z czego miało pójść 800 tys. dla dostawców materiałów, a reszta do nas. Do nas niestety trafiło raptem 400 tys. PLN, a do dostawców też mniej niż połowa należności. Ta sytuacja mogła stać się dla nas niebezpieczna, ponieważ za moment mogłoby być tak, że dostawcy nie dostaną kasy, a my będziemy za to solidarnie odpowiadać.

 

Rozpoczęcie prac budowlanych i pierwsze trudności

Łatwo nie było, ale w końcu przystąpiliśmy do realizacji zlecenia, oddelegowując na front robót ponad 50 naszych pracowników. Tak, jak mówiłem, na początek poszło zamówienie do dostawców elementów – ci dostarczali półprodukt, który następnie był poddawany obróbce w naszym zakładzie, a potem trafiał na budowę będącą pod nadzorem spółki Alfa. Co istotne, kontrolerzy spółki Alfa nie mieli żadnych zastrzeżeń co do jakości samych elementów, jak i montażu.

Mimo tego braku uwag odnośnie dostaw, spółka Alfa notorycznie spóźniała się z płatnościami dla dostawcy półproduktów, czyli firmy X. Firma X po pewnym czasie nie chciała więc wysyłać kolejnych partii towaru, co jest całkowicie zrozumiałe. A jak te opóźnienia w płatnościach tłumaczyła spółka Alfa? Właściwie to nie powiedzieli nic sensownego – jedynie to, że zaległe faktury mają być rozliczone z przyszłymi zamówieniami.

No i teraz ważny „szczegół”:

Przerwanie dostaw półproduktów spowodowało oczywiście opóźnienia w realizacji prac. Co gorsza opóźnienia te się skumulowały, gdyż spółka Alfa nieterminowo oddała front robót (o czym już wspomniałem). Tak więc my już na początku mieliśmy obsuwę czasową, częściowo nie ze swojej winy. Częściowo, ponieważ jeden z naszych podwykonawców też miał opóźnienia, skutkiem których wypowiedzieliśmy mu umowę.

Co więc mamy?

Opóźnienia, które zaczynają być groźne dla terminowej realizacji kontraktu. W tym momencie spółka Alfa miała pretekst, aby włączyć w całą akcję kolejnego gracza. Oczywiście my jako SuperGlass zgłaszaliśmy swoje zastrzeżenia i żądania przedłużenia terminów. Nic to jednak nie dało.

 

Nowy podwykonawca wkracza do gry

Z racji zbliżającego się terminu oddania prac i ewidentnych opóźnień zaczęły się tarcia. Zamierzaliśmy dogadać się z Alfą, świadomi zagrożeń związanych ze sporem z tak dużą firmą – w końcu my przy ich skali byliśmy tylko małym wykonawcą. Spółka Alfa zaczęła na nas naciskać i sugerować, że trzeba tutaj zaangażować tzw. wykonawcę zastępczego. Argumentacja z ich strony wyglądała mniej – więcej tak:

Słuchajcie, tutaj obok jest budowa, na której prace realizuje naprawdę solidna firma – my znamy ich z kilku realizacji. Dogadajcie się z nimi, niech oni wejdą jako wykonawca zastępczy – 2 miesiące max i opóźnienie będzie nadrobione.

Taki wykonawca miałby przyspieszyć prace, gdyż my dysponując kilkudziesięcioma własnymi pracownikami rzekomo nie byliśmy w stanie nadrobić zaległości. Wykonawcą tym była spółka Beta, dysponująca ponad setką pracowników. My, powiem zupełnie szczerze, niespecjalnie byliśmy przekonani do zaangażowania ich, głównie. ze względu na dość wysoką stawkę roboczogodziny, zbliżającą się do 50 PLN za 1 pracownika. Jednak spółka Alfa wywierała mocną presję, więc ostatecznie przystąpiliśmy do negocjacji z Betą. No i wspólnie ustaliliśmy, że w celu przyspieszenia robót Beta oddeleguje nam około 100 pracowników na okres około 2 miesięcy, co miało nas w sumie kosztować jakieś 1,1 – 1,2 miliona PLN netto. My mieliśmy budżet na ten etap na poziomie około 2 milionów PLN, więc było tam kilkaset tysięcy złotych „buforu”. W każdym razie przystaliśmy na takie warunki, mając na uwadze dobre relacje z klientem.

Niestety, jak to w budowlance bywa, roboty mocno się przeciągnęły i okazało się, że wszystko potrwa dłużej niż zakładane 2 miesiące. Na domiar złego my nie mieliśmy już swoich ludzi do dyspozycji, gdyż część z nich odesłaliśmy w międzyczasie na Ukrainę. Co więcej, pozbyliśmy się także jednego z kluczowych podwykonawców. Sytuacja stawała się więc trudna, no i właśnie w tym momencie „zaczęły się cyrki”.

 

Wyjście z kontraktu

Doszliśmy do takiego momentu, w którym powiedziałem sobie: no nie kalkuluje się nam to. Zakładaliśmy bowiem, że Beta „skasuje nas” na 1,1 – 1,2 miliona, a tymczasem roboty się przeciągały i wyszło do zapłaty jakieś 3,5 miliona PLN! A budżet mieliśmy na poziomie 2 milionów, co oznaczało, że jesteśmy jakieś 1,5 bańki w plecy. Jednym słowem dramat. Spółka Alfa słała nam pismo za pismem, nie było bufora finansowego, no i coś trzeba było z tym całym bajzlem zrobić, pójść ostro w jakimś kierunku. Jakby tego było mało, to nasi dostawcy półproduktów pisali do nas maile: słuchajcie, nie mamy jeszcze od nich pieniędzy, tzn. od Alfy. Dostawy były przerwane definitywnie.

Do tego Alfa w taki sprytny sposób to rozliczała. W umowie było napisane, że mają termin płatności 30 dni, plus mają prawo jeszcze 90 dni „przeholować” faktury. No i faktycznie mieścili się z tym swoim lawirowaniem w 90 dniach, ale złapałem jedną fakturę płatną po terminie. To był pretekst do zerwania umowy. Poszedłem do dyrektora regionalnego i powiedziałem mu:

– Wie Pan, nie stać mnie na takie funkcjonowanie, popadam w ruinę z Państwa płaceniem, ludzie mnie nękają za niezapłacone faktury i ogólnie jest dramat. Wypowiadam więc umowę, ale mam materiał u Was na stanie, materiał zamówiony i już sprefabrykowany. Mam też materiał na Waszym placu budowy. Z przyjemnością mogę Wam to sprzedać, a nawet załatwić ludzi, którzy to zamontują.

Dyrektor odpowiedział:

– No to super z tym materiałem. Co do naszej współpracy, to tak jakoś wyszło. My nie chcieliśmy, żeby to tak wyglądało, no ale trudno.

Podaliśmy sobie ręce, przy czym z naszego punktu widzenia ten cały kontrakt okazał się kompletną porażką.

 

Walka o materiały

Zaraz po zerwaniu kontraktu doszły mnie słuchy, że nasz materiał, jaki był na placu budowy, zaczęła montować firma Beta, wskazana wcześniej jako wykonawca zastępczy. No, teraz byli już głównym od tego konkretnego rodzaju robót. My oczywiście zaczęliśmy do nich pisać pisma z żądaniem inwentaryzacji, bo jak potem dojść, ile rzeczywiście tego towaru wzięli? Początkowo tam na ich budowie był jeszcze nasz kierownik, który mówił:

– No ale nie możecie sobie tak brać materiału, towar jest jeszcze niezinwentaryzowany, my musimy za to fakturę wystawić!

Ale oni lecieli i na nic nie patrzyli. W końcu nawet chcieli wyrzucić tego naszego kierownika z budowy. Tak czy inaczej powiedziałem temu kierownikowi, aby został tam jako świadek – tzn. miał nie ingerować, tylko patrzeć co się dzieje, robić zdjęcia i filmy. Wszystko po to, aby potem zeznawać w sądzie, w razie czego.

Nieco później przyjechali do nas do firmy mówiąc, że chcą kupić resztę towaru – tak zresztą ustaliłem z dyrektorem regionalnym, że to wezmą. Szacunkowa wartość tych materiałów oscylowała między 600 a 700 tysięcy złotych. Trzy TIR-y przyjechały po to z pewnej spedycji. W międzyczasie przybył na miejsce jeden z pracowników spółki Alfa – jednak nie był on uprawniony ani do podpisywania faktur, ani WZ-ek. My, rzecz jasna, nie mogliśmy się zgodzić na oddanie towaru bez pokwitowania podpisanego ręką odpowiednio umocowanej osoby. Ten pracownik powiedział więc tak:

No to musicie poczekać na kierownika kontraktu, on tutaj zaraz przyjedzie. Ale może wypuśćcie pierwsze auto, niech jedzie, co…?

Ja na to:

Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Jak przyjdzie ktoś umocowany i podpisze, to TIR-y dopiero wyjadą.

Zamknęliśmy bramę na klucz i czekaliśmy na rozwój wydarzeń. Przyjechał koordynator kontraktu, wziął fakturę w rękę i mówi:

– Wiecie co, ja za to nie płacę!

No zostawił nas z towarem na placu. Kierowcy tych TIR-ów i spedycja byli strasznie wk*rwieni, ale co robić… Rozładowaliśmy to, a potem materiał poszedł na złom za ułamek ceny – elementy te były bowiem robione pod konkretne zamówienie i nikt inny by tego nie wziął.

Jeszcze potem Alfa potrzebowała na szybko takie specyficzne płyty. Daliśmy im je na busa – było to warte jakieś 160 – 180 tysięcy. Oczywiście za to też nam nie zapłacili. Dało nam to do myślenia, bo przecież my mieliśmy nasz towar u nich, na budowie. A po tych akcjach ja stwierdziłem, że tu chyba idzie wałek na maksa. No a skoro tak, to trzeba było działać!

 

Najazd na budowę i prokuratura w akcji

Wzięliśmy więc kilka aut dostawczych, wjechaliśmy na tę budowę należącą do Alfy i zaczęliśmy ładować auta naszym towarem. Szybko pojawiła się ochrona, takie konie wielkie, no i mówią:

Co wy tutaj robicie!? Towar kradniecie? Idźcie stąd!

Mało nie doszło do rękoczynów, ale powiedziałem do nich:

– Hola, hola! Proszę mnie nie dotykać! To jest mój towar, ja przyjechałem tutaj z fakturami, proszę zobaczyć. Dzwonię po policję!

Tak zrobiłem, policja przyjechała, ale towaru było tak dużo, że nawet nie bardzo chcieli sprawdzać te faktury. Zawieziono mnie na komisariat, gdzie złożyłem obszerne zeznania. Sprawą zainteresował się też prokurator, były przesłuchania itp. – nic to nie dało. Prokuratura w końcu odpowiedziała, że nie widzi czynu zabronionego ze względu na fakt, że Alfa rzekomo nie przywłaszczyła tego mienia świadomie. Dla mnie było jasne, że świadomie, no ale skoro prokurator miał inne zdanie…

 

Ostatnie akordy dramatu + ciekawe ustalenia

No zaczęły się przepychanki z płatnościami. Alfa jednak chyba zapomniała, że my mieliśmy jeszcze do zapłacenia faktury dla firmy Beta, czyli wykonawcy zastępczego, którego oni nam polecili. Kwota: 600 tys. PLN. I my tego nie zapłaciliśmy, bo już nawet nie bardzo było z czego. Faktury te musiała zapłacić Alfa jako firma zabezpieczająca. Oj, jak płakali, jak się wkurzali, no i mieli do nas roszczenia. W konsekwencji jakieś 3 tygodnie po tej całej akcji przyszedł do nas pozew.

Na dzień dzisiejszy nam zostały niezapłacone faktury – nie zapłaciliśmy naszym kontrahentom, bo serio nie posiadaliśmy już pieniędzy. Alfa wzięła też nasze 700 tys. PLN z zabezpieczenia – tak, tak, z każdej faktury potrącali pewną kwotę. Jak tak podliczyć te kombinacje, to w konsekwencji cały montaż kosztował Alfę jakieś 5 milionów PLN, zamiast zakładanych 2 milionów. Dziś chcą ode mnie jeszcze 0,5 miliona złotych, które będą windykować. Moja firma właściwie nadaje się już tylko do ogłoszenia upadłości – a szkoda, bo naprawdę miała potencjał i poświęciłem na jej rozwój ładnych parę lat mojego życia.

Jednak to nie koniec tej historii! Już po fakcie ustaliłem dwie ciekawe rzeczy.

Pierwsza z nich jest taka, że firma Beta okazała się być spółką należącą do kogoś, kto był dobrym znajomym pewnego kierownika z Alfy. Zapewne dlatego tak nalegali na tego konkretnego wykonawcę zastępczego.

A druga ciekawostka jest taka, że w identyczny sposób wyoutowali z placów budowy dwie inne firmy – i tam też na miejsce tych firm wjechała Beta, „cała na biało”. Czy w grę wchodziły tam jakieś % dla tego kierownika z Alfy, tego nie wiem (choć się domyślam).

 

Komentarz do całej sprawy

Jeśli przyjąć, że ten opisywany dziś ciąg zdarzeń, czyli reżyserowane opóźnienia, obsuwy w płatnościach i zaangażowanie wykonawcy zastępczego, to była od początku zaplanowana akcja, to mamy interesujący schemat działania:

– w pierwszym etapie doprowadzamy wykonawcę do podpisania niekorzystnej dla niego umowy,

– następnie robimy wszystko, aby opóźnić przebieg robót i grozimy przy tym karami umownymi itp., nawet jeśli opóźnienia nie są do końca winą wykonawcy,

– a na koniec stwierdzamy, że wykonawca nie daje rady, więc wjeżdża wskazana przez nas firma, która przejmuje roboty i obciąża pierwotnego wykonawcę wysokimi fakturami.

W konsekwencji robota jest wykonana, ale większość zysków z realizacji kontraktu przejmuje nie pierwotny wykonawca, ale wykonawca zastępczy – i to on dzieli się wtedy pieniędzmi z kimś z kierownictwa firmy zamawiającej. Oczywiście taka konfiguracja może też niekiedy oznaczać szkodę dla głównego zamawiającego, bo firma zamawiająca mocno przepłaca. Tak więc w przypadku dużych firm zarząd na samej górze niekoniecznie wie o tego typu historiach. Można przyjąć, że za część podobnych zdarzeń odpowiedzialni są różni regionalni dyrektorowie, kierownicy itp. To oni jako tzw. beneficjent rzeczywisty są dogadani z wykonawcami zastępczymi na % – a zarządowi przedstawiają argumenty, że tak po prostu musiało być, że to wykonawca partaczył itp. – no nie było wyjścia i już. Na koniec dodam, że oczywiście niekiedy bywa i tak, że podobny schemat wynika niezamierzenie i bez złej woli zamawiającego – wszak są wykonawcy, którzy dają ciała i nie trzymają się terminów. To też trzeba podkreślić mocno i stanowczo.

 

Negocjacje ze zwrotem akcji

W przedstawionym dziś case study mamy też model prowadzenia negocjacji z „nieoczekiwanym” zwrotem akcji – jest on spotykany nie tylko w branży budowlanej. Załóżmy, że jesteśmy firmą, która chce wynegocjować w kontrakcie coś, na co normalnie wykonawca raczej by się nie zgodził – a przynajmniej nie wtedy, gdybyśmy zaproponowali mu takie warunki na starcie.

W praktyce wygląda to tak, że na początku godzimy się na taki schemat, jakiego oczekuje wykonawca – jednak bez wdawania się w szczegóły. Nieco później, jeszcze przed podpisaniem umowy, ale gdy wykonawca ów poczyni już pewne przygotowania związane z realizacją kontraktu, informujemy go, że owszem, możemy się rozliczać na zasadach takich, o jakich była mowa wcześniej – ale przy zachowaniu dodatkowych warunków! Czyli że np. musi on przedstawić dodatkowe gwarancje. Te dodatkowe warunki są trudne do przyjęcia, więc wykonawca raczej na taki układ nie pójdzie. No i w tym momencie w zamian można mu zaproponować inny wariant, czyli taki, o jaki nam od początku chodziło. Układ ten będzie dla wykonawcy gorszy od pierwotnych ustaleń, ale jako że kontrahent ten już „przyzwyczaił się” do tego, że będzie realizował te prace, to istnieje duża szansa, że zgodzi się na nasze warunki. Proste? No proste.

 

Kilka słów na zakończenie

Budownictwo to bardzo trudna i skomplikowana pod względem prawnym branża – kto wie, czy nie jedna z najtrudniejszych. Angażując się w interesy na większą skalę z dużymi graczami należy mieć świadomość, że wchodzimy między stado wilków, do tego świetnie zabezpieczonych rozmaitymi paragrafami. Kilka błędów podobnych do tych dziś opisanych, może położyć naszą firmę – i tutaj nie ma niestety ani przesady, ani miękkiej gry. Tylko full contact, niekiedy bardzo brutalny. Uważajcie więc na siebie, a jeśli potrzebujecie fachowego wsparcia prawnego, to dodam tylko, że na naszym szkoleniu będziemy poruszać kwestie związane z zabezpieczaniem kontraktów budowlanych. Tak więc jeżeli ten temat Was interesuje, to koniecznie zapiszcie się na nasz bezpłatny newsletter (o ile dotąd tego nie zrobiliście)! W celu dokonania zapisu wystarczy kliknąć tutaj

 

Windykacja w branży budowlanej

Budownictwo w Polsce jest w czołówce branż, w których występują problemy z płatnościami. Funkcjonuje w niej wielu nieuczciwych deweloperów oraz kancelarii prawnych, wyspecjalizowanych w tworzeniu umów i schematów mających na celu pozbawienie podwykonawców należnych im pieniędzy.

W czym możemy Ci pomóc

– skuteczna windykacja należności od dewelopera / generalnego wykonawcy

– ocena ryzyka współpracy z danym deweloperem / generalnym wykonawcą

– przeprowadzenie ustaleń majątkowych

– zgromadzenie materiału dowodowego

Kontakt:

E-mail: kontakt@bialekolnierzyki.com

Telefon: 513 755 005

 

Zapraszamy również do zakładki Oferta, w której znajdziesz więcej informacji na temat tego, czym się zajmujemy.

 

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!

 

VAT fraud / wyłudzenia VAT (ENG – POL)

English version

Interview with dr. Marius Christian Frunza – Director with Schwarzthal Kapital, a financial advisory and research company. He is specialized in expert witness for litigations, disputes and financial crime. He is also an associate professor of finance with Dauphine University. Previously, he worked as a broker in the energy markets for a commodity broker. He has also a consulting experience working with investment banks and asset managers specialising in risk management, derivative pricing and hedging. He holds a PhD in mathematical finance form the reputed Paris Sorbonne University.

 

Why VAT fraud? When and why did you become interested in this topic?

I started my professional career as an auditor with a Big 4 firm. At the time, I was involved in auditing the financial accounts of several telecommunication firms. I heard at the time about suspicious transactions related to VAT fraud with broadband capacity.

Later, I became the head of structuring in a commodities brokerage firm focused on environmental markets. The carbon emissions market was at the time (2008-2010) the target of a massive wave of VAT fraud. Compliance informed as that many clients aiming to do business with our firm were suspected of committing or being involved in VAT fraud. It was the moment that triggered my interest in this fraud and generally in financial crime.

Currently, I am with Schwarzthal Tech, a Fintech that aims using Artificial Intelligence and advanced technology to tackle economic crime and especially VAT fraud.

 

In France, is VAT fraud often carried out by organized crime? Is this a big problem? Since Carbon Fraud in 2008-2009, has the problem of VAT fraud in this country been growing or is it being combated effectively?

The question of organized crime in France is very complicated. Over the past three decades, the traditional French criminal groups („le milieu”) went through severe attrition. Thus, France became a free zone for many organized groups from overseas, including Italian, Albanian, Ex-Yougolsavian, Israeli and Russian-speaking organizations. Their areas of operations are very heterogeneous growing from human trafficking to economic crime.

While organized crime controls several operations involved in the VAT fraud, they are not the most significant players and do not control the biggest share of the illegal profits.

The only exception was the VAT fraud on carbon emissions market. The defrauded amounts were very substantial and attracted inevitably few organized crime groups, especially the Franco-Israeli connection. That event unveiled the power of the new wave of organized crime.

After 2010, French authorities started to realize that VAT fraud is an issue. The European Commissioner Pierre Moscovici, a reputed French politician, underlined on several occasions that tackling the VAT fraud should be a European priority.

 

What kind of VAT fraud is more prevalent at the moment: are they fraudulent export refunds or the placing of goods on the market of an example country using disappearing taxpayers and not recovering the VAT due to the budget? Is there any data that says so?

Online marketplaces included platforms like Amazon and Alibaba are vehicles for VAT fraud. The topic is complex and requires a lot of caution when discussing it. The platform owners are not committing fraud directly, but companies registered as traders on these platforms are in a lot of cases avoiding or evading VAT. This type of VAT fraud is called Missing Trader Extra-Community Fraud (MTEC) and represents a growing menace in the context of the trade globalization. Missing trader Extra-Community (MTEC) fraud, is a version of MTIC, whereas the supplier of goods is outside the European Union. This fraud works well for services and digital products. The development of online marketplaces showed that MTEC could also occur for physical goods.With the increase of the global trade, the expansion of MTEC fraud can become a real threat and understanding its particularities becomes crucial for both investigators and customs services.

There is data about the volume of transactions on Amazon and Alibaba, but it might not be publicly available.

 

Could you describe any new and interesting scheme of VAT fraud you have recently encountered?

Misrepresentation of product type is not a new scam, but in the foreseeable future with more controls on VAT reimbursements, I believe that will become more frequent.

VAT system has in most countries different rates for different types of products. Some goods and services benefit from a reduced rate VAT and even of VAT exception in some cases. Misrepresentation of product type consists of buying a product with a given VAT rate and rebranding the product in such a way that a different VAT rate is applied. From the difference, a profit can be made as no tax liability is entailed in theory by misrepresenting the product. The misrepresentation of product type is often presented by the fraudster as production or transformation process, whereas the company buys raw materials transform it an end product, with a different VAT rate. Two cases can arise:

  • If the VAT of the mislabelled product is higher than the VAT rate of the original product, the profit is realized immediately when the mislabelled product is soled.
  • If the VAT of the mislabelled product is lower than the VAT rate of the original product, the benefit is unrealized, and the trader will require a VAT refund from the tax office.

 

What case of VAT fraud did you think was best planned? Could you describe it?

The VAT fraud that took place in Italy in the 2000s, involving big telecommunication companies like FastWeb and Telecom Italia was the best-organized and engineered. The scam involved people and companies from over 20 countries and resulted in a loss for the Italian taxpayers accounting for 2.2 billion euros.

The fraud was conceived as carousel fraud, with both MTIC and MTEC features. It took place between 2003 and 2006 and is considered by specialists state of the art in terms of MTIC fraud. The Italian prosecutors managed to identify the individual but also the companies, the bank accounts and the transfers. The most important they managed to rebuild the full architecture of the fraud, including the emails and the communication between the various individuals involved in the scam.

The prosecution file of the operation called „Operazione phuncards-broker” including more than 1500 pages is very rich information and points out the profound implications of the fraud. The criminal enterprise spread over many jurisdictions in Europe, Unites States, Caribbean, Central America and Russia. The group had ties in the Italian political arena as well as in the organized crimes including ties with the Calabrian clans („Ndrangheta”) and with the Emiglio-Romana group („Banda de la Malignana”)

The fraud was organized around two major Italian telecommunication companies : Fastweb S.P.A.and Telecom Italia Sparkle, both linked to the Italian tycoon Silvio Scaglia. The scam had two interrelated mechanisms :

– operation „Phuncards”, which was constructed around trade with cards offering access to online premium adult content,

– operation „Traffico Telefonico”, which concerned transactions with VoIP.

 

Do current times and the coronavirus pandemic favour MTIC or MTEC scams, or do criminals now have a difficult task?

The current pandemic is a fertile ground for the VAT fraud, especially for the MTEC scam. A lot of items and goods (i.e. masks, respirators, medicines etc.) were imported in the European countries from China. A lot of those trades involved obscure shell companies. In the early stages of the pandemic when there was a crisis of supplies, national and private intelligence services got involved in the game to bring the good into their respective countries. Thus, these circumstances reunite all ingredients for a recipe for a massive tax evasion scams, not to mention corruption.

 

VAT fraud and terrorist financing – why did extremists choose this very method of earning money?

The fight against modern terrorism or uber- terrorism concerns mainly the strengthening of security measures. Recent events show that in fact, the economic and financial aspects of terrorism play a crucial role. Yet, governments and the public seem little sensitized to the problems related to economic crime which supports terrorism worldwide.

Terrorists allegedly linked to ISIS involved in bloody attacks represent only a minority among

Islamists or the peak of the iceberg. A segment less known, but more significant is represented by those adepts who have built across Europe, and worldwide an economic and financial backbone supporting the criminal attacks. This category of terrorists is involved in economic crime and has various businesses with questionable character.

Among the financial crimes, VAT fraud seems to be the favourite tool for these „economic terrorists”. This fraud is based on a network of shell companies taking advantage of the laxity in the European Union’s tax system.

VAT fraud is particularly easy to implement, requires relatively little seed-funding and can be leveraged across markets and countries. The products targets are electronic gadgets, the food and agricultural commodities, but also intangible goods or services including CO2 emissions, electricity, „cloud memory” or Voice Over IP(VoIP).

This crime remains barely detectable, and investigations are usually long and winding. Also, the recovery of the embezzled funds is almost illusory, the money being lost as quickly in the meanders of the tax havens and „shadow banking”.

The Islamists engaged in the economic side of terror are generally directors of small and medium enterprises, sole traders or merchants. Their business turnovers do not account more than a few million dollars, and this makes them less visible to the banking systems that are focused on the detection of large financial flows.

Amongst the tax evaders with links to terrorist have an Asian or Middle Eastern background or ties with companies from those regions. Asian and Middle Eastern civilizations have a long tradition in overseas trading. For some citizens issued from these cultures, establishing companies in few countries and doing global business is a natural pattern in life.

VAT fraudsters organized training sessions are organized for inducing beginners in the VAT fraud ring.” New blood” is crucial as many veterans of the VAT scams became banned from directorship. VAT fraudsters have significant research” departments”, which analyze markets and countries for finding the favourable ground for implementing the fraud. VAT fraud boot-camps are organized for training and exchanging best-practice. Transnational organized crime and terrorist groups do intersect in the VAT fraud arena and in some cases work together even if they are from entirely different avenues. Some extremist religious leaders encourage young adepts to engage in VAT fraud schemes as part of economic warfare against the enemies of their religion.

In some religion like Islam, there are religious taxes applied to companies. In the view of some Islamist extremist activists, VAT might not be compliant with their perspectives on religious taxation code. For example, VAT might not be compulsory with Sharia in the views of religious extremists. They will push adepts to divert the official tax to other taxes which are compliant with the religious rules. Therefore, not paying VAT and diverting the funds towards the Zakat* is a realistic scenario.

*Zakat is an obligation upon Muslims to pay two and one-half percents of their wealth if and when it exceeds a minimum level or nisab .

 

What are, in your opinion, the most effective methods of combating VAT fraud? What should police services focus on in order to combat this type of crime?

Combatting VAT fraud requires a good knowledge of the European taxation system and an excellent experience in understanding organized crime.

Over the past decade, we saw several dozen journalists trying to write stories about VAT fraud. Most of those journalists have no background in taxation nor the understanding of the criminal underworld.

The „Grand Theft” story published last year is such an example. The journalists behind those articles wanted to post some sensational story in a very short time without doing the proper research or having the right skills. Thew complied information they picked up from various sources without processing it righteously and deliver it to the public.

This type of articles does nothing but downplaying the gravity of VAT fraud in the EU.

The „Grand Theft” series covered the Castor Energy case that created a lot of turmoil in Poland. A reputed polish company from the energy sector „Tauron” was part of the scam, thereby defrauding the Polish taxpayers of a large sum of monies. The fraudulent scheme involved a group of Danish nationals that had incorporated companies in several countries including Denmark, the United Kingdom, the Czech Republic and Italy.

Denmark harboured in the past a few networks of VAT fraudsters. One that was particularly of interest was the group around Q-transport and Niaz Ahmed. The VAT defrauded in that scheme served to finance terrorism. The case was well documented by Bo Elkajer, a reputed Danish journalist.

We researched that case meticulously using our platform Wunderschild, and we found that the two fraudulent schemes are connected. Gunther Skarin served as a director in a company incorporated in Denmark (Maha Telecom) with ties to Niaz Ahmed. Niaz Ahmed and Hasnat Siddique Ahmed (director at Maha Telecom) had few companies operating in the United Kingdom and Denmark. There is more and more evidence about the existence of a global, transnational „VAT mafia”. Currently, many European countries have so-called economic police, but it is the criminal police that is dealing with organized crime. Thus, this modus-operandi leaves gaps and uncharted territories, where fraudsters operate. The law enforcement should perceive crime as a holistic phenomenon which is not siloed.

 

 

 

Modern analytical tools and AI are considered by many specialists as the most effective solutions in the fight against carousel fraud. What is your opinion on this?

There is a global trend to use or to claim using AI in all walks of life. Fighting financial crime makes no exception. Both analytical tools and AI require significant datasets. Currently, data availability for investigators is very scarce, and one needs to search in different sources to gather relevant information. Moreover, when information is in a different language with different alphabets, matching names, companies, and places is a real challenge. Thus, before using AI, there are many technical issues to be solved. The analytical tools and the AI machines cannot provide results that overpass the understanding of those that built those tools. A good understanding of VAT fraud and financial crime, in general, is necessary for building efficient tools

At Schwarzthal Tech, we are developing a set of tools employing AI to investigate financial crime and especially tax evasion. Our backbone is a Data Lake that is continuous evolution that incorporates data from various sources. Our platform (Wunderschild) perform multilingual name matching, process information in different languages (English, French, Russian, Kazah), analyze networks of persons and companies and assess the financial crime risks.

Our platform, Wunderschild introduces a change of paradigm by replacing the static and mono-dimensional concept of Know Your Client (KYC) with a dynamic, multi-dimensional and forward-looking idea of „Know Your Network” (KYN).

Wunderschild’s environment proposes a disruptive set of innovative techniques for helping investigators and compliance professionals. Our algorithms link data from different sources, process information in different languages, analyze networks of persons and companies and assess the financial crime risks.

 

TNA (Transaction Network Analysis) reportedly reduced the number of carousels in Belgium by over 90%. Now this solution is also to be implemented in other European Union countries. Do you have any opinion on its effectiveness?

Belgium reported a decrease in the number of carousels fraud as a result of the TNA. This results should be interpreted with a grain of salt. Carousels involve companies in several countries. While the decrease of losses inflicted to Belgian taxpayers could be right, it is not sure that the same applies to the number of companies involved as buffers in carousels across Europe.

 

Do you think the introduction of a target VAT system in the European Union will eliminate fraud?

The introduction of a target VAT system will reduce the VAT fraud, but will not eliminate it. VAT fraud comes in many shapes and forms, and in most cases, it exploits the differences in terms of taxation between the EU’s member states. Thus, the implementation of a target VAT system would still have some loopholes, and fraudsters will not waste any time to take advantage. Moreover, VAT fraud is a European crime, but the EU has no legal means nor background to investigate and prosecute crimes that take place at the transnational level. There is no European equivalent of the FBI in Brussels.

 

What kind of VAT crime projects do you deal with on a daily basis? Could you tell us something about them?

Our work encompasses financial crime as well as different investigations, including the collusion in the 2016 US election. The VAT fraud cases we deal with are covering markets like telecommunications, electronics, food, etc… MTEC is a type of VAT fraud that is still below the prosecutors’ radar. Drop-shipping becomes a trendy business, especially among self-employed individuals. They buy goods from Chinese suppliers and resell them in Europe to end-clients. Both transactions do not include VAT. When the turnover of such businesses is massive, the amount of evaded VAT is significant.

 

 

Wersja polska

Wywiad z dr Mariusem Christianem Frunzą – dyrektorem Schwarzthal Kapital, firmy zajmującej się doradztwem finansowym i badaniami. Specjalizuje się w rzeczoznawstwie procesowym, sporach i przestępstwach finansowych. Jest również profesorem nadzwyczajnym w dziedzinie finansów w Dauphine University. Wcześniej pracował jako broker na rynkach energetycznych. Posiada również doświadczenie doradcze zdobyte podczas pracy z bankami inwestycyjnymi i firmami zarządzającymi aktywami, które specjalizują się w zarządzaniu ryzykiem, wycenie instrumentów pochodnych i zabezpieczeniach. Jest doktorem matematyki finansowej renomowanego paryskiego uniwersytetu na Sorbonie.

 

Dlaczego właśnie oszustwa związane z podatkiem VAT? Kiedy i dlaczego zainteresowałeś się tym tematem?

Swoją karierę zawodową rozpocząłem jako audytor w firmie Big 4 (cztery topowe kancelarie zajmujące się podatkami na świecie). W tym czasie byłem zaangażowany w badanie sprawozdań finansowych kilku firm telekomunikacyjnych. Słyszałem wówczas o podejrzanych transakcjach związanych z oszustwami dotyczącymi podatku VAT z wykorzystaniem łączy szerokopasmowych.

Później zostałem szefem struktury w firmie maklerskiej zajmującej się obrotem towarowym, skoncentrowanym na rynkach ochrony środowiska. W tamtym czasie (2008-2010) rynek emisji dwutlenku węgla był celem masowej fali oszustw związanych z podatkiem VAT. Dział compliance informował, że wielu klientów chcących robić interesy z naszą firmą było podejrzanych o popełnienie lub udział w oszustwach związanych z podatkiem VAT. To był ten moment, który wywołał moje zainteresowanie tym oszustwem i ogólnie przestępstwami finansowymi. Obecnie współpracuję z firmą Schwarzthal Tech – jest to fintech, który wykorzystuje sztuczną inteligencję i zaawansowane technologie do zwalczania przestępstw gospodarczych, a w szczególności oszustw związanych z podatkiem VAT.

 

Czy we Francji oszustwa związane z podatkiem VAT są często dokonywane przez przestępczość zorganizowaną? Czy jest to duży problem? Czy od czasu Carbon Fraud w latach 2008-2009 problem oszustw związanych z podatkiem VAT w tym kraju narasta, czy też jest on skutecznie zwalczany?

Kwestia przestępczości zorganizowanej we Francji jest bardzo skomplikowana. W ciągu ostatnich trzech dekad tradycyjne francuskie grupy przestępcze („le milieu”) przeszły poważne załamanie. W ten sposób Francja stała się czymś w rodzaju wolnej strefy dla wielu grup zorganizowanych zza oceanu, w tym organizacji włoskich, albańskich, byłych jugosłowiańskich, izraelskich oraz rosyjskojęzycznych. Ich obszary działania są bardzo niejednorodne – od handlu ludźmi do przestępczości gospodarczej.

Podczas gdy przestępczość zorganizowana kontroluje kilka operacji związanych z oszustwami dotyczącymi podatku VAT, to jednak nie są one najważniejszymi podmiotami i nie kontrolują największej części nielegalnych zysków z tej kategorii.

Jedynym wyjątkiem były oszustwa związane z podatkiem VAT na rynku emisji dwutlenku węgla. Oszustwa te były bardzo znaczące i przyciągnęły nieuchronnie kilka zorganizowanych grup przestępczych, w szczególności połączenie francusko-izraelskie. To wydarzenie ujawniło siłę nowej fali przestępczości zorganizowanej.

Po roku 2010 władze francuskie zaczęły zdawać sobie sprawę, że oszustwa związane z podatkiem VAT stanowią poważny problem. Komisarz europejski Pierre Moscovici, znany polityk francuski, wielokrotnie podkreślał, że zwalczanie oszustw związanych z podatkiem VAT powinno być europejskim priorytetem.

 

Jakiego rodzaju oszustwa związane z podatkiem VAT są obecnie bardziej powszechne: czy chodzi o wyłudzanie zwrotów z tytułu sfingowanego eksportu, czy też może jest to wprowadzanie towarów do obrotu w przykładowym kraju z wykorzystaniem znikających podatników i nieodprowadzanie VAT-u należnego do budżetu? Czy istnieją jakieś dane w tym temacie?

Internetowe platformy takie jak Amazon i Alibaba, są wykorzystywane do oszustw związanych z podatkiem VAT. Temat jest złożony i wymaga dużej ostrożności podczas jego omawiania. Właściciele platform nie popełniają oszustw bezpośrednio, ale firmy zarejestrowane jako handlowcy na tych platformach w wielu przypadkach unikają odprowadzania podatku VAT. Ten rodzaj oszustw w zakresie podatku VAT nazywany jest pozawspólnotowym oszustwem z udziałem znikającego podatnika (Missing Trader Extra-Community Fraud, MTEC) i stanowi coraz większe zagrożenie w kontekście globalizacji handlu. Oszustwo znikającego podatnika poza Wspólnotą (Missing Trader Extra-Community Fraud, MTEC) jest odmianą oszustwa MTIC, gdy dostawca towarów znajduje się poza Unią Europejską. Oszustwo to dobrze sprawdza się w przypadku usług i produktów cyfrowych. Rozwój rynków internetowych pokazał, że oszustwo MTEC może wystąpić również w przypadku towarów fizycznych. Wraz ze wzrostem światowej wymiany handlowej rozwój oszustw MTEC może stać się rzeczywistym zagrożeniem, a zrozumienie jego specyfiki staje się coraz bardziej powszechne oraz kluczowe zarówno dla śledczych, jak i służb celnych.

Co do kolejnej części pytania, to istnieją dane na temat transakcji w Amazonii i Alibabie, ale nie są one publicznie dostępne.

 

Czy mógłbyś opisać jakiś nowy i interesujący schemat oszustwa w zakresie podatku VAT, z którym ostatnio się zetknąłeś?

Wprowadzanie w błąd co do rodzaju produktu nie jest nowym oszustwem, ale uważam, że w przewidywalnej przyszłości, przy większej liczbie kontroli zwrotów podatku VAT, będzie to coraz częstsze.

System podatku VAT ma w większości krajów różne stawki dla różnych rodzajów produktów. Niektóre towary i usługi korzystają z obniżonej stawki podatku VAT, a w niektórych przypadkach są wręcz zwolnione z VAT-u. Wprowadzanie w błąd co do rodzaju produktu polega na kupnie produktu o danej stawce VAT i zmianie marki / specyfikacji produktu w taki sposób, że stosuje się do niego inną stawkę VAT-u* (*dobrym przykładem z polskiego podwórka były oleje i zawyżanie stawek pobranego VAT-u z 5% na 23%). Z tej różnicy może zostać osiągnięty zysk, ponieważ teoretycznie nie powstaje zobowiązanie podatkowe poprzez wprowadzenie w błąd co do rodzaju produktu. Przeinaczenie rodzaju produktu* (*np. olej jadalny z 5% stawką VAT „magicznie” staje się olejem technicznym ze stawką 23% VAT) jest często przedstawiane przez oszusta jako proces produkcji lub transformacji, podczas gdy spółka kupująca surowce przekształca je w produkt końcowy, dla którego ma zastosowanie inna stawki podatku VAT. Mogą tutaj wystąpić dwa przypadki:

  1. Jeśli podatek VAT od błędnie zakwalifikowanego produktu jest wyższy niż właściwa stawka podatku VAT, zysk jest realizowany natychmiast po sprzedaży błędnie zakwalifikowanego produktu.
  2. Jeżeli podatek VAT od błędnie zakwalifikowanego produktu jest niższy niż właściwa stawka podatku VAT, to korzyść nie zostanie zrealizowana, a przedsiębiorca będzie domagał się zwrotu podatku VAT z urzędu skarbowego.

 

Jaki przypadek oszustw VAT-owkich był według Ciebie najlepiej zaplanowany? Czy możesz go opisać?

Najlepiej zorganizowane i zaplanowane były oszustwa w zakresie podatku VAT, które miały miejsce we Włoszech w latach 2000., a udział w nich brały duże firny telekomunikacyjne, takie jak FastWeb i Telecom Italia. Akcja ta dotyczyła ludzi i firm z ponad 20 krajów i spowodowała stratę dla włoskich podatników w wysokości 2,2 miliarda euro.

Oszustwo miało miejsce w latach 2003-2006 i zostało pomyślane jako oszustwo karuzelowe, z cechami zarówno MTIC, jak i MTEC (choć przez specjalistów jest uznawane jako MTIC). Włoskim prokuratorom udało się zidentyfikować osoby uczestniczące, ale także przedsiębiorstwa, konta bankowe i przelewy. Najważniejsze, że udało im się odtworzyć pełną strukturę oszustwa, w tym pocztę elektroniczną i komunikację między różnymi osobami uczestniczącymi w oszustwie.

Akta prokuratorskie operacji zwanej „Operazione phuncards-broker”, liczące ponad 1500 stron, stanowią bardzo bogatą informację i wskazują na głębokie konsekwencje oszustwa. Przedsięwzięcie przestępcze rozprzestrzeniło się na wiele jurysdykcji w Europie, Stanach Zjednoczonych, na Karaibach, w Ameryce Środkowej oraz w Rosji. Grupa ta miała powiązania zarówno na włoskiej scenie politycznej, jak i w zakresie przestępczości zorganizowanej, w tym z klanami kalabryjskimi („Ndrangheta”) oraz z grupą Emiglio-Romana („Banda de la Malignana”).

Oszustwo zostało zorganizowane wokół dwóch największych włoskich firm telekomunikacyjnych: Fastweb S.P.A.i Telecom Italia Sparkle, obie związane z włoskim potentatem Silvio Scaglia. Oszustwo miało dwa powiązane ze sobą mechanizmy:

– operacja „Phuncards”, która polegała na handlu kartami oferującymi dostęp do wysokiej jakości treści online dla dorosłych,

– operacja „Traffico Telefonico”, która dotyczyła transakcji z wykorzystaniem VoIP.

 

Czy Twoim zdaniem obecne czasy i pandemia koronawirusa sprzyjają oszustwom typu MTIC / MTEC, czy może jednak przestępcy mają utrudnione zadanie?

Obecna pandemia to dość podatny grunt dla oszustw pracujących z podatkiem VAT, zwłaszcza dla oszustwa MTEC. Wiele przedmiotów i towarów (tj. maski, respiratory, leki itp.) zostało przywiezionych z Chin do krajów europejskich. Wiele z tych transakcji dotyczyło firm – krzaków. We wczesnych stadiach pandemii, kiedy miał miejsce kryzys dostaw, w grę zaangażowały się krajowe i prywatne służby wywiadowcze, aby sprowadzić towar do swoich krajów. Okoliczności te połączyły wszystkie składniki w jeden przepis na masowe oszustwa podatkowe, nie mówiąc już o korupcji.

 

Dlaczego współcześni terroryści wybrali oszustwa VAT jako sposób na zarabianie pieniędzy?

Walka ze współczesnym terroryzmem lub też uber-terroryzmem polega głównie na wzmocnienia środków bezpieczeństwa. Ostatnie wydarzenia pokazują, że w rzeczywistości kluczową rolę odgrywają gospodarcze i finansowe aspekty terroryzmu. Jednak rządy i społeczeństwo wydają się być mało uwrażliwione na problemy związane z przestępczością gospodarczą, która wspiera terroryzm na całym świecie.

Terroryści rzekomo powiązani z ISIS i zaangażowani w krwawe ataki, stanowią jedynie mniejszość – coś w rodzaju wierzchołka góry lodowej. Segment mniej znany, ale bardziej znaczący, jest reprezentowany przez tych adeptów, którzy zbudowali w całej Europie oraz na całym świecie gospodarczy i finansowy szkielet wspierający przestępcze ataki. Ta kategoria terrorystów jest zaangażowana w przestępczość gospodarczą i posiada różne przedsiębiorstwa o wątpliwym charakterze.

Jeśli więc chodzi o przestępstwa finansowe, to oszustwa związane z podatkiem VAT wydają się być ulubionym narzędziem tych „terrorystów gospodarczych”. Opierają się one na sieci firm – krzaków, wykorzystujących pobłażliwość lub też nieudolność systemu podatkowego Unii Europejskiej.

Schematy przestępcze związane z podatkiem VAT są szczególnie łatwe do wdrożenia, wymagają stosunkowo niewielkiego finansowania początkowego i mogą być wykorzystywane na różnych rynkach i w różnych krajach. Produkty używane w karuzelach to przykładowo: elektronika, produkty żywnościowe i rolne, ale także towary lub usługi niematerialne, w tym emisje CO2, energia elektryczna, „pamięć w chmurze” lub Voice Over IP (VoIP).

Jeśli chodzi o specyfikę, to przestępcze schematy VAT są słabo wykrywalne, a dochodzenia w tego typu sprawach są zazwyczaj długie i skomplikowane. Również odzyskiwanie zdefraudowanych funduszy jest niemal iluzoryczne, a pieniądze są szybko ukrywane w meandrach rajów podatkowych i dzięki tzw. „shadow banking”* (*instytucje, które nie podlegają nadzorowi finansowemu).

Islamiści zajmujący się ekonomiczną stroną finansowania terroryzmu, są na ogół dyrektorami małych i średnich przedsiębiorstw, jednoosobowymi przedsiębiorcami lub handlowcami. Ich obroty biznesowe nie przekraczają kilku milionów dolarów, co czyni ich mniej widocznymi dla systemów bankowych, które koncentrują się na wykrywaniu dużych przepływów finansowych.

Wśród osób uchylających się od płacenia podatków, a mających powiązania z terrorystami, znajdują się osoby pochodzące z Azji lub Bliskiego Wschodu, albo mające powiązania z firmami z tych regionów. Cywilizacje azjatyckie i bliskowschodnie mają długą tradycję w handlu zagranicznym. Dla niektórych obywateli pochodzących z tych kultur zakładanie firm w kilku krajach i prowadzenie globalnej działalności gospodarczej jest zupełnie naturalne – można wręcz powiedzieć, że mają to we krwi.

Co ciekawe, oszuści podatkowi VAT organizują szkolenia dla początkujących adeptów oszustw podatkowych. Taki dopływ „nowej krwi” jest kluczowy, ponieważ wielu weteranów oszustw VAT-owskich zostało objętych zakazem sprawowania funkcji kierowniczych. Przestępcy mają rozbudowane „działy badań”, które analizują różne rynki i kraje pod kątem znalezienia korzystnych warunków do wdrożenia oszustwa. Co do obozów szkoleniowych, to są one organizowane w celach edukacyjnych oraz wymiany najlepszych praktyk i doświadczeń. Międzynarodowe grupy przestępcze i terrorystyczne krzyżują się na arenie oszustw związanych z podatkiem VAT, a w niektórych przypadkach współpracują ze sobą – nawet jeśli pochodzą z zupełnie rożnych miejsc czy krajów. Niektórzy ekstremistyczni przywódcy religijni wręcz zachęcają młodych adeptów do angażowania się w oszustwa związane z podatkiem VAT, motywując to koniecznością walki gospodarczej z wrogami swojej religii.

Warto też wiedzieć, że w niektórych religiach, takich jak islam, istnieją podatki religijne nakładane na przedsiębiorstwa. W opinii niektórych ekstremistycznych działaczy islamskich, VAT może być niezgodny z ich poglądem na religijny kodeks podatkowy. Na przykład podatek VAT może być sprzeczny z prawem szariatu, patrząc z punktu widzenia ekstremistów. Ekstremiści będą więc nakłaniać adeptów do „przenoszenia” VAT-u na inne podatki, które są zgodne z zasadami religijnymi. Dlatego niepłacenie podatku VAT i kierowanie środków na Zakat* jest realistycznym scenariuszem.

*Zakat zobowiązuje muzułmanów do płacenia dwóch i pół procenta swojego bogactwa, gdy przekroczy ono poziom minimalny dochodów, tzw. nisab, powyżej którego muzułmanin powinien płacić podatek religijny.

 

Jakie są Twoim zdaniem najskuteczniejsze metody walki z oszustwami związanymi z podatkiem VAT? Na czym powinny skupić się służby policyjne, aby skutecznie zwalczać tego typu przestępstwa?

Zwalczanie oszustw związanych z podatkiem VAT wymaga dobrej znajomości europejskiego systemu podatkowego oraz doskonałego doświadczenia w zakresie specyfiki działania przestępczości zorganizowanej.

W ciągu ostatniej dekady widzieliśmy kilkudziesięciu dziennikarzy próbujących pisać historie o oszustwach związanych z podatkiem VAT. Większość z nich nie ma żadnego doświadczenia w dziedzinie opodatkowania ani nie rozumie specyfiki przestępczego podziemia. Takim przykładem jest opublikowana w zeszłym roku historia „Grand Theft”. Dziennikarze stojący za tymi artykułami chcieli w bardzo krótkim czasie zamieścić jakąś sensacyjną historię, nie robiąc odpowiednich badań i nie posiadając odpowiednich umiejętności. Użyli więc informacji, które zdobyli z różnych źródeł, nie przetwarzając ich rzetelnie i dostarczając opinii publicznej coś, co nie do końca było prawdziwą wizją. Tego typu artykuły nie robią nic innego, jak tylko bagatelizują wagę oszustw związanych z podatkiem VAT w UE.

Seria „Grand Theft” dotyczyła sprawy Castor Energy, która wywołała wiele zamieszania w Polsce. W oszustwie wziął udział Tauron – renomowana polska firma z branży energetycznej, która została zamieszana w wyłudzenie dużych sum pieniędzy z polskiego budżetu. W schemacie uczestniczyły grupy obywateli Danii, którzy założyli spółki w kilku krajach – w Danii, Wielkiej Brytanii, Czechach i Włoszech.

W przeszłości Dania zatrzymała kilka siatek oszustów nielegalnie zarabiających na podatku VAT. Szczególnie interesująca była grupa wokół Q-transport i Niaza Ahmeda. Tam przestępczy schemat VAT-owski służyły do finansowaniu terroryzmu. Sprawa została dobrze udokumentowana przez Bo Elkajera, renomowanego duńskiego dziennikarza.

Skrupulatnie zbadaliśmy tę sprawę przy użyciu naszej platformy Wunderschild i stwierdziliśmy, że te dwa fałszywe schematy są ze sobą powiązane. Gunther Skarin pracował jako dyrektor w firmie założonej w Danii (Maha Telecom), która ma powiązania z Niazem Ahmedem. Niaz Ahmed i Hasnat Siddique Ahmed (dyrektor w Maha Telecom) mieli kilka przedsiębiorstw działających w Wielkiej Brytanii i Danii.

Istnieje coraz więcej dowodów na istnienie globalnej, międzynarodowej „mafii VAT”. Obecnie w wielu krajach europejskich funkcjonuje tzw. policja gospodarcza, ale to właśnie policja kryminalna zajmuje się na ogół przestępczością zorganizowaną. Tym samym ten modus-operandi pozostawia luki i niezbadane terytoria, na których działają oszuści. Egzekwowanie prawa powinno więc nieść za sobą postrzeganie przestępczości jako zjawisko holistyczne, a nie oddzielne przypadki.

 

 

 

Nowoczesne narzędzia analityczne i sztuczna inteligencja (AI) są uznawane przez wielu specjalistów za najbardziej efektywne rozwiązania w walce z oszustwami karuzelowymi. Jaka jest Twoja opinia na ten temat?

Istnieje globalna tendencja do używania lub zapowiadania użycia AI we wszystkich dziedzinach życia. Zwalczanie przestępstw finansowych nie stanowi tutaj wyjątku. Zarówno narzędzia analityczne, jak i AI wymagają znaczących zbiorów danych. Obecnie dostępność danych dla osób prowadzących śledztwa jest bardzo ograniczona, a w celu zebrania odpowiednich informacji należy ich szukać w różnych źródłach. Ponadto, gdy informacje są w innym języku i gdzie występują różne alfabety, dopasowanie nazwisk, firm i miejsc jest prawdziwym wyzwaniem. Dlatego też przed zastosowaniem AI istnieje wiele problemów technicznych, które należy rozwiązać. Narzędzia analityczne i sztuczna inteligencja mogą dostarczyć tak dobre wyniki, jak dobrze znają swój fach osoby, które zbudowały te narzędzia. Doskonałe zrozumienie oszustw związanych z podatkiem VAT i przestępstw finansowych jest ogólnie rzecz biorąc niezbędne do stworzenia skutecznych narzędzi.

W Schwarzthal Tech opracowujemy zestaw narzędzi wykorzystujących AI do badania przestępstw finansowych, a zwłaszcza uchylania się od płacenia podatków. Naszym kręgosłupem jest jezioro danych (data lake), które podlega ciągłej ewolucji i zawiera dane z różnych źródeł. Nasza platforma (Wunderschild) dokonuje wielojęzycznego dopasowania nazwisk, przetwarza informacje w różnych językach (angielski, francuski, rosyjski, kazah), analizuje sieci osób i firm oraz ocenia ryzyko popełniania przestępstw finansowych.

Nasza platforma (Wunderschild) wprowadza zmianę paradygmatu poprzez zastąpienie statycznej i jedno-wymiarowej koncepcji Know Your Client (KYC) dynamiczną, wielowymiarową i przyszłościową koncepcją „Know Your Network” (KYN).

Środowisko Wunderschild proponuje skuteczny zestaw innowacyjnych technik, które mają pomóc śledczym i specjalistom ds. zgodności. Nasze algorytmy łączą dane z różnych źródeł, przetwarzają informacje w różnych językach, analizują sieci osób i firm oraz oceniają ryzyko przestępstw finansowych.

 

TNA (Transaction Network Analysis) zmniejszyła podobno liczbę karuzel w Belgii o ponad 90%. Obecnie rozwiązanie to ma zostać wdrożone również w innych krajach Unii Europejskiej. Jaka jest Twoja opinia na temat jego skuteczności?

Belgia zgłosiła spadek liczby oszustw karuzelowych w wyniku TNA. Wynik ten należy interpretować z pewną dozą sceptycyzmu. W karuzele zaangażowane są bowiem przedsiębiorstwa z kilku krajów. Tak więc chociaż spadek strat ponoszonych przez belgijskich podatników może być słuszny, nie jest pewne, czy to samo dotyczy ogólnej liczby przedsiębiorstw zaangażowanych jako bufory w tych karuzelach w całej Europie.

 

Czy uważasz, że wprowadzenie docelowego systemu podatku VAT w Unii Europejskiej wyeliminuje oszustwa?

Wprowadzenie docelowego systemu VAT ograniczy oszustwa w zakresie tego podatku, ale nie wyeliminuje ich całkowicie. Oszustwa związane z podatkiem VAT mają wiele kształtów i form, a w większości przypadków wykorzystują różnice w opodatkowaniu między państwami członkowskimi UE. Tak więc wdrożenie docelowego systemu podatku VAT nadal pozostawi pewne luki, a oszuści nie będą tracić czasu i dalej będą czerpać finansowe korzyści. Co więcej, oszustwa związane z podatkiem VAT są przestępstwem europejskim, ale UE nie ma środków prawnych ani zaplecza, aby prowadzić dochodzenia i ścigać przestępstwa, które mają miejsce na szczeblu międzynarodowym. Nie istnieje żaden europejski odpowiednik FBI w Brukseli.

 

Jakimi projektami związanymi z oszustami VAT zajmujecie się na co dzień? Czy możesz nam coś o nich powiedzieć?

Nasza praca obejmuje przestępstwa finansowe, jak również różne dochodzenia, w tym zmowę w wyborach w USA w 2016 roku. Sprawy dotyczące oszustw związanych z podatkiem VAT, którymi się zajmujemy, obejmują takie rynki, jak: telekomunikacja, elektronika, żywność, itp. MTEC jest rodzajem oszustwa związanego z podatkiem VAT, które wciąż pozostaje poza zasięgiem prokuratury. Drop-shipping staje się modnym biznesem, zwłaszcza wśród osób pracujących na własny rachunek. Kupują one towary od chińskich dostawców i odsprzedają je w Europie klientom końcowym. Obie transakcje nie zawierają podatku VAT. Gdy obroty takich przedsiębiorstw są ogromne, kwota przywłaszczonego podatku VAT jest znaczna.

 

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!

Inwestowanie w Dubaju – niebezpieczeństwa, które trzeba znać

Muszę przyznać, że Dubaj ma dobry PR, jeśli chodzi o inwestowanie – w sumie to całe Zjednoczone Emiraty Arabskie (ZEA) są obecnie postrzegane jako kraj otwarty, stabilny i przyjazny. Jednak nie wszystko złoto, co się świeci i ten fajny, przyjemny obraz w wielu przypadkach okazuje się być tylko iluzją. Dziś przedstawię więc kilka rzeczy, o których powinieneś koniecznie wiedzieć, jeśli zamierzasz inwestować w Dubaju. To kwestia życia – Twojego życia i nie ma w tym ani odrobiny przesady.

 

Dla tych, którzy wolą słuchać ⬇️

 

 

Dla tych, którzy wolą czytać ⬇️

 

Spółka w Dubaju – fajna sprawa?

Jest całkiem sporo kancelarii prawnych, które zachwalają zalety spółek w Dubaju – praktycznie brak podatków, brak uciążliwej papierologii, prestiż i tak dalej. No i to się zgadza – jeśli prowadzimy spółkę typu Offshore. Taka spółka jest jednak przydatna np. w sytuacji, gdy chcemy sprzedawać za jej pośrednictwem produkty elektroniczne w UE lub na całym świecie. Jednak w samym Dubaju biznesu z taką spółką nie zrobisz – ba, nawet konta w tamtejszym banku nie otworzysz.

Aby inwestować w ZEA, musisz założyć spółkę typu Onshore. Do jej otwarcia trzeba mieć lokalnego partnera – obywatela ZEA. No i do tego ten partner zgodnie z prawem musi posiadać co najmniej 51% udziałów w Waszej spółce – fajnie, co nie…? Moim zdaniem niekoniecznie. Od tego momentu już może zacząć się ostra jazda, której finałem będzie rozbicie się o bandę, a ściślej rzecz biorąc wieloletnie więzienie za rzeczy, które w Europie nie są niekiedy nawet przestępstwami. Ale o tym już nie zawsze Ci powiedzą w polskiej kancelarii, która pomaga wystartować z biznesem w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

 

Informacyjnie

Zanim przejdziemy do crème de la crème, to wspomnę jeszcze, że tematy związane ze spółkami zagranicznymi będziemy wyczerpująco poruszać również na szkoleniu Białych Kołnierzyków dotyczącym bezpiecznego prowadzenia biznesu. Zachęcam Ciebie, abyś zapisał / zapisała się na początek na nasz newsletter, w którym regularnie wysyłamy Wam za darmo i bez zobowiązań ciekawe materiały dotyczące praktycznego zastosowania prawa w biznesie. Link do zapisów znajdziesz tutaj

 

 

Zjednoczone Emiraty Arabskie – uwarunkowania społeczne

O ile ludność ZEA jest szacowana na ponad 9 milionów, to samych obywateli Emiratów jest szacunkowo ok. 1,5 miliona, z czego jakiś 1 milion to potomkowie rdzennych mieszkańców tych terenów. Reszta, czyli jakieś 7,8 miliona osób, to tzw. ekspaci, czy inaczej mówiąc emigranci (czasowi lub chcący pozostać w Emiratach na stałe). I napiszę to wprost: w praktyce są to osoby drugiej kategorii w tym pustynnym kraju.

Rdzenni mieszkańcy wywodzą się z około 40 plemion, a w każdym z nich mamy kilka bardzo wpływowych rodzin – to miejscowa elita. Co prawda nie każda z tych rodzin ma swoją bezpośrednią reprezentację na szczeblach rządzących, ale mimo to są bardzo mocne i władza się z nimi liczy. Te plemiona i rodziny to skrajnie duża, rozległa sieć wzajemnych układów. Jeśli u nas, w Polsce, mówimy czasem o lokalnych klikach nie do ruszenia, to wiele wskazuje na to, że w ZEA mamy to w wersji turbodoładowanej.

Działanie w ramach układów ułatwia niekiedy fakt, że jedna osoba może mieć tam jednocześnie:

– wysoką pozycję polityczną,

– stanowisko w organach odpowiedzialnych za egzekwowanie prawa,

– własny biznes w prywatnym sektorze.

W tzw. demokracjach zachodnich, taka konfiguracja nazywana jest konfliktem interesów, ale w ZEA jest to jak najbardziej normalne i dopuszczalne. Czym to może skutkować w praktyce dla zagranicznych inwestorów?

Oto przykład:

Jesteś deweloperem budującym osiedle w Dubaju. Prezes miejscowego banku, w którym brałeś kredyt na tę inwestycję, fałszywie oskarża Ciebie o nadużycia finansowe. Idziesz siedzieć. W międzyczasie ów prezes dogaduje się z Twoim miejscowym wspólnikiem odnośnie przejęcia Twoich udziałów (Ty masz 49% udziałów, a Twój wspólnik, obywatel ZEA, 51%). Rozpoczyna się Twój proces. I jak sądzisz, czy sędzia przejmie się tym, że oskarżający Ciebie prezes banku jest równocześnie funkcjonariuszem policji, pełni istotne stanowisko w sądzie, a do tego zasiada w zarządzie firmy deweloperskiej konkurencyjnej do Twojej…? Będzie miał to w… no gdzieś. Rezultat: dostajesz wyrok X-lat więzienia, a ktoś zagarnia Twój majątek.

Nie wierzysz, że tak może się stać…? Wobec tego sugeruję poczytać nieco więcej opracowań na temat sieci powiązań w krajach arabskich. Te powiązania nie tyle kojarzy się z faktyczną władzą, jaką może posiadać dana jednostka, co z przywilejami, jakimi cieszy się ona dzięki bliskim koneksjom z osobami dzierżącymi władzę. To szeroka autostrada do nieformalnego załatwiania różnych spraw. Oczywiście, władze ZEA wdrażały procedury antykorupcyjne itp., ale w praktyce to nie do końca zadziałało.

 

Reasumując ten wątek

Nie ma znaczenia, jak długo mieszkasz w Dubaju – zawsze będziesz tam traktowany jako obcy, jeśli jesteś ekspatą. Przychylność wymiaru sprawiedliwości w stosunku do miejscowych sprawia, że zagraniczni inwestorzy mogą zostać stosunkowo łatwo oszukani przez lokalnych wspólników oraz innych miejscowych. Ba, niektórzy mogą Ciebie wręcz potraktować jako kogoś, kto zapewni im zastrzyk gotówki, którą można sobie wziąć praktycznie bez konsekwencji. Ludzie, którzy przez wiele lat poznali reguły prowadzenia biznesu w Emiratach, twierdzą często, że podstawową troską każdego partnera biznesowego lub wierzyciela z ZEA jest poprawa jego własnego statusu w ramach znanej lub plemiennej sieci. Także wtedy, jeśli odbywa się to kosztem zaufanego partnera zagranicznego i nawet, gdy wiąże się to z naruszeniem kontraktów / umów i spreparowaniem fałszywych oskarżeń. Oczywiście nie zawsze się to sprawdza, żeby było jasne – jest również wielu obywateli ZEA, którzy grają fair.

 

 

Zjednoczone Emiraty Arabskie – system wymiaru sprawiedliwości

Ten rozdział zacznijmy od prokuratorów – wywodzą się oni praktycznie w 100% spośród obywateli ZEA. Prokurator to stanowisko dające bardzo dużą władzę, więc jego objęcie jest pożądane wśród miejscowych.

Nieco inaczej jest z sędziami, wśród których znajdziemy wielu obywateli Egiptu oraz państw Zatoki Perskiej – ta swoista multikulturowość również ma znaczenie dla wydawanych wyroków. Zagraniczni sędziowie często pracują w ZEA dzięki otrzymanym wizom, a przy tym są rozliczani za wynik, który wiąże się również z przyznawaniem premii pieniężnych. W praktyce sprowadza się to do tego, że jeśli nie będą orzekać na korzyść miejscowych, to te wizy mogą zostać im cofnięte i pożegnają się z dobrze płatnymi posadami. Jest to wystarczający motywator do tego, aby miejscowi mieli przewagę procesową.

Kolejną grupą są adwokaci. W ZEA możesz mieć zarówno adwokata z urzędu, jak i opłacić samemu swojego obrońcę. Koszty? Bardzo duże – w sumie spokojnie możesz sobie pomnożyć polskie stawki x 10, o czym później. Tak czy inaczej funkcjonuje pogląd, że prawnicy funkcjonują w tamtejszym systemie sądowym przede wszystkim w celu ułatwienia szybkiego osądzania własnych klientów. Często w ogóle nie spotykają się ze swoimi klientami, a niekiedy nawet nie znają angielskiego. Klienci mają więc bardzo mały wpływ na kształtowanie linii obrony. Jakby tego było mało, wielu prywatnych prawników to byli pracownicy prokuratury, którzy mają poczucie lojalności wobec swoich kolegów. Jeśli zatem jesteście przyzwyczajeni do obrazu adwokata znanego z amerykańskich filmów, gdzie w trakcie widzeń z oskarżonym ustala się genialną strategię obrony, a potem toczy zażartą bitwę z prokuratorem, to… To w zetknięciu z realiami dubajskimi możecie srogo się rozczarować – a już prawie na pewno rozczaruje Was obrońca przydzielony z urzędu. Zresztą rozprawy przed tamtejszymi sądami trwają często po 0,5 godziny (podobnie, jak przed naszymi WSA), więc sami sobie odpowiedzcie na pytanie, czy da się w tak krótkim czasie porządnie przedstawić skomplikowany niekiedy stan faktyczny, czy też raczej proces toczył się będzie głównie w oparciu o materiały zgromadzone wcześniej w toku śledztwa…

 

 

Nigdy do niczego się nie przyznawaj!

W tym momencie muszę zaznaczyć bardzo ważną rzecz: policja oraz wymiar sprawiedliwości w Zjednoczonych Emiratach Arabskich bardzo mocno polegają na tzw. wyznaniu świadka (witness testimony). W praktyce sprowadza się to często do tego, że mając obciążające Ciebie zeznania, prawdopodobnie nie będą przeprowadzać rzetelnego dochodzenia, aby takie oskarżenia zweryfikować. Jeszcze gorzej, gdy wejdziesz w spór z kimś wpływowym (np. swoim miejscowym wspólnikiem, który postanowił Ciebie oszukać). W takiej sytuacji śledztwo może się potoczyć w jednym kierunku: abyś przyznał się do winy. Nie jest przy tym szczególnie istotne, czy jesteś rzeczywiście winny, czy nie. I to przyznanie się zwykle jest wymuszone – nie można nawet wykluczyć stosowania tortur w skrajnych przypadkach.

Kluczowa rzecz: w Emiratach przyznanie się do winy podczas przesłuchań oznacza na 99% wyrok skazujący. Wiele osób może pomyśleć sobie: męczą mnie, to się przyznam, a podczas procesu odwołam swoje zeznania i powiem, że składałem je pod presją. To ogromny błąd, który w drastycznych przypadkach może skutkować nawet spędzeniem reszty życia za kratkami! W razie problemów musisz więc zastosować hasło znane z „Młodych Wilków”: nigdy do niczego się nie przyznawaj, a już na pewno nie w trakcie śledztwa, gdy jesteś niewinny!

Nieco abstrahując: jeśli miałbym to do czegoś porównać, to będzie to patologia, która niekiedy ma miejsce w Polsce przy okazji zeznań tzw. małych 60-tek. Tam w teorii do skazania nie wystarczą same tylko zeznania świadka, który poszedł na współpracę – powinny być one wsparte innymi dowodami. W praktyce bywa jednak, że samo pomówienie, nawet wbrew dowodom, oznacza skazanie kogoś na wiele lat izolacji.

 

 

Meandry prawa w Dubaju

Jak już wspomniałem, prawo w Zjednoczonych Emiratach Arabskich różni się znacząco od systemów znanych chociażby z krajów europejskich. Jest to mieszanka prawa kontynentalnego z prawem szariatu, co niesie za sobą istotne konsekwencje. Zacznijmy od tak banalnej rzeczy, jaką jest picie alkoholu. Mogłoby się wydawać, że jego spożywanie jest w ZEA legalne, bo np. na pokładzie tamtejszych linii lotniczych czy na lotnisku można zakupić wino, whisky etc. Tyle, że turyści nie są uprawnieni do picia alkoholu w Dubaju! Jedynie ekspaci, którzy mają specjalną licencję, mogą pić alkohol – ale tylko w domu lub np. w hotelu, a nie w miejscu publicznym. Fajnie, co nie? Ale to nie wszystko! Wystarczy, że masz zawartość alkoholu we krwi, a już mogą Ciebie aresztować. Przekładając to na realia biznesowe, sytuacja mogłaby być taka: ktoś (np. wspólnik) chce narobić Tobie kłopotu. Pijecie sobie u niego w mieszkaniu, wracasz taksówką do swojego apartamentu, a tam „przypadkowo” policja zatrzymuje Ciebie przed wejściem do wieżowca i sprawdzają, czy czasem nie piłeś. No i trafiasz do aresztu… Tyle na rozgrzewkę – przejdźmy teraz do poważniejszych zagadnień.

 

 

Kredyty bankowe w Dubaju, bounced checks i zarzuty karne

Tym, co niesie za sobą bardzo poważne niebezpieczeństwo w Dubaju (i w ZEA w ogóle) są niespłacone długi. Nie bez powodu w internecie można znaleźć sporo zdjęć luksusowych aut typu Ferrari czy Lamborghini, które są porzucane na ulicach tego miasta. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ wielu ludzi w pośpiechu ucieka przed poważnymi konsekwencjami i zwyczajnie nie mają czasu tych aut sprzedać.

Problemy zaczynają się zwykle od wzięcia kredytów bankowych na rozwój działalności. Kredyty w bankach ZEA są stosunkowo łatwo dostępne, ale ich wzięcie wiąże się z koniecznością wystawienia tzw. czeków zabezpieczających. Wystawiającym jest oczywiście kredytobiorca, a bank od tej pory może dysponować czekiem jako zabezpieczeniem. No i zdarzało się tak, że czeki te były wystawiane na kwoty wielokrotnie wyższe od wartości udzielonego kredytu. Z czym to się może wiązać, opiszę na przykładzie.

Mr Smith prowadzi spółkę z obywatelem ZEA (49% / 51%) – firma deweloperska.

Mr Smith jest prezesem tej spółki i wziął w dubajskim banku kredyt w wysokości 1 miliona USD na budowę nieruchomości. Wystawił przy tym czek zabezpieczający opiewający na 3 miliony USD, bo tego wymagał bank. Inwestycja się nie udaje, kredyt przestaje być obsługiwany, więc bank, niezbyt uprzejmie, zwraca się do Mr Smith’a o zapłatę 3 milionów USD, na jakie opiewa wspomniany czek będący zabezpieczeniem kredytu! I nie ma tutaj znaczenia, że kredyt był, przykładowo, spłacony już w 80% – jest tyle i tyle na czeku, więc płać! Nie płacisz? No to czeka Cię spotkanie z prokuratorem. Znacznie różni się to chociażby od polskiego systemu prawnego, gdzie w praktyce płaci się kilka pierwszych rat i znajduje wiarygodne wytłumaczenie niepłacenia, a już nie musimy obawiać się prokuratora (co najwyżej komornika). Oczywiście pomijam przypadki ewidentnych wyłudzeń np. na sfałszowane dokumenty. Wracając jednak do dubajskiej rzeczywistości: nasz Mr Smith nie ma takich pieniędzy, a to on odpowiada za to zadłużenie jako osoba, której podpis widnieje na czeku – lokalny partner z jego spółki nie pełnił w niej żadnych funkcji zarządczych i nic nie podpisywał. No to teraz tak:

  1. Tak zwany bounced check, nazywany również czekiem odbitym lub czekiem bez pokrycia, to według prawa ZEA temat kwalifikujący się do sądu karnego, a nie cywilnego! No a skoro tak, to nasz dzisiejszy Mr Smith może iść do więzienia za niezrealizowane zobowiązanie, bo czeka go sprawa karna.
  2. I tutaj przechodzimy do kolejnego punktu: jeden niezrealizowany czek oznacza do 3 lat więzienia. Co gorsza, w przypadku kilku takich czeków bez pokrycia, wyrok prawdopodobnie zapadnie osobno za każdy z nich! Oznacza to zsumowanie się wyroków – czyli jeśli Mr Smith wystawił 5 takich odbitych czeków, to mamy 5 x 3 = 15 lat więzienia. Tak, tyle właśnie mu grozi, a znane są przypadki, że niektórzy biznesmeni dostali w Dubaju po kilkadziesiąt lat za czeki! U nas, w Polsce, mieliby na głowie komornika i sprawy cywilne, a w Emiratach mają całkowicie zniszczone życie.

Jak więc widzicie, to jest naprawdę ostra gra. Co gorsza, czeki zabezpieczające są spotykane nie tylko w przypadku pożyczek, ale również stosowane jako zabezpieczenie różnych transakcji. Przykładowo będzie to wynajem biura, gdzie właściciel nieruchomości przy podpisaniu umowy na 1 rok żąda wystawienia czeku zabezpieczającego opiewającego na kwotę rocznego czynszu. A więc jeśli nasz przykładowy Mr Smith został zamknięty w więzieniu i tym samym nie był w stanie płacić czynszu za wynajmowane biuro, to właściciel nieruchomości może wysunąć przeciwko niemu kolejny zarzut i dołożyć mu następne 3 lata do wyroku!

Co gorsza, dla sądu w ZEA nie będzie miało większego znaczenia, czy Wasz czek został „odbity” z Waszej winy, czy nie! Tutaj sytuacja jest w zasadzie czarno biała – jeśli nie jesteś w stanie zapłacić, to masz wyrok skazujący. Powiecie może: ale to skurw*syństwo wsadzać ludzi do więzienia w takich okolicznościach! Cóż, dura lex sed lex.

 

 

Dubaj, bounced checks i call loans

To, jak może się skończyć niepłacenie zobowiązań, można było na dużą skalę zaobserwować od 2007 roku. Wtedy to szalał kryzys, a ceny nieruchomości w Dubaju mocno poleciały w dół – dość powiedzieć, że niektóre z inwestycji straciły ¾ ze swojej wartości w ciągu zaledwie kilku miesięcy! Przez następne lata spowodowało to lawinę problemów. Inwestycje stanęły, ludzie potracili masę pieniędzy. Wielu tzw. ekspatów, czyli cudzoziemców robiących interesy bądź pracujących w Dubaju, potraciło źródła dochodów i przestało mieć środki na spłatę kredytów. Ludzie ci w panice sprzedawali więc co się da, a nawet jeśli nie mogli sprzedać, to wielu z nich uciekało za granicę, pozostawiając majątek na miejscu.

Banki jednak nadal pożyczały, w nadziei na pokonanie kryzysu. Jednak w obrót weszły tzw. call loans, czyli kredyty z możliwością wezwania do zapłaty w terminie wcześniejszym niż ten uzgodniony w umowie jako termin finalnej spłaty. Mówiąc inaczej call loans to kredyty / pożyczki, w których pożyczkodawca może w każdej chwili zażądać spłaty. Takie konstrukcje są niekiedy stosowane np. w relacjach bank – firma brokerska, ale w ZEA również bank – tamtejsza spółka onshore. W warunkach kryzysowych zdarzało się, że banki żądały od spółek wcześniejszej spłaty kredytów. I tutaj ciekawostka: za niektórymi takimi przypadkami stali obywatele ZEA, będący miejscowymi wspólnikami. Korzystając ze posiadanych koneksji, po prostu starali się oni wypchnąć ze wspólnych biznesów swoich zagranicznych wspólników. Jeszcze w innych przypadkach rządy niektórych emiratów zaczęły przejmować na podobnej zasadzie firmy! Myślisz, że to się nie zdarza, że to science fiction? Dwa przypadki:

  1. Pewien obywatel Wielkiej Brytanii pozostaje uwięziony w ZEA od ponad 10 lat w oparciu o właśnie taki scenariusz. Jego firma została zniszczona, a majątek zarekwirowany. Człowiek ten został później nawet przeproszony, ale pozostaje w areszcie, gdyż bank miał prawne możliwości, aby trzymać go tam tak długo, dopóki nie zapłaci kwot ujętych na czekach zabezpieczających – a o to było trudno zważywszy na fakt, że jego firma została zrujnowana. No i teraz skala: bank pożyczył spółce ok. 500 milionów USD, a po problemach z płatnościami zajął nieruchomości warte ok. 1 miliard USD. Dlaczego tak…? Przypomnijcie sobie zasady wystawiania czeków zabezpieczających, o których pisałem kilka akapitów powyżej.
  2. Inny przypadek i kolejny obywatel Wielkiej Brytanii, który został skazany na 42 lata więzienia za wiele niezrealizowanych czeków zabezpieczających. Na szczęście mężczyzna został zwolniony na skutek presji wywieranej przez brytyjski rząd – można więc powiedzieć, że miał sporo szczęścia.

Tak jest, za historie typu odrzucone czeki naprawdę łatwo jest „popłynąć” w Dubaju. Ba, może się zdarzyć tak, że wspólnik, który chce nas wygryźć z biznesu, korzystając ze swoich lokalnych znajomości specjalnie zaaranżuje taką sytuację, gdzie na moment utracimy płynność finansową. Przykładowo nagle i w zasadzie bez powodów wycofa się bardzo ważny kontrahent, skutkiem czego nasz cashflow się nie zepnie i… I toniemy!

 

 

Zagraniczni inwestorzy w Dubaju – kolejne zagrożenia

Akcje z bounced checks to jednak nie wszystkie niebezpieczeństwa, jakie mogą czekać na inwestorów w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Weźmy taki oto scenariusz:

Masz spółkę w Dubaju wespół z lokalnym partnerem. To Ty prowadzisz biznes, ale lokalny partner również jest upoważniony do korzystania z konta bankowego Waszej spółki. No i trzeba wiedzieć, że często jest tak, iż lokalni partnerzy traktują konto firmowe jako bankomat i biorą sobie pieniądze, kiedy chcą. Tymczasem to Ty wystawiałeś dostawcom czeki, które okazały się bez pokrycia, bo Twój partner wziął sobie za dużo z konta! No i teraz grozi Tobie do 3 lat za każdy taki czek – nawet jeśli nie miałeś kontroli nad tym, czy i ile Twój partner wypłacał. Wniosek jest więc tutaj oczywisty: ufaj, ale sprawdzaj.

 

No a teraz case study

Bohaterem był pewien biznesmen – nazwijmy go Mr Smith, prowadzący biznes w Dubaju wespół z lokalnym partnerem (49 / 51%). Jego partner był członkiem bardzo szanowanej rodziny, co teoretycznie dawało świetne perspektywy biznesowe. Tenże wspólnik z Emiratów nie angażował się aktywnie w prowadzenie spółki – po prostu brał swoją część zysku. Biznes doskonale się rozwinął i w pewnym momencie był wart ponad 500 milionów USD. Wydawało się, że wszystko jest świetnie i że lokalny partner jest z tej spółki bardzo zadowolony. Niestety, szok przyszedł wtedy, gdy wspólnik Mr Smith’s zaproponował mu wykupienie udziałów – za 250 tys. USD, a więc 1000 razy taniej niż ich rzeczywista wartość. Początkowo Mr Smith uznał to za żart, ale przy tak dużych pieniądzach nie ma miejsca na żarty. Padły więc groźby ze strony wspólnika, że jeśli nie sprzeda udziałów za zaproponowaną cenę, to trafi do więzienia. Aby pokazać, że to nie przelewki, wspólnik z ZEA doprowadził do zamknięcia biur firmy oraz wyłączenia prądu zarówno w siedzibie firmy, jak i w prywatnym domu Mr Smitha. Mr Smith zorientował się, że znalazł się w bardzo trudnej sytuacji i że faktycznie robi się niebezpiecznie, więc jak najszybciej opuścił Emiraty.

Przy takich kwotach oczywiście nie dziwi, że Mr Smith nie dał za wygraną i wynajął renomowanego prawnika. Prawnik ten był również przyjacielem miejscowego szejka, a jednocześnie także szefem międzynarodowego centrum arbitrażowego w Dubaju i pracował w jednej z topowych firm prawniczych w ZEA. Wydawać by się mogło, że przy tak mocnym wsparciu wszystko powinno pójść w dobrym kierunku. No więc właśnie niekoniecznie. Prawnik wziął co prawda sprawę i reprezentował Mr Smith’a w sądzie, ale jednocześnie reprezentował także jego wspólnika z Emiratów! Podobna sytuacja w naszym systemie prawnym byłaby totalnym konfliktem interesów, gdyż będąc prawnikiem ciężko jest rzetelnie dbać zarówno o interesy powoda, jak i pozwanego. W ZEA nie ma z tym jednak większych problemów. Tak czy inaczej sprawa była prowadzona tak, aby „przybić” Mr Smith’owi zarzuty defraudacji. W konsekwencji doprowadziło to do bezwzględnej kradzieży udziałów Mr Smith’a. Co ciekawe, udziały te zostały później darowane członkowi rodziny szejka. Jakie rozliczenia za tym stały, trudno powiedzieć. W każdym razie Mr Smith miał na tyle szczęścia, że nie spędził wielu lat więzieniu, ale i tak został wpisany do bazy Interpolu jako poszukiwany przestępca, co z pewnością nie jest miłe. No i płynnie przeskakujemy teraz do kolejnej rzeczy.

 

 

Interpol Red Notice

Przejdźmy teraz do kolejnej kategorii problemów, jakie czekają na tych, którzy popadną w konflikt z prawem Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Oto bowiem dość powszechną praktyką w sytuacjach podobnych do tutaj opisanych, jest umieszczenie ekspatów robiących interesy w ZEA w bazach poszukiwanych Interpolu (tzw. Red Notice). Po co?

Po pierwsze po to, żeby utrudnić delikwentowi powrót do ZEA i wytoczenie powództwa w tamtejszym sądzie.

Po drugie wpisanie do bazy Interpolu jest również czymś, co ma zmusić zagranicznych inwestorów do przepisania należących do nich udziałów w biznesie. Beneficjentem będzie tutaj zazwyczaj albo dotychczasowy wspólnik z ZEA, albo jakiś inny obywatel tego kraju.

No i po trzecie takie postawienie sprawy ułatwia również zarekwirowanie i przejęcie majątku pozostawionego w Emiratach przez uciekających stamtąd biznesmenów.

Teoretycznie wpisanie do bazy Interpolu nie powinno było zostać uskutecznione w pierwszej kolejności – ale w ZEA powszechną praktyką jest, że robi się to przed wydaniem wyroków sądowych. Oczywiście da się to potem odkręcić i cofnąć Red Notice, ale wymaga to sporo zachodu. Wiele osób zwyczajnie nie wie, jak sobie z tym poradzić, a poza tym trzeba udowodnić, że wpis do bazy był bezzasadny i miał służyć do wymuszenia. Generalnie takie „oznaczenie na czerwono” w porównaniu z wieloletnim więzieniem może się wydawać dość błahą dolegliwością, ale dla kogoś, kto prowadzi biznesy w międzynarodowej skali, perspektywa zatrzymania go w trakcie podróżowania po świecie nie jest niczym przyjemnym. W rzeczywistości wielu ekspatów, którzy zdołali uciec z Emiratów, dowiaduje się o zawiadomieniu właśnie wtedy, gdy zostają zatrzymani na lotnisku lub w trakcie kontroli. To poważna sprawa, ponieważ grozi im ekstradycja do ZEA, a tam z kolei więzienie (i to często wieloletnie!).

 

 

COVID-19 a inwestowanie w Dubaju

Według ekspertów obecna sytuacja związana z pandemią mocno wpłynęła na gospodarkę w Emiratach i może skutkować kryzysem podobnym do tego, który rozpoczął się w 2007 roku. Zamknięcie ZEA na turystów spowodowało spowolnienie niektórych inwestycji, a przesunięcie Dubai Expo 2020 na kolejny rok tylko obrazuje powagę sytuacji. Wielu ekspatów już potraciło dobrze płatne posady, żyją z oszczędności, a niektórzy aktualnie popadają w długi. A przypominam: jeśli ktoś nie będzie mógł opłacić czeków, to może czekać go więzienie – bez względu na to, czy był winien tej sytuacji, czy nie.

Poza tym rdzenni mieszkańcy Emiratów, zaangażowani w różne biznesy z ekspatami, również są narażeni na straty, więc istnieje poważne niebezpieczeństwo, że będą chcieli je sobie zrekompensować kosztem zagranicznych partnerów. Inni partnerzy biznesowi z ZEA mogą z kolei wypłacić pieniądze z rachunków bankowych spółek bez porozumienia z zagranicznymi wspólnikami, co z kolei może prowadzić do niewypłacalności i postawienia zarzutów – i tak dalej… Co więc mają zrobić zagraniczni inwestorzy w sytuacji, gdy na horyzoncie pojawią się symptomy problemów? Dla własnego bezpieczeństwa wielu z nich powinno się zastanowić nad opuszczeniem Emiratów – choćby czasowo, dopóki sytuacja się nie wyjaśni.

 

 

Jak się zabezpieczyć przed podobnymi problemami?

Powiem krótko: na 100% nie da się. System prawny Emiratów bardziej przypomina Republikę Bananową, niż to, co znamy z Unii Europejskiej. Podstawową sprawą, jaką ja bym osobiście rekomendował, będzie z pewnością posiadanie tzw. funduszu bezpieczeństwa, który w awaryjnej sytuacji pozwoli nam na wykonanie akcji ratunkowej, czyli:

– wynajęcie dobrego prawnika,

– przeloty z Polski do ZEA,

– odpalenie kampanii medialnej w Polsce.

 

Prawnik

Zacznijmy od prawnika – jakiego rzędu są to koszty? Przy stosunkowo prostych sprawach, jak chociażby pozwy składane przez oszukanych pracowników, którym nie zapłacono lub zapłacono za mało, trzeba się liczyć z wydatkiem rzędu 4 – 5 tys. USD. W skomplikowanych sprawach gospodarczych, jeśli chcemy wynająć dobrego prawnika z odpowiednim doświadczeniem (a czasem i koneksjami), możemy zapłacić 1000 USD – za 1h jego pracy. W przełożeniu na cały proces mogą to być koszty w dziesiątkach tysięcy USD (o ile nie w setkach tysięcy). Poza tym powstaje pytanie: jakiego prawnika wziąć? Ciężko jest tutaj odpowiedzieć jednoznacznie. Na pewno nie ma co wierzyć w zapewnienia polskich kancelarii pomagających w zakładaniu spółek w ZEA, że w razie czego zapewnią skuteczną osłonę prawną. Nie, nie zapewnią – a jeśli zapłacą jakiemuś miejscowemu adwokatowi, to jest duża szansa, że nic to nie da. Wydaje się więc, że w tego typu sprawach lepiej jest się zwrócić do międzynarodowych firm wyspecjalizowanych działaniach na terenie Emiratów, bo to zwiększy szanse na sukces.

 

Logistyka

Przeloty z Polski do ZEA – może się okazać, że aby popchnąć pewne sprawy do przodu, przyda się osobista wizyta na miejscu np. jakiegoś reprezentanta prawnego lub członka rodziny. Bilety lotnicze, hotele, inne wydatki – to też są koszty, które warto mieć na uwadze.

 

Media

Kampania medialna w Polsce. Po co to? Tak to już jest, że jeśli jakaś sprawa stanie się głośna, to po pierwsza będzie większe „ciśnienie”na jej rozwiązanie ze strony naszych służb dyplomatycznych, a pod drugie jest większa szansa na to, że kręgi rządzące w ZEA będą chciały ją rozwiązać pozytywnie ze względu na dobry PR. No a anonimowym przedsiębiorcą siedzącym w więzieniu nikt się specjalnie nie będzie przejmował.

Mając na uwadze prowadzenie kampanii medialnej, moim zdaniem warto opisywać gromadzić historię naszych działań biznesowych w ZEA wraz z niektórymi dokumentami – taki backup można robić na bieżąco np. raz w miesiącu. Oczywiście nie należy w ten sposób wysyłać żadnych dokumentów, które mogłyby zostać w Emiratach uznane za poufne, bo jeszcze dostalibyśmy za to dodatkowe zarzuty. Ot, zwykły opis naszych kroków biznesowych – kontrakt taki i taki, z tym i tamtym, warunki umowy. Te informacje w postaci zaszyfrowanego pliku można np. przesyłać na specjalny adres e-mail. Odbiorcą powinna być nasza zaufana osoba, która w razie zamknięcia nas w więzieniu uruchomi hasło i będzie mogła te pliki odczytać. W jakim celu? Aby uniknąć sytuacji, w której nas aresztują w Dubaju, a nasza żona, brat czy kochanka będą wiedzieli tylko tyle: no prowadził jakiś biznes w ZEA, budowali coś ze wspólnikiem, ale go zamknęli – w sumie nie do końca wiem za co, ale zamknęli. Czy taka historia nadaje się do opublikowania w mediach? No niespecjalnie. Co innego, gdy mamy wszystko opisane i poparte dokumentami – wtedy można z tego sklecić coś ciekawego, co będzie miało szanse przebić się w mediach.

 

Ok, to ile powinniśmy przeznaczyć na taki fundusz bezpieczeństwa…?

Moim zdaniem nie mniej, jak 50 000 USD. Dodam, że pieniądze te powinny być ulokowane w Polsce (ewentualnie w innym kraju europejskim), a nie w ZEA, gdzie mogą je w każdej chwili zarekwirować. Bez posiadania takiego funduszu bawienie się w poważniejsze biznesy w Dubaju to jazda po bandzie.

 

 

Kilka istotnych rzeczy na zakończenie

Pocieszę Was: to nie jest tak, że wszystkie z opisanych tutaj rzeczy muszą się zdarzyć! Jest wiele przykładów biznesów, gdzie zagraniczni inwestorzy bardzo udanie współpracują z miejscowymi partnerami i nikt nikogo nie oszukuje ani nie outuje z interesu. Jednak nie zmienia to faktu, że mamy niejako 2 równoległe ZEA:

– jedne to iluzja,

– a drugie to rzeczywistość.

Iluzja to kraj otwarty i przyjazny inwestorom – właśnie ona pcha tysiące ludzi do Dubaju czy Abu Zabi.

Rzeczywistość jednak jest taka, że rządzi tam zamknięta społeczność z zasadami nieco innymi, niż te zachodnie.

Wszystko jest fajnie – ale tylko do momentu, w którym nie popadniemy w konflikt z kimś z lokalnej społeczności albo z naszym wspólnikiem mającym tam mocne układy. Ja wiem, może masz na koncie kilka – kilkanaście milionów $ i myślisz, że jesteś poważnym graczem, bo właśnie chce zakładać z Tobą spółkę ktoś, kto ma powiązania z rodziną tamtejszych szejków. Muszę Cię rozczarować – biorąc pod uwagę tamtejsze warunki, nie jesteś królem świata, a prędzej dostarczycielem kapitału, którego można bardzo szybko sprowadzić do parteru. Zresztą w rzeczywistości gdybym wypuścił ten wpis w ZEA, a mój tamtejszy wspólnik przesłałby to władzom, to miałbym duże szanse na to, aby trafić do miejscowego więzienia. Ot tak, za rozpowszechnianie informacji godzących w dobre imię kraju – prawda nie miałaby tutaj znaczenia. I to w zasadzie jest dobre podsumowanie dubajskich realiów.

 

Spodobał Ci się ten tekst?

Byłoby fajnie, gdybyś go udostępnił / udostępniła w ramach podziękowania. A poza tym przypominam, że tematy związane ze spółkami zagranicznymi będziemy wyczerpująco poruszać również na szkoleniu Białych Kołnierzyków dotyczącym bezpiecznego prowadzenia biznesu. Zachęcam Ciebie, abyś zapisał / zapisała się na początek na nasz newsletter, w którym regularnie wysyłamy Wam za darmo i bez zobowiązań ciekawe materiały dotyczące praktycznego zastosowania prawa w biznesie. Link do zapisów znajdziesz tutaj