Powrót z JDG na etat – co dalej z długami?

Oczywistą oczywistością jest, że nie każdemu wychodzi w biznesie. Niektórzy prą do przodu niczym rekiny, a inni po pewnym czasie dochodzą do wniosku, że to jednak etat zapewniał im właściwy rytm życia i stabilizację. W tym drugim przypadku pojawiają się nieraz bardzo istotne dylematy, jak chociażby takie:

Prowadziłem JDG, a teraz chcę powrócić na etat. W międzyczasie zrobiłem jakieś zlecenia dla mniejszych kontrahentów, ale mi nie zapłacili. Czy po zlikwidowaniu działalności coś się dla mnie zmienia?

Miałem JDG, mam długi, likwiduję JDG. Czy będzie ze mnie trudniej ściągnąć długi, jeśli będę pracował na etacie – czy coś się dla mnie zmienia w tej kwestii?

 

Odpowiedź na te pytania zacznijmy od… pytania. Brzmi ono tak:

Czy zobowiązania i należności z tytułu prowadzonej JDG są w rozumieniu prawa odrębne od zobowiązań i należności prywatnych?

Charakterystycznym elementem prowadzenia jednoosobowej działalności gospodarczej jest pełna odpowiedzialność przedsiębiorcy. Oznacza to, że osoba fizyczna prowadząca działalność gospodarczą odpowiada za wynikające z niej zobowiązania całym swym majątkiem, także prywatnym. W przypadku tej formy prowadzenia działalności gospodarczej nie istnieje rozgraniczenie na majątek przedsiębiorstwa i majątek prywatny przedsiębiorcy. Wierzyciele mogą swych roszczeń dochodzić zarówno z majątku generowanego przez JDG, jak również z majątku prywatnego przedsiębiorcy. Powyższe prowadzi do wniosku, że zobowiązania te nie są odrębne.

Jest to chyba dość jasne, więc przejdźmy do innych istotnych pytań, które są dość często zadawane przy okazji dzisiejszej tematyki.

 

1. Czy majątek firmy jest chroniony przed wierzycielami prywatnymi – np. przed bankiem, któremu nie spłacam kredytu hipotecznego?

No niestety, w przypadku jednoosobowej działalności gospodarczej nie ma rozgraniczenia na majątek przedsiębiorstwa i majątek prywatny przedsiębiorcy. Wierzyciele osobiści, czyli np. bank, w którym przedsiębiorca zaciągnął kredyt hipoteczny jako konsument, również w przypadku braku spłaty może dochodzić swoich wierzytelności nie tylko z majątku prywatnego, ale też i z majątku przedsiębiorstwa. Odpowiedzialność całym majątkiem nie ogranicza się jedynie do majątku nabytego podczas prowadzenia działalności gospodarczej, ale ma odniesienie również do majątku zgromadzonego przed rozpoczęciem działalności gospodarczej, niemającego z jej przedmiotem nic wspólnego.

 

2. Czy po wyrejestrowaniu JDG mogę dochodzić przysługujących mi należności, które powstały w związku z prowadzoną działalnością?

Okoliczność, iż jednoosobowa działalność gospodarcza została wykreślona z rejestru, nie przesądza o tym, że długi przestają istnieć. W przypadku osoby fizycznej, pomimo wyrejestrowania prowadzonej jednoosobowej działalności gospodarczej, ma ona prawo żądać od dłużników zwrotu wierzytelności, które powstały w związku z prowadzoną działalnością. Każdorazowo pamiętać jednak należy o okresie przedawnienia poszczególnego roszczenia, aby uniknąć sytuacji, że po upływie oznaczonego terminu, dochodzenie roszczenia stanie się niemożliwe.

 

3. Czy po wyrejestrowaniu JDG moi wierzyciele wciąż mogą oczekiwać ode mnie spłaty zobowiązań, jakie zaciągnąłem w ramach działalności?

Roszczenia pieniężne mogą być dochodzone w praktyce zawsze, to znaczy mogą zostać skierowane na drogę postępowania sądowego, a sąd może orzec następnie o obowiązku zapłaty. W tym zakresie fakt wyrejestrowania jednoosobowej działalności gospodarczej z Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej nie wpływa na powyższą możliwość. Prowadzenie jednoosobowej działalności gospodarczej nie powoduje powstania nowego podmiotu w myśl prawa cywilnego. Oznacza to, że w dalszym ciągu tym podmiotem jest przedsiębiorca jako osoba fizyczna. Wobec powyższego wierzyciele mogą oczekiwać spłaty zobowiązań także po wyrejestrowaniu jednoosobowej działalności gospodarczej.

 

4. Czy jest możliwe, że komornik będzie egzekwował ode mnie długi po wyrejestrowaniu działalności gospodarczej?

Roszczenia pieniężne mogą być dochodzone w praktyce zawsze, to znaczy mogą zostać skierowane na drogę postępowania sądowego, a sąd może orzec następnie o obowiązku zapłaty. Po uprawomocnieniu się nakazu zapłaty lub wyroku sądu, może zostać skierowany wniosek do komornika o wszczęcie postępowania egzekucyjnego. W tym zakresie fakt wyrejestrowania jednoosobowej działalności gospodarczej z Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej nie wpływa na powyższą możliwość. Prowadzenie jednoosobowej działalności gospodarczej nie powoduje powstania nowego podmiotu w myśl prawa cywilnego. W dalszym ciągu tym podmiotem jest przedsiębiorca jako osoba fizyczna. Powyższe prowadzi do wniosku, że komornik ma możliwość prowadzenia egzekucji od dłużnika zobowiązań powstałych w związku z prowadzoną działalnością, również po jej wyrejestrowaniu z Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej.

 

5. Czy mój pracodawca może się dowiedzieć o moich długach z JDG?

Pracodawca może dowiedzieć się o długach z jednoosobowej działalności gospodarczej wskutek zajęcia wynagrodzenia za pracę dokonywanego przez komornika, w szczególności z treści wezwania, które komornik kieruje do pracodawcy w związku z dokonywanym zajęciem. Zajęcie wynagrodzenia za pracę pracownika przez komornika powoduje, że pracodawca ma dodatkowe obowiązki. Konkretnie musi on prawidłowo wyliczać i wpłacać zajętą kwotę bezpośrednio do komornika, ale też w ciągu tygodnia od otrzymania wezwania podać komornikowi żądane przez niego informacje (np. o wysokości wynagrodzenia i sposobie jego wypłaty). Jeśli pracownik zmieni pracę, dokumenty dotyczące zajęcia pracodawca zmuszony jest przekazać nowemu pracodawcy. Naruszenie obowiązków przez pracodawcę może skutkować grzywną i ryzykiem płacenia odszkodowania.

 

6. Czy komornik będzie mi potrącał całą pensję?

Kwota zajęcia komorniczego z wynagrodzenia uzależniona jest od wysokości płacy minimalnej. W 2021 roku jest to 2800 zł brutto. Minimalne wynagrodzenie jest wolne od zajęcia komorniczego. Jeżeli osoba zatrudniona na podstawie umowy o pracę zarabia najniższą krajową, komornik nie może potrącić ani złotówki z jej wynagrodzenia (z wyjątkiem zajęć alimentacyjnych).

Poza kwotą, którą komornik musi zostawić do dyspozycji dłużnika, jest także maksymalny próg zajęcia wynagrodzenia wyższego niż płaca minimalna. Komornik może zająć maksymalnie:

  • 60% wynagrodzenia miesięcznego w przypadku dłużników alimentacyjnych (do dyspozycji dłużnika powinna pozostać równowartość 40% minimalnego wynagrodzenia obowiązującego w danym roku);
  • 50% wynagrodzenia miesięcznego w przypadku pozostałych dłużników.

 

7. Czy podjęcie pracy na podstawie umowy zlecenia chroni mnie przed komornikami bardziej niż umowa o pracę?

Osoby, które utrzymują się w całości z pracy na podstawie umowy zlecenia, są teraz w nieco lepszej sytuacji w kontekście postępowania egzekucyjnego niż kilka lat temu. Komornik nie zawsze ma prawo do zajęcia całkowitego wynagrodzenia, lecz w określonych przypadkach powinien zostawić dłużnikowi kwotę niezbędną do przeżycia. Aktualnie jest to równowartość minimalnego wynagrodzenia za pracę, która byłaby uzyskiwana na podstawie umowy o pracę. I tutaj uwaga! Nie każdy dłużnik zatrudniony na umowę zlecenie jest jednak objęty ochroną! Zadłużone osoby fizycznej, zatrudnione na podstawie umowy zlecenia, mają zapewnione środki do przeżycia wtedy, gdy są w stanie wykazać, że uzyskują wynagrodzenie na co dzień i mają płynność finansową, a praca w oparciu o umowę cywilnoprawną jest ich źródłem utrzymania. Są to więc osoby uzyskujące stałe dochody (praca na podstawie umowy zlecenie nie jest tylko dorywcza). Wynagrodzenie z tytułu umowy cywilnoprawnej musi być także jedynym źródłem dochodu, a uzyskiwane zarobki muszą mieć formę powtarzalną – wpływać na konto regularnie i w określonym terminie. Jeśli powyższe zasady są spełnione, komornik z umowy zlecenia może pobrać tylko tyle funduszy, by dłużnik nadal posiadał na koncie równowartość minimalnej miesięcznej pensji. W celu skorzystania z ochrony przed zajęciem całego wynagrodzenia, osoby zatrudnione na podstawie umowy zlecenia muszą zgromadzić dokumenty potwierdzające spełnienie powyższych reguł. Przydadzą się tutaj wyciągi z konta bankowego oraz sama umowa.

Biorąc pod uwagę powyższe trzeba przyznać, iż to umowa o pracę przyznaje dłużnikowi o wiele lepszą ochronę przed egzekucją komorniczą, a dodatkowo nie nastręcza dłużnikowi problemów w dowodzeniu wykonywanej pracy (zlecenia).

 

8. Czy po wyrejestrowaniu działalności wierzyciel może złożyć wniosek o moją upadłość – jako przedsiębiorcy bądź konsumencką?

 Odpowiedni wybór postępowania upadłościowego – przedsiębiorcy lub konsumenta, zależy co do zasady od tego, jaki status posiada dłużnik w momencie składania wniosku. Po wyrejestrowaniu działalności gospodarczej mamy do czynienia nie z przedsiębiorcą, a osobą fizyczną nieprowadzącą działalności gospodarczej, wobec czego możliwe jest ubieganie się o upadłość „konsumencką”. Co do zasady, wniosek o ogłoszenie upadłości konsumenckiej może złożyć wyłącznie sam dłużnik, nawet jeśli ma tylko jednego wierzyciela. Natomiast w przypadku osoby fizycznej, która była przedsiębiorcą, wniosek może złożyć również wierzyciel, także po zaprzestaniu prowadzenia przez dłużnika działalności gospodarczej, jeśli od dnia wykreślenia z właściwego rejestru nie upłynął jeszcze rok. Wierzyciel może również złożyć wniosek o ogłoszenie upadłości osoby fizycznej, która faktycznie prowadziła działalność gospodarczą, nawet wówczas, gdy nie dopełniła obowiązku jej zgłoszenia we właściwym rejestrze, jeżeli od dnia zaprzestania prowadzenia działalności nie upłynął rok.

 

9. Czy wyrejestrowanie działalności gospodarczej obciążonej długami może utrudnić mi w przyszłości jej ponowne założenie?

Prowadząc działalność gospodarczą, przedsiębiorca ma nie tylko szereg praw, ale i obowiązków, do których zalicza się konieczność złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości w terminie miesiąca od dnia zaistnienia stanu niewypłacalności. Przedsiębiorca, który nie dopełni tej powinności, musi liczyć się z poważnymi konsekwencjami – w stosunku do niego może zostać orzeczony zakaz prowadzenia działalności gospodarczej. Możliwość orzeczenia zakazu prowadzenia działalności gospodarczej wobec przedsiębiorcy została przewidziana w art. 373 ustawy Prawo upadłościowe. Sąd może orzec pozbawienie na okres od jednego do dziesięciu lat prawa prowadzenia działalności gospodarczej na własny rachunek lub w ramach spółki cywilnej itd. wobec osoby, która ze swojej winy m.in. nie złożyła w ustawowym terminie wniosku o ogłoszenie upadłości, będąc do tego zobowiązaną.

Wniosek o orzeczenie zakazu prowadzenia działalności w stosunku do niewypłacalnego przedsiębiorcy może złożyć m.in.: syndyk, zarządca przymusowy lub Komisja Nadzoru Finansowego. Prawo upadłościowe przewiduje, że zakaz prowadzenia działalności gospodarczej w stosunku do przedsiębiorcy może zostać orzeczony przez sąd na okres od 1 do 10 lat. Warto przy tym pamiętać, że ustanowienie zakazu jest fakultatywne – sąd może, ale nie musi tego robić. To, czy sąd wyda postanowienie o zakazie prowadzenia działalności gospodarczej w stosunku do dłużnika, zależy od jego zachowania.

Na marginesie dodać trzeba, że jeżeli podstawa do ogłoszenia upadłości powstała w okresie obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii ogłoszonego z powodu COVID-19, a stan niewypłacalności powstał z powodu COVID-19, bieg terminu do złożenia wniosku o ogłoszenie upadłość nie rozpoczyna się, a rozpoczęty ulega przerwaniu.

 

Kilka słów na koniec

W dzisiejszym wpisie odpowiedziałem na kilka podstawowych pytań związanych z długami w kontekście JDG oraz etatu. Jeśli ktoś z szanownych Czytelniczek lub Czytelników ma pytania dotyczące zagadnienia upadłości lub potrzebuje pomocy w tym temacie, to zapraszam: kontakt@bialekolnierzyki.com

 

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!

Faktoring – schematy oszustw

Dawno, dawno temu pisałem na temat wyłudzeń kredytów, które – wbrew opinii co poniektórych – wcale nie zniknęły z repertuaru przestępców w białych kołnierzykach. Natomiast dziś opowiem o pokrewnym rodzaju oszustw, które mają miejsce przy wykorzystywaniu faktoringu. Czym jest faktoring, tego akurat nie będę Wam tłumaczył, lecz przejdę od razu do meritum.

 

 

Przykładowy schemat oszustwa faktoringowego

Był sobie pewien biznesmen, który znał nieźle realia funkcjonowania branży finansowej. Otworzył więc spółkę X, po czym zwerbował do współpracy firmy, które wystawiały tej spółce faktury bez pokrycia w towarze, jak również fakturowały się między sobą, generując tym samym obroty. Co dość istotne, schemat był opracowany tak, aby nie trzeba było występować o zwroty VAT-u, co zapewniało względny spokój ze strony urzędu skarbowego. Wolumen generowanych w ten sposób obrotów w szczytowym momencie dobijał do kilkunastu milionów PLN rocznie.

Co się działo dalej?

Spółka X wyglądała na wiarygodną w oczach firm faktoringowych, więc te finansowały faktury firmom A, B, C, na których dłużnikiem była właśnie spółka X. W praktyce wyglądało to tak, że spółka A wystawiała spółce X fakturę za dostarczony towar, spółka X robiła przedpłatę 20% na konto spółki A, a firma faktoringowa finansowała pozostałe 80% faktury przelewając pieniądze na konto spółki A – schemat powtarzał się przy kolejnych spółkach B, C, i tak dalej. Do pewnego czasu spółka X oczywiście spłacała wspomniane 80% firmie faktoringowej, ale w pewnym momencie schemat się wysypał. Spółka X po prostu stwierdziła, że nie ma pieniędzy na skutek niezapłacenia należności przez jednego z kontrahentów i przestała spłacać firmy faktoringowe. Praktycznie równolegle zmienił się prezes spółki X, a następnie została ona „położona” w sposób klasyczny, czyli poprzez pójście w upadłość. Kurtyna.

Gdzie w tym schemacie były pieniądze?

Zysk stanowiły środki, które firmy faktoringowe (faktorzy) wypłaciły spółkom A, B oraz C w finalnej serii transakcji, czyli wspomniane 80% z naszego przykładu. Kwoty te, po odliczeniu „prowizji” dla spółek A, B oraz C, jak również po potrąceniu opłat pobieranych przez faktorów, stanowiły zysk naszego sprytnego przedsiębiorcy. Według mojej wiedzy powtarzał on zresztą ten sam manewr kilkukrotnie przy pomocy kolejnych spółek X, za każdym razem wzbogacając się o kwotę z sześcioma zerami z tyłu.

 

 

Różne schematy oszustw faktoringowych

 

Karuzela

Nazwa dobrze znana wszystkim miłośnikom podatku VAT, ale w przypadku faktoringu również funkcjonuje. Wygląda to tak, że towar krąży pomiędzy kilkoma firmami, niekiedy w oparciu o podrobione dokumenty przewozowe lub też np. na paletach znajdują się towary o wielokrotnie niższej wartości niż ta deklarowana na fakturach – ważne jednak, że wiarygodna firma przewozowa dostarcza dokumenty. Towar i tak na sam koniec często wraca do punktu wyjścia, czyli do firmy – faktoranta. W ten sposób sztucznie generuje się obroty, które umożliwiają wzięcie faktoringu (rzecz jasna nigdy nie spłacanego).

 

Dublowany faktoring

To stosunkowo proste oszustwo, gdzie firma X bierze faktoring na tę samą fakturę od kilku firm, oczywiście ich o tym nie informując. Jak to możliwe, czy firmy faktoringowe nie mają wspólnej bazy umożliwiającej wymianę informacji na temat zawartych umów i faktur? Powiem tak: jest na tym polu wiele do zrobienia, ale z różnych względów byłby to trudny projekt.

 

Anulowana faktura

Firma A ma dostarczyć dużą partię towaru do firmy B – wiarygodnego przedsiębiorcy z doskonałą historią kredytową. Firma faktoringowa kontaktuje się wcześniej z firmą B i pyta, czy rzeczywiście kupiła ona towar od firmy A. B potwierdza, więc faktor wypłaca firmie A 80% wartości faktury. Przy terminie płatności okazuje się jednak, że zamówienie zostało anulowane, a firma A „zapomniała” powiadomić o tym faktora. Firma faktoringowa stara się więc ściągnąć od A należne pieniądze, ale okazuje się, że na kontach pustka i idziemy w upadłość, ewentualnie porzucamy spółkę na pastwę losu. Bywa i tak, że tuż przed takim numerem w spółce A zmienia się prezes – oczywiście na typowego słupa.

 

 

Oszustwa związane z fałszowaniem faktur

 

Schemat nr 1

Pan X prowadził firmę transportową – akurat w tej branży terminowe płatności nie są oczywiste, skutkiem czego na pieniądze czeka się nawet kilka miesięcy i łatwo stracić płynność finansową. Pan X zawarł więc umowę z firmą faktoringową na takiej zasadzie, że to on ściągał pieniądze od dłużników i składał sprawozdania z tym związane.

Dłużnicy regulowali swoje zobowiązania, a na koniec miesiąca Pana X wysyłał raporty do firmy faktoringowej, w których było zestawienie inkasa pobranego od dłużników oraz nowe faktury do faktoringu. Firma faktoringowa robiła kompensatę tych dwóch kwot i wypłacała lub pobierała saldo. Taki system raportów i kompensat działał przez kilka miesięcy.

Pewnego dnia Pan X miał nieprzewidziane wydatki, na które brakło mu pieniędzy, więc postanowił „pożyczyć” sobie pieniądze od faktora w bardzo prosty sposób, czyli przesyłając mu sfałszowaną fakturę. Faktor wypłacił na jej podstawie standardowe 80% wartości, Pan X był zadowolony.

Oczywiście te pieniądze ze sfałszowanej faktury trzeba było oddać faktorowi, więc Pan X „wyprodukował” kolejną fałszywą fakturę. Za otrzymane pieniądze spłacił pierwszą sfałszowaną fakturę, odraczając tym samym wyrok – klasyczne rolowanie długu, które ma miejsce chociażby w przypadku osób spłacających „chwilówkę” kolejną „chwilówką”.

Łatwa forsa uzależnia, więc Pan X zaczął produkować kolejne faktury, w coraz większych kwotach, aby pokryć koszty faktoringu. Firma faktoringowa zauważyła, że klient robi coraz większe obroty, ale ponieważ faktury były spłacane, dalej finansowała schemat. Wreszcie jednak przyszedł kres tej zabawy: analityk z firmy faktoringowej zorientował się, że coś jest nie tak, po czym przeprowadzono kontrolę, która zdemaskowała oszustwo.

 

Schemat nr 2

Występuje tu tzw. podmianka faktury. W praktyce wyglądało to tak, że firma A, czyli dostawca, wystawiała firmie B, czyli odbiorcy, fakturę np. na 100 tys. PLN – kwota była jednak zawyżona o jedno zero, co w razie pytań przedstawiano jako oczywistą omyłkę pisarską. Jednocześnie wystawiana była faktura korygująca na właściwą kwotę, czyli na 10 tys. PLN, trafiała ona także do firmy B. Jednak do firmy faktoringowej (czyli faktora) od firmy A szła faktura pierwotna opiewająca na 100 tys. PLN, niby omyłkowo. No i teraz mieliśmy dwa możliwe scenariusze rozwoju sytuacji:

Scenariusz 1

Firma faktoringowa w trakcie czynności sprawdzających wyłapywała niezgodności w kwotach faktur (dostawca i odbiorca mieli inne kwoty). W takim układzie numer nie przechodził, a wytłumaczeniem oszustów była rzekoma pomyłka w kwocie i wysłanie nieprawidłowej faktury.

Scenariusz 2

Faktor nie sprawdzał u dłużnika wysokości długu – w praktyce niektóre firmy faktoringowe polegają wyłącznie na dokumentach dostarczanych przez ich klientów. Poza tym nawet sprawdzenie u dłużnika nie zawsze zapewniłoby bezpieczeństwo, gdyż słyszałem o przypadkach, gdzie oszuści stosowali dodatkowo „podmianki” pracowników dla celów weryfikacji. Wyglądało to np. tak, że w firmie B, czyli u odbiorcy, pracę zaczynała nowa osoba – nazwijmy ją Mirek. Kiedy faktor kontaktował się z tą firmą celem potwierdzenia zgodności kwot na fakturze, Mirek potwierdzała, że owszem, zgadza się – 100 tys. PLN. Wkrótce po takim potwierdzeniu Mirka zwalniano, a na jego miejsce wskakiwał ktoś inny. Tak czy inaczej niezgodności nie wyszły chwilowo na jaw, a pieniądze trafiały na konto dostawcy (firma A). Firma B z czasem spłacała kwotę 10 tys. PLN, a więc wielokrotnie niższą niż ta widniejąca na fakturze przesłanej faktorowi przez firmę. Faktor zwracał się z prośbą o wyjaśnienie sytuacji, no i schemat w tym momencie się wysypywał. Zdarzało się tak, że firma A na tym etapie była już niekiedy niewypłacalnym „krzakiem”. Firma B z kolei zwalała winę na niekompetentnego pracownika Mirka, który rzekomo się pomylił i w trakcie weryfikacji podał faktorowi zawyżoną kwotę na fakturze.

 

Etap przygotowawczy

Aby zminimalizować ryzyko szybkiego wykrycia takiego schematu, firma A wystawiała na początku rzetelne faktury i nie dawała podstaw do podejrzeń faktorowi. Potem przychodził etap testowania, czyli szła zmieniona faktura na małą kwotę – i patrzymy co się stanie i czy firma faktoringowa wyłapie niezgodność w fakturach. Jeśli nic nie wyszło, to można było podejść pod większe kwoty – aż do wykrycia schematu, bo to w końcu następowało.

 

 

Czy oszustwa faktoringowe są w Polsce popularne?

Ciężko jest mi to jednoznacznie stwierdzić, ale zgodnie z moją wiedzą nie jest to temat tak powszechny, jak wspomniane na samym początku wyłudzenia kredytów. Faktoring w polskich realiach jest o wiele mniej popularny niż klasyczne kredyty, poza tym patrząc pod kątem ułożenia przestępczego schematu jest z nim trochę zabawy i trzeba dobrze znać system oraz umieć planować posunięcia. Tak czy inaczej potencjał jest – nie tylko przestępczy zresztą, bo jeśli ktoś z Was akurat potrzebuje dobrej oferty faktoringowej lub pieniędzy, to również możemy pomóc. Tak się bowiem składa, że ekipa Białych Kołnierzyków powiększa się o specjalistów ds. finansowania, więc jesteśmy w stanie zaoferować zarówno kredyty bankowe (również dla tych, którzy mają problemy), jak i finansowanie pod zastaw nieruchomości na dobrych warunkach. Jeśli ktoś jest zainteresowany, to może śmiało pisać na adres: finansowanie@bialekolnierzyki.com

 

Oszustwa w budownictwie – podstawowe schematy

Jak wielu z Was zapewne wie, szeroko pojęta budowlanka jest jedną z branż szczególnie narażonych na różnego rodzaju oszustwa. Ba, można wręcz powiedzieć, że niektóre firmy mocno wyspecjalizowały się w dociskaniu podwykonawców i jest to ich specyficzny model biznesowy. No i właśnie o takich przypadkach będę dziś mówił.

 

Dla tych, którzy wolą oglądać

 

 

Dla tych, którzy wolą czytać

 

Kary umowne – wprowadzenie

Zacznę od tego, że chyba najczęściej stosowanym w praktyce instrumentem wywierania nacisków na podwykonawców są kary umowne stosowane w kontraktach. Wiadomo, że opóźnienia na różnych odcinkach budowy potrafią generować duże koszty, więc obciążanie karami niesolidnych kontrahentów wydaje się zasadne. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy wykonawca zrobił swoją robotę jak należy, ale mimo tego nie otrzymuje należnych mu pieniędzy pod pretekstami wziętymi z przysłowiowej czapki.

Przykład: niedokładne, zdaniem dewelopera, sprzątanie placu budowy, gdzie w trakcie robót budowlanych trudno utrzymywać teren w sterylnej czystości.

To był przypadek dość ekstremalny, ale zanim przejdę do omawiania schematu, pewnie pojawi się pytanie: a ile taka kara umowna może wynosić?
Odpowiadam: przykładowo będzie to 0,5% lub 1% wartości zleconej pracy za każdy dzień zwłoki. Czyli jeżeli mamy kontrakt o wartości 1 miliona złotych, to łatwo policzyć, że za każdy dzień zwłoki jesteśmy 10 tys. złotych w plecy, patrząc oczywiście z perspektywy wykonawcy. Przy kilkunastodniowych przestojach robi się z tego naprawdę spora suma, niejednokrotnie stawiająca pod znakiem zapytania opłacalność kontraktu w ogóle.

 

Przygotowanie gruntu pod oszustwo

Dobrze, oczywiście aby taką karę umowną zastosować, należy wcześniej jakoś spreparować dowody świadczące przeciwko podwykonawcy. Jak to się robi? Jednym z takich szeroko praktykowanych sposobów jest tak zwane fabrykowanie dokumentacji. Polega to na tym, że generalny wykonawca wysyła podwykonawcy dużą ilość dokumentów zawierających szczegółowy spis czynności wykonanych przez tego podwykonawcę na przestrzeni np. tygodnia. W takim spisie mamy bardzo dużo informacji, których na ogół nikomu się nie chce czytać. A nawet jeśli ktoś przeczyta, to znajdzie np. zastrzeżenia typu „niedokładne sprzątnięcie placu budowy, niedokładne zabezpieczenie elementów wsporników” i tak dalej. Takich uwag jest przykładowo jedna – dwie na kilkadziesiąt spisanych czynności i tak naprawdę nie wygląda to na poważne zarzuty. Cóż więc pomyśli sobie w takie sytuacji przeciętny budowlaniec? Pomyśli „a, olać to, czepiają się bez sensu bez sensu o jakieś pierdoły”.

No i cóż, nie zgłaszając od razu swoich zastrzeżeń co do takich wpisów, niemiła niespodzianka czeka naszego budowlańca przy rozliczeniu, gdzie nagle okazuje się, że za takie „pierdoły” generalny wykonawca naliczył mu grube tysiące złotych kar, które teraz chce odliczyć od faktury. No a mały podwykonawca nie bardzo ma tutaj pole manewru, bo generalny występuje z pozycji siły – on ma pieniądze i może je wypłacić albo nie, więc po zdaniu robót tak naprawdę pociąga za sznurki.

Krótki przykład z życia

Pewnemu przedsiębiorcy odmówiono zapłaty za ocieplenie całego remontowanego budynku – dodam, że dość dużego. Pretekstem było to, że ocieplenie zostało zamontowane niezgodnie ze sztuką budowlaną. Przedsiębiorca ten niestety w skutek wstrzymania wypłaty zbankrutował, a wręcz skończył z długami, gdyż nie miał pieniędzy na wypłaty pensji dla kilkunastu pracowników, plus ZUS, skarbówka i tak dalej. Oczywiście potem przyszedł nowy podwykonawca, który to niby to poprawił, a w praktyce w zasadzie nic nie zrobił, ale odbiór prac oczywiście otrzymał.

 

Celowe utrudnianie pracy podwykonawcy

Idźmy dalej. Kolejna sprawa to wlepianie kar za opóźnienia w harmonogramie prac. No i tutaj, w niektórych przypadkach, będą to opóźnienia reżyserowane. Jak to się robi? Przykładowo podwykonawca A opóźnia celowo oddanie wykonanych przez siebie robót. To z kolei powoduje, że podwykonawca B nie może dokończyć swoich robót w terminie, co jest równoznaczne z tym, że generalny wykonawca ma pretekst do obciążenia tegoż podwykonawcy B karą umowną.

Innym sposobem jest wstrzymanie wypłaty wynagrodzenia podwykonawcy przez generalnego inwestora pod byle pretekstem – że przypomnę chociażby wspomniane już wcześniej czepianie się nieposprzątanego placu budowy. Co się wiąże z takim blokowaniem wypłaty wynagrodzenia? Przede wszystkim podwykonawca postawiony w takiej sytuacji często nie ma środków na zakup niezbędnych materiałów, wypłaty dla pracowników i tak dalej. Prace więc się nie posuwają, a termin ich oddania biegnie nieubłaganie. Tutaj bardzo często osoba z ramienia generalnego wykonawcy uspokaja, mówi, że to wstrzymanie wypłaty to do czasu, aż się wyjaśnią wątpliwości i tak dalej.

 

Szybkie case study

Prześledźmy teraz, jak to się rozgrywa w praktyce. Odwołam się tu do wcześniejszego przykładu, gdzie podwykonawca B nie może wejść na plac budowy w terminie, ponieważ podwykonawca A zaliczył obsuwę czasową (bywa, że ustawioną). W takiej sytuacji mamy chociażby inspektora, który z ramienia generalnego wykonawcy nadzoruje prace i uspokaja podwykonawcę B, że wszystko będzie OK, że ten okres przestoju zostanie doliczony do umownego terminu i tak dalej. Podwykonawca B wierzy inspektorowi i uspokaja się. Jest jednak pewien myk: te ustalenia robione są na przysłowiową gębę. Co dalej… Realizacja zbliża się ku końcowi, a tu nagle nasz inspektor zostanie przeniesiony na inną budowę, a na jego miejscu pojawia się nowy. I tutaj podwykonawca B przeżywa niemiłe zaskoczenie, gdyż nowy inspektor twierdzi, że on o żadnych ustaleniach dotyczących przesunięcia terminu nie wie, nie ma o tym śladu w papierach, a opóźnienie jednak jest. No a skoro tak, to niestety, ale podwykonawca B będzie musiał zapłacić karę umowną. I co pan zrobisz, jak nic nie zrobisz…

Oczywiście tego typu zagrywki najczęściej mają miejsce wtedy, gdy budowa jest już na ukończeniu, gdyż po prostu wtedy najbardziej się opłaca to robić. Trzymając się tego wątku warto jeszcze wspomnieć o przeróżnych pracach dodatkowych, mających finalnie na celu nałożenie na podwykonawcę kary umownej. W praktyce wygląda to tak, że w trakcie robót proponuje się podwykonawcy zrealizowanie dodatkowych prac, za które ma on otrzymać osobne wynagrodzenie. Te dodatkowe prace określane są jako pilne, więc generalny wykonawca naciska na jak najszybszą ich realizację, kosztem odsunięcia w czasie realizacji prac wchodzących w skład pierwotnego kontraktu. Jak się zapewne domyślacie, także i tutaj nie ma w pierwotnym kontrakcie zmian pisemnych odnośnie przesunięcia terminu. No i podwykonawca już się cieszy, że zarobił dodatkowe pieniądze, a tutaj niespodzianka: kary umowne za niedotrzymanie terminu pierwotnego kontraktu.

 

Generalny wykonawca gra nieczysto

Jeszcze inny patent to celowe opóźnianie momentu odbioru prac. Może to stanowić duży problem, jeśli przykładowo mamy do czynienia z tak zwanymi robotami zanikającymi, jak chociażby położenie warstwy pod budowę drogi, na którą potem ma zostać położony asfalt. Tak obrazowo: jeśli firma A nie ma odebranych prac, a firma B przed tym odbiorem zaleje wszystko asfaltem, to potem firmie A trudno jest udowodnić, że wykonała swoją pracę zgodnie ze sztuką i tym samym zasługuje na wypłacenie jej pełnego wynagrodzenia. Nie ma formalnego protokołu odbioru (jeśli już, to na tzw. gębę) i podwykonawca jest w ciężkiej sytuacji, ma gorsze pole negocjacyjne.

Z odwlekaniem odbioru przez generalnego wykonawcę wiąże się też kolejna technika oszustwa, która polega na wprowadzaniu na budowę nowych podwykonawców. Mamy tutaj sytuację zbliżoną do tej, o której mówiłem przed chwilą, czyli występują problemy z ocenieniem jakości już wykonanych prac, gdyż zostały one przykryte innymi pracami. Tak więc firma A ma problemy z uzyskaniem odbioru części już wykonanych prac, ale ma do wykonania jeszcze inne zadania na tej budowie. Generalny wykonawca jednak na jej miejsce bierze innego podwykonawcę, czyli firmę C, która jest droższa. W efekcie powstaje zamieszanie, bowiem nie do końca wiadomo, kto wykonał jaką część prac, tak więc generalny wykonawca ma pretekst do odmowy wypłaty pieniędzy za część prac wykonanych przez firmę A, która weszła na plac jako pierwsza. Na jakiej podstawie? Otóż firma C jest w zmowie z generalnym wykonawcą i przedstawia rzekomo prawdziwe faktury za materiały zakupione na potrzeby zlecenia, potwierdzenie ze strony swoich pracowników – itp. itd. Tym samym przypisuje sobie wykonanie części prac, które w rzeczywistości zrealizowała firma A. Chamskie zagranie, ale niestety często skuteczne. Podobnie nagle podlicza się wykonawcy A wszelkie rzekome niedopatrzenia i nagle okazuje się, że kary umowne stanowią większość wynagrodzenia!

 

Cel: wypłacić podwykonawcy jak najmniejszą kwotę

Wszystko to bowiem zmierza ku jednemu celowi: maksymalnemu obcięciu wynagrodzenia wypłaconego podwykonawcy. Postawmy się teraz w sytuacji małej firmy zatrudniającej kilkudziesięciu pracowników. Za własne pieniądze zakupiliśmy część materiałów, pracownikom trzeba wypłacić pensje, leasingi za maszyny same się nie spłacą, a tutaj generalny wykonawca nie chce nam puścić przelewu! Stajemy więc de facto przed wizją bankructwa. Do tego mamy świadomość, że o swoje upomni się ZUS i skarbówka, więc może dojść do licytacji prywatnego majątku przedsiębiorcy. I nie były to niestety tylko czcze obawy – takiego właśnie losu doświadczyło wielu przedsiębiorców budujących polskie autostrady. Mając tą wiedzę oraz świadomość, że dochodzenie swoich praw może potrwać kilka lat, a wynik i tak jest mocno niepewny, jesteśmy w pewnym momencie gotowi podpisać ugodę i przyjąć choć część wynagrodzenia, które pozwoli nam zachować płynność finansową i uratować naszą firmę. Niestety, wielkie firmy budowlane będące generalnymi wykonawcami mają tego świadomość i bezwzględnie wykorzystują swoją silną pozycję.

 

Kilka słów podsumowania

Rzecz absolutnie podstawowa: zawsze analizujcie umowę, którą podpisujecie! Najlepiej, jeśli zrobi to profesjonalny prawnik wyspecjalizowany w tej tematyce. Pozornie niegroźne zapisy mogą bowiem spowodować prawdziwy dramat. Poza tym trzymajcie się zasady: nic na gębę – wszystko na piśmie. Ma to tę zaletę, że po pierwsze macie w razie czego podkładkę pod ewentualny proces, a po drugie jeśli generalny wykonawca zobaczy, że jesteście ogarnięci w temacie, to jest większa szansa, że oszuka kogoś bardziej łatwowiernego, a nie Was. Ja wiem, że brzmi to brutalnie, no ale takie jest życie polskiego budowlańca.

 

Windykacja w branży budowlanej

Budownictwo w Polsce jest w czołówce branż, w których występują problemy z płatnościami. Funkcjonuje w niej wielu nieuczciwych deweloperów oraz kancelarii prawnych, wyspecjalizowanych w tworzeniu umów i schematów mających na celu pozbawienie podwykonawców należnych im pieniędzy.

W czym możemy Ci pomóc

– skuteczna windykacja należności od dewelopera / generalnego wykonawcy

– ocena ryzyka współpracy z danym deweloperem / generalnym wykonawcą

– przeprowadzenie ustaleń majątkowych

– zgromadzenie materiału dowodowego

Kontakt:

E-mail: kontakt@bialekolnierzyki.com

Telefon: 513 755 005

 

Zapraszamy również do zakładki Oferta, w której znajdziesz więcej informacji na temat tego, czym się zajmujemy.

 

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!