Inwestowanie w Dubaju – niebezpieczeństwa, które trzeba znać

Muszę przyznać, że Dubaj ma dobry PR, jeśli chodzi o inwestowanie – w sumie to całe Zjednoczone Emiraty Arabskie (ZEA) są obecnie postrzegane jako kraj otwarty, stabilny i przyjazny. Jednak nie wszystko złoto, co się świeci i ten fajny, przyjemny obraz w wielu przypadkach okazuje się być tylko iluzją. Dziś przedstawię więc kilka rzeczy, o których powinieneś koniecznie wiedzieć, jeśli zamierzasz inwestować w Dubaju. To kwestia życia – Twojego życia i nie ma w tym ani odrobiny przesady.

 

Dla tych, którzy wolą słuchać ⬇️

 

 

Dla tych, którzy wolą czytać ⬇️

 

Spółka w Dubaju – fajna sprawa?

Jest całkiem sporo kancelarii prawnych, które zachwalają zalety spółek w Dubaju – praktycznie brak podatków, brak uciążliwej papierologii, prestiż i tak dalej. No i to się zgadza – jeśli prowadzimy spółkę typu Offshore. Taka spółka jest jednak przydatna np. w sytuacji, gdy chcemy sprzedawać za jej pośrednictwem produkty elektroniczne w UE lub na całym świecie. Jednak w samym Dubaju biznesu z taką spółką nie zrobisz – ba, nawet konta w tamtejszym banku nie otworzysz.

Aby inwestować w ZEA, musisz założyć spółkę typu Onshore. Do jej otwarcia trzeba mieć lokalnego partnera – obywatela ZEA. No i do tego ten partner zgodnie z prawem musi posiadać co najmniej 51% udziałów w Waszej spółce – fajnie, co nie…? Moim zdaniem niekoniecznie. Od tego momentu już może zacząć się ostra jazda, której finałem będzie rozbicie się o bandę, a ściślej rzecz biorąc wieloletnie więzienie za rzeczy, które w Europie nie są niekiedy nawet przestępstwami. Ale o tym już nie zawsze Ci powiedzą w polskiej kancelarii, która pomaga wystartować z biznesem w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

 

Informacyjnie

Zanim przejdziemy do crème de la crème, to wspomnę jeszcze, że tematy związane ze spółkami zagranicznymi będziemy wyczerpująco poruszać również na szkoleniu Białych Kołnierzyków dotyczącym bezpiecznego prowadzenia biznesu. Zachęcam Ciebie, abyś zapisał / zapisała się na początek na nasz newsletter, w którym regularnie wysyłamy Wam za darmo i bez zobowiązań ciekawe materiały dotyczące praktycznego zastosowania prawa w biznesie. Link do zapisów znajdziesz tutaj

 

 

Zjednoczone Emiraty Arabskie – uwarunkowania społeczne

O ile ludność ZEA jest szacowana na ponad 9 milionów, to samych obywateli Emiratów jest szacunkowo ok. 1,5 miliona, z czego jakiś 1 milion to potomkowie rdzennych mieszkańców tych terenów. Reszta, czyli jakieś 7,8 miliona osób, to tzw. ekspaci, czy inaczej mówiąc emigranci (czasowi lub chcący pozostać w Emiratach na stałe). I napiszę to wprost: w praktyce są to osoby drugiej kategorii w tym pustynnym kraju.

Rdzenni mieszkańcy wywodzą się z około 40 plemion, a w każdym z nich mamy kilka bardzo wpływowych rodzin – to miejscowa elita. Co prawda nie każda z tych rodzin ma swoją bezpośrednią reprezentację na szczeblach rządzących, ale mimo to są bardzo mocne i władza się z nimi liczy. Te plemiona i rodziny to skrajnie duża, rozległa sieć wzajemnych układów. Jeśli u nas, w Polsce, mówimy czasem o lokalnych klikach nie do ruszenia, to wiele wskazuje na to, że w ZEA mamy to w wersji turbodoładowanej.

Działanie w ramach układów ułatwia niekiedy fakt, że jedna osoba może mieć tam jednocześnie:

– wysoką pozycję polityczną,

– stanowisko w organach odpowiedzialnych za egzekwowanie prawa,

– własny biznes w prywatnym sektorze.

W tzw. demokracjach zachodnich, taka konfiguracja nazywana jest konfliktem interesów, ale w ZEA jest to jak najbardziej normalne i dopuszczalne. Czym to może skutkować w praktyce dla zagranicznych inwestorów?

Oto przykład:

Jesteś deweloperem budującym osiedle w Dubaju. Prezes miejscowego banku, w którym brałeś kredyt na tę inwestycję, fałszywie oskarża Ciebie o nadużycia finansowe. Idziesz siedzieć. W międzyczasie ów prezes dogaduje się z Twoim miejscowym wspólnikiem odnośnie przejęcia Twoich udziałów (Ty masz 49% udziałów, a Twój wspólnik, obywatel ZEA, 51%). Rozpoczyna się Twój proces. I jak sądzisz, czy sędzia przejmie się tym, że oskarżający Ciebie prezes banku jest równocześnie funkcjonariuszem policji, pełni istotne stanowisko w sądzie, a do tego zasiada w zarządzie firmy deweloperskiej konkurencyjnej do Twojej…? Będzie miał to w… no gdzieś. Rezultat: dostajesz wyrok X-lat więzienia, a ktoś zagarnia Twój majątek.

Nie wierzysz, że tak może się stać…? Wobec tego sugeruję poczytać nieco więcej opracowań na temat sieci powiązań w krajach arabskich. Te powiązania nie tyle kojarzy się z faktyczną władzą, jaką może posiadać dana jednostka, co z przywilejami, jakimi cieszy się ona dzięki bliskim koneksjom z osobami dzierżącymi władzę. To szeroka autostrada do nieformalnego załatwiania różnych spraw. Oczywiście, władze ZEA wdrażały procedury antykorupcyjne itp., ale w praktyce to nie do końca zadziałało.

 

Reasumując ten wątek

Nie ma znaczenia, jak długo mieszkasz w Dubaju – zawsze będziesz tam traktowany jako obcy, jeśli jesteś ekspatą. Przychylność wymiaru sprawiedliwości w stosunku do miejscowych sprawia, że zagraniczni inwestorzy mogą zostać stosunkowo łatwo oszukani przez lokalnych wspólników oraz innych miejscowych. Ba, niektórzy mogą Ciebie wręcz potraktować jako kogoś, kto zapewni im zastrzyk gotówki, którą można sobie wziąć praktycznie bez konsekwencji. Ludzie, którzy przez wiele lat poznali reguły prowadzenia biznesu w Emiratach, twierdzą często, że podstawową troską każdego partnera biznesowego lub wierzyciela z ZEA jest poprawa jego własnego statusu w ramach znanej lub plemiennej sieci. Także wtedy, jeśli odbywa się to kosztem zaufanego partnera zagranicznego i nawet, gdy wiąże się to z naruszeniem kontraktów / umów i spreparowaniem fałszywych oskarżeń. Oczywiście nie zawsze się to sprawdza, żeby było jasne – jest również wielu obywateli ZEA, którzy grają fair.

 

 

Zjednoczone Emiraty Arabskie – system wymiaru sprawiedliwości

Ten rozdział zacznijmy od prokuratorów – wywodzą się oni praktycznie w 100% spośród obywateli ZEA. Prokurator to stanowisko dające bardzo dużą władzę, więc jego objęcie jest pożądane wśród miejscowych.

Nieco inaczej jest z sędziami, wśród których znajdziemy wielu obywateli Egiptu oraz państw Zatoki Perskiej – ta swoista multikulturowość również ma znaczenie dla wydawanych wyroków. Zagraniczni sędziowie często pracują w ZEA dzięki otrzymanym wizom, a przy tym są rozliczani za wynik, który wiąże się również z przyznawaniem premii pieniężnych. W praktyce sprowadza się to do tego, że jeśli nie będą orzekać na korzyść miejscowych, to te wizy mogą zostać im cofnięte i pożegnają się z dobrze płatnymi posadami. Jest to wystarczający motywator do tego, aby miejscowi mieli przewagę procesową.

Kolejną grupą są adwokaci. W ZEA możesz mieć zarówno adwokata z urzędu, jak i opłacić samemu swojego obrońcę. Koszty? Bardzo duże – w sumie spokojnie możesz sobie pomnożyć polskie stawki x 10, o czym później. Tak czy inaczej funkcjonuje pogląd, że prawnicy funkcjonują w tamtejszym systemie sądowym przede wszystkim w celu ułatwienia szybkiego osądzania własnych klientów. Często w ogóle nie spotykają się ze swoimi klientami, a niekiedy nawet nie znają angielskiego. Klienci mają więc bardzo mały wpływ na kształtowanie linii obrony. Jakby tego było mało, wielu prywatnych prawników to byli pracownicy prokuratury, którzy mają poczucie lojalności wobec swoich kolegów. Jeśli zatem jesteście przyzwyczajeni do obrazu adwokata znanego z amerykańskich filmów, gdzie w trakcie widzeń z oskarżonym ustala się genialną strategię obrony, a potem toczy zażartą bitwę z prokuratorem, to… To w zetknięciu z realiami dubajskimi możecie srogo się rozczarować – a już prawie na pewno rozczaruje Was obrońca przydzielony z urzędu. Zresztą rozprawy przed tamtejszymi sądami trwają często po 0,5 godziny (podobnie, jak przed naszymi WSA), więc sami sobie odpowiedzcie na pytanie, czy da się w tak krótkim czasie porządnie przedstawić skomplikowany niekiedy stan faktyczny, czy też raczej proces toczył się będzie głównie w oparciu o materiały zgromadzone wcześniej w toku śledztwa…

 

 

Nigdy do niczego się nie przyznawaj!

W tym momencie muszę zaznaczyć bardzo ważną rzecz: policja oraz wymiar sprawiedliwości w Zjednoczonych Emiratach Arabskich bardzo mocno polegają na tzw. wyznaniu świadka (witness testimony). W praktyce sprowadza się to często do tego, że mając obciążające Ciebie zeznania, prawdopodobnie nie będą przeprowadzać rzetelnego dochodzenia, aby takie oskarżenia zweryfikować. Jeszcze gorzej, gdy wejdziesz w spór z kimś wpływowym (np. swoim miejscowym wspólnikiem, który postanowił Ciebie oszukać). W takiej sytuacji śledztwo może się potoczyć w jednym kierunku: abyś przyznał się do winy. Nie jest przy tym szczególnie istotne, czy jesteś rzeczywiście winny, czy nie. I to przyznanie się zwykle jest wymuszone – nie można nawet wykluczyć stosowania tortur w skrajnych przypadkach.

Kluczowa rzecz: w Emiratach przyznanie się do winy podczas przesłuchań oznacza na 99% wyrok skazujący. Wiele osób może pomyśleć sobie: męczą mnie, to się przyznam, a podczas procesu odwołam swoje zeznania i powiem, że składałem je pod presją. To ogromny błąd, który w drastycznych przypadkach może skutkować nawet spędzeniem reszty życia za kratkami! W razie problemów musisz więc zastosować hasło znane z „Młodych Wilków”: nigdy do niczego się nie przyznawaj, a już na pewno nie w trakcie śledztwa, gdy jesteś niewinny!

Nieco abstrahując: jeśli miałbym to do czegoś porównać, to będzie to patologia, która niekiedy ma miejsce w Polsce przy okazji zeznań tzw. małych 60-tek. Tam w teorii do skazania nie wystarczą same tylko zeznania świadka, który poszedł na współpracę – powinny być one wsparte innymi dowodami. W praktyce bywa jednak, że samo pomówienie, nawet wbrew dowodom, oznacza skazanie kogoś na wiele lat izolacji.

 

 

Meandry prawa w Dubaju

Jak już wspomniałem, prawo w Zjednoczonych Emiratach Arabskich różni się znacząco od systemów znanych chociażby z krajów europejskich. Jest to mieszanka prawa kontynentalnego z prawem szariatu, co niesie za sobą istotne konsekwencje. Zacznijmy od tak banalnej rzeczy, jaką jest picie alkoholu. Mogłoby się wydawać, że jego spożywanie jest w ZEA legalne, bo np. na pokładzie tamtejszych linii lotniczych czy na lotnisku można zakupić wino, whisky etc. Tyle, że turyści nie są uprawnieni do picia alkoholu w Dubaju! Jedynie ekspaci, którzy mają specjalną licencję, mogą pić alkohol – ale tylko w domu lub np. w hotelu, a nie w miejscu publicznym. Fajnie, co nie? Ale to nie wszystko! Wystarczy, że masz zawartość alkoholu we krwi, a już mogą Ciebie aresztować. Przekładając to na realia biznesowe, sytuacja mogłaby być taka: ktoś (np. wspólnik) chce narobić Tobie kłopotu. Pijecie sobie u niego w mieszkaniu, wracasz taksówką do swojego apartamentu, a tam „przypadkowo” policja zatrzymuje Ciebie przed wejściem do wieżowca i sprawdzają, czy czasem nie piłeś. No i trafiasz do aresztu… Tyle na rozgrzewkę – przejdźmy teraz do poważniejszych zagadnień.

 

 

Kredyty bankowe w Dubaju, bounced checks i zarzuty karne

Tym, co niesie za sobą bardzo poważne niebezpieczeństwo w Dubaju (i w ZEA w ogóle) są niespłacone długi. Nie bez powodu w internecie można znaleźć sporo zdjęć luksusowych aut typu Ferrari czy Lamborghini, które są porzucane na ulicach tego miasta. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ wielu ludzi w pośpiechu ucieka przed poważnymi konsekwencjami i zwyczajnie nie mają czasu tych aut sprzedać.

Problemy zaczynają się zwykle od wzięcia kredytów bankowych na rozwój działalności. Kredyty w bankach ZEA są stosunkowo łatwo dostępne, ale ich wzięcie wiąże się z koniecznością wystawienia tzw. czeków zabezpieczających. Wystawiającym jest oczywiście kredytobiorca, a bank od tej pory może dysponować czekiem jako zabezpieczeniem. No i zdarzało się tak, że czeki te były wystawiane na kwoty wielokrotnie wyższe od wartości udzielonego kredytu. Z czym to się może wiązać, opiszę na przykładzie.

Mr Smith prowadzi spółkę z obywatelem ZEA (49% / 51%) – firma deweloperska.

Mr Smith jest prezesem tej spółki i wziął w dubajskim banku kredyt w wysokości 1 miliona USD na budowę nieruchomości. Wystawił przy tym czek zabezpieczający opiewający na 3 miliony USD, bo tego wymagał bank. Inwestycja się nie udaje, kredyt przestaje być obsługiwany, więc bank, niezbyt uprzejmie, zwraca się do Mr Smith’a o zapłatę 3 milionów USD, na jakie opiewa wspomniany czek będący zabezpieczeniem kredytu! I nie ma tutaj znaczenia, że kredyt był, przykładowo, spłacony już w 80% – jest tyle i tyle na czeku, więc płać! Nie płacisz? No to czeka Cię spotkanie z prokuratorem. Znacznie różni się to chociażby od polskiego systemu prawnego, gdzie w praktyce płaci się kilka pierwszych rat i znajduje wiarygodne wytłumaczenie niepłacenia, a już nie musimy obawiać się prokuratora (co najwyżej komornika). Oczywiście pomijam przypadki ewidentnych wyłudzeń np. na sfałszowane dokumenty. Wracając jednak do dubajskiej rzeczywistości: nasz Mr Smith nie ma takich pieniędzy, a to on odpowiada za to zadłużenie jako osoba, której podpis widnieje na czeku – lokalny partner z jego spółki nie pełnił w niej żadnych funkcji zarządczych i nic nie podpisywał. No to teraz tak:

  1. Tak zwany bounced check, nazywany również czekiem odbitym lub czekiem bez pokrycia, to według prawa ZEA temat kwalifikujący się do sądu karnego, a nie cywilnego! No a skoro tak, to nasz dzisiejszy Mr Smith może iść do więzienia za niezrealizowane zobowiązanie, bo czeka go sprawa karna.
  2. I tutaj przechodzimy do kolejnego punktu: jeden niezrealizowany czek oznacza do 3 lat więzienia. Co gorsza, w przypadku kilku takich czeków bez pokrycia, wyrok prawdopodobnie zapadnie osobno za każdy z nich! Oznacza to zsumowanie się wyroków – czyli jeśli Mr Smith wystawił 5 takich odbitych czeków, to mamy 5 x 3 = 15 lat więzienia. Tak, tyle właśnie mu grozi, a znane są przypadki, że niektórzy biznesmeni dostali w Dubaju po kilkadziesiąt lat za czeki! U nas, w Polsce, mieliby na głowie komornika i sprawy cywilne, a w Emiratach mają całkowicie zniszczone życie.

Jak więc widzicie, to jest naprawdę ostra gra. Co gorsza, czeki zabezpieczające są spotykane nie tylko w przypadku pożyczek, ale również stosowane jako zabezpieczenie różnych transakcji. Przykładowo będzie to wynajem biura, gdzie właściciel nieruchomości przy podpisaniu umowy na 1 rok żąda wystawienia czeku zabezpieczającego opiewającego na kwotę rocznego czynszu. A więc jeśli nasz przykładowy Mr Smith został zamknięty w więzieniu i tym samym nie był w stanie płacić czynszu za wynajmowane biuro, to właściciel nieruchomości może wysunąć przeciwko niemu kolejny zarzut i dołożyć mu następne 3 lata do wyroku!

Co gorsza, dla sądu w ZEA nie będzie miało większego znaczenia, czy Wasz czek został „odbity” z Waszej winy, czy nie! Tutaj sytuacja jest w zasadzie czarno biała – jeśli nie jesteś w stanie zapłacić, to masz wyrok skazujący. Powiecie może: ale to skurw*syństwo wsadzać ludzi do więzienia w takich okolicznościach! Cóż, dura lex sed lex.

 

 

Dubaj, bounced checks i call loans

To, jak może się skończyć niepłacenie zobowiązań, można było na dużą skalę zaobserwować od 2007 roku. Wtedy to szalał kryzys, a ceny nieruchomości w Dubaju mocno poleciały w dół – dość powiedzieć, że niektóre z inwestycji straciły ¾ ze swojej wartości w ciągu zaledwie kilku miesięcy! Przez następne lata spowodowało to lawinę problemów. Inwestycje stanęły, ludzie potracili masę pieniędzy. Wielu tzw. ekspatów, czyli cudzoziemców robiących interesy bądź pracujących w Dubaju, potraciło źródła dochodów i przestało mieć środki na spłatę kredytów. Ludzie ci w panice sprzedawali więc co się da, a nawet jeśli nie mogli sprzedać, to wielu z nich uciekało za granicę, pozostawiając majątek na miejscu.

Banki jednak nadal pożyczały, w nadziei na pokonanie kryzysu. Jednak w obrót weszły tzw. call loans, czyli kredyty z możliwością wezwania do zapłaty w terminie wcześniejszym niż ten uzgodniony w umowie jako termin finalnej spłaty. Mówiąc inaczej call loans to kredyty / pożyczki, w których pożyczkodawca może w każdej chwili zażądać spłaty. Takie konstrukcje są niekiedy stosowane np. w relacjach bank – firma brokerska, ale w ZEA również bank – tamtejsza spółka onshore. W warunkach kryzysowych zdarzało się, że banki żądały od spółek wcześniejszej spłaty kredytów. I tutaj ciekawostka: za niektórymi takimi przypadkami stali obywatele ZEA, będący miejscowymi wspólnikami. Korzystając ze posiadanych koneksji, po prostu starali się oni wypchnąć ze wspólnych biznesów swoich zagranicznych wspólników. Jeszcze w innych przypadkach rządy niektórych emiratów zaczęły przejmować na podobnej zasadzie firmy! Myślisz, że to się nie zdarza, że to science fiction? Dwa przypadki:

  1. Pewien obywatel Wielkiej Brytanii pozostaje uwięziony w ZEA od ponad 10 lat w oparciu o właśnie taki scenariusz. Jego firma została zniszczona, a majątek zarekwirowany. Człowiek ten został później nawet przeproszony, ale pozostaje w areszcie, gdyż bank miał prawne możliwości, aby trzymać go tam tak długo, dopóki nie zapłaci kwot ujętych na czekach zabezpieczających – a o to było trudno zważywszy na fakt, że jego firma została zrujnowana. No i teraz skala: bank pożyczył spółce ok. 500 milionów USD, a po problemach z płatnościami zajął nieruchomości warte ok. 1 miliard USD. Dlaczego tak…? Przypomnijcie sobie zasady wystawiania czeków zabezpieczających, o których pisałem kilka akapitów powyżej.
  2. Inny przypadek i kolejny obywatel Wielkiej Brytanii, który został skazany na 42 lata więzienia za wiele niezrealizowanych czeków zabezpieczających. Na szczęście mężczyzna został zwolniony na skutek presji wywieranej przez brytyjski rząd – można więc powiedzieć, że miał sporo szczęścia.

Tak jest, za historie typu odrzucone czeki naprawdę łatwo jest „popłynąć” w Dubaju. Ba, może się zdarzyć tak, że wspólnik, który chce nas wygryźć z biznesu, korzystając ze swoich lokalnych znajomości specjalnie zaaranżuje taką sytuację, gdzie na moment utracimy płynność finansową. Przykładowo nagle i w zasadzie bez powodów wycofa się bardzo ważny kontrahent, skutkiem czego nasz cashflow się nie zepnie i… I toniemy!

 

 

Zagraniczni inwestorzy w Dubaju – kolejne zagrożenia

Akcje z bounced checks to jednak nie wszystkie niebezpieczeństwa, jakie mogą czekać na inwestorów w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Weźmy taki oto scenariusz:

Masz spółkę w Dubaju wespół z lokalnym partnerem. To Ty prowadzisz biznes, ale lokalny partner również jest upoważniony do korzystania z konta bankowego Waszej spółki. No i trzeba wiedzieć, że często jest tak, iż lokalni partnerzy traktują konto firmowe jako bankomat i biorą sobie pieniądze, kiedy chcą. Tymczasem to Ty wystawiałeś dostawcom czeki, które okazały się bez pokrycia, bo Twój partner wziął sobie za dużo z konta! No i teraz grozi Tobie do 3 lat za każdy taki czek – nawet jeśli nie miałeś kontroli nad tym, czy i ile Twój partner wypłacał. Wniosek jest więc tutaj oczywisty: ufaj, ale sprawdzaj.

 

No a teraz case study

Bohaterem był pewien biznesmen – nazwijmy go Mr Smith, prowadzący biznes w Dubaju wespół z lokalnym partnerem (49 / 51%). Jego partner był członkiem bardzo szanowanej rodziny, co teoretycznie dawało świetne perspektywy biznesowe. Tenże wspólnik z Emiratów nie angażował się aktywnie w prowadzenie spółki – po prostu brał swoją część zysku. Biznes doskonale się rozwinął i w pewnym momencie był wart ponad 500 milionów USD. Wydawało się, że wszystko jest świetnie i że lokalny partner jest z tej spółki bardzo zadowolony. Niestety, szok przyszedł wtedy, gdy wspólnik Mr Smith’s zaproponował mu wykupienie udziałów – za 250 tys. USD, a więc 1000 razy taniej niż ich rzeczywista wartość. Początkowo Mr Smith uznał to za żart, ale przy tak dużych pieniądzach nie ma miejsca na żarty. Padły więc groźby ze strony wspólnika, że jeśli nie sprzeda udziałów za zaproponowaną cenę, to trafi do więzienia. Aby pokazać, że to nie przelewki, wspólnik z ZEA doprowadził do zamknięcia biur firmy oraz wyłączenia prądu zarówno w siedzibie firmy, jak i w prywatnym domu Mr Smitha. Mr Smith zorientował się, że znalazł się w bardzo trudnej sytuacji i że faktycznie robi się niebezpiecznie, więc jak najszybciej opuścił Emiraty.

Przy takich kwotach oczywiście nie dziwi, że Mr Smith nie dał za wygraną i wynajął renomowanego prawnika. Prawnik ten był również przyjacielem miejscowego szejka, a jednocześnie także szefem międzynarodowego centrum arbitrażowego w Dubaju i pracował w jednej z topowych firm prawniczych w ZEA. Wydawać by się mogło, że przy tak mocnym wsparciu wszystko powinno pójść w dobrym kierunku. No więc właśnie niekoniecznie. Prawnik wziął co prawda sprawę i reprezentował Mr Smith’a w sądzie, ale jednocześnie reprezentował także jego wspólnika z Emiratów! Podobna sytuacja w naszym systemie prawnym byłaby totalnym konfliktem interesów, gdyż będąc prawnikiem ciężko jest rzetelnie dbać zarówno o interesy powoda, jak i pozwanego. W ZEA nie ma z tym jednak większych problemów. Tak czy inaczej sprawa była prowadzona tak, aby „przybić” Mr Smith’owi zarzuty defraudacji. W konsekwencji doprowadziło to do bezwzględnej kradzieży udziałów Mr Smith’a. Co ciekawe, udziały te zostały później darowane członkowi rodziny szejka. Jakie rozliczenia za tym stały, trudno powiedzieć. W każdym razie Mr Smith miał na tyle szczęścia, że nie spędził wielu lat więzieniu, ale i tak został wpisany do bazy Interpolu jako poszukiwany przestępca, co z pewnością nie jest miłe. No i płynnie przeskakujemy teraz do kolejnej rzeczy.

 

 

Interpol Red Notice

Przejdźmy teraz do kolejnej kategorii problemów, jakie czekają na tych, którzy popadną w konflikt z prawem Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Oto bowiem dość powszechną praktyką w sytuacjach podobnych do tutaj opisanych, jest umieszczenie ekspatów robiących interesy w ZEA w bazach poszukiwanych Interpolu (tzw. Red Notice). Po co?

Po pierwsze po to, żeby utrudnić delikwentowi powrót do ZEA i wytoczenie powództwa w tamtejszym sądzie.

Po drugie wpisanie do bazy Interpolu jest również czymś, co ma zmusić zagranicznych inwestorów do przepisania należących do nich udziałów w biznesie. Beneficjentem będzie tutaj zazwyczaj albo dotychczasowy wspólnik z ZEA, albo jakiś inny obywatel tego kraju.

No i po trzecie takie postawienie sprawy ułatwia również zarekwirowanie i przejęcie majątku pozostawionego w Emiratach przez uciekających stamtąd biznesmenów.

Teoretycznie wpisanie do bazy Interpolu nie powinno było zostać uskutecznione w pierwszej kolejności – ale w ZEA powszechną praktyką jest, że robi się to przed wydaniem wyroków sądowych. Oczywiście da się to potem odkręcić i cofnąć Red Notice, ale wymaga to sporo zachodu. Wiele osób zwyczajnie nie wie, jak sobie z tym poradzić, a poza tym trzeba udowodnić, że wpis do bazy był bezzasadny i miał służyć do wymuszenia. Generalnie takie „oznaczenie na czerwono” w porównaniu z wieloletnim więzieniem może się wydawać dość błahą dolegliwością, ale dla kogoś, kto prowadzi biznesy w międzynarodowej skali, perspektywa zatrzymania go w trakcie podróżowania po świecie nie jest niczym przyjemnym. W rzeczywistości wielu ekspatów, którzy zdołali uciec z Emiratów, dowiaduje się o zawiadomieniu właśnie wtedy, gdy zostają zatrzymani na lotnisku lub w trakcie kontroli. To poważna sprawa, ponieważ grozi im ekstradycja do ZEA, a tam z kolei więzienie (i to często wieloletnie!).

 

 

COVID-19 a inwestowanie w Dubaju

Według ekspertów obecna sytuacja związana z pandemią mocno wpłynęła na gospodarkę w Emiratach i może skutkować kryzysem podobnym do tego, który rozpoczął się w 2007 roku. Zamknięcie ZEA na turystów spowodowało spowolnienie niektórych inwestycji, a przesunięcie Dubai Expo 2020 na kolejny rok tylko obrazuje powagę sytuacji. Wielu ekspatów już potraciło dobrze płatne posady, żyją z oszczędności, a niektórzy aktualnie popadają w długi. A przypominam: jeśli ktoś nie będzie mógł opłacić czeków, to może czekać go więzienie – bez względu na to, czy był winien tej sytuacji, czy nie.

Poza tym rdzenni mieszkańcy Emiratów, zaangażowani w różne biznesy z ekspatami, również są narażeni na straty, więc istnieje poważne niebezpieczeństwo, że będą chcieli je sobie zrekompensować kosztem zagranicznych partnerów. Inni partnerzy biznesowi z ZEA mogą z kolei wypłacić pieniądze z rachunków bankowych spółek bez porozumienia z zagranicznymi wspólnikami, co z kolei może prowadzić do niewypłacalności i postawienia zarzutów – i tak dalej… Co więc mają zrobić zagraniczni inwestorzy w sytuacji, gdy na horyzoncie pojawią się symptomy problemów? Dla własnego bezpieczeństwa wielu z nich powinno się zastanowić nad opuszczeniem Emiratów – choćby czasowo, dopóki sytuacja się nie wyjaśni.

 

 

Jak się zabezpieczyć przed podobnymi problemami?

Powiem krótko: na 100% nie da się. System prawny Emiratów bardziej przypomina Republikę Bananową, niż to, co znamy z Unii Europejskiej. Podstawową sprawą, jaką ja bym osobiście rekomendował, będzie z pewnością posiadanie tzw. funduszu bezpieczeństwa, który w awaryjnej sytuacji pozwoli nam na wykonanie akcji ratunkowej, czyli:

– wynajęcie dobrego prawnika,

– przeloty z Polski do ZEA,

– odpalenie kampanii medialnej w Polsce.

 

Prawnik

Zacznijmy od prawnika – jakiego rzędu są to koszty? Przy stosunkowo prostych sprawach, jak chociażby pozwy składane przez oszukanych pracowników, którym nie zapłacono lub zapłacono za mało, trzeba się liczyć z wydatkiem rzędu 4 – 5 tys. USD. W skomplikowanych sprawach gospodarczych, jeśli chcemy wynająć dobrego prawnika z odpowiednim doświadczeniem (a czasem i koneksjami), możemy zapłacić 1000 USD – za 1h jego pracy. W przełożeniu na cały proces mogą to być koszty w dziesiątkach tysięcy USD (o ile nie w setkach tysięcy). Poza tym powstaje pytanie: jakiego prawnika wziąć? Ciężko jest tutaj odpowiedzieć jednoznacznie. Na pewno nie ma co wierzyć w zapewnienia polskich kancelarii pomagających w zakładaniu spółek w ZEA, że w razie czego zapewnią skuteczną osłonę prawną. Nie, nie zapewnią – a jeśli zapłacą jakiemuś miejscowemu adwokatowi, to jest duża szansa, że nic to nie da. Wydaje się więc, że w tego typu sprawach lepiej jest się zwrócić do międzynarodowych firm wyspecjalizowanych działaniach na terenie Emiratów, bo to zwiększy szanse na sukces.

 

Logistyka

Przeloty z Polski do ZEA – może się okazać, że aby popchnąć pewne sprawy do przodu, przyda się osobista wizyta na miejscu np. jakiegoś reprezentanta prawnego lub członka rodziny. Bilety lotnicze, hotele, inne wydatki – to też są koszty, które warto mieć na uwadze.

 

Media

Kampania medialna w Polsce. Po co to? Tak to już jest, że jeśli jakaś sprawa stanie się głośna, to po pierwsza będzie większe „ciśnienie”na jej rozwiązanie ze strony naszych służb dyplomatycznych, a pod drugie jest większa szansa na to, że kręgi rządzące w ZEA będą chciały ją rozwiązać pozytywnie ze względu na dobry PR. No a anonimowym przedsiębiorcą siedzącym w więzieniu nikt się specjalnie nie będzie przejmował.

Mając na uwadze prowadzenie kampanii medialnej, moim zdaniem warto opisywać gromadzić historię naszych działań biznesowych w ZEA wraz z niektórymi dokumentami – taki backup można robić na bieżąco np. raz w miesiącu. Oczywiście nie należy w ten sposób wysyłać żadnych dokumentów, które mogłyby zostać w Emiratach uznane za poufne, bo jeszcze dostalibyśmy za to dodatkowe zarzuty. Ot, zwykły opis naszych kroków biznesowych – kontrakt taki i taki, z tym i tamtym, warunki umowy. Te informacje w postaci zaszyfrowanego pliku można np. przesyłać na specjalny adres e-mail. Odbiorcą powinna być nasza zaufana osoba, która w razie zamknięcia nas w więzieniu uruchomi hasło i będzie mogła te pliki odczytać. W jakim celu? Aby uniknąć sytuacji, w której nas aresztują w Dubaju, a nasza żona, brat czy kochanka będą wiedzieli tylko tyle: no prowadził jakiś biznes w ZEA, budowali coś ze wspólnikiem, ale go zamknęli – w sumie nie do końca wiem za co, ale zamknęli. Czy taka historia nadaje się do opublikowania w mediach? No niespecjalnie. Co innego, gdy mamy wszystko opisane i poparte dokumentami – wtedy można z tego sklecić coś ciekawego, co będzie miało szanse przebić się w mediach.

 

Ok, to ile powinniśmy przeznaczyć na taki fundusz bezpieczeństwa…?

Moim zdaniem nie mniej, jak 50 000 USD. Dodam, że pieniądze te powinny być ulokowane w Polsce (ewentualnie w innym kraju europejskim), a nie w ZEA, gdzie mogą je w każdej chwili zarekwirować. Bez posiadania takiego funduszu bawienie się w poważniejsze biznesy w Dubaju to jazda po bandzie.

 

 

Kilka istotnych rzeczy na zakończenie

Pocieszę Was: to nie jest tak, że wszystkie z opisanych tutaj rzeczy muszą się zdarzyć! Jest wiele przykładów biznesów, gdzie zagraniczni inwestorzy bardzo udanie współpracują z miejscowymi partnerami i nikt nikogo nie oszukuje ani nie outuje z interesu. Jednak nie zmienia to faktu, że mamy niejako 2 równoległe ZEA:

– jedne to iluzja,

– a drugie to rzeczywistość.

Iluzja to kraj otwarty i przyjazny inwestorom – właśnie ona pcha tysiące ludzi do Dubaju czy Abu Zabi.

Rzeczywistość jednak jest taka, że rządzi tam zamknięta społeczność z zasadami nieco innymi, niż te zachodnie.

Wszystko jest fajnie – ale tylko do momentu, w którym nie popadniemy w konflikt z kimś z lokalnej społeczności albo z naszym wspólnikiem mającym tam mocne układy. Ja wiem, może masz na koncie kilka – kilkanaście milionów $ i myślisz, że jesteś poważnym graczem, bo właśnie chce zakładać z Tobą spółkę ktoś, kto ma powiązania z rodziną tamtejszych szejków. Muszę Cię rozczarować – biorąc pod uwagę tamtejsze warunki, nie jesteś królem świata, a prędzej dostarczycielem kapitału, którego można bardzo szybko sprowadzić do parteru. Zresztą w rzeczywistości gdybym wypuścił ten wpis w ZEA, a mój tamtejszy wspólnik przesłałby to władzom, to miałbym duże szanse na to, aby trafić do miejscowego więzienia. Ot tak, za rozpowszechnianie informacji godzących w dobre imię kraju – prawda nie miałaby tutaj znaczenia. I to w zasadzie jest dobre podsumowanie dubajskich realiów.

 

Spodobał Ci się ten tekst?

Byłoby fajnie, gdybyś go udostępnił / udostępniła w ramach podziękowania. A poza tym przypominam, że tematy związane ze spółkami zagranicznymi będziemy wyczerpująco poruszać również na szkoleniu Białych Kołnierzyków dotyczącym bezpiecznego prowadzenia biznesu. Zachęcam Ciebie, abyś zapisał / zapisała się na początek na nasz newsletter, w którym regularnie wysyłamy Wam za darmo i bez zobowiązań ciekawe materiały dotyczące praktycznego zastosowania prawa w biznesie. Link do zapisów znajdziesz tutaj

 

2 komentarzy:

Komentarze wyłączone