Zaproszenie do przetestowania nowej platformy antyfraudowej

Panie i Panowie, mam dla Was ciekawą rzecz do przetestowania! Tak się składa, że od kilku miesięcy działam w międzynarodowym projekcie z sektora FinTech. Projekt ten nosi nazwę Wunderschild, a przyświeca mu idea ułatwienia przeprowadzania wywiadu gospodarczego oraz usprawnienie procedur compliance w przedsiębiorstwach i innych organizacjach.

Kto stoi za projektem?

Founderem jest dr Marius Christian Frunza: absolwent paryskiej Sorbony, ekspert pracujący dla międzynarodowych firm doradczych, gdzie zajmował się aferą VAT Carbon Fraud, jak również autor książek na temat przestępczości VAT-owskiej. Poza nim nad projektem pracuje kilkuosobowy team, a ja zaś dokładam do tego swoją cegiełkę zarówno od strony merytorycznej, jak i biznesowej dbając o rozwój i ekspansję.

O co tutaj chodzi?

Wunderschild to platforma, która opiera się na idei Know Your Network – w wolnym tłumaczeniu na polski będzie to Poznaj Swoje Otoczenie Biznesowe. Najogólniej mówiąc dążymy do tego, aby użytkownik mógł w prosty sposób sprawdzić potencjalnego kontrahenta pod kątem podejrzanych powiązań oraz ogólnie pojętej wiarygodności biznesowej. W tym celu stopniowo podłączamy pod Wunderschild rejestry firm z całego świata, również z jurysdykcji offshore. Do tego za niedługi czas powinny dołączyć do tego rejestry VAT oraz inne bazy. Programiści pracują też ciągle nad udoskonalaniem algorytmu wyłapującego medialne informacje na temat potencjalnych kontrahentów – algorytm będzie prezentował scoring, czyli ocenę zagrożeń na kilku płaszczyznach. Ogólnie mówiąc, jeśli poprowadzimy to dobrze, to będzie naprawdę fajne narzędzie.

Co będzie działać wkrótce – uprzedzając pytania

🤜 Po pierwsze team cały czas pracuje nad podłączeniem polskich firm do międzynarodowych rejestrów – siatka połączeń np. z UK powinna być dostępna w ciągu kilku tygodni. Ale śledzenie powiązań zagranicznych firm oraz firm w Polsce działa już całkiem dobrze – i to właśnie je możecie sobie teraz testować.

🤜 Po drugie funkcja Document Drill także będzie dostępna wkrótce. Jak to będzie działać? Wrzucamy dokument w PDF / Word, a system sam taguje nazwiska i nazwy firm, a potem w oparciu o to automatycznie wyszukuje połączenia.

🤜 Po trzecie monitorowanie transakcji. Ta funkcjonalność będzie dostępna dla banków oraz firm przesyłających pieniądze. Usprawni ona procedury AML, gdzie będzie można szybko sprawdzić, dokąd przesyła pieniądze klient i skąd je otrzymuje – chodzi oczywiście o sprawdzanie siatki powiązań takiego podmiotu w skali międzynarodowej (zainteresowane osoby mogą do mnie śmiało pisać).

No i teraz coś specjalnie dla Was

Dla Czytelników i Czytelniczek mojego bloga mamy opcję wypróbowania platformy. Będą to 3 miesiące za darmo i bez żadnych zobowiązań – to znaczy, że rejestracja nie będzie oznaczała automatycznej zgody na płatne przedłużenie subskrypcji itp. Macie więc okazję pobawić się nowym narzędziem, a przy okazji liczę też na odrobinę feedbacku. Na chwilę obecną Wunderschild nie osiągnął jeszcze wszystkich zakładanych funkcjonalności, więc jeśli napiszecie co dodać i co poprawić, czy jest przydatne dla MŚP, to super. Poza tym zachęcam także dziennikarzy do zapoznania się z projektem – można zrobić fajny research na potrzeby artykułów. Tak więc kto ma ochotę, to niech się rejestruje – serdecznie zapraszam! 🙂

Link do platformy, gdzie można utworzyć konto użytkownika: Wersja polska 

A tak jeszcze przy okazji

Jeśli wśród Was jest ktoś, kto już realizuje jakiś ciekawy projekt startupowy FinTech obracający się w tematyce zwalczania / zapobiegania przestępczości gospodarczej lub podatkowo – prawnej, no i potrzebuje wsparcia biznesowego oraz inwestora, to niech śmiało pisze – zobaczymy, co da się zrobić. 😎
Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!

Transfery „brudnej” forsy kontra banki

Na temat tak zwanego prania pieniędzy można przeczytać sporo newsów w mediach – chociażby przy okazji opisywania różnych karuzel VAT. Rzadko kiedy możemy jednak przeczytać o tym, jak takie pieniądze pochodzące z różnych przekrętów krążą pomiędzy bankami. Dziś postaram się to wytłumaczyć w bardzo prosty sposób.

 

Weźmy uproszczony schemat prania pieniędzy:

👉 Rosyjski handlarz narkotyków np. na Łotwie otwiera sieć kawiarni X. W rzeczywistości biznes ten średnio funkcjonuje, ale można przyjmować wpłaty gotówkowe w całkiem dużych ilościach (byle nie za dużych).

 

👉 Kasę dobrze byłoby wyprowadzić np. do Dubaju – tam nasz handlarz także ma spółkę, która wystawia FV za kawę dla sieci kawiarni X, np. na kwotę 1 miliona $.

 

👉 Idzie przelew z banku łotewskiego do banku w Dubaju – ale te banki nie mają bezpośrednich połączeń, więc muszą skorzystać z tzw. correspondent bank, czyli z banków będących pośrednikami w takich międzynarodowych transakcjach – np. JP Morgan. Tak więc idzie przelew z banku łotewskiego, trafia na specjalne konto tego banku w banku amerykańskim będącym pośrednikiem, a stamtąd 1 milion $ wędruje do Dubaju.

 

👉 Banki amerykańskie każdego dnia wykonują miliardowe operacje związane z przesyłaniem pieniędzy między różnymi krajami. I co taki bank – pośrednik może zrobić, jeśli uzna jakąś transakcję za podejrzaną (np. pranie pieniędzy czy finansowanie terroryzmu)? Otóż w naszym przypadku może:
– zamrozić $ do wyjaśnienia albo zawrócić transfer $ z powrotem do łotewskiego banku,
– wysłać $ do Dubaju i zaraportować transakcję jako podejrzaną.


No i teraz ciekawostka

Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości szacuje, że każdego roku na świecie pierze się ponad 2 biliony $ – a tylko 1% z tej kwoty jest wykrywane przez powołane do tego instytucje.


A teraz druga ciekawostka

Tylko w 2019 roku banki amerykańskie zaraportowały ponad 2 miliony podejrzanych transakcji w tzw. raportach SAR. Banki oczywiście pobierają % od takich transakcji, które jednak przechodzą – w przypadku transferów międzynarodowych najczęściej jest to w granicach 20 – 70$, ale w przypadku niektórych białych kołnierzyków są to kwoty nieporównywalnie wyższe. Przykładowo szacuje się, że bank Standard Chartered „przepchnął” 250 miliardów $ podejrzanych transakcji z Iranu, na czym miał zarobić kilkaset milionów $. Z kolei JP Morgan miał bez żenady „przytulić” jakieś 0,5 miliarda $ pełniąc rolę banku – operatora Bernarda Madoffa (tego od potężnej piramidy finansowej). Niejaki Low, który przywłaszczył sobie ponad 4 miliardy $ z malezyjskiego funduszu 1MDB, też nie miał problemów z przepchnięciem 1,2 miliarda $ przez bank JP Morgan (który też skasował swoją dolę).

Reasumując

Tygrys przeskoczy, wąż się prześlizgnie, ale zwykłego Mirka – VAT-owca, który chciał wytransferować kilka milionów PLN z karuzeli, to akurat mogą złapać 😎
Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!

Krótki komentarz do „afery” GameStop

Nie powiem, spodobała mi się akcją z aplikacją RobinHood i zamieszanie z akcjami spółki GameStop – w końcu białe kołnierzyki z Wall Street nie dostają takich batów zbyt często. Takie oddolne ruchy zawsze są fajne jako ciekawostka, bo dają ludziom poczucie, że działając razem mogą wiele zmienić i odwrócić reguły gry ustalane przez „grubasów” biznesu. Nie do końca i nie zawsze jest to prawda, ale i tak zabawy było sporo.

Rozrywkę popsuł jednak w pewnym momencie CEO RobinHooda, którego teraz zacytuję:

„W celu ochrony firmy i ochrony naszych klientów, musieliśmy ograniczyć kupno tych akcji”.

Takie tam tłumaczenie, że niby chronimy małych inwestorów, żeby nie kupowali oni akcji po zawyżonych cenach. Aktualnie w USA trwa dyskusja, jak do tej gadki podejdzie Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC). Otóż jest szansa, że SEC jednak nie „łyknie” tego tłumaczenia z „dbaniem o dobro użytkowników”. Dlaczego? W tej sytuacji można bowiem z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć (oraz zapewne i udowodnić), że mali inwestorzy grający na wzrosty GameStop byli świadomi tego, że ta firma ma niezbyt dobre perspektywy i koniec końców szansa na stratę jest tam duża. A nawet jeśli niektórzy tego nie wiedzieli, to bez trudu mogli się dowiedzieć – nie ma więc raczej mowy o wprowadzaniu małych inwestorów w błąd.

Cel części z inwestorów był jasny: doprowadzenie do bankructwa dużego funduszu hedgingowego, czyli zrobienie na złość „grubasom”. RobinHood wstrzymując transakcje nie zadziałał więc wcale w interesie małych inwestorów – powtórzę: oni i tak zdawali sobie sprawę z tego, że finalnie ich pieniądze prawdopodobnie przepadną. No a skoro tak, to tłumaczenie CEO RobinHooda średnio się klei. Twórcy aplikacji zadziałali przeciwko swoim użytkownikom, chroniąc przy okazji giełdowych wyjadaczy (a czy tam były naciski czy nie, to już nie oceniam).

 

 

Ok, a co może nasunąć się na myśl przy okazji tej akcji?

 

Po pierwsze

Z dużym stopniem prawdopodobieństwa można powiedzieć, że chyba jeszcze nigdy nie było lepszego czasu dla oszustów grasujących na rynkach finansowych. Dlaczego?

Weźmy chociażby tzw. luzowanie ilościowe (QE), dość powszechne w ostatnich czasach. Owo luzowanie ilościowe w naszym kontekście objawia się „wstrzykiwaniem” na rynek ogromnych ilości pieniędzy – banki centralne skupują po prostu od banków komercyjnych ryzykowne papiery / biorą je w zastaw. Daje to ten efekt, że banki komercyjne mają więcej $$ na udzielanie kredytów. Taki zabieg ma pobudzić gospodarkę – niby ładnie, pięknie, ale jest też i ciemna strona mocy. Otóż przy luzowaniu ilościowym może powstać bardzo duży „rozstrzał” pomiędzy cenami rynkowymi, a rzeczywistością gospodarczą. Mówiąc inaczej: coraz więcej aktualnych wycen spółek jest wziętych z miejsca, w którym plecy tracą swą szlachetną nazwę.

Rezultat

Wykrywanie nadużyć i jawnych oszustw typu manipulacje cenowe i sztuczne pompowanie wartości akcji (pump-and-dump, o którym już pisałem) stało się drogą przez mękę. Oderwanie cen akcji od rzeczywistej wartości danego przedsiębiorstwa weszło już bowiem w zbyt wielu przypadkach w takie stadium, że tzw. czerwone flagi wskazujące na możliwość popełnienia fraudu zostały „wymazane”, mówiąc obrazowo. Albo inaczej – na chwilę obecną tych czerwonych flag jest zbyt dużo, aby były w stanie sensownie wskazać na potencjalne „miny”. Jeśli więc zamierzacie iść w ślady Jordana Belforta, to teraz jest Wasz czas.

 

 

Po drugie

Jest taka teoria mówiąca, że rynek z wieloma świadomymi inwestorami może być nieefektywny. No bo przecież drobni inwestorzy zaczęli grać tak, jak giełdowe „grubasy” grały od dawna – a tymczasem w tej grze w dużym uproszczeniu chodzi o to, aby nie zostać z niechodliwym towarem (akcjami) w ręce jako ostatni. Jeśli zabraknie małej rybki do … wykorzystania, bo wokół wszyscy grają jak rekiny, to ciężko dobrze zarobić. Tak czy inaczej analitycy dużych firm być może będą musieli brać pod uwagę to, że teraz nawet bezrobotni obywatele stanu Maine (jeden z najbiedniejszych stanów USA), którzy stracili pracę w wyniku pandemii, mogą skrzyknąć się w necie i wpływać znacząco na wycenę akcji. Kilkadziesiąt lat temu praktycznie nie do pomyślenia, a dziś proszę…

 

 

Reasumując

Cała sprawa jest ciekawym case study – nie tylko dla osób, które interesują się stricte inwestowaniem. Mogliśmy też zauważyć, że duże korporacje trzymają się razem – chociażby FB zbanował popularną grupę, na której udzielali się drobni traderzy inwestujący w GameStop. I tutaj widać, że nie tak łatwo będzie trwale „oszukiwać system”, gdyż wielkie firmy nie oddadzą masom kontroli ot tak. Dobrze to czy źle, to niech już każdy sam oceni na własną rękę.