Czy 25 lat za VAT to sensowne rozwiązanie?

Zacznę od bardzo ważnego pytania: dlaczego mniej więcej od 2007 roku zaczęła w Polsce lawinowo rosnąć liczba wyłudzeń podatku VAT?

Otóż jednym z powodów była słabość naszego prawa, niedostosowanego w tej kwestii do skutecznego zwalczania profesjonalnej przestępczości zorganizowanej. Nie jest to zresztą specyfika wyłącznie naszego kraju – w wielu państwach Unii Europejskiej mieliśmy podobną sytuację. Do tego dochodziła słabość aparatu skarbowego, który nie miał jeszcze odpowiedniego know-how dotyczącego zwalczania mafii VAT oraz szczupłość sił – już nie pamiętam dokładnie, ilu mieliśmy urzędników na całą Polskę w UKS-ach, ale było ich śmiesznie mało, zdaje się kilkuset. Do tego byli oni pozbawieni skutecznych narzędzi analitycznych. Tymczasem sam tylko Urząd Kontroli Skarbowej w Bydgoszczy ujawnił fikcyjne faktury na kwotę ponad 2 miliardów PLN, wystawione w latach 2009 – 2010. To było prawdopodobnie kilka – kilkanaście tysięcy lewych faktur – taką ilość nie jest wcale tak łatwo zneutralizować, jeśli nie zaangażuje się do tego odpowiedniej liczby przeszkolonych funkcjonariuszy. Grupy przestępcze – czy to polskie, czy zagraniczne – doskonale się w tym orientowały, więc wchodziły w wyłudzenia niczym nóż w masło i przez lata zgarniały miliony.

 

 

Słabość aparatu skarbowego i dobrobyt grup przestępczych

No i tutaj istotna rzecz, której ja sam jeszcze kilka lat temu do końca nie rozumiałem, a mianowicie:

Jak to jest, że wszyscy na mieście wiedzą, że dany „kark” robi w fakturach, a ani skarbówka ani policja nie potrafią się do niego dobrać?

Powody były dość złożone, bo tak naprawdę wiele wskazuje na to, że funkcjonowały tutaj dwa równoległe światy.

 

Idziemy na ostro

Pierwsza sytuacja to taka, gdzie wymiar sprawiedliwości przykładał się na ogół do tych większych spraw, w których szły zawiadomienia z GIIF albo CBŚP / ABW / CBA wykryły większą karuzelę. Wtedy sprawa szła do prokuratury okręgowej, a akt oskarżenia skierowany do sądu zawierał nie tylko lepszy materiał dowodowy, ale także był tak sformułowany, aby postawić zarzuty związane z przestępczością zorganizowaną. W takiej sytuacji można było liczyć na dość surowe wyroki.

 

Weźmy to na spokojnie

Druga sytuacja, prawdopodobnie częściej spotykana, dotyczyła spraw teoretycznie mniejszych, czyli wyłudzeń na kilkaset tysięcy PLN – kilka milionów PLN oraz takich, które ze względu na szczupłość sił organów ścigania były traktowane bardziej „lajtowo”, czyli nie przykładano do nich dużej wagi. W konsekwencji sprawy takie nie były nadzorowane przez prokuratury okręgowe, lecz prowadzone według uproszczonego schematu. Taki uproszczony schemat to postępowania prowadzone przez urzędy skarbowe, które skupiały się głównie na określeniu sankcji podatkowej, czyli na naliczeniach. Sprawy związane z zarzutami kryminalnymi schodziły tutaj na dalszy plan. No i potem w sądzie mieliśmy wiele spraw, w których akt oskarżenia ograniczał się do art. 62 § 2 kodeksu karnego skarbowego.

 

Efekt

Słupy na ogół dostawały wyroki w zawieszeniu oraz kary grzywny po kilkanaście – kilkadziesiąt tys. PLN, a „karki” i organizatorzy byli w tym czasie bezkarni i latali sobie po mieście nowymi BMW M5. Latali, bo nikt ich specjalnie nie szukał – dla wymiaru sprawiedliwości liczyło się to, że wyrok był, no bo w końcu słup go dostał.

Inaczej mówiąc skarbówka szła często na łatwiznę i skupiała się na jak największych naliczeniach, a nie na faktycznej likwidacji procederu wyłudzeń. Byleby wszystko ładnie wyglądało w statystykach, bo było jasne, że kwot zasądzonych do zwrotu żaden słup prawdopodobnie nie spłaci. I właśnie przez nacisk na takie „papierowe” wyniki, grupy przestępcze wyłudzające VAT mogły w dużej mierze spać spokojnie.

 

 

Walka z mafiami VAT

Sytuacja zmieniła się w 2017 roku, kiedy to do kodeksu karnego wprowadzono nowe typy przestępstw fakturowych + dodano „ćwiarę” za przestępstwa VAT-owskie największego kalibru + wprowadzono możliwość tzw. skutecznej reakcji na przedpolu oszustwa. No i tutaj właśnie dochodzimy do tytułowego pytania:

Czy 25 lat za VAT to dobry kierunek?

I jak to w życiu: jeden rabin powie TAK, drugi rabin powie NIE.

Według pierwszego stanowiska NIE, ponieważ zagrożenie taką sankcją karną bez radykalnego polepszenia wykrywalności nic nie da. Powszechnie bowiem wiadomo, że to nieuchronność kary ma decydujący walor odstraszający, a nie jej wysokość.

Drugie stanowisko jest na TAK. Otóż ekonomiczna analiza prawa ma wskazywać, że jednak wysokość kar ma duże znaczenie w przypadku przestępstw gospodarczych i pogląd stawiający nieuchronność na piedestale staje się w pewnych przypadkach przestarzały. Podstawowy argument: prawdziwy biały kołnierzyk kalkuluje ryzyko i jeśli ma do wyboru dwa rodzaje oszustw, w wyniku których zarobi podobne pieniądze, ale w przypadku jednego grozi mu 25 lat, a w przypadku drugiego 5 lat (np. VAT kontra akcyza), to raczej wybierze oszustwo zagrożone niższą sankcją. Natomiast dla Ziutka, który w pijackim szale dźga nożem współuczestnika libacji, wysokość sankcji nie ma znaczenia – czy to 25 lat czy 5 lat, wszystko jedno, bo on i tak nie kontroluje swojego zachowania. Czyli profesjonaliści kalkulują na chłodno, a gity grzejące długie wyroki dają się nazbyt często ponieść emocjom.

 

 

And the winner is…

Które stanowisko jest bliższe prawdy? Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że to drugie. No i jeszcze jedna rzecz: coraz mniej firm chce kupować od kogoś, kto wygląda na znikającego podatnika, co mnie cieszy. VAT-owcy mają więc coraz bardziej pod górkę. A niedługo być może ta górka stanie się jeszcze bardziej stroma, bo przy okazji powiem Wam, że powolutku posuwamy do przodu pewien projekt komercyjny, który być może już niedługo pozwoli polskim przedsiębiorcom automatycznie oceniać wstępny poziom ryzyka związany z handlowaniem z nowym kontrahentem. Ale nie pora teraz na szczegóły, bo na razie jesteśmy w fazie wstępnej. Jeśli jednak wszystko pójdzie jak należy, to na pewno Czytelnicy mojego bloga dostaną możliwość przetestowania nowej zabawki jako pierwsi.

Potrzebujesz pomocy lub doradztwa w sprawach związanych z nieprawidłowościami w VAT? Napisz do nas: kontakt@bialekolnierzyki.com

 

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!

 

Skuteczne zabezpieczenie nieruchomości – wyjątkowe konsultacje online

Jak wskazuje sam tytuł, dzisiejszy wpis będzie dotyczył nieruchomości, a konkretnie sposobów ich zabezpieczenia przed zlicytowaniem przez komornika, zajęciem przez prokuraturę, jak również innymi, niezbyt przyjemnymi, ewentualnościami. Jest to szczególnie ważne w czasach, gdy na horyzoncie mamy kryzys gospodarczy, a politycy co rusz wpadają na przeróżne „genialne” rozwiązania dające coraz większe uprawnienia organom skarbowym.

 

Kilka interesujących liczb dotyczących nieruchomości ⬇️

34 tysiące nieruchomości w Polsce zostało zabezpieczonych przez prokuraturę zakazem zbywania z wpisem do księgi wieczystej.

Ponad 150 tysięcy nieruchomości w Polsce zostało zajętych przez komorników.

Corocznie ponad 10 tysięcy licytacji komorniczych dotyczących nieruchomości kończy się sprzedażą.

 

Co łączy ze sobą te przypadki?

Zdecydowana większość przytoczonych powyżej sytuacji nie doszłaby do skutku, gdyby właściciele nieruchomości zabezpieczyli je prewencyjnie lub chociażby podjęli próbę zablokowania licytacji komorniczych na etapie zajęcia. Dlaczego zatem tak się nie stało…? Winna jest niska świadomość prawna oraz bagatelizowanie kwestii zabezpieczenia majątku.

 

Kilka istotnych ryzyk dotyczących nieruchomości ⬇️

1. Ryzyko biznesowe

Nie ma chyba w Polsce przedsiębiorcy, który prowadziłby działalność gospodarczą w sposób w 100% legalny. Przy tak dużej biurokracji, różnych interpretacjach i orzecznictwie podatkowym, niejasnych zapisach RODO czy przypadkowym udziale w karuzeli VAT, nie da się prowadzić biznesu z wykluczeniem ryzyka biznesowego. Mając to na uwadze jedynym słusznym antidotum jest separowanie działalności zarobkowej od posiadanego majątku.

2. Długi kontra anonimizacja nieruchomości

Nieruchomości to łakomy kąsek dla wierzycieli – niestety nie mają kółek, więc ciężko je „schować”. O ile instytucje takie jak ZUS, US, komornik czy prokuratura nie mają problemu z odnalezieniem nieruchomości dłużnika, o tyle potencjalny wierzyciel np. dawny kontrahent ma trudniejsze zadanie. Czy na pewno…?

Otóż NIE. Dobre kancelarie prawne czy agencje detektywistyczne są w stanie w ciągu kilku minut (i to zza biurka!) ustalić wszystkie nieruchomości zapisane na konkretny numer PESEL czy REGON firmy. Wtedy mają już prostą drogę do wpisania się na hipotekę danej nieruchomości, co w konsekwencji może doprowadzić do licytacji komorniczej.

3. Zmienność prawa

Ustawodawca w Polsce co rusz zaskakuje nas przeróżnymi pomysłami „uszczęśliwiającymi” obywateli (szczególnie tych, którzy posiadają jakiś znaczniejszy majątek). A co, teoretycznie, mogłoby dotknąć właścicieli nieruchomości? Kilka przykładów potencjalnych zagrożeń:

– podatek katastralny na drugą i kolejne z posiadanych nieruchomości,

– zakaz eksmisji lokatorów,

– ciche przyzwolenie na niepłacenie czynszu,

– maksymalna stawka za wynajem mieszkania,

– wyższy podatek PCC (obecnie 2% ceny sprzedaży mieszkania na rynku wtórnym),

– zakaz zbywania i nabywania nieruchomości przy większej ilości,

– pozwolenia na zakup nieruchomości przez cudzoziemców,

–  czy wreszcie drakoński scenariusz, jakim jest konfiskata mienia (są pomysły, aby realizować konfiskatę bez wyroku sądu).

Tutaj możliwe scenariusze można wymieniać w nieskończoność i smutne jest to, że wszystkie są całkiem realne, gdyż każdemu rządowi wygodniej jest stosować rozwiązania krótkoterminowe, niż te skuteczne w długim terminie. Sprawa jest prosta: trzeba uszczknąć lub zabrać tym, którzy mają, aby dać tym, którzy potrzebują i są biedni.

4. Stopy procentowe

Obecnie rekordowo niskie stopy procentowe mogą przyzwyczaić przeciętnego Kowalskiego lub inwestora lokującego środki w nieruchomościach do poziomu kwoty, która co miesiąc stanowi jego koszt. Niestety, wspomniane stopy procentowe przy dużym kryzysie mogą pójść ostro do góry. Co oczywiste, będzie wiązało się to z wyższą ratą kredytu hipotecznego, więc możliwy jest scenariusz, w którym zamiast 1500 zł kosztu raty kapitałowo-odsetkowej przysłowiowy Kowalski będzie musiał przyzwyczaić się do wydatku rzędu 5000 zł. Skala ilości posiadanych kredytów rzecz jasna potęguje wydatki.

5. Demografia, bezrobocie, emigracja

Inwestowanie w nieruchomości świetnie działa do momentu, w którym wysokość raty kredytu jest na akceptowalnym poziomie, a w mieszkaniu nie ma pustostanu. Niestety, taki stan dobrobytu może nie trwać wiecznie z uwagi na kilka istotnych spraw:

– po pierwsze nasze społeczeństwo się starzeje, co przekładać się będzie na mniejszą liczbę wynajmujących,

– po drugie może nastąpić skok bezrobocia i część najemców będzie zmuszona się wyprowadzić lub przestanie opłacać czynsz,

– po trzecie ewentualna zwiększona emigracja Polaków i „przeniesienie się” na Zachód Ukraińców również dość mocno ograniczy popyt na wynajem mieszkań.

W konsekwencji będziemy mieli przestoje w wynajmie i spłacanie kredytu zwyczajnie „nie zepnie się” finansowo.

 

Co wtedy? Wtedy do akcji wkroczy komornik! ☠️

Większość z nas chyba wie, że licytacje komornicze nieruchomości to w pewnym sensie ograbianie ich właścicieli z majątku. Przykładowo mając mieszkanie warte ok. 700 tys. PLN w przypadku jego licytacji możesz stracić około 300 tys. PLN – takie są właśnie realne koszty działalności komornika! Na takich warunkach łatwo można wyzerować się z majątku gromadzonego z trudem przez długie lata, możesz mi wierzyć.

 

Uwaga! Ryzyko utraty nieruchomości można radykalnie ograniczyć! 

W jaki sposób…? A o tym akurat możemy Wam opowiedzieć podczas indywidualnych konsultacji. To jedyna taka oferta na rynku, przynajmniej na ten moment. W pakiecie dostaniesz tutaj sprawdzone sposoby, przygotowane na potrzeby własne osób obracających i zarządzających nieruchomościami w skali wielomilionowej.

Szukając najbardziej wyrafinowanych form zabezpieczenia majątku oraz różnych optymalizacji podatkowych, spędziliśmy wiele godzin na analizach oraz wydaliśmy dziesiątki tysięcy złotych na konsultacje specjalistyczne z doradcami podatkowymi, radcami prawnymi oraz komornikami. Konsultacja to kompendium naszej wiedzy, dopasowane do indywidualnej sytuacji Klientów.

Teraz możesz dostać to wszystko w megaatrakcyjnej cenie! ????

Zdobycie tych informacji samodzielnie wielokrotnie przewyższy koszt konsultacji, a samo stosowanie rozwiązań takich jak amortyzacja, uniknięcie podatku PCC przy sprzedaży/zakupie nieruchomości, czy optymalizacja podatkowa, przełożą się na realne zyski z zainwestowanego kapitału.

 

Kto powinien skorzystać z konsultacji ???? 

Nasza oferta jest idealna właśnie dla Ciebie, jeśli Twoja sytuacja pasuje choć do jednego z poniższych punktów:

– chcesz oddzielić działalność zarobkową od posiadanych nieruchomości,

– nie chcesz posiadać nieruchomości na siebie, ale chcesz zachować nad nimi pełną kontrolę,

– szukasz optymalizacji podatkowej w zakresie wynajmu i amortyzacji nieruchomości,

– chcesz, aby Twój majątek był nieosiągalny dla wierzycieli,

– chcesz ograniczyć ryzyko zakazu zbywania nieruchomości na wniosek prokuratury,

– chcesz się bronić przed krzywdzącym procesem licytacji komorniczej,

– chcesz mieć możliwość sprzedaży, obciążania i zarządzania nieruchomościami będąc poza granicami kraju,

– chcesz w bezpieczny sposób kupić lub sprzedać swoją nieruchomość.

Teraz pozostaje tylko jeden krok… ⬇️

Odwiedź naszą dedykowaną stronę internetową, wypełnij krótki formularz i kliknij przycisk Wyślij. Potem skontaktujemy się z Tobą w ciągu kilku dni i przedstawimy możliwości związane z konsultacją oraz dostępne terminy. Następnie zdecydujesz, czy skorzystać z oferty, czy nie.

Link do strony znajdziesz TUTAJ

To może być ten moment, w którym podejmiesz jedną z najlepszych decyzji w swoim życiu. Nie zmarnuj tego!

 

 

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!

 

Krótki antyporadnik dotyczący inwestowania

Znowu mamy skandal z potencjalną piramidą finansową – tym razem na 250 milionów PLN. Takie never ending story, można by powiedzieć. Nie dziwi mnie to wcale, a tak w ogóle to jestem zdania, że inwestowanie powinno być zajęciem dla ludzi, którzy mają na ten temat jakieś pojęcie. A tymczasem, jak mówi znane powiedzenie, coraz więcej amatorów pcha się do zabawy. No i brokerzy, poszukiwacze inwestorów oraz organizatorzy przeróżnych schematów wykorzystują bez skrupułów ten pęd do pozornie łatwego zarabiania. I ci niedoświadczeni inwestorzy zwykle nie mają pojęcia, z jakimi trudnościami przyjdzie im się zmierzyć i czym się może taka zabawa skończyć. Tak więc dzisiaj co nieco o tym opowiem.

 

Bahama Mama i inwestowanie

Zacznijmy od najbardziej prymitywnych oszustw w stylu „dzwoni gość z call center i namawia na inwestowanie z brokerem, który jest zarejestrowany gdzieś na Bahamach”. Nie ma ostatnio tygodnia, w którym bym nie dostał kilku wiadomości o treści „zostałem oszukany przez tego a tego brokera”. Schemat praktycznie zawsze ten sam: broker zagraniczny, wpłata pieniędzy, utrata środków, sugerowanie wpłaty nowych celem odzyskania uprzednio straconych, a na końcu zerowanie i zamknięcie konta. Tyle.

Ok, a jakie są szanse na odzyskanie pieniędzy…?

W zdecydowanej większości znikome, a jak ktoś przelewa kasę na inwestycje w Bitcoinach, to praktycznie zerowe. Zresztą życzę powodzenia w próbie sądzenia się z brokerem z Bahamów czy Kajmanów, który dodatkowo działa przez podstawione osoby, gdzie beneficjent rzeczywisty jest ukryty. Tzn. teoretycznie można dopaść ptaszka, ale w praktyce trzeba by zainwestować sporo pieniędzy w obsługę prawną na odpowiednim poziomie. Offshore litigation to nie są bowiem proste sprawy. Więc jeśli pierwszy z brzegu polski prawnik skasuje 2000 PLN za wysłanie wezwania do zapłaty takiemu brokerowi i na tym właściwie działania się skończą, to możemy zapomnieć o odzyskaniu kasy. No a jeżeli ktoś wpłacił na przykład 50 tys. PLN i wyzerował swoje konto, to wizja zapłacenia kolejnych 20 tys. PLN na obsługę prawną jest dla niego nie do zaakceptowania. Nie chce więc ryzykować utraty kolejnych pieniędzy i odpuszcza. Efekt? Wielu takich brokerów pozostaje praktycznie bezkarnych, bo mało który z poszkodowanych zawiadamia policję o tego typu działaniach. Może wyglądałoby to nieco inaczej, gdyby np. kilkudziesięciu poszkodowanych zrzuciło się na prawnika, ale w praktyce ciężko taką akcję skoordynować.

 

Kursy i wiedza na temat inwestowania

Idźmy dalej. Ci nieco bardziej ogarnięci inwestorzy, którzy najpierw starają się pozyskać wiedzę, np. oglądając filmiki na YouTube czy uczestnicząc w przeróżnych kursach z inwestowania, przeważnie dość drogich, bo kosztujących po kilka tysięcy złotych. I tutaj mamy pewien problem: kursów dających naprawdę wartościową wiedzę można ze świecą szukać i nie jest powiedziane, że się je znajdzie. Pewne rodzaje wiedzy, jak np. te służące stricte zarabianiu na Forexach czy giełdach, są bowiem bardzo trudno dostępne i naprawdę doświadczeni inwestorzy, którzy mogą pochwalić się świetnymi wynikami, ot tak tej wiedzy nie sprzedają. Nie sprzedają, bo po co hodować sobie konkurencję…? Wystarczająco dobrze zarabiają z inwestycji i tyle. W praktyce więc kursy są często łapaniem leadów, gdzie prowadzący proponuje taki a taki program czy brokera, z czego ma %. W sumie nie ma w tym nic złego, jeśli szczerze informuje się uczestnika o różnego rodzaju ryzykach i mówi mu wprost, że prawdopodobieństwo utraty przez niego środków jest bardzo wysokie, niekiedy wyższe niż 50%. Gorzej, jeśli przedstawiany jest idylliczny obraz, w którym mentor prowadzący kurs zapewnia, że wszystko będzie dobrze i że dzięki jego radom dany delikwent na pewno zarobi. No więc właśnie niekoniecznie, ponieważ trzeba tutaj brać pod uwagę pewną istotną rzecz.

 

Broker gra nieczysto – i co Pan zrobisz, jak nic nie zrobisz

Tą rzeczą są nieuczciwe zagrywki samego brokera – i nie mówię tutaj o podmiotach z Bahamów, ale o dużych graczach znajdujących się pod nadzorem KNF! Spytacie: a co tam mogą oni kombinować…? Ano mogą – przykłady ciekawych zagrywek:

– zawieszanie się platformy transakcyjnej („przypadkowo” w momentach najbardziej niedogodnych dla inwestorów),

– zablokowanie możliwości sprzedaży kontraktów podczas największych zmian cen instrumentów,

– megawysokie spready, co ma ogromny wpływ na zamknięcie pozycji sprzedaży,

– niezapowiedziane i przedwczesne rolowanie, niezgodne zresztą z tabelą rolowań,

– itp., itd.

W konsekwencji inwestorzy nie mogą zarządzać pozycjami, dopłacać depozytów, zamykać i otwierać pozycji czy hedgować. Efektem są albo straty, albo brak możliwości zarabiania – czyli też straty! Bo jeśli możesz zarobić przykładowo 3000 PLN, a zarobiłeś tylko 1000 PLN, to w rzeczywistości straciłeś 2000 PLN. Tak to właśnie wygląda. W każdym razie przed podobnymi zagrywkami ze strony brokerów nie obroni Cię wiedza zdobyta na kursach, a nawet prowadzenie za rękę przez mentora. Jak trafisz na brokera, który nie gra fair, to szanse na stratę masz bardzo duże. Taka prawda.

 

Emisja tokenów i pozyskiwanie w ten sposób środków na inwestycje

Tak nieco z innej beczki polecałbym też uważać na tzw. nowoczesne inwestycje crowdfoundingowe oparte o emisje różnych tokenów, gdzie modnie wyglądający goście z elegancko przystrzyżonymi brodami mówią: „My mamy pasję robić to i to, a Ty kup nasz token i stań się naszym udziałowcem!”. No i fajnie, ale mnie, jako inwestora, Wasza pasja to tak średnio obchodzi – jak się pytam, czy i kiedy mi dywidendę wypłacicie i w jakiej wysokości ona będzie…?!

No i tutaj może pojawić się problem, bowiem w świetle oficjalnych wytycznych i rekomendacji KNF, podział dywidendy może mieć miejsce jedynie w odniesieniu do zgodnie z prawem wyemitowanych akcji i nie obejmuje tokenów! W praktyce mamy tak, że jeśli wydawca tokenów dąży w ramach ICO do pozyskania kapitałów będąc emitentem papierów wartościowych, to narusza prawo. Więc gdy spółka nie wyemitowała akcji w sposób zgodny z prawem, to nie ma podstawy do wypłaty dywidendy na rzecz tych, którzy te tokeny kupili. W praktyce ci kupujący chcąc odzyskać swoje środki, mogą jedynie sprzedać dalej te tokeny innym osobom, niezbyt dobrze poinformowanym. Ok, może na ten moment KNF nie czepia się tego typu transakcji, ale kto zagwarantuje, że tak się nie stanie w przyszłości…? No nikt. A wtedy i emitenci mogą dostać po łapkach.

Spółki celowe w akcji

Już nawet nie będę akcentować dość typowego dla takich działań inwestowania w spółki celowe. Czyli na przykład: „Chcemy inwestować we wdrożenie takiej a takiej technologii, a realizować to będą nasze spółki celowe”. No i te spółki sobie funkcjonują nieco w oderwaniu od głównego biznesu, a niestety niespecjalnie im idzie. Przepalają więc kasę inwestorów, a potem co…? No trzeba się zamknąć, tak bywa. Szkoda, że często wdraża się przy tym mechanizmy nielegalnych transferów środków, co w praktyce uniemożliwia wierzycielom zaspokojenie ich roszczeń, czy też wyszarpania należnej im kasy, mówiąc kolokwialnie. I tutaj mamy cały arsenał anonimizacyjny, że wspomnę chociażby o zagranicznych trustach, które w praktyce blokują możliwość skutecznego zastosowania skargi pauliańskiej. Innymi słowy inwestując kilkadziesiąt tysięcy PLN w odpowiednią strukturę można tam spokojnie ukryć kilkadziesiąt milionów, a potem… A potem to już coco jambo i do przodu!

 

Prewencja, prewencja i jeszcze raz prewencja

Generalnie powiem tak: skala naciągania na przeróżne inwestycje wydaje się bardzo duża. A za wieloma takimi nietrafionymi inwestycjami stoją prawdziwe tragedie ludzkie, licytacje komornicze, rozwody, a nawet samobójstwa. Wydaje się więc, że obecne działania dotyczące wyłapywania tego typu schematów są dalece niewystarczające (delikatnie mówiąc). Poszkodowani bowiem na ogół nie zgłaszają podobnych przestępstw (zaryzykuję taką tezę), a KNF zanim się ruszy i wpisze dany podmiot na listę ostrzeżeń, powiadamiając odpowiednie służby, to kasa z oszustwa już dawno jest wytransferowana do Ameryki Kokosowej i tyle ją Pan prokurator zobaczy. No, ewentualnie jakieś drzazgi zajmie albo Lamborghini czy Ferrari, więc będzie można zrobić fajne ujęcia do mediów. A nie o to przecież chodzi. Co więc zrobić…?

Po pierwsze przydałaby się akcja informacyjna zakrojona na szeroką skalę, która poinformowałaby ogół społeczeństwa o zagrożeniach związanych z inwestowaniem pieniędzy w programy oferowane przez różnych dziwnych brokerów. Analogiczną akcję przeprowadzono chociażby w przypadku wyłudzeń „na wnuczka”, gdzie przyniosła ona podobno niezłe rezultaty. Większość obywateli nie czyta bowiem ostrzeżeń KNF-u ani nawet nie przegląda prasy biznesowej. Oglądają za to telewizję. I gdyby tam, w TV, puszczać w prime time spoty informujące o działalności brokerów z Bahamów, to wielu ludzi dowiedziałoby się o problemie i byliby ostrożniejsi. Może więc zamiast dawać kasę z Funduszu Sprawiedliwości na fundację prowadzoną przez ex-egzorcystę, który leczył demona wegetarianizmu salcesonem, przeznaczyć pieniądze na porządne działania informacyjne…?

Po drugie kluczem do sukcesu jest tutaj blokowanie przestępców już na wczesnym etapie – to tak, jak z mafiami VAT, gdzie trzeba pozamiatać do odpowiedniego momentu, bo potem kasa już ucieka. A najśmieszniejsze jest to, że wyłapywanie coraz to nowych ofert wcale nie jest niemożliwe, a przestępcy to wręcz ułatwiają! Jak? A chociażby ogłaszając się w sieci czy wykupując płatne reklamy. W zasadzie więc wystarczy stworzyć kilka profili użytkownika np. na Facebooku, wykazać tam odpowiednią aktywność, a potem szukać w sieci info o inwestowaniu, brokerach itd. Dalszą część zrobi za nas remarketing przestępców, dzięki któremu będą się nam wyświetlać ich reklamy. Mając więc x-osób do monitorowania sieci, takich ogarniętych w temacie, można więc stosunkowo szybko namierzyć znaczną część brokerów – oszustów, jeśli nie większość. A potem blokować ich strony i reklamy tak, jak blokuje się firmy hazardowe – technicznie powinno to być do ogarnięcia. Nieco gorzej wygląda temat z blokowaniem numerów telefonów, ale w teorii też można coś tutaj zdziałać. Mamy bowiem reklamę podejrzanego brokera, wchodzimy więc w nią i podajemy nasz numer telefonu. No a potem patrzymy kto dzwoni i blokujemy mu numer. I tak w kółko, tygodniami i miesiącami. W pewnym momencie mogłaby tutaj nastąpić sytuacja, w której międzynarodowe grupy przestępcze uznałyby, że Polska jest zbyt trudnym rynkiem na takie oszustwa i że bardziej efektywnym jest zgarniać naiwnych z Czech, Bułgarii czy Meksyku. Znów przytoczę analogię do zagranicznych mafii VAT, wypychanych z Polski dzięki wprowadzeniu odwróconego VAT-u. Rzecz jasna takie rozwiązania wymagałyby zapewne modyfikacji prawa, ale przecież wszystko da się zrobić – ludzie ludzi robią.

 

Szybkie podsumowanie

No dobrze, to na tyle, rozpisałem się nieco szerzej niż zamierzałem. Ale tematy inwestycyjne to morze inspiracji – być może już niedługo wrzucę ciekawe case study z tego zakresu, kto wie. A, no i chciałbym też dodać, że to wszystko, o czym napisałem, jest moim subiektywnym punktem widzenia – jeśli więc wierzycie brokerom, to inwestujcie. Ja Was nie będę od tego odwodził.

 

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!