VAT-owski Inowrocław

Dzisiejszy wpis będzie dotyczył przestępczość VAT-owskiej, jaka rozwinęła się na sporą skalę w Inowrocławiu już ponad 10 lat temu. Wtedy to głównym przedmiotem obrotu tamtejszych przestępców był złom – pisałem już kiedyś o tym w jednym ze starszych wpisów na moim blogu: Obrót złomem a wyłudzanie podatku VAT

Materiał ma zarówno formę video, jak i tekstową – wybór należy do Was! ????

 

Vlog na YouTube:

 

Wersja tekstowa:

Hej, witajcie. Na początku przepraszam za mój zapchany nos, który nieco wpływa na głos, ale gdybym miał czekać na bardziej sprzyjające warunki, to pewnie do wiosny bym tego nie nakręcił. Dziś postawiłem zabrać Was na małą wycieczkę, a konkretnie pokazać niektóre miejsca, które są związane z akcją mojej książki o VAT-owcach, czy też może bardziej o wyłudzeniach VAT-u. Do tego dodam kilka anegdot, tak dla urozmaicenia materiału. Zdradziłem już kiedyś, że część akcji jest związana z Inowrocławiem, więc pomyślałem sobie, że fajnie byłoby gdybyście zobaczyli na żywo, gdzie działy się niektóre rzeczy. Dlaczego Inowrocław…? Swego czasu było to zagłębie wyłudzania VAT-u na obrocie złomem, chyba jedne z większych w kraju i niech to będzie wystarczający motyw. ????

 

Klub 73 oraz prezesi – słupy

Zacznijmy może od miejsca, w którym teraz stoję – tu możecie zobaczyć wejście do dawnego klubu 73, późniejsza nazwa to Flow. Lokal był podzielony na bar, który znajdował się na górze, a na dole była dyskoteka, czynna w piątki i w soboty. Dlaczego o tym wspominam? Cóż, na górze w barze zrekrutowano niejednego prezesa firmy handlującej złomem, a w weekendy ci sami prezesi bawili się na dole na dyskotece, przepijając zarobione pieniądze. W pewnym sensie taki mikroświatek VAT-owy, można powiedzieć.

Wejście do byłego klubu 73 w Inowrocławiu

Ok, a jak rekrutowano takich prezesów? Nic szczególnie skomplikowanego. Tzw. rekruterzy spędzali sporo czasu w podobnych miejscach, to jest w przeróżnych lokalach rozrywkowych. A tam zawsze kręciło się sporo chłopaków bez kasy i bez pracy, ale za to z apetytem na kolejną porcję amfetaminy, kolejną imprezę, kolejną dziewczynę i tak dalej. No a to kosztowało… Tacy właśnie ludzie, a nie bezdomni alkoholicy, jak to często można przeczytać w mediach, byli dobrym materiałem na prezesów. Wystarczyło im dać po 2 – 3 tysiące na miesiąc, co umożliwiało im nicnierobienie i imprezowanie, a już z chęcią zakładali na siebie firmy i podpisywali faktury. Odnośnie wynagrodzenia, to dodam jeszcze, że w tych czasach i na tym poziomie prezesi dostawali zwykle 2 – 3 % od każdej wystawionej faktury, taka mała ciekawostka. Co jeszcze… Ja nie słyszałem nigdy o prezesie, który by się zgodził na taką robotę za 100 czy 200 złotych, jak znów lansowały to media, czy, co gorsza, specjalistyczne książki. Ten prezes za stówkę to więc bardziej taka miejska legenda, a nie rzeczywistość.

 

Ulica Poznańska w Inowrocławiu

Ok, znajdujemy się teraz na ulicy Poznańskiej, właściwie na jej początku licząc od centrum, ponieważ ulica ta ciągnie się przez kilka kilometrów. To miejsce czasem było nazywane „zagłębiem prezesów”, ponieważ, co tu ukrywać, mieszkało tam sporo patologii, dla której VAT był doskonałym sposobem na dorobienie. Tyle, że niektórzy prezesi na własne życzenie zarabiali nie tyle, ile by mogli. Przykład? Jeden z bohaterów książki umówił się z przyszłym prezesem na wynagrodzenie w wysokości 2%. Prezes pyta go: yyy, no a ile ten VAT wynosi? Książkowy bohater mówi: no 22%. A prezes na to: aha, i ja od tych 22% dostanę 2%, tak…? Cóż, standardowo płaciło się wtedy jakieś 2% od całej faktury brutto, o czym wspominałem, ale skoro prezes sam zaproponował 2% od samego VATu, czyli 22%, to nasz książkowy bohater nie wyprowadzał go z błędu. I tym sposobem prezes sam zredukował swoje wynagrodzenie – i to dość radykalnie.

Widok na ulicę Poznańską w Inowrocławiu.

 

Salon gier Admiral

Teraz znajdujemy się pod dawnym klubem Admiral, gdzie można było pograć sobie na automatach. Czemu o tym wspominam? Ponieważ tutaj właśnie grywali VAT-owcy nieco wyższych szczebli, którzy w ciągu jednego dnia byli w stanie wrzucić w maszynę kilkanaście tysięcy złotych, a następnego dnia przyjść i znów wrzucać kolejne tysiące – aby tylko się odegrać. Niektórzy mieli ciekawy zwyczaj: jeśli przed zamknięciem okazywało się, że wrzucili dużo w maszynę, to rezerwowali ją w ten sposób, że wyciągali wtyczkę od prądu i zastrzegali obsłudze, że nikt nie ma prawa na tym automacie zagrać, dopóki oni nie wrócą. No i przychodzili następnego dnia, odpalali tę samą maszynę i grali w nadziei na wyciągnięcie tego, co wrzucili wczoraj. Tak czy inaczej na ogół wychodzili na minusie – niektórzy nawet po kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. No taki nałóg, nieciekawy.

Widok na budynek, w którym niegdyś mieścił się salon gier Admiral

 

Lokalizacja punktów skupu złomu

No i wyjechaliśmy na chwilę poza Inowrocław, na szczere pole można powiedzieć. W tle widać zabudowania, oczywiście jest to miejsce przykładowe. Generalnie jednak chodzi o to, aby Wam pokazać, w jakich miejscach rejestrowano często takie skupy. Stąd np. do Inowrocławia mamy kilkanaście kilometrów, do Kruszwicy kilka kilometrów. Ogólnie więc jest to mało atrakcyjny punkt, no bo kto tak naprawdę mógłby tutaj przyjechać, może oprócz miejscowych…? No raczej nikt, a już na pewno nie do skupu składającego się de facto z jednego kontenera (mała skala to na ogół słabe ceny). A powiem Wam, że skupy działające tylko na papierze były w jeszcze gorszych zadupiach – tu przepraszam za ten kolokwializm – niekiedy gdzieś pod lasem, bez dojazdu drogą asfaltową. Przysłowiowy pies z kulawą nogą by tam nie zaglądał, a co dopiero klienci… No i oczywiście kontrole skarbowe też niezbyt często tam się pojawiały, choć w sumie wystarczyło wpisać dany adres w Google Maps i już można było nabrać podejrzeń co do celowości prowadzenia tam biznesu złomiarskiego – ja bym przynajmniej tak zrobił.

Skupy złomu wystawiające puste faktury były niejednokrotnie otwierane w miejscach, które były mało atrakcyjne biznesowo. Tutaj akurat miejscowość przykładowa! 

Z drugiej strony były też przypadki, że w jednym bloku w Inowrocławiu było zarejestrowanych po 5 skupów złomu, co też ocierało się o parodię. Czy sprowokowało lub przyspieszyło to kontrole? Niekoniecznie. Tutaj dodam jeszcze, że otwieranie takich fikcyjnych skupów na małych wsiach miało ciekawy efekt uboczny. Otóż wielu nieświadomych chłopaków widziało boom na skupy, więc myśleli, że wystarczy wstawić kontener, skupić złom, a potem przyjedzie firma, zapłaci i biznes się dopnie. Niestety, nie wzięli pod uwagę, a raczej nie wiedzieli, że złom jest tutaj tylko dodatkiem, a zarabia się faktycznie na pustych fakturach. No a jak tak, to przeżyli po prostu biznesowe rozczarowanie.

 

Urząd Skarbowy w Inowrocławiu

No i wróciliśmy do Inowrocławia, a konkretnie pod stary budynek Urzędu Skarbowego. Teraz skarbówka ma nowy, elegancki biurowiec, ale za czasów VAT-u na złomie to właśnie tutaj starano się zwalczać mafie VAT, z różnym skutkiem zresztą. Na usprawiedliwienie urzędników powiem, że w samym tylko Urzędzie Kontroli Skarbowej w Bydgoszczy za lata 2009 – 2010 ujawniono fikcyjne faktury VAT związane z obrotem złomem na łączną kwotę ponad 2 miliardów PLN. Cóż, sporo… Stawiam, że bardzo duża część z tych faktur pochodziła właśnie z Inowrocławia, a urzędnicy skarbowi musieli to wyłapać i odcedzić ziarno od plew. Syzyfowa praca, szczególnie przy ówczesnym poziomie informatyzacji. Mimo wszystko i tak VAT-owcy zaczęli przenosić się z czasem np. do Poznania, przynajmniej na papierze, bo prezesi cały czas byli stąd, z Inowrocławia, ponieważ ilość firm handlujących złomem w Inowrocławiu i okolicach była już tak duża, że naprawdę zaczęło się robić z tego przegięcie. Niektórzy co prawda stosowali naiwne „uniki”, tak to chyba można by nazwać, czyli podczas rejestracji firm wpisywali dużą ilość kodów PKD, gdzie obrót złomem był na samym końcu. Tak, jakby miało to cokolwiek zmienić i wykiwać skarbówkę w kontekście obrotu pustymi fakturami na setki tysięcy złotych, gdzie złom przewijał się non stop na pierwszym miejscu. To pokazuje też, na jak niskim poziomie zaawansowania byli niektórzy z VAT-owców, a mimo tego i tak te nienależne zwroty często im przechodziły. O szczegółach będę pisał oczywiście w książce.

Stara siedziba Urzędu Skarbowego w Inowrocławiu

 

Areszt Śledczy w Inowrocławiu

Jako miejsce na finałowe ujęcie wybrałem miejscowy areszt śledczy – miejsce mało przyjemne i dość ponure, jak widać. Starsi fani gangsta rapu Made in Poland być może pamiętają też, że to tutaj nakręcił swój słynny teledysk artysta o pseudonimie Waszka G. – ciekawostką jest to, że w teledysku tym można zobaczyć auto inowrocławskich VAT-owców. No, a oprócz tego niejeden z VAT-owców odbywał w tym areszcie krótki urlop, w tym również jeden z bohaterów mojej książki, co mogę teraz zdradzić, a może nawet już kiedyś zdradziłem.

Widok na budynek Aresztu Śledczego w Inowrocławiu

Wypada też wiedzieć, że wielu z VAT-owych biznesmenów było zwykłymi bandziorkami, takiego niższego szczebla, a niektórzy wręcz kradli radia z samochodów zaledwie kilka lat przed VAT-em, który, można powiedzieć, uratował im życie w pewnym sensie. Ten błyskawiczny awans finansowy był zresztą niespodziewany chyba nawet dla nich samych. A jeśli spytacie się mnie, co dziś porabiają ci ludzie, to powiem, że odkąd wprowadzono odwrócony VAT na złom, to przestępczość typowo kryminalna zniknęła z tej branży – to okazało się dla nich za trudne, a przynajmniej, jeśli chodzi o Inowrocław. Oczywiście VAT kręci się dalej na innych rzeczach, a oprócz tego wyłudzone pieniądze zostały zainwestowane w firmy transportowe, budowlane, obrót nieruchomościami, czasem w lichwę… Część też poszła siedzieć, jednak tym nie będę już dziś opowiadał. Tak więc dzięki za oglądanie i do usłyszenia w kolejnym odcinku. A, no i oczywiście do przeczytania na blogu! ????

No a tak informacyjnie jeszcze dodam, że od 2020 roku włączyłem komentarze na blogu, więc jeśli ktoś ma ochotę się wypowiedzieć, to zapraszam! ⬇️

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!

Czy opłaca się wyłudzać VAT startując od zera? Realia roku 2019

Tematem dzisiejszego vloga, zapisanego także w formie tekstu, będą realia związane z wyłudzeniami i uszczupleniami VAT-u pod koniec roku 2019 i na początku roku 2020. Jest to moja dość luźna analiza, która odnosi się głównie do pewnego poziomu zaawansowania, a nie do grup przestępczych jako do całości.

Jeśli wolicie oglądać i słuchać, to zapraszam na YouTube ???? 

 

 

Jeśli wolicie czytać, to tekst poniżej ????

Uwaga, zamieszczony tutaj tekst stanowi dość precyzyjny zapis tego, co znajdziecie w dzisiejszym filmiku.

 

Kariera VAT-owca – o kim będę dziś mówić?

Dziś będzie o… potencjalnym przebiegu kariery VAT-owca w 2019 roku. Kogo konkretnie? Na pewno nie słupa, ani też nie rekina VAT-owego biznesu. Czyli można powiedzieć taki etap pośredni, z nieco niższej półki.

Tak więc naszym dzisiejszym bohaterem będzie Janek. Janek jest takim zwykłym gościem, który chce wejść w biznes związany z przestępstwami VAT-owskimi. Wiadomo, fajnie jest mieć pieniądze, o jakich tzw. statystyczny Polak może tylko pomarzyć, a i wygodnie się jeździ najnowszym S500, S8, „prosiakiem” i tak dalej.

Tyle, że skoro Janka do tej pory nie było stać na taki poziom życia, to nie ma też dużego kapitału. No i tutaj mamy pierwszy zgrzyt, ponieważ w obecnej chwili, aby myśleć o rozkręceniu schematu, który miałby ręce i nogi, należy wyłożyć na to przynajmniej kilkaset tysięcy złotych. I to niezależnie od tego, czy byłby to wariant nienależnych zwrotów, czy wprowadzania towarów na polski rynek i „znikanie” bez wpłacania VAT-u do budżetu. Czemu aż tyle, ktoś spyta… Przy sprzedaży i „znikaniu” z VAT-em oczywiście potrzebny jest towar, no a przy wyłudzaniu zwrotów należy dysponować odpowiednią strukturą, gdzie jest dużo podmiotów, schematy nie są przejrzyste, do tego można np. pobawić się w łańcuchy kontra, podbić wiarygodność niektórych spółek np. stosując dobrowolny split payment i tak dalej… Dla przykładu wspomnę tylko, że kiedyś wystarczyło mieć kilka podmiotów w schemacie, dziś dobre karuzele liczą po kilkadziesiąt firm, a niekiedy ponad 100. Poniżej to improwizacja, która znacząco zwiększa ryzyko. Ok, lecimy dalej.

 

Dołączenie do już istniejącej grupy przestępczej oraz przykładowe rodzaje takich grup

Tak więc nasz przykładowy Janek nie miał kasy na rozruch, ale za to miał kumpli, którzy już zajmowali się wyłudzaniem VAT-u. Co więc zrobił? Oczywiście podłączył się pod już istniejącą strukturę! Tyle, że Janek nie zdawał sobie sprawę z jednej, bardzo ważnej, rzeczy: jacy ludzie kierują całym schematem i jak daleko sięgają ich kompetencje. I tutaj mamy kilka scenariuszy – dziś podam dwa przykładowe.

 

Scenariusz 1: średnia półka

W pierwszym z nich za schematem mogą stać biznesmeni wespół z kryminalistami wyższego szczebla, wspomagani np. przez doradców podatkowych, którzy zgodzili się pomóc od strony ułożenia schematu oszustwa. I w tym momencie powiem tak: moim skromnym zdaniem nie ma w Polsce zbyt wielu specjalistów, którzy potrafiliby dobrze, ale tak naprawdę dobrze, poprowadzić taki projekt VAT-owski od A do Z. Schemat podatkowy to jedno, a analiza zagrożeń ze strony KAS i organów ścigania, to drugie. Być może ktoś powie: eee tam, zagrożenie jest małe, przecież łapią tylko nielicznych albo jakieś płotki.

No więc właśnie niekoniecznie! Wiele osób popełnia ten sam kardynalny błąd, czyli nie docenia przeciwnika – również w biznesie VAT-owskim. Wbrew pozorom w ostatnich czasach było całkiem sporo zatrzymań grup VAT-owskich – i to tylko takich medialnych, bo o drobniejszych przypadkach nieraz się nie wspomina. No, chyba, że akurat zamieszana jest w to jakaś znana osoba, jak chociażby projektant mody Łukasz J.

W każdym razie wśród zatrzymanych byli ludzie, którzy uczestniczyli w wielomilionowych wyłudzeniach – żadne tam 10, 20 czy 50 tys. miesięcznie – tam już szło o naprawdę duże pieniądze. Przykładowo: nie tak dawno temu rozpracowano grupę, której członkowie byli starymi wyjadaczami, co to handlowali przemycanym spirytusem na wielką skalę jeszcze za czasów słynnego Carringtona, a więc jakieś 20 lat temu. No i teraz pytanie: czy takich gości nie było stać na dobrych doradców? No raczej było – i jest spore prawdopodobieństwo, że ich mieli. Mieli, a i tak powpadali! Inna sprawa, czy w tym konkretnym przypadku rzeczywiście zatrzymano tzw. górę, czy tylko niższe szczeble, a już zupełnie inna, czy skonfiskowano majątki głównych organizatorów – pisałem zresztą o tej historii na blogu. W innych przypadkach powpadały sławy kryminalnego półświatka, jak chociażby słynny Słowik z ekipą tzw. starych pruszkowskich. Ok, ci ostatni co prawda może nie poszli siedzieć bezpośrednio za wyłudzenia, ale jednak w związku z VAT-em. Z kolei niektórzy z zatrzymanych w innych sprawach mieli nawet układy ze skarbówką, a niekiedy sami byli urzędnikami wysokiego szczebla (mam tutaj na myśli asów z Ministerstwa Finansów).

I tak dalej i tak dalej… Zresztą media – mediami, a ja na własne oczy widziałem upadki gości kombinujących z VAT-em. Więzienie i ogolenie z majątku do zera – tak to wyglądało. No, ale może nie wyprzedzajmy faktów.

 

Scenariusz drugi: rekiny na szczycie

W scenariuszu drugim za całym schematem stoją ludzie z ogromnymi plecami jak stąd do Moskwy, czyli prawdziwe rekiny. I chyba nie będzie zaskoczeniem, że ciężko byłoby naszym służbom się do nich dobrać, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wyłapać niższe ogniwa takiej struktury. I tak się właśnie może stać, jest to zresztą wkalkulowane w ten biznes, przynajmniej jeśli chodzi o samą górę. Tzw. doły struktury jednak często nie mają tej świadomości – przykładowo nasz dzisiejszy bohater Janek też by jej nie miał. I to właśnie na taki niższy – no, maksymalnie średni – poziom są skierowane główne działania polskich służb. Jak wspomniałem przed chwilą, do rekinów specjalnie nie ma jak się dostać, a trzeba wiedzieć, że zaledwie 2% topowych grup przestępczych zgarnia aż 80% pieniędzy z wyłudzeń VAT-u w skali Unii Europejskiej. Zdaje się, że były to dane Europolu, ewentualnie jakiejś agencji unijnej, nie pamiętam w tym momencie. To daje jakieś pojęcie o sile największych graczy. W Polsce te proporcje mogą być nieco inne, oczywiście. W każdym razie rekiny sobie często pływają i pływają, a co do zagranicznych grup przestępczych, to też różnie bywa. Wiele wskazuje na to, że do niedawna panowało przekonanie w stylu: po co tracić czas i środki na ściganie jakiegoś Ahmeda, skoro i tak nie ściągnie się z niego ani grosza? Niestety, znane mi są przypadki, w których wywiad skarbowy regularnie dostawał informacje o zagranicznych grupach przestępczych penetrujących polki rynek, a olewał to, kolokwialnie mówiąc.

Reasumując ten wątek: szanse na to, że Janek zostanie złapany razem z kumplami, dla jego poziomu może być całkiem spora. Oczywiście nie zrobię w tym vlogu szczegółowej symulacji, ale powiem, że w niektórych przypadkach prawdopodobieństwo złapania i poniesienia odpowiedzialności można obecnie oszacować nawet na kilkadziesiąt %. Powtórzę: dla poziomu Janka, bo rekiny tego biznesu oczywiście grają na trochę innych zmiennych i złapanie ich to nieco inna bajka. Tak, nawet kilkadziesiąt %, nie przesłyszałeś się. To w sumie trochę tak, jakby Janek włożył 2 albo i 3 kule do 8-strzałowego rewolweru, a potem zagrał w rosyjską ruletkę.

 

Zatrzymania grup przestępczych wyłudzających VAT kontra narzędzia analityczne

No dobrze, idziemy dalej. Jak wobec tego tych VAT-owców łapią?

Tutaj może zacznę od JPK_VAT, które jest niekiedy reklamowany jako „bat na mafie VAT”. Tyle, że nie do końca nim jest. Przykładowo w JPK_VAT nie ma dziś pewnych elementów kluczowych dla szybkiego lokalizowania znikających podatników, jak np. termin płatności faktury. Po drugie do końca 2018 roku, a prawdopodobnie i do dzisiaj, z tymi plikami kontrolnymi wyglądało to tak: podmiot X nie wysyłał plików za styczeń, luty oraz marzec, w międzyczasie składając np. zerowe deklaracje. No a w kwietniu system w centrali generował raport, a w maju szło to do lokalnego urzędu skarbowego, który wszczynał kontrolę. No i co z tego? No a to, że słup miał 5-6 miesięcy (albo i dłużej) na wystawianie faktur zanim dopadła go kontrola. Za wolno, aby zablokować w zarodku przestępczość zorganizowaną.

Generalnie powiem tak, że o ile w przypadku VAT-owców występujących o nieuprawnione zwroty, Jednolity Plik Kontrolny może mieć jeszcze jaką taką skuteczność w przyspieszaniu postępowań sprawdzających i wstrzymywaniu zwrotów VAT-u, to już np. przy wprowadzaniu towaru na polski rynek przez znikających podatników ciężko go nazwać narzędziem skutecznym dla celów szybkiego rozbijania takich grup przestępczych. No, ale kontrole na pewno ułatwia i małe rybki już się tak łatwo nie prześlizgną.

Kolejna sprawa to STIR, czyli System Teleinformatyczny Izby Rozliczeniowej. W jego przypadku także jest dziś daleko od ideału, jeśli chodzi o szybkie wyłapywanie grup przestępczych. Świadczą o tym same rezultaty, dość kiepskie mówiąc szczerze. Algorytmy STIR-a są oczywiście tajne, więc ciężko, abym o nich opowiadał w ogólnodostępnym filmiku. W każdym razie nie działa to tak, jak mogłoby. Teoretycznie nie jest to jakieś super zagrożenia, ale…

Ale teraz uwaga! Nawet jeśli dziś JPK_VAT i STIR można jakoś obejść (bo można), to wcale nie oznacza, że za jakiś czas te narzędzia nie staną się o wiele groźniejsze dla przestępców! I wiesz co…? Ci przestępcy w większości dowiedzą się o tym dopiero wtedy, gdy będzie już za późno, czyli struktury namierzone, a środki zabezpieczone przed wytransferowaniem. I po zawodach. Ok, być może ktoś powie, że w Polsce mało prawdopodobne. Nie podejmę się jednoznacznej oceny, ale tak czy inaczej wyłapywanie VAT-owców dzięki machine learning ma potencjał. Ciekawym przykładem może tutaj być chociażby system TNA, czyli Transactional Network Analysis, wdrożony w 2019 roku w kilku krajach Unii Europejskiej. Jest on oparty na belgijskim systemie, w którym było wyszczególnionych 8 podstawowych modeli karuzel wraz ze schematami przepływów i tak dalej. No i między innymi właśnie dzięki temu systemowi Belgowie zredukowali kwoty wyłudzeń związanych z karuzelami z poziomu ponad 1 miliarda Euro rocznie do niecałych 50 milionów Euro. Można? Można!

 

Słupy – najsłabsze ogniwo?

No dobrze, analityka – analityką, ale spora część schematów wykłada się na zwykłych słupach. Po prostu skarbówka dociera do delikwenta, dociska go, ten idzie na współpracę i po nitce do kłębka… Tak jest. Nie ma też co ukrywać, że obecnie jest nieco większe ciśnienie na rozpracowywanie tego typu spraw przez aparat skarbowy czy organy ścigania, więc jest trudniej uciec przed odpowiedzialnością niż chociażby 10 lat temu, gdy były złote czasy dla VAT-owców. Wtedy to wywiad skarbowy stanowiło ok. 300 funkcjonariuszy – na całą Polskę! Dziś wygląda to nieco inaczej i nad rozpracowywaniem grup VAT-owskich pracują już nieco większe siły, do tego lepiej skoordynowane, podobno.

 

Symptomy, które mogą świadczyć o tym, że dana firma może być zaangażowana w karuzelę

Ok, mamy więc modele charakterystyczne dla wzorcowych firm z danej branży, a na ich podstawie można typować podejrzanych, którzy od tego wzorca odbiegają. Poza tym już na późniejszym etapie można sprawdzić istotne elementy mogące świadczyć o tym, że dany podmiot jest uczestnikiem karuzeli. Tutaj kilka przykładowych kwestii:

Raz: dobry analityk jest w stanie w niedługim czasie stwierdzić, czy firma jest zamieszana w wyłudzenia VAT-u na podstawie analizy przepływów magazynowych. Ba, może odczytać nawet, czy zaangażowanie w schemat jest świadome, czy też nie.

Dwa: niektóre dane na fakturach. Przykładowo w niektórych branżach faktury wystawiane przez VAT-owców są na bardzo krótkie terminy płatności, max 3 dni, a do tego zawierają po 2-3 pozycje na fakturze na duże kwoty. Tymczasem w normalnie handlujących firmach z tej branży pozycji na fakturze jest zwykle kilkanaście albo i kilkadziesiąt na jednym zamówieniu, a kwoty do zapłaty są mniejsze, więc już mamy fajny znacznik.

Trzy: szybkie przepływy całości towaru – słup kupuje na fakturze np. 1000 sztuk czegoś, po czym sprzedaje bardzo szybko całe 1000 sztuk do innej firmy. Schemat ten powtarza się cały czas, co jest typowe właśnie dla słupa, który w przeciwieństwie do normalnie działających przedsiębiorstw nie składuje towaru i nie rozdziela danej partii pomiędzy wiele podmiotów na wiele zamówień.

 

Służby kontra mafie VAT, czyli CBŚP, policja oraz inni w akcji

Teraz przeskoczmy może do działań policji, CBŚP oraz innych „trzyliterówek”. Tutaj często zaczyna się od tego, że jakiś Seba, co to jeszcze z rok temu kradł perfumy w Biedronce, nagle zaczyna się wozić po mieście autem za pół bańki (albo i droższym). Myślicie, że policjanci, którzy dobrze kojarzą starych prawilniaków, się tym nie zainteresują…? No cóż…

Kolejna rzecz: donos, taki zwykły, przesłany chociażby przez zazdrosnego sąsiada lub kogoś, kto udaje kolegę, ale tak naprawdę życzy Tobie abyś wpadł, też z zazdrości. To się zdarza – i to całkiem często.

A, no i jeszcze jedna rzecz: są firmy, które współpracują ze służbami i wystawiają im podejrzanych kontrahentów. Ba, niektóre mogą być wręcz kontrolowane przez służby, przynajmniej w pewnych newralgicznych sektorach. Ale o tym się specjalnie nie mówi, więc i ja kończę ten wątek.

 

Jak długo trwają śledztwa w sprawach związanych z wyłudzeniami lub uszczupleniami VAT

Nasz Janek – VAT-owiec być może skomentowałby to wszystko tak: no ale gdzie, przecież moi kumple się żyją z VAT-u już od kilku lat i nic się nie dzieje… Zgadza się Janku, jednak weź pod uwagę, że śledztwa w tego typu sprawach trwają na ogół od 3 do 5 lat, więc tak naprawdę na niektórych VAT-owców dopiero przyjdzie pora. I tutaj mała dygresja: to nie jest wcale tak, że nasze polskie służby jakoś specjalnie się „żółwią” przy prowadzeniu spraw – np. w Wielkiej Brytanii też to trwa podobnie. Dodajmy do tego, że według statystyk za 2018 rok, w kręgu zainteresowań CBŚP znajdowało się blisko 400 grup zorganizowanych, które przejawiały aktywność w dziedzinie przestępstw ekonomicznych. Można założyć, że bardzo duża ich część, jeśli nie większość, zarabiała także na wyłudzeniach lub uszczupleniach podatku VAT. Wbrew pozorom to całkiem sporo – a mówimy tylko o CBŚP, choć pewnie te grupy po części dublują się z innymi statystykami.

 

Pieniądze VAT-owców – na co mogą liczyć osoby na dole schematu?

Przejdźmy teraz do najważniejszej kwestii, czyli do kasy. Wiele osób, w tym Janek, uważa, że życie każdego VAT-owca wygląda tak: szybka i duża kasa, w najgorszym wypadku krótki wyrok, a potem myk do Ameryki Kokosowej i popijanie drinków z palemką w luksusie do końca życia. Niestety, jest bardzo duża szansa, że nasz Janek startując z niskiego poziomu nie zarobi milionów. Drogie auto, wycieczki, fajne ciuchy, imprezowe życie i ładne dziewczyny to prawdopodobnie wszystko, na co może on liczyć wchodząc w taki układ bez własnej, dużej gotówki, bez wiedzy i bez znajomości. No, może jeszcze mieszkanie da radę sobie kupić – tyle, że może się nim długo nie nacieszyć. Ktoś powie: no jak, ale przecież można odkładać kasę i uzbierać sporo!

No to powiem Wam jedną rzecz: chyba większość VAT-owców z niższej półki tak właśnie myśli, ale wraz z pierwszymi przypływami gotówki jakoś tak dziwnie dostają małpiego rozumu i trwonią większość pieniędzy. Dobra, może i jakąś kasę zakopują w tzw. banku ziemskim, ale jej lwia część idzie na bieżącą konsumpcję, bo przecież jeszcze mamy czas, jeszcze zarobimy więcej, dopiero się rozkręcamy i tak dalej. W praktyce tak to właśnie często wygląda. To jest prosty mechanizm z pogranicza psychologii i niby każdy wie, że nie powinien trwonić kasy, ale jednak znaczna część to właśnie robi – nawet tych inteligentych osób.

Poza tym kolejna kwestia: profesjonalne wytransferowanie dużych pieniędzy za granicę to też nie jest wcale hop-siup i opłaca się od pewnego poziomu. Przykładowo w pewnych przypadkach pieniądze mające podlegać wypraniu były przesyłane przez ponad 20 różnych kont i zanim dotarły do miejsca docelowego, to „podróżowały” po egzotycznych krajach, takich jak Dubaj, Hong-Kong i tak dalej, po drodze wielokrotnie ulegając przewalutowaniu. No i w konsekwencji tego wszystkiego rzeczywistość jest taka, że w praktyce idyllę VAT-owca przerywa zatrzymanie, na ogół niespodziewane. A wtedy już jest po zawodach – zwłaszcza, że majątki domniemanych przestępców są obecnie zabezpieczane jeszcze w trakcie śledztwa, a nie po czasie, jak bywało kiedyś.

 

Zatrzymanie i odpowiedzialność karna

Co dalej… Na pewno nasz VAT-owiec Janek mógłby liczyć na sankcję, czyli pobyt w areszcie śledczym. A w tym czasie zostałby jeszcze zaatakowany pod kątem finansowym, gdyż na jego majątek weszłyby zabezpieczenia. Koniec końców mógłby nawet zostać bez kasy na dobrego obrońcę. Nie wierzycie? To powiem Wam, że widziałem sytuacje, gdzie rodzice sprzedawali ziemię, aby ratować syna z kłopotów. Widziałem, jak matka brała kredyt pod zastaw mieszkania, żeby opłacić adwokata dla swojego chłopaka. Tak, tak to właśnie realnie wyglądało.

Warto też zdawać sobie sprawę z tego, że jako niski szczebel to właśnie Janek miałby największe szanse na poniesienie głównych kosztów zabawy w tą całą mafię VAT-owską. Nie organizatorzy schematu, którzy być może wyjdą z tego cało i zarobieni po sufit. Janek robiłby za to za kozła ofiarnego albo jelenia do odstrzału, jak wolicie.

Więc jest spora szansa, że nasz Janek dostaje wyrok bezwzględnego więzienia i do tego ma tytuły wykonawcze wystawione przez Urząd Skarbowy. Ok, przy dobrych wiatrach, jeśli Janek byłby niekarany, to mógłby to być wyrok w zawieszeniu + grzywna. W niektórych przypadkach sąd może zobowiązać Janka do naprawienia szkody, a jeśli on tego nie zrobi, to trafi za kratki, jeśli np. otrzymał wyrok w zawieszeniu. I tutaj dochodzimy do istotnej rzeczy: wartość tego, co Janek będzie musiał oddać budżetowi czy to w związku z wyrokiem sądu, czy tytułem wykonawczym wystawionym przez skarbówkę, prawdopodobnie przekroczy sumę, jaką zarobił on na tym procederze. Po prostu będąc na stosunkowo niskim poziomie dostał tylko pewien %, a ktoś wyżej zgarniał większą część. Tak to działo i nie ma tutaj sentymentów – biznes to biznes.

Tak więc jest prawdopodobne, że Janek zostanie z długami – może 200 tysięcy, może 600 tysięcy, może milion. Jest spora szansa, że nie spłaci tego do końca życia z legalnej pracy, nie ucieknie też od takich długów dzięki upadłości konsumenckiej, bo ta nie obejmuje podobnych przypadków, gdzie zapadł wyrok w związku z przestępstwem. Możliwe więc, że nasz Janek wypadnie z normalnego obiegu i do końca życia będzie skazany na ukrywanie dochodów, otwieranie firm na słupów lub pozostanie na przestępczej ścieżce. A, no i jest jeszcze jedna ścieżka: emigracja. Ok, w optymistycznym scenariuszu Janek być może nawet odłoży te kilkaset tysięcy PLN, które znajdą się poza zasięgiem polskich komorników i będziesz miał na nowy start w nowym kraju. Jednak Janek jest już przyzwyczajonym do życia na wysokim poziomie, więc jest duża szansa, że nie zastopuje wydatków i te pieniądze dość szybko się rozejdą. No a potem pozostanie proza życia zwykłego, szarego emigranta. I tu powtarzam: startując dziś z niskiego poziomu nie ma co się porównywać do VAT-owców z wysokiej półki, którzy faktycznie transferują miliony za granicę, bo to trochę inna bajka.

 

A może współpraca z organami ścigania…?

Na dobrą sprawę chyba najmniej bolesne wyjście z takiej sytuacji byłoby dla Janka następujące: zostanie tzw. małym świadkiem koronnym na zasadach określonych w art. 36 Kodeksu Karnego Skarbowego – taki odpowiednik tzw. małej 60-tki znanej ze spraw typowo kryminalnych. Mówiąc wprost byłoby to pójście na współpracę z organami ścigania i wystawienie kolegów z grupy.

No i powiem Wam, że tutaj wszelkie opowieści o honorze przestępców itp. najczęściej można włożyć między bajki, ewentualnie eksploatować w piosenkach polskich raperów skierowanych do specyficznego targetu. Albo inaczej – nie ma co liczyć, że wszyscy twardo odmówią zeznań.  Rzeczywistość jest nieco inna, a ja osobiście poznałem niejeden przypadek, gdy tzw. git i twardziel, szanowany w kryminalnym półświatku, szedł na współpracę z organami ścigania, żeby tylko wyrwać możliwie najniższy wyrok, a nawet go niekiedy uniknąć. Taka to już proza przestępczego życia – zwłaszcza, że w dzisiejszych czasach tzw. konfident, czyli osoba idąca na współpracę, nie musi mieć wcale piekła w więzieniu (o ile tam w ogóle trafi). Dadzą takiego delikwenta na odpowiednią celę i co najwyżej nasłucha się inwektyw pod swoim adresem. I tyle – niska cena za uniknięcie odpowiedzialności. Zresztą powiem tak: jeśli nawet Janek nie pójdzie na współpracę, to czy może być na 100% pewien, że to samo zrobią jego wspólnicy z VAT-owego schematu…? Raczej niekoniecznie…

 

Krótkie podsumowanie

No i jak Wam się podoba perspektywa takiej kariery, całkiem realna zresztą…? Czy kilka lat rozrywkowego życia na fajnym poziomie jest warte takiego ryzyka? Ok, nasz Janek jest młody, może naoglądał się filmów typu „Młode wilki”, gdzie jest przekaz typu „nie ma żadnego jutro – jest tylko dziś”. Tyle, że to bzdury, a prawdziwe życie to nie jest film.

Reasumując: jeśli ktoś startuje od finansowego zera i da się wciągnąć w schemat VAT-owski na niższym szczeblu, to moim zdaniem w niektórych wariantach ma nawet kilkadziesiąt % szans na porażkę. Kasy wielkiej raczej nie zarobi, a już na pewno nie odłoży, a za to kłopoty mogą pozostać na całe życie. Oczywiście, starych VAT-owców i tak tym nie przekonam, ale jeśli Wy nie macie w sobie żyłki gangstera i dopiero myślicie o takiej działalności, to powiem krótko: nie warto! Tyle ode mnie na dziś – trzymajcie się! ????

No a tak informacyjnie jeszcze dodam, że od 2020 roku włączyłem komentarze na blogu, więc jeśli ktoś ma ochotę się wypowiedzieć, to zapraszam! ⬇️

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!

O długach słów kilka…

Sporo dostaję zapytań w sprawach związanych z długami różnego rodzaju, antywindykacją i tak dalej. A skoro tak, to postanowiłem wrzucić dziś krótki wpis omawiający najbardziej typowe scenariusze związane z następującymi tematami:

  • fałszywi antywindykatorzy

  • przedawnione długi

  • długi w ZUS / US

  • fundusze sekurytyzacyjne i wierzytelności zabezpieczone hipoteką

Mam nadzieję, że ta odrobina wiedzy teoretycznej połączonej z praktyką przyda się co poniektórym Czytelnikom.

 

1. Fałszywi antywindykatorzy

Ostatnio podobno uaktywnili się oszuści, którzy oferują „anulowanie licytacji komorniczej zadłużonych nieruchomości”, „wstrzymanie egzekucji komorniczych nieruchomości” itp. Niestety, takie podmioty udające profesjonalne firmy prawnicze kasują często po +- 1000 PLN za „rozwiązanie sprawy” i znikają nie robiąc nic, a komornik i tak i tak puka do drzwi. Jest to zwykłe żerowanie na zdesperowanych ludziach, więc zasługuje na szczególne potępienie. Jeśli więc macie podobne problemy z komornikiem, to uważajcie na takich naciągaczy! Dodam jeszcze, że profesjonalna pomoc w tego typu sprawach, świadczona przez doświadczonego w temacie prawnika (nie każdy sobie radzi z antyegzekucyjnymi zawiłościami!) kosztuje zwykle o wiele więcej, niż wspomniany tysiąc złotych. No ale cóż, za faktyczną skuteczność i know-how się płaci.

 

2. Przedawnione długi

Druga sprawa to aktywność niektórych firm windykacyjnych, które do niedawna masowo wysyłały wezwania do zapłaty przedawnionych długów. Żebyśmy się dobrze zrozumieli: to, że dług się przedawnił, nie oznacza, że przestaje on istnieć i że wierzyciel nie ma prawa dochodzić jego spłaty! Sytuacja jednak mocno się zmieniła od 2018 roku, od kiedy to sądy z urzędu badają kwestię przedawnienia, więc teoretycznie konsument jest w miarę bezpieczny. Ale uwaga, podobno do dziś przechodzą różne „kwiatki”, gdzie sądy wydają nakazy na przedawnione długi – rzadko bo rzadko, ale jednak. Tak więc w sytuacji, gdy jednak dostaniecie wezwanie do zapłaty i wyjdzie Wam z obliczeń, że termin już raczej minął, to dobrze jest się udać z wszystkimi papierami do wyspecjalizowanej kancelarii i niech sprawdzą, czy czasem jednak nie jest to przedawnione. Jeśli tak, to możliwe jest załatwienie tej sprawy bezkosztowo, jeśli chodzi o dłużnika. Kancelaria po prostu ogarnie temat za koszty zastępstwa procesowego, które przy najbardziej typowych sprawach (np. 20 tys. PLN tytułem niespłaconego długu na karcie kredytowej) wynoszą ok. 3500 PLN. Sytuacja win-win, oczywiście nie z perspektywy firmy windykacyjnej.

 

3. Długi w ZUS / Urzędzie Skarbowym

Zadłużenie w ZUS – co dalej?

Odnośnie długów wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, to te praktycznie się nie przedawniają, więc lepiej pomyśleć o układzie ratalnym – wygląda to tak, że w przypadku mniejszego zadłużenia możliwe jest spłacanie rat na poziomie 100-200 PLN miesięcznie i ma się spokój. Generalnie zasada jest taka, że jeśli zaproponujemy spłatę całej należności w okresie do 2 lat, to wniosek powinien spokojnie przejść (ale w urzędzie Wam tego wprost nie powiedzą). Możliwe jest także złożenie wniosku o umorzenie należności, ale w praktyce musiałaby dopaść takiego dłużnika ciężka choroba lub klęska żywiołowa, a także nie mógłby on dysponować żadnym majątkiem, z którego można by prowadzić egzekucję.

Zadłużenie w Urzędzie Skarbowym

Odnośnie długów w skarbówce z kolei, to termin przedawnienia upływa z końcem roku podatkowego, w którym upłynął termin płatności podatku. No i tutaj niestety nie bardzo można liczyć, że US o nas zapomni – mi np. zdarzył się przypadek, że w 2018 roku skarbówka wezwała mnie do zapłacenia kilkuset złotych (z odsetkami wyszło ponad 1200 PLN) zaległego VAT-u z jednej deklaracji z 2013 roku!  Coś tam księgowa źle policzyła i chociaż tamta firma była już od dawna zamknięta, to i tak im to nie umknęło. A kiedy przysłali mi wezwanie…? W grudniu, a więc niewiele zostało do terminu przedawnienia (taki prezent na Święta). Teoretycznie może się oczywiście zdarzyć, że Urząd Skarbowy coś tam przeoczy i zobowiązanie się przedawni, ale w praktyce są czujni i specjalnie hodują odsetki. Co więc wtedy pozostaje? Złożenie pisma o umorzenie (bardzo mała szansa) lub o odroczenie spłaty należności albo rozłożenie długu na raty – to ostatnie obiektywnie dość ciężko uzyskać, jeśli nie wesprzemy się przyczyną losową (ciężka choroba, klęska żywiołowa, kontrahent oszukał, a majątku na zaspokojenie roszczeń brak). Tak więc, moim zdaniem, długi wobec US to najgorszy rodzaj zadłużenia z tutaj wymienionych – czasem lepiej chyba być winnym pieniądze lichwiarzom.

 

4. Fundusz sekurytyzacyjny i długi zabezpieczone hipoteką

Niekiedy banki sprzedają funduszom sekurytyzacyjnym wierzytelności, gdzie zabezpieczeniem roszczeń jest hipoteka. Za ile? To już tajemnica handlowa, ale w branży mówi się o 20-30% pierwotnej sumy zadłużenia. Teoretycznie dla dłużnika niewiele się tutaj zmienia, ale w praktyce można bardzo dużo zyskać. Autentyczny przykład:

– na pewną nieruchomość został wzięty kredy we frankach, szacunkowa wartość nieruchomości: 500 tys. PLN;

– kredytobiorca popadł w problemy finansowe, przestał spłacać kredyt, a bank sprzedał jego dług funduszowi sekurytyzacyjnemu;

– fundusz sekurytyzacyjny wystawił rachunek: należność główna ok. 460 tys. PLN + kwota odsetek i kosztów ok. 320 tys. PLN = razem jakieś 780 tys. PLN, co oznaczało, że przy sprzedaży nieruchomości przez komornika za jakieś ¾ kwoty oszacowania zostałoby jeszcze ok. 400 tys. PLN do spłacenia (czyli dramat);

– dłużnik zaangażował jednak dobrą kancelarię, która miała know-how w temacie i wiedziała, jak rozmawiać z funduszem – efektem była ugoda, gdzie dłużnik zobowiązał się do jednej zamykającej temat wpłaty na poziomie 260 tys. PLN;

– fundusz sekurytyzacyjny zgodził się na prolongatę terminu i wystawił mu promesę umożliwiającą wzięcie kredytu bankowego przeznaczonego na spłatę!

Efekt jest taki, że dzisiaj dłużnik spokojnie spłaca sobie raty, a dodatkowo – jak łatwo policzyć – zyskał całkiem sporo pieniędzy i zachował nieruchomość. A fundusz? Też zarobił. Jaki z tego morał? Jeśli zgłosi się do Ciebie fundusz sekurytyzacyjny i powie, że albo oddajesz dług, albo zabierają nieruchomość, to jeszcze nie oznacza końca świata – w odpowiednich okolicznościach możesz nawet zrobić całkiem niezły deal.

 

Krótkie podsumowanie

Tyle na dziś – kwestię moralności przy niespłacaniu długów zostawiam na boku, ponieważ to temat-rzeka, a i nie każdy przypadek jest taki sam. W każdym razie jeśli macie problemy z zadłużeniem, to zawsze możecie napisać do mnie na maila: kontakt@bialekolnierzyki.com – czasem da się znaleźć wyjście nawet z pozornie beznadziejnej sytuacji. ????

No a tak informacyjnie jeszcze dodam, że od 2020 roku włączyłem komentarze na blogu, więc jeśli ktoś ma ochotę się wypowiedzieć, to zapraszam! ⬇️

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!