Przemyt gazów HFC – sposób na dochodowy biznes?
Przemycać można różne rzeczy – nawet takie, które „się fizjologom nie śniły”, jak mawiał klasyk. Do tej kategorii można chyba zaliczyć gazy typu HFC, czyli inaczej mówiąc hydrofluorowęglowodory lub też gazy cieplarniane. Stosuje się je min. w różnego rodzaju urządzeniach chłodniczych, klimatyzacjach oraz jako składniki wielu aerozoli – nie ma więc chyba wątpliwości, że jest to popularny produkt.
Dlaczego w ogóle przemyca się gazy typu HFC
Zacznijmy od tego, że Unia Europejska stara się walczyć z gazami typu F (do których należą także HFC), dążąc do ich stopniowego wycofania z rynku. Zgodnie z przyjętymi niedawno dyrektywami, do 2030 roku ma nastąpić obniżenie poziomu emisji takich gazów aż o 2/3 (w porównaniu ze stanem na 2014 rok). Oczywiście walka ta jest toczona „w imię ekologii i z uwagi na efekt cieplarniany”, gdyby ktoś miał w tej kwestii jakieś wątpliwości. Efektem takiego podejścia było nałożenie limitów / kontyngentów, jakie mają do dyspozycji producenci oraz importerzy na terenie UE. Nie wdając się zbytnio w szczegóły, spowodowało to bardzo duży wzrost cen: w latach 2014 – 2018 nastąpił skok aż o ponad 800% (średnie z kilku krajów UE)! A ponieważ zapotrzebowanie na HFC tak od razu się nie zmniejszyło, a chętnych na zakup po niskiej cenie było sporo, to do akcji szybko wkroczyli przemytnicy… I zrobili to z rozmachem – branżowe źródła szacują bowiem, że w 2018 roku wartość przemytu tych gazów do UE wynosiła ok. 20% legalnej sumy dopuszczonej do obrotu, co oznacza, że jest to wielomilionowy biznes.
Podstawowe kierunki przemytu
Tutaj należałoby zacząć od tego, że duża część (o ile nie zdecydowana większość) HFC nielegalnie pojawiającego się na europejskim rynku pochodzi z Chin. Świadczą o tym poniekąd rozbieżności w danych eksportowych Chińczyków, a danych importowych służb państw UE. I tak, dla przykładu:
– Chorwacja: 304% różnicy w stosunku do chińskich danych
– Dania: 238% różnicy
– Litwa: 123% różnicy
– Grecja: 104% różnicy
Oznacza to, że przykładowo do takiej Chorwacji z Chin wyeksportowano 304% więcej HFC, niż zadeklarowano importu w samej Chorwacji. Inny przykład: chińscy celnicy zarejestrowali w 2017 roku wywóz 245 ton HFC do Łotwy, podczas gdy łotewscy celnicy zarejestrowali jedynie 16 ton przywiezionych na terytorium Łotwy. Co się zatem stało z pozostałymi 229 tonami gazu – wyparował…? Niekoniecznie – raczej został wprowadzony na teren Unii Europejskiej z ominięciem limitów. Oczywiście, część z tej różnicy można zapewne wytłumaczyć błędami typu przypisanie nieprawidłowego kodu celnego lub zwyczajnemu niewysłaniu dokumentów, ale luka importowa i tak będzie znaczna.
Różnice w zestawieniach celnych Chiny – wybrane kraje Europejskie. Źródło: raport EIA (Environmental Investigation Agency).
Jeżeli chodzi o szlaki przemytnicze, jakimi HFC trafia na tereny UE, to można wskazać na 3 główne kierunki:
– północny, czyli przez Rosję i Ukrainę do Litwy, Łotwy i Polski, a stamtąd dalej na Zachód
– południowy, czyli przez Turcję do Grecji, Chorwacji oraz Włoch,
– zachodni, czyli z Wysp Owczych do Danii.
Główne szlaki przemytnicze do UE. Źródło: raport EIA (Environmental Investigation Agency).
Główne metody przemytu
Metoda 1: półlegalny import gazów
Należy zacząć od tego, że importowane na teren UE gazy cieplarniane muszą być wpisane do rejestru HFC, przy użyciu systemu F-gas. System ten służyć ma alokacji kontyngentów na zużycie gazów oraz monitorować ich wykorzystanie – obowiązek zarejestrowania się w tym systemie ma każde przedsiębiorstwo, które w ciągu 1 roku produkuje sprowadza na teren Unii gazy typu HFC w ilości odpowiadającej 100 tonom CO2 eq / CDE (równoważnik dwutlenku węgla). Na czym jednak polega wspomniana „półlegalność”? A chociażby na tym, że gazy normalnie płyną sobie do jakiegoś europejskiego portu, gdzie są zwyczajnie zgłaszane do procedur celnych. Na co liczą w takich przypadkach przestępcy?
Po pierwsze na to, że celnicy nie skontrolują kontenera, w którym np. może się znajdować o wiele większa ilość HFC niż ta zadeklarowana w dokumentach. I to się niekiedy udaje, gdyż celnicy zwyczajnie nie są w stanie skontrolować wszystkiego. Przykładowo: w naszej Gdyni % udział zgłoszeń celnych poddanych kontroli przed zwolnieniem towarów kształtował się w 2016 roku na poziomie 2,56% (zgodnie z oficjalnymi danymi) i nie sądzę, żeby od tego czasu jakoś drastycznie wzrósł. Jak kształtuje się wspomniany udział np. w Rotterdamie, tego niestety nie wiem, ale obstawiam, że na zbliżonym poziomie – warto sobie bowiem uświadomić fakt, że ten holenderski port przyjmuje rocznie około 125 milionów kontenerów, czyli średnio ponad 340 tys. dziennie. Fizyczne, 100% skuteczne, skontrolowanie takiej ilości to arcytrudne zadanie – nawet przy pomocy nowoczesnych skanerów i doskonałej organizacji procesów logistycznych (z której zresztą słyną Holendrzy).
Po drugie przemytnicy co prawda deklarują prawidłowe kody celne gazów, ale najzwyczajniej w świecie nie zgłaszają takich transportów do systemu F-gas. W praktyce jest bowiem tak, że celnicy sprawdzają jedynie to, czy dany importer jest w systemie i jak duży limit mu przyznano, a nie sprawdzają już tego, w jakim % tenże limit wykorzystał. Sprawdzenie % wykorzystania limitu jest w ogóle trudne do przeprowadzenia – w systemie nie ma bowiem łatwo dostępnych informacji na ten temat, co mocno utrudnia czynności kontrolne. Zresztą można też np. sprowadzić towar na firmę – krzak, która w ogóle nie jest zarejestrowana w rejestrze przedsiębiorstw obracających HFC i liczyć na to, że służby celne tego faktu nie wyłapią. Przykładem praktycznego zastosowania tej ostatniej metody był transport 600 butli gazu 134a, skonfiskowanych w 2018 roku właśnie we wspomnianym kilka linijek wyżej Rotterdamie. Towar przybył tam drogą morską z Turcji, a odbiorcą była firma bez wpisu w rejestrze przedsiębiorstw obracających HFC.
No i po trzecie ciekawym „patentem” jest tutaj deklarowanie szybkiego reeksportu. W praktyce wygląda to tak, że importuje się dużą ilość HFC do któregoś z krajów UE, sporo powyżej przyznanego limitu, a w razie problemów podczas odprawy celnej nieuczciwy importer oświadcza, że gazy będą dalej eksportowane poza teren Unii. Jest to zgodne z prawem – o ile oczywiście taki towar faktycznie w krótkim czasie popłynie czy też pojedzie gdzieś w dalekie świata strony. W rzeczywistości jednak gazy zostają sprzedane w Europie, a firma importująca po prostu się „zwija”.
Rzecz jasna szmuglerzy ryzykują konfiskatą towaru oraz nałożeniem poważnych kar finansowych na firmy zamieszane w nielegalny import HFC. Jednak widocznie po wkalkulowaniu strat i tak się opłaca – analogicznie chociażby jak w przypadku przemytu papierosów, gdzie średnio 1 TIR na 10 jest przeznaczony „do odstrzału” przez służby celne i nikt specjalnie nie rozpacza z tego powodu. A jeśli chodzi o kary administracyjne, to zawsze przecież można założyć firmę na „słupa” – stara, sprawdzona metoda, którą się wykorzystuje także i w tym biznesie.
Okno logowania do systemu F-gas.
Metoda 2: klasyczny przemyt do UE
Tutaj nie ma wielkich niespodzianek: HFC trafia do Unii Europejskiej drogą lądową lub morską, a główny szlak przemytniczy biegnie od Chin, poprzez Rosję i Turcję. Metody transportu są różne: od kontenerów na statkach, poprzez TIR-y, autokary, a na zwykłych autach osobowych skończywszy. Zaraz, zaraz, gazy w osobówkach i autobusach…? Owszem – w ten sposób często przemyca się chociażby 134a, używany jako czynnik chłodzący do klimatyzacji samochodowych (który mocno ostatnio podrożał). Warto też wspomnieć o ciekawej opcji, jaką jest szmuglowanie na łodziach rybackich z Turcji do Grecji lub poprzez Maltę na południe Włoch – ten kanał jest praktycznie nie do skontrolowania w szerszej skali.
Przemyt HFC do Polski
Nie ma się co oszukiwać: ze względu na nasze położenie jesteśmy krajem, w którym przemytników jest całkiem sporo, więc byłoby w sumie dziwne, gdyby nie starali się oni zarobić także na szmuglowaniu HFC. I tak też się dzieje, ponieważ Polska jest swego rodzaju punktem przerzutowym, do którego sprowadza się wspomniany towar – głównie z Ukrainy – a potem „pcha” go dalej na Zachód. Oczywiście przy okazji korzystają także nasi przedsiębiorcy – przykładowo szacunki polskiej fundacji PROZON, która min. zajmuje się monitorowaniem problemu, mówią o tym, że obecnie w Polsce ok. 1/3 czynników do „nabijania” klimatyzacji w pojazdach mechanicznych pochodzi z wątpliwych lub nielegalnych źródeł. Czy te dane są przeszacowane, czy jednak nie, ciężko jest mi powiedzieć.
Przemyt na dużą skalę
Na początku kwietnia 2019 roku funkcjonariusze KAS z Łodzi przejęli blisko 25 ton gazów typu HFC bez odpowiednich papierów. Zgodnie z ustaleniami import towaru zgłosiła firma z Ukrainy, a został on zatrzymany dzięki „użyciu nowoczesnej technologii oraz wiedzy funkcjonariuszy KAS dotyczącej skomplikowanych regulacji prawnych UE w zakresie obrotu gazami sklasyfikowanymi jako cieplarniane”. No ok, niech będzie…
Kontrabanda gazów HFC przechwycona przez służby na terenie Polski. Źródło: KAS (Krajowa Administracja Skarbowa).
Przemyt na małą skalę
W marcu 2018 roku polscy celnicy skontrolowali 2 samochody, w których przewożono czynnik chłodniczy ukryty w… butlach na gaz LPG. Trzeba przyznać, że rozwiązanie dość pomysłowe. No i teraz w tych autach udało się „upchnąć” jakieś 65 – 90 litrów gazu – nie wchodząc zbytnio w techniczne zawiłości: 1 litr takich gazów to równowartość ok. 0,5 kg, więc w tym przypadku przemytnicy mieliby do dyspozycji +- od 32 do 45 kg czynnika. Teoretyczna wartość rynkowa w Polsce wynosiła ok. 4500 – 6500 PLN, ale realna odsprzedaż byłaby jednak raczej na poziomie ok. 1/2 – 1/3 tejże ceny rynkowej (jak to w przypadku nielegalnych towarów bywa). Co ciekawe, podobno owych przemytników zawrócono na Ukrainę, nakładając na nich grzywny w wysokości ok. 20% wartości nielegalnego towaru. Ok, a kto byłby potencjalnym odbiorcą? Najprawdopodobniej warsztaty zajmujące się napełnianiem klimatyzacji samochodowych, które dzięki zakupowi przemycanego HFC mogą po prostu zarobić więcej (bo klientów „skasują” na ogół jak za czynnik z legalnej dystrybucji).
Kontrola samochodu, którym chciano przemycić do Polski gazy HFC ukryte w butli na LPG. Źródło: Fundacja Ochrony Klimatu PROZON.
Opłacalność biznesu – rok 2019
Zacznijmy może od cen w legalnej dystrybucji, jakie obowiązują na terenie Unii Europejskiej. Tak więc w Niemczech butlę zawierającą 12 kg HFC 134a możemy kupić od +- 350 Euro. Bardzo podobne ceny mamy również w Polsce, gdzie taka butla kosztuje ok. 1500 PLN. W przeliczeniu wychodzi więc jakieś 30 Euro za 1 kg czynnika. Idźmy dalej: na potrzeby przemytu – zwłaszcza na mikroskalę – zwykle używa się małych butli o pojemności od 10 do 13,6 kg. Przy zakupie hurtowym w Chinach (ilości całopojazdowe powyżej 1000 sztuk) da się kupić butle HFC o pojemności 13,6 kg w cenie 40 – 45 Euro / sztuka. Jak łatwo obliczyć, 1 kg czynnika kosztuje tu ok. 3 Euro, a więc 10-krotnie mniej niż jego cena w legalnej dystrybucji detalicznej na terenie UE!
Oczywiście nikt tutaj raczej nie „wykręci” 10-krotnej przebitki, ponieważ towar po pierwsze trzeba przetransportować z Chin do Europy, po drugie rozprowadzić w detalu (lub hurcie), a po trzecie wreszcie zaoferować w bardzo atrakcyjnej cenie, aby ktoś w ogóle zaryzykował jego kupno. I tak, dla przykładu, na Zachodzie Europy da się taką butlę o pojemności 13,6 kg sprzedać za 200 – 250 Euro, a w Polsce realnie można za nią uzyskać jakieś 140 – 200 Euro (tak przynajmniej twierdzą firmy z branży). Zauważalnie niższa cena „startowa” w naszym kraju jest spowodowana tym, że stosunkowo łatwo można tutaj przemycić towar z Ukrainy, do której mamy przecież blisko, co obniża koszty. Jeżeli chodzi o modele dystrybucji, to poniżej 2 przykładowe:
1. Sprowadzenie dużego transportu z Chin i przewiezienie go w całości na teren UE, a potem już klasyczna odsprzedaż: mailowanie i dzwonienie po firmach z branży, portale aukcyjne, dealerzy – detaliści docierający np. do niezależnych warsztatów nabijających klimatyzację itp. Nie jest to zadanie łatwe, ale do przeprowadzenia – zwłaszcza, jeśli znajdzie się jednego dużego odbiorcę, który od razu weźmie cały towar lub jego znaczną część.
2. Sprowadzenie transportu na np. Ukrainę, a stamtąd przemycenie „małą łyżeczką” do Polski i Niemiec. Hurtownik sprowadzający towar nie musi przy tym sam organizować takiego przemytu – wystarczy, że doda swój narzut (zwykle przy podobnych biznesach jest to 50 – 100%) i odsprzeda towar „mrówkom”, które będą to przewozić przez granicę ukraińsko – polską i rozprowadzać dalej. Przykładem takich „mrówek” byli chociażby kierowcy dwóch aut przewożących HFC w butlach na LPG z Ukrainy do Polski. Ten sposób jest bezpieczniejszy, choć wydaje się, że dystrybucja tego typu byłaby bardziej rozciągnięta w czasie.
Na zakończenie wątku dystrybucji warto jeszcze dodać pewien „smaczek” statystyczny: otóż według badania przeprowadzonego wśród firm z branży (tzn. używających HFC), aż 72% z nich miało styczność z nielegalnym towarem lub też dostało propozycję jego zakupu z podejrzanych źródeł. Handlarze więc nie próżnują…
Screen z ogłoszenia na Facebooku dotyczącego sprzedaży HFC.
Krótkie podsumowanie: jak walczyć z nielegalnym importem gazów typu HFC
Powiem tak: nie ma się co dziwić, że przemyt i nielegalny handel HFC kwitnie – tak to już bywa w przypadku towarów, których cena jest sztucznie „pompowana” przez rozmaite regulacje lub też bardzo duże obciążenia podatkowe (analogicznie: papierosy). Oczywiście w planach są przeróżne działania zmierzające do ograniczenia procederu, jak chociażby:
– uzupełnienie istniejącego systemu o narzędzie pozwalające służbom celnym na szybkie sprawdzenie tego, jak wysoki limit na HFC przyznano danemu importerowi i jakie jest % wykorzystanie tego limitu w czasie rzeczywistym,
– zlikwidowanie „bałaganu” z jednostkami – obecnie limity są mierzone w ekwiwalentach CO2, a tymczasem w formularzach celnych (SAD) występują kilogramy oraz tony; oczywiście można to przeliczyć, ale jest to dodatkowe utrudnienie, które zniechęca wielu celników do rzetelnej pracy,
– stworzenie dodatkowej dokumentacji oraz usprawnienie / umożliwienie monitorowania obrotu gazami HFC deklarowanymi jako przeznaczone do szybkiego reeksportu poza UE,
– systematyczne szkolenia służb celnych, aby skuteczniej wyłapywały przemytników oraz sukcesywne nagłaśnianie problemu.
Nie da się ukryć, że obecnie system monitorowania jest dość dziurawy, więc handlarze nielegalnie sprowadzonym HFC mają możliwość relatywnie prostego zarabiania. I dopóki się tego systemu nie uszczelni, to gazy dalej będą „przeciekać” na teren Unii Europejskiej. A zresztą, nawet po operacji uszczelnienia i tak pozostanie jeszcze klasyczny przemyt – a tego praktycznie nie da się w 100% wyeliminować, dopóki będą klienci na tego typu kontrabandę (a zapewne będą, jeśli utrzyma się dotychczasowy poziom rozbieżność cen na linii UE – Chiny).
Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na tym zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!