Ceny biletów kontra przekręty paliwowe na moskiewskim lotnisku Szeremietiewo

Przestępczość w tzw. bloku wschodnim, do którego zalicza się min. takie kraje, jak Rosja, Ukraina oraz Białoruś, jest owiana pewną aurą tajemniczości i budzi spore zainteresowanie wśród wielu osób. Przykładowo: gdy jakiś czas temu zadałem pytanie na grupie facebookowej Białe Kołnierzyki, czy ktoś chciałby poczytać o realiach przestępczości gospodarczej w Europie Wschodniej, to pozytywny odzew przekroczył moje oczekiwania. A skoro tak, to postanowiłem rozpocząć cykl wpisów poświęconych tej właśnie tematyce – oto pierwszy z nich, taki w sam raz „na rozruch”.

 

Lotnisko Szeremietiewo i spółki – słupy

Sprawa ujrzała światło dzienne w 2008 roku, kiedy to wybuchł tzw. kryzys paliwowy. Okazało się wtedy, że na największym moskiewskim lotnisku Szeremietiewo zwyczajnie zaczyna brakować paliwa na zaspokojenie potrzeb linii lotniczych. Sytuacja była na tyle dziwna i paląca, że sprawa dotarła do samego Władimira Putina, który nakazał rozwiązanie problemu. Do akcji wkroczyły więc rosyjskie służby i przeprowadziły gruntowny audyt…

I cóż takiego się okazało? Oto kierownictwo lotniska zamiast zamawiać paliwo bezpośrednio od rafinerii po jawnych cenach, począwszy od 2003 roku kupowało je poprzez sieć różnych spółek, oczywiście za mocno zawyżone sumy. Spółki te były „podpięte” pod tzw. Platformę Proxy, czyli wielki, międzynarodowy „wehikuł” służący min. do prania pieniędzy na ogromną skalę (szerzej opiszę to kiedy indziej). Śledztwo ujawniło jeden z przykładowych schematów:

Lotnisko Szeremietiewo miało dwóch głównych dostawców paliwa: spółki Stenoil oraz Promokon. Co ciekawe, obie te firmy miały tych samych dyrektorów zarządzających oraz księgowych i były odpowiedzialne za ok. 90% dostaw paliwa na lotnisko ogółem. Jeszcze ciekawsze jest natomiast to, że zarówno Stenoil jak i Promokon kupowały paliwo od tej samej spółki pod nazwą Grand – była to klasyczna firma-krzak, której formalny dyrektor generalny i właściciel 100% udziałów nawet nie wiedział, że takowy podmiot w ogóle istnieje! Rzekomo ktoś miał wykorzystać jego paszport do niecnych celów, a czy tak rzeczywiście było, to już się raczej nie dowiemy… W każdym razie owa spółka Grand kupowała paliwo od innej firmy–krzak noszącej nazwę BusinessTrade, której dyrektor także „nie wiedział”, że jest dyrektorem i posiadaczem udziałów. Na jeszcze wcześniejszych etapach transakcji występowały jeszcze inne spółki, aż wreszcie pojawiali się faktyczni dostawcy: koncerny Lukoil, Gazprom oraz TNK-BP.

 

Widok na terminal lotniska Szeremietiewo. Źródło: Wikimedia

 

Śledztwo z morderstwem w tle

Jak można się było tego spodziewać, w toku śledztwa przesłuchano oczywiście przedstawicieli wspomnianych koncernów paliwowych, którzy zeznali, że starali się o legalne kontrakty na dostawy paliwa na lotnisko. Ludzie ci twierdzili, że pomimo składania atrakcyjnych ofert, kierownictwo lotniska i tak nalegało na to, aby realizowali oni dostawy za pośrednictwem spółek-słupów i blokowało wszelkie inne opcje współpracy. Rzecz jasna w trakcie audytu i tak wyszedł na jaw fakt, że paliwo trafiało na lotnisko bezpośrednio z rafinerii, bez żadnego przeładunku, więc tak naprawdę sieć pośredniczących „krzaków” z normalnego, biznesowego punktu widzenia była totalnie zbędna. A było o co walczyć – śledczy oszacowali bowiem, że tylko w latach 2006 – 2007 spółki – krzaki zarobiły w tym systemie ok. 200 milionów USD, które następnie wytransferowano za granicę (o czym za moment).

Pieniądze wypłacone przez lotnisko spółkom Stenoil oraz Pronokom trafiły na konta dwóch firm ubezpieczeniowych. Ich prezesem był Maxim Vedenin, który w 2011 roku (a więc już po wybuchu całej afery) został skazany na 19 lat pozbawienia wolności za rozbój i morderstwo dwóch prostytutek. Jest to całkiem ciekawa historia, która sporo mówi o realiach rosyjskiego biznesu w tamtych latach. Tak więc, według komunikatu prasowego, w czerwcu 2010 roku właściciel pewnego moskiewskiego mieszkania zadzwonił na milicję i powiedział, że w wynajmowanym przez siebie lokalu odnalazł ciało 32-letniej Marii Andreevy, trudniącej się prostytucją (w tym mieszkaniu miała ona przyjmować swoich klientów). Milicja szybko wpadła na trop Vedenina i namierzyła jego dom, w którym znaleziono broń z tłumikiem oraz amunicję. Złapany Vedenin przyznał się do tego, że przed 2008 rokiem (a więc przed wybuchem „afery lotniskowej”) kierował „spółką inwestycyjną”, która jednak zbankrutowała. Potem, już jako bezrobotny, znalazł sobie nowe źródło zarobkowania: po prostu napadał na prostytutki, groził im bronią i zabierał pieniądze. W międzyczasie okazało się jeszcze, że był on również zamieszany w morderstwo innej prostytutki (tym razem z Ukrainy), ale zostawmy już ten wątek kryminalny.

 

Maxim Vedenin po zatrzymaniu przez rosyjską milicję. Źródło: Komsomolskaja Prawda

 

Co się stało z pieniędzmi…?

Analiza przepływów finansowych wykazała, że przed 2008 rokiem firmy ubezpieczeniowe kierowane (teoretycznie) przez Vedenina pomagały wyprać i wytransferować pieniądze wspomnianych spółek–krzaków. Szlak był dość typowy dla tego typu przedsięwzięć, ale i tak warto chyba o nim wspomnieć:

– Unafin LTD (Cypr) – pieniądze szły przez rosyjski Promsvyazbank

– Shulhof Investigation GMBH (Austria) – pieniądze szły przez Reiffeisenbank

– Continous Corporation (Panama), pieniądze szły przez łotewski Ūkio bankas

– Meister Developer LTD (Santa Lucia)

– Pool Service LTD, Iduna Commerce LTD

– rosyjskie spółki Unikom oraz Almatrade

– różne spółki w Dubaju…

Długo by wyliczać, ponieważ firm było co najmniej kilkadziesiąt, zresztą rozsianych min. po takich krajach, jak Kazachstan, Uzbekistan oraz inne ex-republiki byłego Związku Radzieckiego. Co ciekawe, znaczną rolę w tych transakcjach odegrały łotewskie banki (czy świadomie, czy też nie, to już inna historia). Zresztą łotewski ślad występuje w tej historii w jeszcze innym kontekście: część pieniędzy przewinęła się bowiem przez firmy należące do tamtejszych super-słupów (można ich chyba tak nazwać), czyli Stana Gorina oraz Erika Vanagelsa. Ci mili Panowie byli „zaangażowani” w działalność w setkach lub nawet tysiącach (!) firm–krzaków, które zasłynęły z różnych ciekawych akcji, jak min. oszustwa przetargowe polegające na sztucznym podbijaniu cen szczepionek przeciwko grypie.

 

 

„Notka biograficzna” Erika Vanagelsa. Źródło: runabildes.lv

 

Na zakończenie tego wątku warto jeszcze dodać, że część nielegalnie zarobionych milionów zostało wytransferowanych przy pomocy… sieci lombardów. Wyglądało to tak, że pieniądze były przelewane do takiego punktu, po czym wypłacano je podstawionym słupom, którzy niejednokrotnie podawali ukradzione dane osobowe. Oczywiście już po wykryciu afery lombardy te zostały natychmiast zlikwidowane. Swoją drogą to był naprawdę ciekawy „patent” na transfer pieniędzy, ponieważ w odpowiednim momencie wystarczyło taki lombard zamknąć, a następnie powiedzieć, że rzeczy pozostawione w zastaw zostały sprzedane za grosze, ukradzione itd. I myk, udowodnij teraz, panie detektywie, ile te graty były rzeczywiście warte (i czy w ogóle były) oraz czy doszło do fikcyjnych transakcji…

 

A kto za to wszystko tak naprawdę zapłacił…?

Na to pytanie doskonale odpowie znane powiedzenie z pewnego znanego filmu:

Pan płaci, pani płaci, my płacimy. To są nasze pieniądze proszę pana. Społeczeństwo.

I tak właśnie było, ponieważ według różnych szacunków „afera paliwowa” na lotnisku Szeremietiewo spowodowała, że pasażerowie przepłacali za bilety od 40 do nawet 50%! Czyli na bogato, jak to w Rosji bywa…

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na tym zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!