Rumunia, VAT i ciągniki rolnicze
Nie do końca legalne biznesy związane z podatkiem VAT większości osób kojarzą się z karuzelami, wyłudzeniami wielomilionowych zwrotów i tym podobnymi akcjami. Bardziej świadomi wiedzą jednak, że rzeczywistość bywa znacznie bardziej prozaiczna – przykładem tego był pewien prosty schemat, jaki zastosowano kilka lat temu w Rumunii oraz to, co się wydarzyło w związku z tą sprawą. ????????
Geneza
W 2014 roku Unia Europejska wprowadziła w życie program grantów przeznaczonych dla rolników, które umożliwiały sfinansowanie zakupu nowych ciągników do kwoty około 100 tysięcy Euro. Całkiem niezłe dofinansowanie, ale była jedna mała łyżka dziegciu w tej beczce miodu: rolnik musiał tutaj zapłacić VAT z własnej kieszeni. A że podstawowa stawka tego podatku wynosiła wtedy w Rumunii 24% (dziś jest to 19%), to przy kwocie np. 78 tysięcy Euro (tyle kosztowały niektóre maszyny) mogło trochę zaboleć… Na całe szczęście dość szybko znalazł się jednak ktoś, kto znalazł genialnie wręcz proste rozwiązanie tego problemu!
Propozycja nie do odrzucenia
Do rumuńskich rolników zaczęli się zgłaszać przedstawiciele firmy Proinvest, którzy mówili im wprost: kupisz Pan od nas traktor za grant i nie będziesz musiał płacić VAT-u, oczywiście zgodnie z prawem! Propozycja niezwykle kusząca, ponieważ wielu gospodarzy musiałoby brać spore kredyty, aby ten VAT zapłacić, a tutaj wychodziło, że będą mieli nowe ciągniki praktycznie za darmo… A skoro tak, to super deal, więc chętnych nie brakowało. Pewne zaskoczenie przychodziło jednak na nich w dniu odbioru ciągnika, kiedy to okazywało się, że na papierze sprzedającym nie jest wcale wspomniany Proinvest, a bliżej nieznana spółka Fan Speed z Bułgarii. Dla wielu rolników, niezbyt obeznanych z zawiłościami przepisów podatkowych, nie wydawało się to bynajmniej podejrzane – w końcu ważne przecież, że nie musieli płacić VAT-u przy zakupie.
Siedziba firmy Proinvest. Źródło: liberinteleorman.ro
Opis schematu
Organizatorzy procederu zastosowali tutaj banalnie prosty „patent”: w ramach WNT sprowadzali traktory z Niemiec, Francji oraz Polski jako rumuński Proinvest, który następnie sprzedawał ten sprzęt na zasadach WDT bułgarskiej firmie Fan Speed. W obu przypadkach stawka VAT-u wynosiła oczywiście 0%, zgodnie z przepisami. Warto dodać, że zadano sobie tutaj trud faktycznego przewiezienia ciągników przez rumuńsko-bułgarską granicę celem pozyskania odpowiednich dokumentów poświadczających fakt, że Proinvest rzeczywiście odsprzedał te ciągniki Fan Speed’owi, a co za tym idzie nie musiał odprowadzać VAT-u do rumuńskiej skarbówki. Z kolei bułgarski Fan Speed przy normalnej sprzedaży traktorów rumuńskim rolnikom musiałby oczywiście pobrać od nich VAT, ale… Ale sfabrykowano dokumentację mówiącą o tym, że wspomniani rolnicy nie są wcale ostatecznymi odbiorcami ciągników, a jedynie tzw. resellerami, a co za tym idzie będą odsprzedawać ciągniki dalej, więc to oni są zobligowani do odprowadzenia VAT-u przy odsprzedaży! No i tym prostym sposobem Fan Speed nie inkasował VAT-u od rolników, którzy zresztą byli bardzo zadowoleni z całego interesu. Niestety, zachwytu tego nie podzielała rumuńska skarbówka, która po pewnym czasie wszczęła w tej sprawie postępowanie.
Uwaga, polityka w tle!
Na opisaną powyżej ofertę skusiło się około 200 klientów, którzy dzięki niej zakupili ciągniki rolnicze oszczędzając w sumie ok. 1,2 miliona Euro na podatku VAT. A ile zarobili organizatorzy procederu? Tutaj możemy założyć, że ich zyskiem była normalna marża handlowa, a ponieważ rumuńska prokuratura ustaliła, że wartość sprowadzonych maszyn wynosiła ok. 5 milionów Euro, co należy pomnożyć przez jakieś 15 – 20% (takie były prawdopodobne narzuty dealerskie), więc wychodzi, że mogli zgarnąć ok. 1 milion Euro. Tak więc była to prawdziwa promocja pod tytułem „U nas kupisz ciągnik bez VAT!”, która okazała się dobrym sposobem na łatwe zwiększenie sprzedaży – i ten cel akurat zrealizowała.
I na tym można by było w zasadzie zakończyć ten wpis, gdyby nie to, że za całą sprawą stali ludzie powiązani z jednym z topowych rumuńskich polityków. Byli to Marian Fiscuci (Proinvest) oraz Adrian Simonescu (Fan Speed), obaj mający koneksje z Liviu Dragnea, pełniącym swego czasu funkcję wiceministra oraz szefa rumuńskiego Ministerstwa Rozwoju Regionalnego i Administracji. Co więcej, prezesom wspomnianych spółek w temacie VAT-u miał pomagać niejaki Florin Tunaru, profesjonalny doradca podatkowy oraz bliski współpracownik Dragnea. Sytuacja o tyle dziwna, że przy prawdziwie przestępczej działalności właściwie nie powinna mieć miejsca – tym bardziej na takim szczeblu…
Fiscuci (po lewej) oraz Simonescu. Źródło: explozivnews24.ro
Podatkowy Gang Olsena?
Można zadać sobie pytanie, dlaczego ludzie mający powiązania na najwyższych szczeblach państwowych i mający do dyspozycji profesjonalnych doradców podatkowych, nie zarejestrowali po prostu jakichś firm na słupy, lecz zrobili to na własne nazwisko…? Chyba zdawali sobie sprawę z tego, że służby skarbowe prędzej czy później przejrzą ich banalnie prostą strukturę, a prokurator postawi ich w stan oskarżenia i zażąda zapłacenia należnego VAT-u (co zresztą rzeczywiście miało miejsce)? A jeśli tak, to czemu „wystawili na strzał” nie tylko siebie, ale także swojego politycznego protektora…? No właśnie… Pobawmy się więc w małą spekulację – poniżej 3 potencjalne rozwiązania tej zagadki.
1. Obaj „VAT-owcy” niekoniecznie musieli się spodziewać takiego obrotu sprawy, a cała ta afera mogła mieć swoje źródło np. w jakiejś luce w rumuńskim prawie podatkowym, która to luka stawiała opisywany schemat na granicy prawa i przestępstwa. Na a Fiscuci z Simonescu chcieli po prostu wykorzystać te możliwości, poinstruowani wcześniej przez Tunaru będącego ekspertem podatkowym. Dalej jest już bardziej spiskowo: jako że Panowi ci byli jasno powiązani z wysoko postawionym politykiem, to ktoś mógł spróbować temu politykowi zaszkodzić, nasyłając na nich skarbówkę i prokuratora – taki „odstrzał na zlecenie”. No a potem miejscowe media podchwyciły temat krzycząc „Złodzieje powiązani z wicepremierem kradną VAT!” i pożądany efekt uzyskany…
2. Panowie z racji swych powiązań politycznych poczuli się praktycznie bezkarni i pewni tego, że pomimo ewidentnego obejścia prawa rumuńskie służby skarbowe nie zareagują. Niestety (dla nich) widocznie się przeliczyli i ktoś postanowił jednak zniszczyć ich misterny plan.
3. Oczywiście mogło być i tak, że Fiscuci i Simonescu stworzyli po prostu wspomniany w tytule akapitu podatkowy Gang Olsena, to też możliwe. Jeśli tak, to bardzo źle o nich świadczy, że wyłożyli się na tak prostym schemacie, ale jeszcze gorzej o doradcy podatkowym, który miał im doradzać przy całej akcji – i jak tu później ufać (rumuńskim) „profesjonalistom”… ?
Krótkie podsumowanie
Ciężko mi powiedzieć, która z trzech powyższych wersji jest prawdziwa – być może żadna…? Pierwsza opcja jednak wydaje się dość ciekawym scenariuszem, dzięki któremu można by „uwalać” politycznych przeciwników, mieszając ich otoczenie w medialne tematy związane z przekrętami na VAT – oczywiście przy pewnych modyfikacjach sposobu działania. Scenariusz wcale nie aż tak mocno „spiskowy” jak się wydaje, więc czekam, aż ktoś w Polsce zastosuje go w praktyce w jakiejś zbliżonej formie… ????
Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na tym zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!