Generalny wykonawca ma problemy – co z podwykonawcami?
Odpalam sobie dziś Internet przy porannej kawie i cóż widzę? Oto włoska spółka Astaldi wycofuje się z realizacji kontraktu na przebudowę linii kolejowej z Lublina do Dęblina, zostawiając rozgrzebany plac budowy oraz zaniepokojonych podwykonawców, którzy obawiają się, że już wkrótce mogą stanąć na skraju bankructwa (wiadomo, może być ciężko o zapłatę w takiej sytuacji). Czytam dalej: Astaldi zdecydowało się odstąpić od kontraktu ze względu na „ogromny wzrost kosztów”, przy czym ciekawy będzie tutaj fakt, że Włosi wygrali przetarg oferując cenę niższą o ¼ od kosztorysu przedstawionego przez PKP (zleceniodawca), a każdy, kto orientuje się nieco w meandrach przetargów, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że podobne kosztorysy i tak bywają często mocno zaniżone (niejednokrotnie są ku temu powody, ale dziś nie będę pisał jakie).
Mechanizm, który ma zapobiegać „kontrolowanym upadłościom”
W każdym razie cała sprawa wygląda najgorzej dla podwykonawców, co w naszym kraju akurat nie powinno dziwić – to oni zainwestowali własne pieniądze w sprzęt, materiały, paliwo, pensje itd., a przelewu od „generalnego” nie ma… W tym przypadku słusznym wydaje się, że domagają się oni bezpośredniej zapłaty od PKP na swoje konta, z pominięciem włoskiej firmy. No i podobne rozwiązania zostały już wprowadzone na naszym, nadzwyczaj niebezpiecznym i trudnym, rynku – weźmy chociażby słynny art. 143a. ustawy Prawo zamówień publicznych (2013), zgodnie z którym w przypadku umów, których termin wykonywania jest dłuższy niż 12 miesięcy, wypłata wynagrodzenia na rzecz „generalnego” z tytułu drugiej i kolejnych transz uzależniona jest od przedstawienia przez niego dowodów zapłaty wymagalnego wynagrodzenia podwykonawcom oraz dalszym podwykonawcom. Niby ok, ale już na pierwszy rzut oka widać luki: a co z pierwszą transzą, co w przypadku umów, których termin wykonania jest krótszy, niż wspomniane 12 miesięcy…? Nietrudno sobie bowiem wyobrazić chociażby sytuację, w której umowy zostaną „rozbite” na mniejsze partie, których czas realizacji będzie o wiele krótszy, więc już nie będzie blokowania kasy dla „generalnego”… Potem dochodziły kolejne nowelizacje mające poprawić sytuację podwykonawców, ale, jak widać na przykładzie dzisiejszej sytuacji z Włochami, mechanizmy ochrony w dalszym ciągu nie są na tyle doskonałe, aby dostatecznie chronić „maluczkich” i ustawodawca ma tutaj z pewnością pole do popisu.
Jak oszukiwano podwykonawców przy budowie autostrad w Polsce
Niejako przy okazji przypomniały mi się „stare, dobre czasy”, w których to w sposób zorganizowany i bez żadnych skrupułów doprowadzono setki polskich firm do upadku przy okazji budowy autostrad. Metod „kiwania” było kilka, ale przytoczę tutaj dwie bardzo popularne.
1. Niekorzystne aneksy i umowy narzucane podwykonawcom „siłą”
Jak nie zapłacić podwykonawcy umówionej ceny? Można np. zmusić go do podpisania jakiegoś niekorzystnego aneksu lub ugody, które zredukuje w znacznym stopniu jego wynagrodzenie (bywało, że o 80-90%). Ktoś zapewne powie: ale zaraz, zaraz, przecież podwykonawca nie musiał się wcale godzić na obniżanie wynagrodzenia! Teoretycznie nie, ale faktycznie… Faktycznie zaś większość oszukanych w ten sposób przedsiębiorców stanęło przed taką alternatywą: albo bierzecie kasę w wysokości np. połowy umówionej ceny za tę robotę, albo nic wam nie płacimy i spotykamy się w sądzie. A tam to już nasi prawnicy oraz rzeczoznawcy wykażą, że spartoliliście część robót i renegocjacja warunków zamówienia jest zasadna. Poza tym nas stać na batalię sądową, która będzie trwała albo długo, albo bardzo długo, a nawet jeśli wygracie, to nie jest powiedziane, że nie zdążymy do tego czasu zbankrutować, więc…
Być może na niektórych podobne postawienie sprawy nie zrobiłoby wrażenia, ale trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że wiele mniejszych firm pracujących przy takich inwestycjach brało kredyty np. na zakup maszyn, miało także zobowiązania wobec pracowników, podatki do zapłaty w skarbówce itd. I teraz taki, być może nawet kilkuletni, poślizg w otrzymaniu płatności mógłby oznaczać dla nich bankructwo. Poza tym pójście do sądu też generuje spore koszty, a nawet w przypadku wygranej po latach, wypłata całej spornej kwoty z odsetkami może nie zrekompensować strat poniesionych chociażby w związku z upadkiem firmy i prowadzonymi egzekucjami komorniczymi (gdzie wiadomo, że koszty rosną lawinowo). Może więc jednak zagryźć zęby, zgodzić się na połowę wynagrodzenia płatnego od ręki, to przynajmniej taka strata nie położy firmy… Przy okazji widać tutaj, że co prawda każdy jest niby równy wobec prawa, ale w praktyce tak naprawdę „duży może więcej”, gdyż ma wystarczająco dużo zasobów, aby grać na przeczekanie.
2. Łańcuch lipnych podwykonawców
W tym przypadku chodziło o stworzenie odpowiedniej infrastruktury przeróżnych spółek. Mieliśmy więc generalnego wykonawcę, a „pod nim” sieć podmiotów praktycznie bez żadnego majątku, nie powiązanych w żaden oficjalny sposób z owym „generalnym”, czyli mówiąc wprost były to klasyczne słupy. Następnie te słupy pierwszego stopnia (A) podpisywały umowy ze spółkami – słupami drugiego stopnia (B), także bez majątku i dopiero te ostatnie firmy podpisywały kontrakty z właściwymi wykonawcami danej drogi (C). Po co te wszystkie kombinacje i zabawa w tworzenie jakichś spółek – buforów? Odpowiedź jest dość prosta: spółki – słupy B nie były połączone z „generalnym” żadnymi umowami, a do tego nikt ich nie zgłaszał jako wykonawców (co stanowiło zresztą pogwałcenie prawa). Dodatkowo sam przedmiot zamówienia, jakim było wykonanie określonego odcinka drogi, był rozbijany na najmniejsze możliwe części, jak np. dostawa materiałów, wynajem sprzętu itd. Generalnie chodziło o to, aby finalnego wykonawcę (C) wyjąć spod ochrony przepisów prawa dotyczących inwestycji budowlanych.
Jakie to wszystko miało konsekwencje?
Otóż zaraz po ukończeniu robót okazywało się, że „generalny” uznał, iż robota jest źle wykonana i że nie zapłaci spółkom A (słupy pierwszej kategorii). No i teraz jak spółki A nie dostały zapłaty, to tym bardziej nie dostały jej spółki B, a skoro tak, to finalni wykonawcy (spółki C) zostali na lodzie. I co ci ostatni mogli zrobić w tej sytuacji? Niewiele, ponieważ w zasadzie przysługiwały im jedynie roszczenia wobec spółek-słupów B, które były podmiotami absolutnie niewypłacalnymi. Wszelkie prośby o pieniądze kierowane przez podwykonawców do „generalnego” były więc odrzucane wraz z komentarzem w stylu: „No, ale myśmy z Waszą firmą żadnej umowy nie podpisywali, nie wiemy też, kim jesteście, bo nie ma Was w żadnym wykazie podwykonawców, więc idźcie domagać się zapłaty od spółki, z którą macie umowę…”. Kurtyna.
3. Metoda „hybrydowa”, która łączyła w sobie dwie poprzednie
Tutaj już nie muszę się chyba zbytnio rozpisywać – po prostu dawało się takim podwykonawcom, którzy formalnie nie istnieli, niekorzystną dla nich „propozycję nie do odrzucenia”: albo bierzecie, co dajemy, albo nic nie dostaniecie.
Kilka słów na zakończenie
Oczywiście absolutnie nie twierdzę, że w przypadku Astaldi miał miejsce któryś z opisanych powyżej mechanizmów – żadnych dowodów na to nie ma, możliwe też, że Włosi po prostu się przeliczyli i źle skalkulowali koszty, zdarza się wszak. Jednak trzeba to powiedzieć jasno: każdorazowe wygrywanie przetargów przez firmy, które deklarują się, że zrobią coś o kilkadziesiąt % taniej, niż kwota podana w kosztorysie zamówienia, powinno budzić podejrzenia. Osoby zainteresowane „wałkami budowlanymi” odsyłam zaś do raportu Kazimierza Turalińskiego „Nieprawidłowości przy udzielaniu czołowym spółkom giełdowym zamówień publicznych na budowę autostrad”, gdzie temat ten jest dość obszernie przedstawiony.
Windykacja w branży budowlanej
Budownictwo w Polsce jest w czołówce branż, w których występują problemy z płatnościami. Funkcjonuje w niej wielu nieuczciwych deweloperów oraz kancelarii prawnych, wyspecjalizowanych w tworzeniu umów i schematów mających na celu pozbawienie podwykonawców należnych im pieniędzy.
W czym możemy Ci pomóc
– skuteczna windykacja należności od dewelopera / generalnego wykonawcy
– ocena ryzyka współpracy z danym deweloperem / generalnym wykonawcą
– przeprowadzenie ustaleń majątkowych
– zgromadzenie materiału dowodowego
Kontakt:
E-mail: kontakt@bialekolnierzyki.com
Telefon: 513 755 005
Zapraszamy również do zakładki Oferta, w której znajdziesz więcej informacji na temat tego, czym się zajmujemy.
Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!