Rozwód a podział i zabezpieczenie majątku

W dzisiejszych czasach rozwód nie jest niczym nadzwyczajnym – statystyki są tutaj dość nieubłagane. Jeśli zaś zapadnie już decyzja o rozstaniu, to zwykle jest ona również początkiem walki o majątek oraz alimenty. Warto przy tym wiedzieć, że w takiej wojnie często wygrywa nie ten, kto ma rację patrząc od strony moralnej, lecz ten, kto lepiej się do tej wojny przygotował.

 

Detektyw podpowiada: oto popularne oznaki zdrady

Zanim przejdziemy do omawiania kwestii zabezpieczenia majątku, warto przypomnieć klasyczne objawy zdrady. Są to wzorce zachowań zebrane przez detektywów, zawodowo zajmujących się m.in. śledzeniem niewiernych żon i mężów.

 

1. Współmałżonek zaczyna kontrolować dostęp do telefonu

O ile kiedyś dla danej osoby nie było problemem, aby udostępnić partnerowi telefon np. do przeglądania mediów społecznościowych, to teraz nie ma o tym mowy. Do tego taka osoba ciągle trzyma telefon przy sobie (np. zabiera go do łazienki, czego wcześniej nie robiła), jakby bojąc się, że w nieodpowiednim momencie może przyjść do niej jakaś wiadomość, którą partner może zobaczyć.

Znaczącym symptomem będzie również wychodzenie do innego pomieszczenia lub z domu / mieszkania, gdy ktoś dzwoni. Czasem niewierny partner może to uzasadnić „potrzebą złapania lepszego zasięgu”, jednak jeśli wcześniej nie było z tym problemu, to też mamy sytuację nieco podejrzaną.

 

2. Wyjazdy na delegacje, szkolenia i wyjścia na wieczorne bankiety firmowe

Takie sytuacje mogą budzić podejrzenia wtedy, gdy partner lub partnerka nie mieli wcześniej zbyt wielu wyjazdów i imprez firmowych, aż tu raptem zaczynają znikać z domu wieczorami lub nawet na kilka dni, tłumacząc to obowiązkami zawodowymi. Oczywiście, może to być skutkiem awansu, zmiany stanowiska czy zmiany pracy w ogóle. Ale jeśli nie, to mamy prawo do pewnych podejrzeń.

 

3. Wzrost wydatków oraz podejrzane wydatki

Najłatwiej da się to zaobserwować w sytuacji, gdy małżonkowie mają wspólne konto. Na wyciągach widać wtedy nieraz, że partner lub partnerka nagle zaczynają wydawać wyraźnie więcej pieniędzy, ale w domu nie widać efektów, tzn. nie ma nowych mebli, ubrań itp. Nieraz w historii przelewów widnieje wprost, że dokonywano płatności kartą np. w restauracji lub kwiaciarni.

Przejrzenie historii przepływów na koncie pozwala zresztą niekiedy zdemaskować kłamstwo małżonka – znam przypadek, gdzie mąż pozostawił w kieszeni marynarki fakturę wziętą na stacji Orlenu znajdującą się w jego mieście. Traf chciał, że żona zamierała akurat oddać tę marynarkę do czyszczenia, więc wyjęła wszystko z kieszeni. No i cóż, faktura jak faktura – tyle, że przyjrzała się dacie i zauważyła, że mąż w czasie tankowania miał być kilkaset kilometrów dalej, na firmowym szkoleniu. A nie był…

 

4. Zmiana zachowania w stosunku do małżonka

Niekiedy można przeczytać w sieci, że mocnym symptomem zdrady jest to, że partner lub partnerka nagle zaczynają być bardzo niemili, zaniedbują relacje, złoszczą się o byle co i tak dalej. Z praktyki mogę powiedzieć, że nie zawsze jest to prawdą. Przykład?

Pewna Pani miała nie najlepsze relacje z mężem – częste awantury, ciche dni, brak seksu. Jednak gdy nawiązała romans z sąsiadem, zmieniła się wobec męża nie do poznania – znowu była dla niego miła, nie prowokowała kłótni i ogólnie wszystko na plus. Prawda była jednak taka, że bez skrupułów zdradzała męża nawet w ich własnym mieszkaniu. Generalnie więc zmiana zachowania może nastąpić zarówno na gorsze, jak i na lepsze – bez wyraźnego powodu.

 

5. Nagła dbałość o siebie

Załóżmy, że partner lub partnerka do tej pory raczej średnio o siebie dbał – dieta taka sobie, siłownia czy trening wcale lub sporadycznie, brak przywiązywania większej wagi do garderoby. Nagle zmiana o 180% – intensywne ćwiczenia, zdrowe odżywianie, nowa fryzura, nowe ciuchy, zabiegi kosmetyczne itd.

Rzecz jasna nie ma nic dziwnego w tym, że ktoś nagle zaczął o siebie dbać – jednak jeśli łączy się to z jedną lub z kilkoma sytuacjami opisanymi w poprzednich punktach, to możemy zacząć się niepokoić.

 

Oznaki zdrady – uważaj, jeśli kilka z nich występuje równocześnie!

Rzecz jasna każda z opisanych powyżej sytuacji, jeśli występuje osobno, nie musi od razu oznaczać, że partner lub partnerka nas zdradza. Przykładowo wychodzenie z domu podczas rozmowy telefonicznej nie musi wcale oznaczać rozmowy z kochanką – równie dobrze powodem może być chęć ukrycia przed rodziną tego, że jest się dłużnikiem ściganym przez windykatorów. Jeżeli jednak mamy kilka symptomów na raz, jak np. podejrzanie częste wyjazdy na delegacje, ukrywanie telefonu i nagły wzrost dbałości o siebie, to wtedy można zacząć się zastanawiać…

 

Podział majątku po rozwodzie

Pora przejść do zagadnień związanych z pieniędzmi, a konkretnie z walką o majątek w trakcie rozwodu. Na początek małe przypomnienie: jeśli małżonkowie nie podpisali intercyzy, to podziałowi podlega nie tylko dom czy mieszkanie, ale również środki zgromadzone na koncie osobistym, na lokatach i rachunkach oszczędnościowych, jak również papiery wartościowe, czyli akcje i jednostki uczestnictwa w funduszach inwestycyjnych. Wyjątek stanowią tu np. akcje otrzymane w formie darowizny.

Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ w życiu zamożniejszych osób często zdarzają się przypadki, że oboje lub jedno z małżonków posiadają akcje lub udziały w spółkach. Co się może wtedy stać?

 

Rozwód a udziały w spółce z o.o.

Prosty przykład, wzięty zresztą wprost z życia. Mąż jest jednocześnie udziałowcem i prezesem spółki z o.o., z której pobiera pensję. Dochodzi do rozwodu i zaczyna się kwestia ustalenia wartości majątku. Mąż przedstawia żonie opinię wykonaną przez firmę konsultingową, zgodnie z którą wartość jego udziałów we wspomnianej spółce wynosi nieco ponad 500 tys. PLN. Taka też wartość zostaje przyjęta w sądzie, więc mąż w ramach podziału spłaca żonie ok. 250 tys. PLN.

Kilka miesięcy później mąż sprzedaje swoje udziały w spółce za ponad 2 miliony PLN, o czym żona dowiaduje się przypadkiem. Jak to możliwe? Odpowiedź: sztucznie wykreowano wierzytelności, które dały firmie konsultingowej „podkładkę” pod obniżenie wyceny. Już po rozliczeniu się męża z żoną, wierzytelności te zostały rozliczone, a udziały w spółce mogły zostać sprzedane po cenie rynkowej.

 

Walka o pieniądze po rozprawie rozwodowej

Czy w opisanej sytuacji, gdy żona dowiedziała się już po czasie o sprzedaży przez męża udziałów za kwotę kilkukrotnie wyższą od wyceny przyjętej na potrzeby przeprowadzenia podziału majątku, istniała jeszcze szansa na wywalczenie dodatkowych pieniędzy? Tak – tyle, że nie było to łatwe zadanie. Dodam jeszcze, że sprawę komplikował dodatkowo fakt, że, jak wyszło na jaw w trakcie późniejszych ustaleń, mąż po sprzedaży udziałów wytransferował środki z tej sprzedaży z własnego majątku.

 

Co zatem powinna zrobić żona w opisanej sytuacji?

Nie wierzyć na słowo ani mężowi, ani papierom przedstawianym przez wynajęta przez niego agencję konsultingową. Niestety, ale w takich sytuacjach często warto zainwestować we wsparcie profesjonalistów, którzy akurat tutaj mogliby „wyłapać” mistyfikację z wierzytelnościami obniżającymi na papierze wartość spółki.

 

Fundacja prywatna w Liechtensteinie jako sposób na zabezpieczenie majątku

Osoby naprawdę zamożne lub rzeczywiście bogate pewną część majątku mogą ukryć w rozmaitych fundacjach lub trustach ulokowanych formalnie za granicą. Przykładowo całkiem niezłe możliwości daje tutaj otwarcie prywatnej fundacji w Liechtensteinie.

Fundacja taka jest osobą prawną reprezentowana przez wynajętą radę fundacji i nie ma akcjonariuszy w rozumieniu właścicieli. Fundator wyznacza beneficjentów fundacji (nieujawnianych publicznie), a także określa okoliczności, w których mogą oni skorzystać z majątku fundacji.  Majątek fundacji prawnie nie stanowi części majątku fundatora, ale stanowi własność fundacji.  Co istotne, podział majątku takiej fundacji można wiązać z pewnymi warunkami – dla przykładu płatność może być rozłożona na kilka lat lub tylko określone osoby mogą skorzystać z dochodów.

Prawo Liechtensteinu pozwala tutaj na pełną swobodę w wyborze beneficjentów. Można to więc „ustawić” tak, żeby maksymalnie utrudnić dostęp do środków np. byłej żonie. Można też jednak wykorzystać taką fundację do zaplanowanej sukcesji i przenieść część majątku np. na dzieci, ale w taki sposób, żeby była żona nie miała do niego dostępu (np. zawrzeć w statusie fundacji zapis, że dzieci mogą zostać beneficjentami dopiero po ukończeniu 21 lat).

Nie pozostaje też bez znaczenia fakt, że sukcesorzy otrzymają automatyczny i natychmiastowy dostęp do majątku – w przeciwieństwie do tradycyjnej procedury spadkowej, trwającej niekiedy wiele lat, w którym to czasie spadkobiercy zwykle nie mają dostępu do majątku.

 

Detektywi dla biznesu

Na sam koniec wypada dodać, że zawodowo zajmujemy się tematami związanymi z tropieniem majątku – również na potrzeby spraw rozwodowych. Oferujemy również usługi konsultingowe związane z zabezpieczeniem aktywów w Polsce oraz za granicą.

Każde zlecenie realizowane jest przez doświadczonych specjalistów z odpowiednimi uprawnieniami. Posiadamy wpis do Rejestru przedsiębiorców wykonujących działalność regulowaną w zakresie usług detektywistycznych – numer rejestrowy RD-134/2021.

Kontakt:

E-mail: kontakt@bialekolnierzyki.com

Telefon: 513 755 005

 

Detektyw Toruń, Bydgoszcz, cała Polska!

Sankcje wobec Rosji w praktyce

W ostatnich dniach można się było sporo naczytać i nasłuchać w mediach, jak to masowo przejmowane są jachty, wille oraz różne zabawki rosyjskich miliarderów. Na pierwszy rzut oka wygląda to wszystko super, ale w powiększeniu już niekoniecznie. Dlaczego? Ano dlatego, że dzisiejszy świat jest miejscem bardzo skomplikowanym i wielowymiarowym. Nie lubię teoretyzowania, więc najlepiej będzie, jeśli oprę się o konkretne przykłady.

 

Zajmowanie jachtów i nieruchomości

Niedawno Niemcy próbowali zarekwirować luksusowy jacht, należący według nich do objętego sankcjami oligarchy Aliszera Usmanowa. Już byli w ogródku, już witali się z gąską, aż tu nagle okazało się, że jacht jednak nie jest własnością Usmanowa, lecz Navis Marine Ltd. z siedzibą na Malcie i pływa pod banderą Kajmanów. No i na ten moment nici z konfiskaty – na razie łajba została jedynie zatrzymana do czasu wyjaśnienia sprawy, czyli ustalenia, kto jest UBO, czyli beneficjentem rzeczywistym, spółki Navis Marine Ltd. Zatrzymanie a zarekwirowanie, to jednak różnica.

Podobnie było w przypadku nieruchomości Usmanowa położonych np. w Wielkiej Brytanii, które formalnie są własnością spółek zarejestrowanych na Isle of Man oraz na Cyprze. Czyli znowu tak trochę zajęte, ale jednak nie do końca i może się okazać, że za jakiś czas Usmanow będzie mógł znowu bez przeszkód korzystać ze swoich zabawek.

 

Konfiskata aktywów i Reguła 50%

Nie koniec jednak na tym. Warto bowiem wiedzieć i to, że amerykańskie Biuro Kontroli Aktywów Zagranicznych (OFAC) przy Departamencie Skarbu w praktyce stosuje „Regułę 50%”, która mówi, że blokowane są tylko te aktywa, w których osoba objęta sankcjami ma bezpośrednio lub pośrednio 50% lub więcej udziałów. Chodzi o to, aby nie krzywdzić np. amerykańskiej firmy, która realizuje wspólny biznes z takim oligarchą. Czym to jednak skutkuje w praktyce? Ano tym, że chociażby taki Oleg Deripaska, jeden z najbogatszych oligarchów, zmniejszył swoje udziały w metalowym gigancie En+ Group z 70% do 44,95%, a już sankcje wobec tej firmy zostały zniesione. Podobnie to wygląda z udziałami Deripaski w holdingu USM: posiada ich 49%, a więc sankcje niespecjalnie go dotykają.

No dobra, ale jak miał 70% udziałów w tym całym En+ Group, a teraz ma tylko 44,95%, to chyba stracił, bo pewnie musiał na szybko sprzedawać, nieprawdaż?

No więc właśnie niekoniecznie. Nie będę nawet wspominał o tak banalnych „patentach”, jak przejęcie udziałów przez żonę czy szwagra, lecz przytoczę pewną historię, która dobrze pokazuje mechanizmy, jakie zachodzą w tego typu przypadkach.

 

Boris Rotenbeg i handel dziełami sztuki, czyli krótki przewodnik jak obchodzić sankcje

Oligarcha Boris Rotenberg był miłośnikiem dzieł sztuki – kupował obrazy uznanych mistrzów za miliony $. Niestety, po rosyjskiej inwazji na Krym przyszły sankcje i już swojej kolekcji powiększać nie mógł. Co robić, jak żyć…? Wtedy to do akcji wkroczył pewien londyński prawnik wyspecjalizowany w międzynarodowych strukturach.

Prawnik ten zorganizował następujący schemat:

– Na górze struktury postawiono spółkę Senton Holdings Ltd., zarejestrowaną na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych, za którą stał Arkady Rotberg, krewny wspomnianego Borisa Rotberga.

– Z Senton Holdings Ltd. pieniądze trafiły do Advance Alliance Ltd., zarejestrowanej w Wielkiej Brytanii.

– Kolejnym szczeblem była amerykańska spółka Highland Ventures, która przelewała pieniądze do spółki Steamort Ltd., zarejestrowanej w Belize.

– Steamort Ltd. było zarządzane przez tzw. dyrektora nominowanego o nazwisku Hughes. Tenże Hughes był kimś w rodzaju multisłupa, na którego dane zarejestrowano ponad 200 różnych spółek. A kto był UBO, czyli beneficjentem rzeczywistym Steamort Ltd.? Tego nie wiadomo.

– Pieniądze ze Steamort Ltd. trafiały do firmy Baltzer Auction Agency and Club, która miała siedzibę w Moskwie.

– Za spółką Baltzer Auction Agency and Club stał niejaki Gregory Baltser, posiadający obywatelstwo USA, który kupował drogie obrazy w renomowanych domach aukcyjnych. Domy aukcyjne uznawały Baltsera za finalnego nabywcę i nikt za bardzo nie wnikał, skąd bierze on finansowanie na zakup obrazów ani co się z tymi obrazami potem dzieje. No i tym sposobem Baltser mógł sobie kupować sztukę do woli.

– Własność zakupionych obrazów była momentalnie przenoszona na wspomnianą już spółkę Steamort Ltd. Gregory Baltser pełnił w tej spółce rolę konsultanta, z pensją ok. 10 tys. $ / miesiąc.

– Ze Steamort Ltd. obrazy trafiały do Highland Ventures Ltd. Potem zarządzanie obrazami przeszło w ręce Taide Connoisseur Selection Ltd. zarejestrowanej na Gibraltarze…

Ok, starczy tego.

Finalnie obrazami dysponował oczywiście oligarcha Boris Rotenberg, który niby nie mógł handlować sztuką, bo był objęty sankcjami, ale w rzeczywistości jednak mógł.

Warto tutaj zauważyć jedną rzecz: W TEJ SPRAWIE CHODZIŁO O DROBNIAKI, bo cóż to są obrazy za kilka czy kilkanaście milionów $ przy skali działania oligarchów? Mimo tego postawiono całkiem niezłą strukturę spółek, która utrudniała dojście do UBO / beneficjenta rzeczywistego. Nietrudno sobie wyobrazić, jaki poziom mogą mieć kombinacje z ukrywaniem naprawdę wartościowego majątku rosyjskich oligarchów i jakie tam mogą być struktury… Coś pięknego – zwłaszcza, że miliarderów stać na najlepszych doradców.

 

Konkluzja

Te sankcje wobec rosyjskich oligarchów, zajmowanie (albo „zamrażanie”) ich jachtów i apartamentów to nie jest coś, co powaliłoby ich na kolana. W mainstreamowych mediach fajnie to wygląda, a w rzeczywistości bywa nieco inaczej. Owszem, oligarchowie tracą miliardy na skutek sankcji, gdyż spada wartość giełdowa rosyjskich przedsiębiorstw, których są akcjonariuszami. Coś tam też im skonfiskują. Jednak na całkowite „ogolenie” ich z majątków zagranicznych ja bym raczej nie liczył.

 

Handel ropą kontra sankcje

Jak wiemy, na rosyjską ropę do tej pory nie nałożono embarga (i raczej się nie zanosi, żeby zrobiono to w bliskiej przyszłości). Jednak już dziś w wyniku wojny ze współpracy z Rosjanami wycofały się takie firmy, jak Maersk i jego spółka zależna Svitzer. Teoretycznie mogłoby to stanowić pewien problem dla rosyjskiego handlu ropą – już tłumaczę co i jak.

Rosjanie i przeładunki ropy

Zacznijmy od tego, że port w Petersburgu / Ust-Ługa pozwala na przyjmowanie statków o maksymalnym DWT do 120 tys. ton. Oznacza to, że nie mogą do niego wpływać (ani z niego wypływać) naprawdę wielkie tankowce, które mają DWT w zakresie od 200 tys. do 600 tys. ton. Stanowi to problem logistyczny, który Rosjanie rozwiązali w następujący sposób:

Z portu Ust-Ługa wypływają mniejsze tankowce, które kierują się do Północnej Jutlandii (region Danii), gdzie na wodach nieopodal portu Frederikshavn następuje tzw. operacja STS, czyli Ship-To-Ship. Najkrócej mówiąc jest przeładunek ropy z mniejszych jednostek na duży tankowiec, którym ta ropa płynie sobie dalej w świat. Dlaczego tak? Jeden większy statek z ładunkiem o masie X = mniejsze koszty logistyczne niż wysłanie kilku mniejszych statków z sumą ładunków wynoszącą X.

Według szacunków, w okolicach duńskiego wybrzeża przeładowywano rocznie ropę o wartości ok. 20 miliardów $ – dużo / niedużo, w zależności od punktu widzenia.

Teraz jednak Maersk i Svitzer powiedzieli „Pas!” i przestali pomagać w przeładunku rosyjskiej ropy (i chwała im za to). Czy to jednak oznacza, że proceder został przerwany? Nie. Lukę pozwalającą na dobre zarobki momentalnie zauważyły mniejsze firmy z Danii, Norwegii oraz Niemiec, które umożliwiają rosyjskim statkom przeprowadzanie operacji przeładunkowych.

Na ten moment operacja przeładunku rosyjskiej ropy nie jest oczywiście nielegalna, ale mocno wątpliwa od strony etycznej. Jednak warto mieć świadomość tego, że nawet w przypadku nałożenia sankcji, handel rosyjską ropą wcale nie musi zostać całkowicie zablokowany! Pokazuje to przykład takich państw, jak chociażby Iran czy Korea Północna, które opracowały system przemytu ropy, węgla oraz innych towarów objętych embargiem.

 

Przykładowy schemat przemytu ropy

– Tankowiec A z irańską ropą wypływa z irańskiego portu. Międzynarodowe organy nadzoru morskiego mogą go obserwować w oparciu o system AIS, który pokazuje pozycję statku (analogicznie jak nadajniki GPS pokazują pozycje TIR-ów).

– Tankowiec A płynie sobie Zatoką Perską i w pewnym momencie wyłącza system AIS, więc „znika” z monitorów śledzących ruch statków.

– W międzyczasie po Zatoce Perskiej pływa sobie pusty tankowiec B, który również wyłącza swój system AIS.

– Tankowce A i B spotykają się na wodach obok Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Ropa z A jest przetransportowana do B. Dokumentacja dotycząca pochodzenia ropy jest fałszowana – od tej chwili ma ona „papiery” na to, że pochodzi z Iraku.

– A i B odpływają na pewną odległość i włączają swoje systemy AIS. A wraca do Iranu, a B płynie sobie do ustalonego kraju (np. do Chin) i rozładowuje w porcie formalnie iracką ropę. Oczywiście gdyby do Chin dotarł bezpośrednio tankowiec A, to byłaby międzynarodowa awantura, a tak to nie wiadomo do końca skąd ta ropa znalazła się na B, więc co pan zrobisz, jak nic nie zrobisz…

Sankcje ominięte? Ominięte.

 

Embargo nie zawsze jest skuteczne!

Podobne „patenty” do powyżej opisanych stosowała / stosuje także Korea Północna, która ma narzucony roczny limit importu ropy w wysokości 0,5 miliona baryłek, a w rzeczywistości potrzebuje znacznie więcej. Tam też dzieją się „cuda” z przeładunkami towaru na morzu, fałszowaniem dokumentów przewozowych, fizyczną zmianą nazw statków i ich numerów identyfikacyjnych IMO, czy wykorzystaniem łańcuchów spółek offshore. Wszystko to oczywiście po to, aby maksymalnie „zaciemnić” sytuację, aby trudniej było dojść kto od kogo i kto komu.

Tak więc warto pamiętać, że nałożenie sankcji nie oznacza automatycznego opadnięcia szczelnej kurtyny, gdzie nawet mysz się nie prześlizgnie. Zawsze się znajdzie ktoś, kto będzie te sankcje łamał, zarabiając na tym grube miliony. A podmiot objęty sankcjami owszem, będzie miał o wiele trudniej, ale pewną część obrotu i tak zapewne uratuje.

 

 

 

Podatek cukrowy 2021

Media od początku roku podniecają się znaczną podwyżką cen Coca – Coli. Powoli zaczynają się także pojawiać informacje na temat możliwych oszustw związanych z podatkiem cukrowym (PC). Przykładowo gdzieś tam rzekomo miał pojawić się pomysł, aby sprowadzać Coca – Colę z zagranicy jako odrdzewiacz i dzięki temu „okiwać” podatek. Skomentuję to tak: jest to plan na poziomie Ferdka Kiepskiego i może służyć jedynie jako medialna ciekawostka, a nie wysokodochodowy pomysł na przestępczy biznes. Jeśli bowiem już ktoś będzie robił przekręty na PC, to w nieco innych okolicznościach.

 

Energetyki – nowe możliwości

Na dystrybucji wspomnianej już Coca – Coli niespecjalnie się znam, ale za to z takimi np. napojami energetycznymi miałem kilka lat do czynienia od strony biznesowej. Być może nawet niektórzy z Was słuchali podcastu na moim kanale YT, w którym opowiadam, jak ta branża wygląda z perspektywy MŚP (bo grubasy typu Red Bull to inna liga). I tutaj właśnie podatek cukrowy może się okazać elementem, który da bonus kombinatorom, a utrudni życie uczciwym przedsiębiorcom. Jak to? Już tłumaczę.

 

22 grosze na puszce

Jak łatwo policzyć, standardowa puszka 250 ml napoju energetycznego typu Red Bull będzie droższa dzięki nowemu podatkowi o jakieś 22 grosze na tzw. pierwszym rzucie dystrybucji. Dużo to czy mało? Otóż relatywnie dużo, bo w przypadku niedrogich energetyków marże oscylują niekiedy w okolicach kilku – kilkunastu groszy. Kilkadziesiąt to już całkiem nieźle (mowa oczywiście o tanich brandach, które stoją na półkach w cenach ok. 2 PLN). Przy tak niskich marżach może pojawić się pokusa, aby ten podatek ominąć, co jest w gruncie rzeczy dość proste (jeśli chcemy działać nielegalnie).

Nie każdy musi znać się na tym akurat podatku, więc zacznę od podstaw. Otóż załóżmy, że jesteśmy firmą handlującą hurtowo napojami energetycznymi, które kupujemy bezpośrednio od producenta (czyli rozlewni). Po prostu fabryka robi nam nadruk na puszce, a rozlewnia leje do środka co tam chcemy (zwykle standardowego energetyka, bo tak naprawdę większość napojów na naszym rynku to kopia Red Bulla). No i teraz wszedł podatek cukrowy, a nam niespecjalnie uśmiecha się go płacić. Jak więc go najprościej obejść? Zgodnie z obecnie obowiązującą linią interpretacji przepisów (podaną mi przez księgową producenta napojów) są dwa przykładowe scenariusze:

  1. Kupujemy jako firma handlująca wyłącznie hurtowo (tzn. nie sprzedajemy do detalistów) i natychmiast towar eksportujemy. Wątpliwa przyjemność płacenia podatku cukrowego wtedy nas omija.
  2. Kontrolowana przez nas spółka np. z Holandii kupuje u polskiego producenta napój – na zerowej stawce VAT i bez podatku cukrowego (PC).

W opisanych powyżej przypadkach producent napoju nie doliczy nam PC. No dobra, zatem teoretycznie mamy napój nieopodatkowany – co jednak dalej?

 

VAT-owcy & podatek cukrowy

 

Weźmy taki oto hipotetyczny scenariusz:

– chłopaki od VAT-u będą kupowali napoje od producenta tak, jak dotychczas, deklarując przy tym, że PC zapłaci ich spółka kupująca,

– następnie napoje przejdą „szlak fakturowy” charakterystyczny dla karuzel, gdzie, podobnie jak VAT-u, tego podatku cukrowego też raczej nikt nie będzie odprowadzał (bo to strata pieniędzy),

– X-obrotów karuzeli, zwroty VAT-u i napoje trafią wreszcie do sprzedaży na polski rynek, gdy już będzie kończył się powoli cykl życia schematu.

 

Zagrożenie!

System monitorowania opłacania podatku cukrowego może być na tyle sprawny i obejmujący mniejszą ilość podmiotów, że wręcz ułatwi wykrywanie obrotu karuzelowego na niektórych towarach (ja bym przynajmniej przeanalizował pójście w tym kierunku).

 

No dobra, a co w tym wariancie karuzelowym zmieni podatek cukrowy?

Po pierwsze PC jest doliczany do ceny netto napoju, podbijając tym samym podstawę opodatkowania VAT. A skoro tak, to po drugie…

Po drugie po wprowadzeniu PC ceny wszystkich napojów energetycznych pójdą do góry. Z perspektywy chłopaków od VAT-u to super, bo łatwiej będzie uprawdopodobnić wysoką cenę napojów. A wyższa cena = wyższe zwroty VAT. To bardzo prosta zależność.

Po trzecie pamiętajmy, że VAT-owcy kupili napoje z pominięciem podatku cukrowego, a zatem chcąc je finalnie upłynnić mają duży bonus w stosunku do uczciwych dystrybutorów. Po prostu mogą go zaoferować sklepom detalicznym napój bez PC i bez VAT – razem +- 50 groszy mniej niż legalnie działające firmy. W dobie rosnących cen, jakie nastaną wśród uczciwych firm, mogą więc być najtańsi i szybko upłynnić towar. Zakładam rzecz jasna, że w tym wariancie dystrybucja pójdzie przez spółkę – słup, która i tak żadnych podatków nie zapłaci.

 

Kto na tym straci?

Oczywiście uczciwy dystrybutor, który nie dość, że naliczy VAT, to jeszcze będzie musiał zapłacić podatek cukrowy w wysokości niebagatelnej w stosunku do ceny początkowej napoju. Nie będzie miał szans konkurować cenowo z kimś, kto nie odprowadzi wymienionych podatków. W konsekwencji jeszcze łatwiejsze będzie zalanie rynku napojami z karuzel – przynajmniej jeśli chodzi o upłynnianie tego towaru w kanale detalicznym. Tzw. grubasy typu Red Bull spokojnie to przetrwają, ale mniejsze firmy mogą mieć już problemy.

 

A kto zyska?

W opisanym wariancie właśnie karuzelowcy, gdyż, jak już wspomniałem, wzrosną ceny napojów, a poza tym będą mogli łatwiej i szybciej pozbyć się tego towaru, gdyż będą dodatkowo tańsi o podatek cukrowy. W mojej skromnej opinii skala takiego procederu nie powinna być zbyt wielka, ale jednak może mieć zauważalny negatywny wpływ na mniejsze firmy handlujące napojami energetycznymi.

 

Inne możliwości

W teorii istnieje również zagrożenie, że niektórzy nieuczciwi sprzedawcy napojów energetycznych, którzy nie są „zwrotowymi VAT-owcami”, będą po prostu sprzedawać do kanału detalicznego z pominięciem podatku cukrowego i VAT-u, używając do tego celu spółek – krzaków. Można by tutaj np. wykorzystać eksport, czy też może bardziej WNT. W praktyce jednak nie wydaje mi się, żeby mogło się to dziać na jakąś większą skalę. Dlaczego?

 

Wystarczy tutaj policzyć:

– zakładany zarobek nielegalny na „przytuleniu” VAT-u i PC oscylować będzie zapewne w okolicach 50 groszy na jednej puszce,

– aby szybko upłynnić towar detalistom, trzeba być wyraźnie tańszym od innych, więc o marży nie będzie specjalnie mowy, a wręcz trzeba będzie jeszcze sprzedawać na stracie (nie licząc zysku na PC i VAT),

– załóżmy więc, że na standardowym zamówieniu 250 tys. puszek energetyków zarobimy 250 tys. x 0,4 PLN = 100 tys. PLN, od czego jednak trzeba odjąć same koszty dystrybucji, organizacji spółki – krzak itd. (podatków nie płacimy tutaj z założenia).

 

No i niestety, ale „pchnięcie” takiej ilości napojów do detalu wymaga sporej pracy, co w przypadku tak niedużego relatywnie zysku każe postawić sobie pytanie: czy mi się opłaci takie kombinowanie? No tak średnio, bym powiedział – chyba, że ktoś ma mocno rozbudowane kanały dystrybucji i potrafi mądrze „podłączyć” pod nie spółkę – krzak tak, aby nie łączyło się to z jego główną działalnością. Pytanie, co w przypadku innych napojów, ale i tam raczej chyba nie będzie masowych oszustw.

 

Tu na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco

Prawdziwe możliwości mogą się jednak otworzyć w momencie, gdy zostanie wprowadzony system zwrotu za podatek cukrowy, analogiczny chociażby do systemu zwrotu akcyzy. Takie rozwiązanie było proponowane w trakcie konsultowania ustawy z przedstawicielami biznesu. W takiej konfiguracji mielibyśmy 2 rzeczy do zgarnięcia: VAT & podatek cukrowy. A to już może znacznie podbić opłacalność „zwrotowego” biznesu. Oczywiście, niby jest dość rozbudowany system raportowania podatku cukrowego, ale czy będzie on w stanie wyłapać skutecznie oszustów? Nie wiem, bo temat jeszcze świeżutki i w sumie to nikt nic nie wie specjalnie.

 

Reasumując

Pokusa pominięcia podatku cukrowego wydaje się duża, ale jest raczej wątpliwe, żeby to działo się na masową skalę. Więksi producenci i dystrybutorzy raczej nie będą się bawić w kombinacje, bo i tak mają ugruntowaną pozycję na rynku – ciężko mi sobie wyobrazić, aby taka np. Coca Cola czy Foodcare oszukiwali na podatku cukrowym. Jednak mniejsze firmy lub karuzelowcy mogą się teoretycznie pokusić o kombinacje. W każdym razie zobaczymy co z tego wszystkiego wyniknie – zapewne okaże się to już w tym roku. Jeśli więc zobaczycie na półkach lokalnych sklepów bardzo tanie energetyki z polskimi i angielskimi napisami, to będzie prawdopodobnie oznaczać, że coś się dzieje.