Pakiet paliwowy – zmienił coś, czy nie zmienił…?

Pakiet paliwowy – co i po co?

Na początek mały krok w tył: w sierpniu 2016 w życie wszedł tzw. pakiet paliwowy, czyli zestaw zmian w prawie, które miały ukrócić możliwość robienia wałków na VAT. Efekt? W ciągu kilku tygodni liczba cystern wjeżdżających z Niemiec do Polski zmalała o jakieś 80%. Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że „lewe” paliwo przestało płynąć – VAT-owcy dalej je wozili, tyle tylko, że już nie zwracali dzięki niemu VAT-u, ale po prostu sprzedawali to paliwo taniej odbiorcom w Polsce (bo nie zawracali sobie głowy płaceniem akcyz i podatków). A w Polsce jak to w Polsce – liczy się najniższa cena i zawsze się znajdą odbiorcy, którzy nie będą zadawać pytań, czy dostawca działa zgodnie z prawem, skoro daje zajebistą cenę). Ile w ogóle można było z tego wyciągnąć? Dużo, zważywszy na to, że często paliwo to nie pochodziło z Niemiec, a było przemycane tam z Rosji, która słynie z niskich cen (dość powiedzieć, że na tamtejszych stacjach paliwo w detalu kupimy w okolicach 2,50 PLN, a w hurcie oczywiście jeszcze taniej). Daje to więc duże wrzuty, nawet biorąc pod uwagę spore koszty transportu.

Jak wozić lewe paliwo?

Kolejny cios wymierzony w ten proceder padł w styczniu 2017, kiedy to wszedł w życie tzw. pakiet przewozowy mający ukrócić działania paliwowej szarej strefy sprowadzającej olej napędowy z Niemiec i odsprzedającej go dalej. No i się zaczęło: monitorowanie przewozów, systemy łączności ruchomej i co tam jeszcze – dość powiedzieć, że od 18 kwietnia 2017 każdorazowy przewóz ON w ilości większej niż 500 litrów wymagał wysłania zgłoszenia do specjalnego rejestru – ale, uwaga, tylko wtedy, kiedy przewóz taki rozpoczynał się na terytorium kraju, co dawało pewne furtki dla nielegalu. No i pojawiły się dziwne trasy rzekomych transferów paliwa wykazywane w dokumentach przewozowych – np. z Litwy do Francji czy też z Niemiec do Bułgarii. Trasy te nie miały żadnego ekonomicznego uzasadnienia, ale grunt, że przebiegały przez Polskę.

Służby dość szybko połapały się o co w tym chodzi, więc funkcjonariusze ITD zaczęli się rzucać na prawie każdą cysternę paliwową niczym wściekłe rottweilery, kontrolując czy wszystko jest w porządku i czy aby nie służy ona do nielegalnego transportu paliw. I jak tu żyć, jak przemycać w takich warunkach…?! Otóż trzeba kombinować, nic nowego. Paliwa przewożono więc w cysternach bez stosownych oznaczeń lub też oznakowanych np. jako służące do transportu olejów smarowych, a nawet… w zwykłych, plastikowych zbiornikach (takich, jak na foto). Pojemność np. po 1000 litrów, można ich sporo załadować na naczepę i przewieźć podobną ilość paliwa, co w przypadku klasycznej cysterny. Miało to tę oczywistą zaletę, że ITD zwracało mniejszą uwagę na takie naczepy, w przeciwieństwie do cystern.

„Pilot” – co to takiego?

Nie było już parasola ochronnego nad transportami paliw (mówiło o nim wielu celników, nawet w mediach), więc dodatkowo trzeba było korzystać z „zarzutek”. Jedną z nich było wystawianie tzw. „pilota”. W praktyce wyglądało to np. tak, że puszczało się pustą cysternę paliwową, a w ślad za nią w odpowiednich odstępach jechało kilka ciężarówek załadowanych zbiornikami z paliwem. ITD jak widziało taką cysternę, to szalało – zaraz myk ją na bok i kontrola, a naczepy wiozące zbiorniki z paliwami jechały sobie spokojnie dalej. W sumie prosty patent, stosowany też np. przez złodziei samochodów, którzy puszczają przed kradzioną furą „czyste” auto, a gdy jego kierowca widzi patrol policji, to zjeżdża z trasy i udaje, że się zgubił prosząc o wskazanie drogi lub też wymyśla inny kit. Czasami działa, czasami nie działa, ale zmniejsza prawdopodobieństwo tzw. przypału nie generując jednocześnie wielkich kosztów.


Potrzebujesz pomocy
przy rozwiązaniu problemów związanych z przestępczością gospodarczą? Chcesz odzyskać tzw. trudny dług? A może potrzebujesz skutecznej ochrony antywindykacyjnej? Napisz do mnie: kontakt@bialekolnierzyki.com

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!

Zatrzymania VAT-owców w praktyce

Dzisiaj tzw. wpis gościnny, a więc oparty na doświadczeniach kogoś, kto miał bezpośredni dostęp do przedstawionych wydarzeń.

Mafia paliwowa z południa Polski

Całkiem niedawno w moim mieście miały miejsce zatrzymania VAT-owców działających w branży paliwowej. Znam tych ludzi osobiście. Zbudowali oni swoje majątki pracując dla gangstera z lat 90. o pseudonimie C., który zasłynął z przemycania do Polski spirytusu w wielkich ilościach. Po 2000 roku ludzie ci zajęli się transportem i sprzedażą oleju opałowego na dużą skalę, jednocześnie rozwijając legalne firmy transportowe. Brat wspomnianego gangstera, pseudonim A. (aktualnie nosi nazwisko swojej żony, aby nie kojarzyć się z bandziorami), sporo pomógł im w rozkwicie po swoim wyjściu z więzienia, w zamian za dożywotnią „rentę” dla swojego brata C., który kilkanaście lat temu uległ ciężkiemu wypadkowi i stał się inwalidą.

Infrastruktura karuzeli

Do czego jednak zmierzam. Otóż wielu naszych wspólnych znajomych „pracowało” dla tych ludzi w charakterze „prezesów”, a płacili oni bardzo dobrze – ja np. osobiście dostałem propozycję 25 tys. PLN miesięcznie za „udostępnienie” na potrzeby karuzeli swojej spółki generującej roczne przychody na poziomie ok. 4 milionów PLN. Wiele osób zakładało jednak spółki, bądź takowe kupowało za pieniądze tych VAT-owców. Karuzela kręciła się w najlepsze na pewno od 2008 roku (wtedy to dostałem od R., jednego z organizatorów, pierwszą propozycję dotyczącą mojej spółki) i podobno zatrzymała się w 2015. Jeśli chodzi o osoby w nią wkręcone, to z głównych beneficjentów zatrzymano tylko córkę R. a np. jego syna (działa w sportach motorowych) już nie. Do tej pory nie zatrzymano również 4 innych osób, które pełniły ważne funkcje w tym procederze. Jako ciekawostkę dodam, że z początkiem 2017 roku (a więc jeszcze przed zatrzymaniami) nastąpiła spora wymiana ról w głównych spółkach tworzących VAT-owską infrastrukturę – członkowie rodziny w zarządach zostali zastąpieni słupami. Z tego, co mi wiadomo, to cała rodzina R. wiedziała od początku o zbliżających się zatrzymaniach – po prostu ktoś podrzucił im przysłowiowy cynk, że zamierzają im się dobrać do d. za starą karuzelę (aktualnie mają dochody z czegoś innego).

Konfiskata majątku w praktyce

Według mojej wiedzy „operacyjnej” główny majątek tych VAT-owców jest w zasadzie nieściągalny: drogie nieruchomości na całym świecie, akcje, luksusowe auta – to wszystko należy do krystalicznie czystych spółek bez podejrzanych powiązań, zarejestrowanych tam, gdzie nie sięgają ręce polskiego wymiaru sprawiedliwości. Z ciekawych rzeczy wspomnę jeszcze o kontach numerycznych, którymi często się chwalił T., kolejny z organizatorów karuzeli (a nie każdy może taki rachunek założyć, trzeba na to sporych funduszy) – był to w jego oczach większy prestiż, niż posiadanie nowego Ferrari. Co prawda w trakcie akcji zatrzymywania służby zabezpieczyły majątek o wartości +- 20 milionów PLN, ale w rzeczywistości to tylko drobniaki, kieszonkowe pochodzące z głównie majątku spółek transportowych należących do osób wchodzących w skład tej grupy. VAT-owcy przeznaczyli to niejako „na odstrzał”, żeby dać służbom możliwość chwalenia się zarekwirowaniem milionów i tym samym zmniejszyć ich motywację do szukania reszty. A lwia część majątku jest dobrze „wyprana” i wytransferowana za granicę.

Zbrodnia i kara…?

Do zatrzymań doszło pod koniec stycznia, a z moich informacji wynika, że M. oraz I. już teraz wiedzą, że kara ich najprawdopodobniej ominie. R., T. oraz G. mają za to stanowić przykład skutecznej walki z karuzelami. Ale tak szczerze to obstawiam, że dostaną po max 5 lat, a wyjdą po 3 za dobre sprawowanie i będą cieszyć się łatwym życiem. Ogólnie jeśli to tak ma wyglądać ta cała „ostra walka służb z karuzelami”, to jest to dla mnie jedna wielka bujda na resorach, skoro państwo konfiskuje co najwyżej resztki z obiadu.


Potrzebujesz pomocy
przy rozwiązaniu problemów związanych z przestępczością gospodarczą? Chcesz odzyskać tzw. trudny dług? A może potrzebujesz skutecznej ochrony antywindykacyjnej? Napisz do mnie: kontakt@bialekolnierzyki.com

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!

Zadłużona spółka z o.o. – jak ją wykorzystać do ugrania pieniędzy?

Swego czasu dość popularny był przekręt na „AAA zadłużoną spółkę z o.o. kupię”. W wielkim skrócie wyglądało to tak, że kupujący mamił sprzedającego (czyli właściciela zadłużonej spółki) rzekomą możliwością skutecznej ucieczki od długów, które wraz z przejęciem spółki przez nowy zarząd miały przejść właśnie na jego członków. Oczywiście była to tylko zarzutka i wierutna bzdura dająca dłużnikowi co najwyżej kilka miesięcy oddechu, ale Janusze biznesu, którzy poskąpili na poradę prawną, dawali się często nabrać na taki numer i płacili za samo fakt, że ktoś tę spółkę od nich zabierze. No dobra, ktoś taką spółkę przejmie i co z nią zrobi? Jest kilka opcji.

1. Optymalizacja CIT
Wiadomo, że podatków nikt płacić nie lubi. Na szczęście istnieją furtki prawne, które umożliwiają ugranie trochę dochodowego – a właściwie nie trochę, ale połowę (a to dużo czasem). Mechanizm nie jest szczególnie skomplikowany, ale trzeba zadbać o kilka rzeczy, aby nie wzbudzić podejrzeń.

Załóżmy, że spółka Januszex ma do zrobienia deal, w związku z którym będzie musiała zapłacić dużo dochodowego fiskusowi, a niespecjalnie ma czym ten podatek zbić (kupno pustych faktur to jednak spore ryzyko czasami). Co robić, panie, tera, jak żyć!? Ano kupić zadłużoną spółkę Marianex, która będzie wystawiała faktury dla docelowego kontrahenta. Gdzie sens i logika w takim postępowaniu? A jest, bo Marianex sp. z o.o. miała duża stratę w ostatnich 5 latach i w związku z tym może połowę z tego odliczyć od podstawy opodatkowania. Zamiast 19% dochodowego właściciele Januszexa ( i Marianexa) zapłacą więc jedynie 9,5 % dochodowego + koszty związane z prowadzeniem tej drugiej ze spółek (zwykle niewielkie w porównaniu z oszczędnością podatkową). Proste? No proste. Co prawda jest trochę roboty z papierologią przy tym i trzeba dobrze poukładać łańcuch transakcji, ale przy milionowych kontraktach podpisywanych zwłaszcza w przypadku niskomarżowych biznesów te odpadnięcie połowy dochodowego ma często kluczowe znaczenie dla opłacalności całego dealu.

2. Wyprowadzenie pieniędzy przy dużych kontraktach
Zastanawiałeś się kiedyś jak to się dzieje, że np. deweloper albo główny wykonawca bankrutuje, a jego kontrahenci nie mogą za cholerę odzyskać swoich pieniędzy i koniec końców nikt za nic nie beknie? No to rzucę nieco światła na tę zagadkę, bo tutaj także wykorzystuje się zadłużone spółki z o.o. A tak to działa w uproszczeniu:

Spółka Januszex realizuje duży kontrakt. Mimo, że wszystko pozornie wygląda na sukces biznesowy i jest dość wiarygodne, to właściwym celem działania właścicieli Januszex sp. z o.o. jest zrobienie podwykonawców w …uja i zgarnięcie dla siebie całego hajsu. Januszex po zrealizowaniu kontraktu dostaje kasę od zamawiającego. No tylko jak ten hajs sensownie wyprowadzić, żeby nie zapłacić podwykonawcom i nie narazić się na bliskie spotkanie z prokuratorem…?

Prosto: wystarczy użyć zadłużonej spółki Marianex, która ma konto zajęte przez komornika. Januszex sp. z o.o. wpłaca więc całość pieniędzy związanych z kontraktem na konto Marianex sp. z o.o. pod pozorem jakiejś tam umowy, a pieniądze te są z miejsca zajmowane przez komornika. Znowu gdzie sens i logika tutaj? Ano też jest – po prostu długi Marianex są wyreżyserowane, a konkretnie należą do spółki Mirex, która poprzez sieć powiązań jest kontrolowana przez ludzi z Januszexa. Oczywiście, jest tutaj pewna strata w postaci kosztów egzekucji komorniczej, ale co tam one znaczą w porównaniu z możliwością półlegalnego wyprowadzenia hajsu… Rozwiązanie te ma jeszcze tę zaletę, że wierzyciele Januszexu nie zdążą zwyczajnie uzyskać tytułów egzekucyjnych, a komornik ściągający długi od Marianex już dawno takowy posiada. No i zanim się rozpęta inba, że to afera, oszukujo i takie tam, to kasa trafia tam, gdzie miała trafić od początku w zamyśle twórców procederu. Dlaczego jednak właściciele Januszexa po prostu nie zajumają kasy z jej konta i nie zwieją? Ale, ale, wtedy to byłoby przecież celowe uszczuplenie majątku spółki i działanie na szkodę wierzycieli, a za to to już pogawędka z prokuratorem gwarantowana. Oczywiście stosuje się rozliczne metody zabezpieczenia tak zdobytego majątku przed ewentualną egzekucją – środki finansowe transferuje się za granicę, cenne nieruchomości sprzedaje się (fikcyjnie) zagranicznym osobom prawnym (spółkom lub fundacjom) pochodzącym z państw nieprzewidujących ujawniania tożsamości udziałowców/zarządu w ogólnodostępnych rejestrach itd. Sposobów jest w każdym razie wiele i ciągle powstają nowe. Ten dość prosty schemat był często wykorzystywany w polskim biznesie przez ostatnie 20 lat. W międzyczasie przechodził on różne modyfikacje, jak np. wykorzystanie spółek offshore, ale ogólne założenia pozostały takie same: wykorzystać luki w prawie.

3. VAT i inne akcje
W sumie nie powinno to dziwić, bo taka spółka to idealny podmiot na wystawianie faktur kosztowych, a do tego działa już dłuższy czas na rynku i jeśli tylko nie ma zadłużenia w ZUS czy skarbówce, to jest dla tej ostatniej bardziej wiarygodna od nowej spółki. Często też bywa tak, że zadłużonych spółek się nie kupuje, lecz składa ich prezesom „intratną propozycję”. Owi prezesi, niejednokrotnie zadłużeni na duże kwoty, są tak zdesperowani, że godzą się na wykorzystanie ich spółki np. do karuzeli. Oprócz tego taką spółkę po przejęciu, której nowym prezesem zostaje typowy słup, można wykorzystać do zaciągania nowych zobowiązań (np. brania towaru w kredyt kupiecki wszędzie tam, gdzie się tylko da) czy też do wystawiania zaświadczeń o zatrudnieniu przydatnych do wzięcia kredytów przez słupy. Oczywiście tak powstałych długów nikt nie ma zamiaru spłacać.


Potrzebujesz pomocy
przy rozwiązaniu problemów związanych z przestępczością gospodarczą? Chcesz odzyskać tzw. trudny dług? A może potrzebujesz skutecznej ochrony antywindykacyjnej? Napisz do mnie: kontakt@bialekolnierzyki.com

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!