Koronawirus kontra VAT

Co tu dużo mówić, tzw. Tarcza Antykryzysowa mocno rozczarowała przedsiębiorców. Mnie też rozczarowała, choć na szczęście nie muszę z niej korzystać. Wśród wielu zarzutów i pytań kierowanych do twórców tego rozwiązania, pojawia się również i takie:

Dlaczego nie przyspieszycie systemowo zwrotów VAT-u np. do max 25 dni?

Takie rozwiązanie pomogłoby wielu firmom utrzymać płynność, ponieważ często – nie mówię, że zawsze – na zwrot tego VAT-u trzeba czekać do 60 dni lub nawet dłużej. Okresy oczekiwania różnią się w zależności od województwa i kilku innych czynników, ale zostawmy to na razie. Dziś chciałbym powiedzieć o kilku rzeczach z tym związanych.

 

Mafie VAT kontra szybsze zwroty

Zacznę od kwestii najważniejszej, czyli następującego pytania:

Czy przeróżne mafie VAT zyskałyby na wprowadzeniu szybszych zwrotów VAT?

Odpowiedź brzmi oczywiście: TAK. Na pewno zyskaliby tzw. zwrotowcy, czyli przestępcy występujący o nieuprawione zwroty, którzy „pracują na papierze”, opierając się o obieg faktur. Ok, no to kolejne pytanie:

O ile więcej szkód mogliby spowodować w budżecie państwa przestępcy w przypadku przyspieszenia zwrotów?

Od razu powiem, że bardzo ciężko jest to oszacować chociażby ze względu na to, że brakuje rozpisania luki VAT na poszczególne komponenty – być może w Ministerstwie Finansów mają takie opracowania, ale ciężko jest je dostać. Pewną symulację przeprowadzono jednak w 2013 roku, no i wyszło, że jakieś 10% tej luki może pochodzić z przestępczej działalności tzw. znikających podatników charakterystycznych dla mafii VAT-owskich, a 30% z zawyżonych zwrotów VAT, opierających się o faktury puste i faktury pozorowane. I tutaj też nie mamy podziału – to raz. Dwa to od tamtego czasu wprowadzono sporo nowych narzędzi analitycznych, co też mogło zmienić rozkład tej luki. Co więc można zrobić?

 

Oszustwa VAT – dane UE

Można np. przyjąć model europejski z 2016 roku, który mówi, że działalność tzw. znikających podatników to jakieś 20% luki VAT ogółem – i to ich weźmiemy pod uwagę w naszej uproszczonej symulacji. Udział całości oszustw w luce VAT ma z kolei wynosić nieco ponad 1/3, czyli 36%. Pozostałe komponenty luki to chociażby bankructwa i związany z tym brak uregulowania należnego podatku, utracone dochody z szarej strefy, jak np. wykonywanie drobnych usług bez wystawiania faktury, poza tym błędne zastosowanie preferencyjnych stawek VAT i tak dalej.

Ok, tyle, że znów nie możemy określić, za jaką częścią z tych znikających podatników stoją tzw. zwrotowcy, którzy występują o nienależne zwroty VAT w schemacie karuzelowym, a za jaką część odpowiadają przestępcy wprowadzający towary na polski rynek i znikający bez odprowadzania VAT-u należnego do budżetu. W ten drugi sposób działały np. zagraniczne grupy przestępcze handlujące elektroniką – one nie występowały raczej o zwroty. No i dlatego takie grupy trzeba by odjąć od tej ogólnej puli oszustw, ponieważ dla nich szybsze zwroty to i tak bez różnicy. Te grupy zresztą teraz i tak w dużej mierze stoją, ponieważ realny obrót towarami jest utrudniony. Jeśli by więc przyjąć, że stanowią one połowę zorganizowanych grup zarabiających na VAT, to odejmujemy tutaj połowę i zostaje nam 10% – to jest ten zakres luki, który mógłby się znacząco zwiększyć po wprowadzeniu szybszych zwrotów.

 

No dobrze, to teraz liczby i luka VAT

Oficjalnie luka VAT w 2019 roku w Polsce miała wynosić jakieś około 21 miliardów PLN. Aby nie komplikować i nie wróżyć z fusów załóżmy, że w roku 2020 będzie podobnie. Wspomniane przed chwilą 10% w liczbach bezwzględnych oznacza więc ponad 2 miliardy PLN. Powtarzam: są to tylko i wyłącznie bardzo luźne szacunki, oparte o fragmentaryczne dane! Jednak mogą dać nam pogląd na rząd kwot, o których mówimy.

No to teraz załóżmy, że na skutek zmian w prawie realne terminy oczekiwania na zwroty miałyby się skrócić o połowę. Z jakim wzrostem luki VAT moglibyśmy mieć wtedy do czynienia? Teoretycznie można by powiedzieć, że „wyciekłoby” drugie tyle pieniędzy, czyli kolejne 2 miliardy PLN – zakładając, że kontrole pozostałyby na podobnym poziomie, co dziś. Trzeba bowiem wiedzieć, że mafie VAT tylko czekają na przeróżne ułatwienia i momenty, w których aparat skarbowy jest słabszy – to dla nich jak przysłowiowa woda na młyn. No a skoro tak, to zapewne zintensyfikowaliby oni swoje działania, gdyby tylko pojawiły się lepsze możliwości zarabiania.

 

CBA w trakcie akcji skierowanej przeciwko tzw. mafii paliwowej

 

Efektywność aparatu skarbowego – klucz do sukcesu (lub porażki)

Jeszcze gorzej, gdyby się okazało, że system jest na tyle niewydolny, że nie jest w stanie obsłużyć tych zwrotów szybciej przy zachowaniu odpowiedniego poziomu nadzoru i kontrole są mniej wnikliwe. VAT-owcy bardzo szybko by się do tego przystosowali, to jest pewne. Co więcej, ci spośród przestępców, którzy do tej pory nie zajmowali się zwrotami, też mogliby w to wejść i mielibyśmy zwrotowy Armageddon dla budżetu. Dokładną skalę ciężko oszacować, ale wiele wskazuje na to, że straty byłyby liczone w miliardach PLN rocznie – zgodnie z tym, co pisałem wcześniej.

Czy budżet państwa stać na takie straty? W obliczu nadciągającego kryzysu raczej nie, bo realna luka VAT i tak się zapewne zmniejszy w konsekwencji upadłości wielu firm, które nie będą miały z czego zapłacić podatków (przynajmniej chwilowo). No, chyba, żeby nagle obciąć np. 500+ o połowę lub nie wypłacać 13 emerytur – i to i to dałoby jakieś 20 miliardów PLN rocznie oszczędności dla budżetu. Ze względów politycznych jest to jednak bardzo mało prawdopodobne.

Góra swoje, urzędnicy swoje

Kolejna sprawa to to, jak w tej sytuacji odnaleźliby się urzędnicy skarbowi. To nie jest bowiem tak, że wszystko, co wymyśli się z Ministerstwie Finansów, musi być wdrożone na dole w takim kształcie, w jakim wyobraża to sobie góra! Jedna z podstawowych zasad tzw. przeciętnego urzędnika jest taka: nie narażać własnej dupy. Sprowadza się to do tego, że jeśli są jakieś wątpliwości i istnieje ryzyko wydania złej decyzji, to urzędnik odwleka temat jak tylko może. W procedurze szybszych zwrotów wiele z nich budziłoby podejrzenia, więc w praktyce mogłoby się okazać, że choć rząd obiecał szybsze zwroty VAT-u, to doły aparatu skarbowego blokują to w praktyce.

Jak więc sami widzicie, sytuacja jest dość skomplikowana i obawiam się, że o szybszych zwrotach VAT na czas kryzysu przedsiębiorcy mogą sobie tylko pomarzyć. Co więcej, może być nawet gorzej…

 

Przedłużające się kontrole zwrotów VAT, czyli bardzo pesymistyczny scenariusz

Jeśli epidemia mocno się rozwinie, to może zdarzyć się sytuacja, że KAS po prostu nie będzie w stanie zweryfikować zasadności zwrotów VAT w ustawowych terminach (nie mówiąc nawet o terminach przyspieszonych). Może zwyczajnie braknąć urzędników będących np. na kwarantannie, wychodzenie w teren stanie się niebezpieczne i tak dalej. Może też zdarzyć się tak, że mafie VAT „pracujące na papierach” zintensyfikują swoje działania licząc na słabość aparatu skarbowego. Nie wiemy jeszcze, co będzie – dopiero za jakiś czas zaczną do nas napływać informacje o aktualnym stanie rzeczy. Jestem jednak przekonany, że w Departamencie Podatku od Towarów i Usług trwają intensywne analizy nad możliwymi scenariuszami rozwoju sytuacji.

Gospodarcze tsunami VS zwroty

Gdyby okazało się, że kryzys będzie poważniejszy, niż przypuszczaliśmy, to mogą się pojawić jakieś wytyczne, aby zaostrzyć kurs i odwlekać zwroty pod byle pretekstem. Ja wiem, że w sumie w wielu przypadkach tak dzieje się już dziś, ale nie ma takiej sytuacji, której by nie można zmienić na gorsze. Ok, a dlaczego takie akcje mogłyby mieć miejsce…? Odpowiedź jest prosta: rządowi może zwyczajnie zabraknąć pieniędzy. A skoro tak, to mógłby się w pewnym sensie kredytować wstrzymanymi zwrotami. Prosty schemat: najpierw postępowania skarbowe trwające długie miesiące (a niekiedy być może i lata), potem ewentualne rozprawy w WSA, które też będą zawalone masą spraw… Więc jeśli nawet koniec końców kasę i tak trzeba będzie takiemu przedsiębiorcy wypłacić, to i tak będzie można zyskać powiedzmy ze 2 lata, w czasie których może nastąpić gospodarcze odbicie. No a jak tak, to zwiększą się również wpływy do budżetu, więc już zwroty nie będą boleć aż tak bardzo.

 

Sądy Administracyjne po stronie przedsiębiorców…? Niekoniecznie.

Tak, jak wspomniałem, to tylko spekulacje i nie wiadomo, jak to wszystko będzie wyglądać za kilka miesięcy – oby możliwie najłagodniej. W MF być może też policzą sobie, jaki wariant jest bardziej opłacalny dla budżetu: czy zwracać VAT i ratować firmy, czy jednak wstrzymywać zwroty i spisywać tym samym niektóre przedsiębiorstwa na straty. Już dziś jednak spodziewałbym się zaostrzenia kursu ze zwrotami VAT (pytanie, jak mocnego) oraz wzrostu wartości majątków zajmowanych przez KAS w oparciu o nowe przepisy dotyczące poszerzenia konfiskaty rozszerzonej, o czym pisałem kilkanaście dni temu. BTW nad konfiskatą pracowano jeszcze przed wybuchem epidemii, więc tutaj akurat nie doszukiwałbym się jakiegoś spisku.

Rozprawy przed WSA w praktyce

Ale to nie koniec, ponieważ osoby już walczące o zwroty przed WSA, również powinny się przygotować na jeszcze cięższą walkę. Dlaczego? Chociażby dlatego, że sądy będą zawalone sprawami (o czym już wspominałem). A wiecie, jak już dziś wygląda część spraw przez Wojewódzkimi Sądami Administracyjnymi…? Żadne tam wielogodzinne rozprawy, podczas których prawnicy wygłaszają płomienne mowy i prezentują ekscytujące szczegóły – to nie amerykański film. W polskiej rzeczywistości często jest to jakieś 0,5h, podczas których pełnomocnik przedsiębiorcy ma kilkanaście minut na wyjaśnienie sytuacji. Myślicie, że przed NSA jest może inaczej? No więc właśnie niekoniecznie – ostatnia ze spraw, na których byłem (tuż przed wybuchem epidemii koronawirusa), trwała coś około 20 minut. Najpierw pełnomocnik powoda przedstawił argumenty w kilka minut, potem wypowiedział się mecenas reprezentujący Urząd Skarbowy, potem pełnomocnik skontrował, potem mecenas skontrował. I już – zresztą i tak nie było źle, bo chociaż pełnomocnik powoda otrzymał możliwość wypowiedzi.

 

Przed wejściem do Naczelnego Sądu Administracyjnego (Warszawa).

 

Podejście sędziów do spraw podatkowych – kluczowa sprawa

Do czego jednak zmierzam to to, że jeśli już dziś w WSA nie jest łatwo zaprezentować skomplikowany stan faktyczny w niektórych sprawach, to można się spodziewać, że po powrocie sądów do normalnego funkcjonowania i przy zwiększonym nawale spraw wyroki będą „przyklepywane” na szybko. No a to może zmniejszyć szanse podatników na korzystne rozstrzygnięcia – zresztą już dziś nie jest to łatwe. Przykładowo, zgodnie z oficjalnymi statystykami, na nieco ponad 13 tys. skarg na akty i czynności Dyrektorów Izb Administracji Skarbowej, jakie wpłynęły do wojewódzkich sądów administracyjnych w 2019 roku, uwzględniono nieco ponad 2600. No i tak naprawdę chodzi o to, aby kurs orzekania nie uległ jeszcze zaostrzeniu na korzyść organów skarbowych. A jak mogłoby to teoretycznie wyglądać? Przytoczę tutaj drastyczny przykład, niestety prawdziwy: znajomy doradca podatkowy po wyroku niekorzystnym dla swojego klienta postanowił porozmawiać nieoficjalnie z sędzią. Powiedział mu więc: „Panie sędzio, ale Pan wie, że tym wyrokiem skrzywdził Pan tego człowieka?”. Na co ów sędzia odpowiedział: „Być może – ale państwo zyskało”.

Obyśmy nie doczekali się takiego podejścia sędziów na szerszą skalę. W każdym razie, moim zdaniem, warto obserwować to, co będzie się działo w związku z VAT-em – być może zobaczymy naprawdę ciekawe rzeczy. Przedłużanie zwrotów VAT co prawda brzmi na ten moment jak tzw. „foliarstwo”, ale z drugiej strony nie można zapominać o cytacie z dzieła „Dawny ustrój i rewolucja” Tocqueville’a: „Nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy.”.

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!

Jak przetrwać kryzys, czyli biznes w czasach koronawirusa

Od razu na wstępie powiem, że nie ma żadnej uniwersalnej recepty na przetrwanie kryzysu. Co więcej, niektórych załamanie zmiecie z rynku, chociażby nie wiadomo co robili i jak się starali – i to trzeba mocno podkreślić. No bo co może zrobić chociażby restaurator, któremu rząd nakazał zamknąć biznes, a on nie ma pieniędzy na szybkie otworzenie innego interesu? W sumie niewielkie pole manewru. Jednak wiele przedsiębiorstw może przetrwać, ale ich szefowie muszą się przeobrazić w tzw. War CEO, czyli szefów na trudne czasy, którzy szybko podejmują właściwe decyzje.

W wielu przypadkach przyda się także wdrożenie w życie kilku podstawowych rad – macie je poniżej. Są to mocno uogólnione podstawy, dostosowane do realiów małych firm. Uogólnione, ponieważ jest tyle rodzajów działalności i tyle zmiennych, że nie sposób stworzyć jednego sensownego planu. A dlaczego dla małych? Bo większe firmy to nieco inna bajka – bardziej skomplikowane procesy, wymagające indywidualnej analizy, a poza tym więksi często mają swoich prawników, dobrych księgowych, bogatsze doświadczenie biznesowe i tak dalej. No, ale przejdźmy do meritum. Otóż w mojej grupie na Facebooku pod nazwą Białe Kołnierzyki – o biznesie i nie tylko uruchomiliśmy specjalny wątek kryzysowy, w którym przedsiębiorcy wpisują swoje pomysły i przemyślenia dotyczące tego, jak przetrwać ten czas. Najciekawsze rzeczy wrzucam właśnie w tym wpisie – może komuś się przydadzą albo pokażą kierunek, w którym można poszukiwać rozwiązań.

 ‼️ Update – szybka akcja pomocowa ‼️

Wraz z zaprzyjaźnionymi kancelariami postanowiłem zrobić małą akcję pomocową. Target: przedsiębiorcy, którzy już teraz mają problemy związane z pogarszającą się sytuacją gospodarczą albo prawdopodobnie już wkrótce będą takie kłopoty mieć.

Od dziś, tj. od poniedziałku 23.03, do końca marca możecie zgłaszać się do kancelarii podanych na liście – miasta wpisane w kolejności alfabetycznej – i na hasło Białe Kołnierzyki otrzymacie darmową pomoc prawną w postaci porady udzielonej przez ekspertów. Czasem dobrze jest zacząć od takiego małego kroku, aby zorientować się w możliwościach. Ważna uwaga: proszę nie oczekiwać od mecenasów, że w ramach tej akcji pro publico bono będą prowadzić skomplikowane sprawy bez wynagrodzenia (prawnicy też mają rachunki do opłacenia) – chodzi o szybką, doraźną pomoc tu i teraz!

Listę ponad 40 kancelarii z różnych miast wraz z danymi kontaktowymi znajdziecie w podpiętym wpisie na moim fanpage na Facebooku: ➡️ Białe Kołnierzyki 

⬇️⬇️⬇️

 

Jak bezpiecznie prowadzić biznes w czasach kryzysu (i nie tylko)

W tym miejscu chciałbym też dodać, że właśnie tworzymy prawdopodobnie najbardziej przydatny kurs dla przedsiębiorców w Polsce. Kurs, który omawia rzeczy naprawdę ważne dla Twojego biznesu. Rzeczy, które mogą stanowić o jego być albo nie być – szczególnie w trudnych czasach kryzysu. Podamy Tobie na tacy informacje, które:

  • pokażą, jak zredukować do minimum ryzyko prowadzenia biznesu związane np. z niewypłacalnością,
  • zabezpieczą Ciebie przed utratą całego majątku w przypadku niepowodzenia w interesach, 
  • umożliwią zaoszczędzenie wielu pieniędzy chociażby dzięki tzw. optymalizacji podatkowej,
  • oraz pomogą rozwiązać wiele kluczowych problemów!

Szkolenie będzie w formie online, prowadzone przez doświadczonych ekspertów z renomowanych kancelarii prawniczych. Dostaniesz tam tylko i wyłącznie naprawdę przydatne informacje, do tego omówione w tak prosty i przystępny sposób, jak to możliwe. Na ten moment budujemy listę mailingową, na którą możesz zapisać się klikając na poniższy link: ⬇️

➡️ Zapisy na listę mailingową

Subskrybentom będziemy wysyłać ekskluzywne materiały, przydatne w bieżącej sytuacji gospodarczej. Oczywiście niezobowiązująco – jeśli nie będziesz chciał potem zakupić kursu, to nie ma takiego obowiązku. 

 

 

 

1. Przygotuj się na kryzys mentalnie i zrób plan awaryjny

Ja wiem, że brzmi to trochę jak gadanie gości od tzw. rozwoju osobistego, ale tutaj akurat jest w tym pewien sens. Właściwe nastawienie względem problemu jest bowiem jednym z pierwszych i niezbędnych warunków do pokonania przeciwności. Jeśli już przestawimy się na tryb kryzysowego myślenia, to należy zrobić choćby podstawowy plan awaryjny. Co w nim ująć?

Szybki audyt

Po pierwsze musimy wiedzieć to, ile mamy pieniędzy i jaki musimy osiągnąć minimalny poziom przychodów, aby przetrwać. Jeśli widzimy, że już jest blisko granicy, to trzeba się zastanowić nad tym, które koszty pójdą na tzw. pierwszy ogień (o czym za moment).

Poszerzenie dotychczasowej oferty

Kolejna kwestia to zastanowienie się nad rozszerzeniem oferty – dywersyfikacja przychodów to nieraz być albo nie być w czasie krachu. Trzeba więc się zastanowić, bo być może jest coś, na czym idzie zarobić w czasie pandemii koronawirusa, a my możemy w to wejść bez większego ryzyka…? To akurat da się rozegrać na 2 warianty – pierwszy z nich, bardziej zachowawczy, to uzupełnienie asortymentu. Przykładowo jedna ze znanych mi burgerowni zaczęła oferować na dowóz jedzenie w puszkach, soki, makarony i tak dalej. Klientom się to spodobało, a dodatkowy przychód z pewnością pomoże przetrwać ten bardzo trudny czas. Żeby nie było, że tylko mali mogą tak działać – Orlen przecież także nie produkował dotąd płynu do dezynfekcji.

Wejście w całkowicie nową branżę

Drugi wariant to wejście w całkowicie nowy asortyment, niezwiązany w ogóle z dotychczasowym lub w nową branżę. Tutaj oczywiście nie zalecam kredytowania się lub wrzucania wszystkich pieniędzy firmowych w nowy sektor, którego nie znamy. Ale bezpiecznie można zainwestować np. 20-25% posiadanych zasobów i zobaczyć, jak się to kręci – najwyżej dorzucimy więcej do tego pieca. Oczywiście trzeba przy tym oszacować czas, jaki poświęcimy na poboczną działalność – jeśli ma tutaj mocno ucierpieć nasz core business, to też kwestia do przemyślenia.

Szukanie alternatyw w dostawach

Następna niezbędna rzecz w takim kryzysowym planie to zastanowienie się już teraz, co byśmy zrobili, gdyby nagle urwał nam się łańcuch logistyczny. Jasne, w niektórych przypadkach nie da się zrobić nic – po prostu dostawcy nie mają towarów i koniec. W pewnych branżach jednak będzie tak, że jeden dostawca zbankrutuje, ale w jego miejsce wskoczy inny. No i z tymi innymi warto nawiązać kontakty już teraz, aby w razie problemów nie szukać na szybko, co dodatkowo zwiększa poziom stresu.

⬇️⬇️⬇️

 

2. Tnij koszty tam, gdzie tylko możesz

Absolutna podstawa. W czasach kryzysu lepiej mieć do dyspozycji środki finansowe, a nie zaciągać nowe zobowiązania. Ciężko jest dziś bowiem przewidzieć, w którą stronę to wszystko pójdzie – ja nie mam szklanej kuli, analitycy też jej nie mają. Jeżeli więc myślisz teraz np. o wzięciu nowego auta w leasing, to odpuść sobie, poczekaj, pojeździj jeszcze trochę starym. Być może teraz nic nie wskazuje na nadchodzące problemy i sytuacja Twojej firmy jest bardzo dobra, ale nie masz pewności, czy będzie taka za kilka miesięcy. I wtedy może się okazać, że te kilka / kilkanaście tys. miesięcznej raty stanowi bardzo duże obciążenie. Ogólnie zrób szybki audyt i zastanów się, które z usług są w tej sytuacji naprawdę niezbędne, a z których można zrezygnować. Być może np. kończy ci się umowa z firmą sprzątającą, a przewidujesz, że Twoi pracownicy będą teraz mieli więcej czasu i mogą sami zrobić wokół siebie porządek? Niech się burzą na to sprzątanie – Ty masz ważniejsze rzeczy na głowie, bo walczysz o przetrwanie swojej firmy, a kryzys rządzi się swoimi prawami. To tak mniej – więcej wygląda.

Koszt alternatywny / koszt utraconych możliwości

A, no i jeszcze jedna kwestia! Otóż wszelkie wydatki na tzw. dobra luksusowe (serio potrzebny Ci teraz nowy Rolex?) to również koszt alternatywny, zwany także kosztem utraconych możliwości. Mocno uproszczony przykład, bez włączania rozliczeń podatkowych:

Wydając w gotówce np. 200 tys. PLN na nowe auto, po 1 roku tracisz z tego jakieś 20%, w postaci utraty wartości (już nawet nie liczę kosztów ubezpieczenia itp.). No a dla odmiany inwestując te 200 tys. PLN np. w rozwój biznesu, mógłbyś zarobić 50 tys. PLN. Ile więc straciłeś realnie przez rok na kupnie tego auta…? Policzmy zatem: samochód po 1 roku użytkowania możesz sprzedać za 160 tys. PLN. Tymczasem inwestując wspomniane 200 tys. PLN w biznes po 1 roku miałbyś 250 tys. PLN. Ile więc realnie straciłeś na kupnie nowego auta…? 90 tys. PLN! I to jest właśnie koszt alternatywny, który stanowi podstawę ekonomicznego myślenia. I powiem Tobie tak: w czasach kryzysu są najlepsze wyprzedaże i najlepsze okazje, aby kupować za połowę ceny. I jeśli Ty będziesz miał gotówkę, to możesz nabyć coś, na co normalnie nie byłoby Cię stać – i mówię tutaj o biznesie, a nie o konsumpcji! To będą nowe możliwości, ale Ty musisz dać sobie szansę, aby z nich skorzystać – czyli akumuluj teraz kapitał!

⬇️⬇️⬇️

 

3. Monitoruj płatności pod kątem opóźnień

Póki jest dobrze, to wielu przedsiębiorców przymyka oko na to, że jeden czy drugi kontrahent spóźnia się nam kilka dni z opłaceniem faktury. Ale w czasach nadciągającej katastrofy to może być albo nie być dla Twojej firmy. Siądź więc na spokojnie i zobacz, czy czasem te opóźnienia się nie nawarstwiają. Jeśli tak, to bierz telefon w dłoń i dzwoń (nawet się zrymowało). Zasada jest tutaj prosta: im bardziej upierdliwy jesteś, tym bardziej zwiększasz szansę na to, że to właśnie Tobie pierwszemu zapłaci kontrahent. Ludzie na ogół prędzej puszczają przelewy tym bardziej namolnym, a jeśli ktoś nie upomina się o swoje, to znaczy, że może poczekać. A to czekanie w przypadku bankructwa kontrahenta może być w zasadzie bezterminowe.

Złożenie wniosku o upadłość – nie przegap ważnych terminów!

Druga rzecz to monitorowanie faktur pod kątem własnej niewypłacalności. No niestety, przykro mi, ale muszę i o tym wspomnieć. Co do zasady podstawą do ogłoszenia jest sytuacja, w której:

– dłużnik nie wykonuje swoich wymagalnych zobowiązań pieniężnych przez minimum 3 miesiące,

– gdy zobowiązania dłużnika przekraczają wartość jego majątku, a stan ten utrzymuje się co najmniej przez okres powyżej 24 miesięcy.

Wystarczy jedna z tych przesłanek, aby składać wniosek o upadłość. I tutaj mamy bardzo krótki termin, bo zaledwie 30 dni. Jeśli więc widzimy, że nasze zaległości są już blisko granicy, a nie ma zbytnio perspektyw na poprawę sytuacji, to należy poważnie przemyśleć ogłoszenie bankructwa. Upadłość spółki z o.o. w wielu przypadkach pomoże ochronić zarządzającego firmą przed odpowiedzialnością finansową lub nawet karną! Oczywiście cała procedura kosztuje (często i kilkadziesiąt tysięcy PLN), ale i tak lepsze to, niż spłacanie nieraz wielomilionowych długów.

A może restrukturyzacja…?

Jednak nie trzeba od razu upadać – w wielu przypadkach możliwe będzie przeprowadzenie postępowania restrukturyzacyjnego, które zapewni ochronę przed wierzycielami. W praktyce wygląda to tak, że możemy się ułożyć z wierzycielami i uzyskać trochę czasu np. na zmianę struktury naszej firmy, sprzedaż zbędnego majątku itp. Do tego wierzyciele mogą nam umorzyć część zobowiązań, co też jest perspektywą nie do pogardzenia.

⬇️⬇️⬇️

 

4. Zastanów się nad wprowadzeniem przedpłat (jeśli jeszcze tego nie robisz)

W szczególnie trudnej sytuacji mogą się znaleźć firmy, które najpierw kupują za własne pieniądze materiały pod realizację konkretnego zamówienia, wykorzystują je w procesie produkcji, a dopiero na samym końcu otrzymują za nie zapłatę od zamawiającego klienta. W takiej sytuacji straty są często ciężkie do odrobienia – zwłaszcza, jeśli operujemy na niedużej marży, a na horyzoncie widać kryzys i spadki obrotów. Jeśli więc tylko możemy, to negocjujmy przedpłaty – a już na pewno dla tych klientów, którzy mieli dotychczas problemy z terminowym opłacaniem faktur.

Jak to umotywować, aby nie urazić kontrahenta…? Najprościej powołać się na koronawirusa i kryzys, tak po prostu. A ile ma wynosić taka przedpłata? Można zacząć od 100% wartości materiałów, które musimy zakupić na potrzeby realizacji takiego zlecenia. Taki pułap startowy może umożliwić nam spokojne zbicie kwoty do 50% wartości tychże materiałów – i klient nie będzie się mógł poczuć wykorzystany, bo przecież zawsze można mu powiedzieć, że ryzyko rozłożone za materiały rozłożone jest po połowie, a przecież my i tak mamy więcej do stracenia, bo ponosimy inne koszty!

W ogóle, jeśli tylko da radę, to lepiej będzie zrezygnować w tym okresie z kredytowania odbiorców. Oczywiście nie każdy ma taką możliwość, bo w niektórych branżach przedłużone terminy płatności to wręcz nienaruszalna norma, inni mają już podpisane kontrakty i tak dalej, ale jeśli się da bez utraty klienta, to trzeba brać to pod uwagę. Tak tak, musisz teraz ostrożniej kalkulować ryzyko.

⬇️⬇️⬇️

 

5. Przemyśl, czy na pewno odsyłać z kwitkiem mniej perspektywicznych klientów

W czasach prosperity bywa tak: mamy wielu klientów, biznes się kręci, więc często nie chce nam się tracić czasu na mniejsze kontrakty bez dalszych perspektyw na tzw. big deal. Być może masz tak właśnie teraz. Ale sytuacja może się zmienić wtedy, gdy będziemy walczyć o przetrwanie – wtedy taki kontrahent, którego jeszcze kilka miesięcy temu nie chciałoby się nam obsługiwać, nagle może stać się na wagę złota. Co prawda może i nie kupisz dzięki niemu nowego Porsche, ale przetrwasz – a to jest przecież kluczowe. Stara zasada mówi: w trudnych czasach lepiej mieć więcej odbiorców niż mniej – i tego się trzymaj!

⬇️⬇️⬇️

 

6. Renegocjowanie umów i klauzula rebus sic stantibus

Powiem tak: nie jest to rozwiązanie często stosowane w polskiej rzeczywistości prawnej, ale w czasach pandemii koronawirusa i szalejącego kryzysu można się nad nim zastanowić. Klauzula rebus sic stantibus, mówiąc w dużym skrócie, umożliwia sądową zmianę treści już podpisanej umowy w oparciu o wystąpienie jakiegoś nadzwyczajnego zdarzenia, które ma mocny wpływ na życie społeczne. No, a przyznacie chyba, że pandemię można zaliczyć do takiej kategorii. Przy okazji warto też sprawdzić, czy w podpisanej przez nas umowie nie ma czasem zapisu o tzw. sile wyższej – jeśli tak, to mamy jeszcze lepszą pozycję.

Oczywiście to nie jest tak, że każda umowa z automatu może być renegocjowana w oparciu o tę klauzulę! Musi tutaj występować tzw. nadmierna trudność w spełnieniu świadczenia lub też realna groźba rażącej straty dla jednej ze stron umowy. Oczywiście każdy przypadek będzie tutaj oceniany indywidualnie i nie ma pewności, że to „zaskoczy”. Jeśli jednak tak, to możemy uzyskać albo rozwiązanie umowy, albo zmianę jej istotnych postanowień, jak np. skrócenie czasu trwania lub rozłożenie płatności na raty.

A ile to może trwać…? Teoretycznie nawet 5 – 6 lat, ale nie zawsze. Poza tym sama propozycja powołania się na tę klauzulę wysunięta przez profesjonalnego pełnomocnika otwiera przestrzeń do negocjacji pozasądowych – a tam też można sporo ugrać. Oczywiście na tę chwilę nie sposób stwierdzić, czy duża część wierzycieli będzie skłonna iść na ugody – przykładowo banki na ten moment (piszę ten tekst 22 marca) raczej niechętnie zgadzają się choćby na samo rozpoczęcie procesu negocjacyjnego, choć to może się zmieniać wraz z upływem czasu.

⬇️⬇️⬇️

 

7. Zakomunikuj, że Twoja firma cały czas działa

Czymś, czego wielu ludzi nie docenia lub też wręcz o tym zapomina, jest takie zwykłe, normalne zapewnienie kontrahentów i klientów, że w naszej firmie wszystko w porządku i że cały czas działamy w miarę normalnie mimo epidemii. W zasadzie wystarczy tutaj komunikat na stronie www, na fanpage oraz w mailach, które i tak wysyłamy. Drobna rzecz, a uspokaja i sprawia wrażenie stabilizacji – a to jest dobre w trudnych czasach. Podobnie, moim zdaniem, nie ma co chować głowy w piasek i udawać, że nie ma żadnego koronawirusa i właściwie nic się nie dzieje. Lepiej będzie pokazać np. jakie środki podjęła firma, aby walczyć z problemem i wrzucić kilka zdjęć „z pola walki”, czyli z codziennego funkcjonowania.

⬇️⬇️⬇️

 

8. Play Offence – graj ofensywnie

(autor: Matt)

Kryzys, według najlepszych managerów, to czas na tzw. Play Offense, czyli ofensywnego podejścia. Wielu koncentruje się na Defense Plan, a to prowadzi do ślepej uliczki – także nie odpuszczać marketingu i sprzedaży. Dodatkowo trzeba unikać podejścia „watch and wait”, czyli czekania na „jakoś to będzie”. Kryzys, który się zbliża, może być nawet czymś co się określa „100 years event” – wiec tak jak zagramy teraz, być może będziemy musieli walczyć całe życie.

⬇️⬇️⬇️

 

9. Mała kwota – duża skala

(autor: Maciej)

W kryzysach widać niekiedy tendencję do tego, że ludzie unikają większych kontraktów, ale małe kwoty jednak wydają, gdyż oczywiście wiąże się to z niższym poziomem ryzyka. Jeśli więc jest możliwość takiego zmodyfikowania oferty, aby sprzedawać mniejsze rzeczy a więcej, to warto ją przemyśleć. Efekt skali może zrobić tutaj swoje. 

⬇️⬇️⬇️

 

10. Sprzedaż za granicę, e-commerce i marketing

(autor: Grzegorz)

Ekspansja za granicę

Wielu z Was prowadzi sprzedaż, która może funkcjonować spokojnie za granicą, przy niskich nakładach. Wystarczy jedna osoba świetnie posługująca się angielskim i już można pchać swoją ofertę na zagraniczne serwisy z ogłoszeniami.

E-commerce za granicę

Skoro Twoi pracownicy mają więcej czasu, warto rozważyć wejście na rynki zagraniczne. Wiele sklepów działa na platformach SAAS, które mają gotowe narzędzia pozwalające na modyfikacje sklepów pod rynki zagraniczne. Tłumaczymy maskę sklepów, wiadomości, na początek kilka produktów i stale poszerzamy ofertę.

Wzmacnianie SEO

Warto również rozważyć polepszenie pozycji swojej firmy w wyszukiwarce. Małe biznesy często nie mogą sobie pozwolić na drogie agencje SEO, co nie znaczy, że same nie mogą go poprowadzić. Jest mnóstwo blogów i kursów od SEO, które nie kosztują milionów monet. Pozwolą one na przyswojenie podstawowej wiedzy, która choć w pewnym stopniu pozwoli na wyprzedzenie konkurencji. Dla mniejszych firm które korzystają z usług agencji wypowiedzenie umowy na SEO/zawieszenie jej (o ile będzie taka możliwość) to dodatkowe środki.

Zakup kuponów na usługi

Krok trochę ryzykowny, bo nie wiadomo kiedy cała epidemia się skończy, ale oferowanie kuponów na usługi za niższą cenę, na wykorzystanie ich w przyszłości, to może być sposób na przetrwanie firmy. Cześć ludzi boi się, co w przypadku, gdy firma padnie. Warto więc jakoś zabezpieczyć klientów na taką ewentualność.

Poszerzanie bazy e-mail

Znajdźcie sposób na poszerzanie swojej bazy mailingowej. Idealną zachętą może być kilku stronnicowy ebook z waszej branży. Ktoś zostawia e-mail, a wy zyskujecie potencjalnego klienta na swoje usługi. Nie musicie nękać go mailami co 2-3 dni, ale przez to, że więcej ludzi siedzi teraz przy komputerze, to częściej sprawdzają pocztę.

Sklep internetowy

Do tej pory sprzedawałeś tylko offline? Warto może wejść w mały sklep internetowy, który pozwoli Ci wejść w szerszy rynek i w lepszy sposób przedstawić swoją ofertę. Jeśli nie sklep internetowy, to dużą popularnością cieszą się również katalogi w formie sklepów – zamiast „dodaj do koszyka” jest opcja „wyślij zapytanie”.

Dopracowanie oferty

Mając więcej czasu spójrz na swoja ofertę i spróbuj ją dopracować. Wyślij do znajomych, zapytaj o zdanie. Może brakuje jakiś informacji, grafiki są za krzykliwe, kolory nie pasują itd. Teraz, dopóki nie ruszyłeś pełną parą po kryzysie, jest dobry moment, aby o to zadbać.

⬇️⬇️⬇️

 

Kilka słów na koniec

Na sam koniec wspomnę, że od jutra zamierzamy uruchomić małą akcję pomocową dla firm zagrożonych kryzysem – o szczegółach będę informował. Tymczasem to tyle na ten moment. Grunt, żeby nie poddawać się w obliczu problemów – choćby było naprawdę źle. Ja wiem, że to brzmi mocno „coachingowo”, ale ciężko mi to było inaczej ująć. I oby sprawdziło nam się powiedzenie, że nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje, że będzie. Zresztą w razie czego piszcie: kontakt@bialekolnierzyki.com

A, no i jeśli jeszcze nie zapisałeś się na listę mailingową naszego szkolenia online, to teraz także masz okazję to zrobić! Link poniżej. ⬇️

➡️ Zapisy na listę mailingową

 

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!

Wyłudzenia VAT, islamski terroryzm oraz testowanie nowego narzędzia analitycznego

Mniej więcej jakieś 2 lata temu w mediach zaczęto pisać, że karuzele VAT w pewnej części finansują terrorystów. Dziś chciałbym nieco przybliżyć ten ciekawy temat, opierając się na pewnym konkretnym przypadku, który zahaczył również o Polskę. A to wszystko będzie tłem do zaprezentowania pewnego narzędzia analitycznego, które znajduje się dopiero w fazie testowej.

 

Wersja video dla tych, którzy wolą oglądać ⬇️

 

 

Wersja tekstowa dla tych, którzy wolą czytać ⬇️

 

Wyłudzenia VAT kontra islamski terroryzm

Zacznę od szybkiego wprowadzenia w temat: otóż według ekspertów i znawców tematu w dzisiejszej rzeczywistości nie ma już wielkich, terrorystycznych bojówek paramilitarnych, które wymagają wielomilionowego finansowania płynącego z jakiegoś centralnego źródła. Taki model stał się nieefektywny, a charakterystyczne dla niego przepływy finansowe przy dzisiejszym stanie analityki, wspartej sztuczną inteligencją, też są łatwiejsze do wykrycia, niż chociażby kilkanaście lat temu. Co istotne, terroryści nie mają już jakichś skoordynowanych zarządów, rozdzielających pieniądze pomiędzy tzw. terenowe komórki, które potem przeprowadzają akcje terrorystyczne w różnych zakątkach świata. Ok, a co wobec tego mamy…?

 

Uberyzacja terroryzmu

Termin ten wszedł do użycia kilka lat temu, a jego nazwa odnosi się oczywiście do słynnej firmy przewozowej. Oto bowiem terroryzm ostatnich lat mocno się zdecentralizował – teraz grupy zamachowców są rozbite, a chociaż dalej działają pod jedną wspólną marką (jak np. Państwo Islamskie), to ich zasięg działania jest typowo lokalny. Lokalny to znaczy, że operują w obrębie jednego miasta lub regionu i dobrze znają swój teren potencjalnego działania.

 

Jakie są korzyści płynące z takiej struktury?

Na pierwszy plan wysuwają się niskie koszty terrorystycznej działalności – przykładowo seria ataków w Paryżu z 2015 roku kosztowała jakieś 50 tys. Euro. Pieniądze wręcz śmiesznie małe, jeśli weźmiemy pod uwagę, że duże akcje Al-Kaidy z początków XX wieku potrafiły pochłonąć kilkadziesiąt milionów Euro! Wtedy, gdy upadały wieże World Trade Center, faktycznie potrzebni byli tajemniczy milionerzy, którzy byli w stanie wyasygnować znaczne fundusze w imię idei. Dziś pieniądze na finansowanie zamachów pochodzą w dużej mierze z kieszeni europejskich podatników, co stanowi pewnego rodzaju paradoks.

Drugą zaletą takich lokalnych, rozproszonych struktur, jest mniejsza podatność na infiltrację. Oddzielne komórki, których przedstawiciele nie znają innych osób z innych komórek, są rozwiązaniem znanym chociażby z konspiracji podczas II Wojny Światowej. Jeśli bowiem jedna z komórek wpadnie w ręce policji, to nawet ktoś, kto pójdzie na współpracę z organami ścigania, nie będzie mógł wydać uczestników całej siatki – a tylko osobników ze swojej komórki. To tak w dużym skrócie.

 

Dlaczego terroryści wybrali wyłudzenia VAT-u?

Odpowiedź jest bardzo prosta: ponieważ „odpalenie” schematu karuzelowego jest stosunkowo łatwe, nie wymaga wielkich inwestycji, a jest bardzo zyskowne. Do tego działając na małą skalę (np. 1 – 2 miliony Euro / rok) można dość łatwo prześlizgnąć się przez sita systemu, który w przypadkach wielu krajów jest ukierunkowany typowo na wyłapywanie dużych fraudów. Tymczasem wspomniany milion Euro (czy tam dwa miliony) można zarobić na miejscu – jest to tym łatwiejsze, że ludzie z Bliskiego Wschodu mają handel niejako we krwi, więc stworzenie siatki VAT-owskiej nie stanowi dla nich większego problemu. Ogólnie więc taki system jest wygodny i bezpieczny, ponieważ nie trzeba już czekać na przelew z Dubaju – wystarczy zwrot VAT-u z lokalnej skarbówki.

 

Foto z mojego prywatnego archiwum, zrobione kilka lat temu na Champs-Éllysée. Niedaleko od tamtej lokalizacji miał miejsce jeden z ataków terrorystycznych w 2015 roku. 

 

Analityka i VAT, czyli analizujemy konkretny case

No dobrze, po szybkim wprowadzeniu pora przejść do analizy konkretnego przypadku schematu karuzelowego. Tutaj muszę wspomnieć, że użyję do tego nowego narzędzia analitycznego o nazwie Wunderschild (po polsku Cudowna Tarcza), które aktualnie znajduje się w fazie testowej. Ja mam jednak przyjemność używać go i testować już teraz – tutaj wypada mi podziękować twórcy i pomysłodawcy, którym jest dr Marius Christian Frunza, absolwent paryskiej Sorbony i ekspert od zagadnień związanych z fraudami, nie tylko VAT-owskimi zresztą. Best regards, dr Frunza. W projekt jest także zaangażowanych kilku Rosjan, ale żartobliwie powiem, że to akurat dobrze – wszak ta nacja jest znana z gromadzenia różnych informacji.

 

Jak działa Wunderschild?

Na pierwszy rzut oka jest to system prezentujący siatkę połączeń osobowych z ogólnodostępnych rejestrów. Zbliżone rozwiązania, które „zasysają” dane np. z KRS i łączą je w wykresy, są już dostępne na polskim rynku nie od dziś, jednak Wunderschild to zupełnie inna skala oraz szersze możliwości. Ok, a po co w ogóle robić takie „drzewka”, czy tam schematy…? Po prostu taki sposób śledzenia powiązań jest optymalny dla ludzkiego mózgu – gdybyśmy mieli łączyć nazwy firm oraz nazwiska z rejestrów mając do dyspozycji tylko pojedyncze strony z danymi, to dojście do odpowiednich relacji zabrałoby masę czasu. A tak mamy szybki i łatwy dostęp do sieci powiązań.
⬇️

Screen 1. Widok na gotową siatkę powiązań stworzoną dzięki narzędziu Wunderschild, w której występują firmy zaangażowane w wyłudzenia podatku VAT. 

 

Wunderschild jest więc czymś więcej, niż tylko zwykłym agregatorem rejestrów. To narzędzie oparte o machine learning, które gromadzi i przetwarza różne typy danych. Jakich? Włączamy tu chociażby dane dotyczące podmiotów i ludzi zamieszanych w wyłudzenia VAT oraz informacje o podatnikach wykreślonych z rejestrów VAT (to docelowo na wiosnę 2020). Oprócz tego będą tu podłączone np. bazy podmiotów wykreślonych z rejestrów VAT (sam zresztą zasugerowałem twórcom skorzystanie z takiej polskiej bazy). Do tego dochodzi śledzenie mediów i analizowanie powiązań politycznych, biznesowych, towarzyskich itp. No i bardzo ważna rzecz: gromadzone dane są zbierane z różnych krajów europejskich, co ma często kluczowe znaczenie w przypadku schematów VAT-owskich. Jeden kraj w bazie danych to bowiem zbyt mało, aby wyłapać potencjalnych VAT-owców – tutaj lepsze efekty daje prześledzenie powiązań międzynarodowych. Takie narzędzie, jeśli już osiągnie odpowiedni poziom zaawansowania, będzie ułatwiać zachowanie compliance, czy też należytej staranności VAT znanej z naszego podwórka. W jaki sposób? O potencjale opowiem podczas studium przypadku.

 

Spółka Intermedia i karuzela VAT

Ok, zatem zaczynamy analizę. Jak widzicie, w naszym schemacie mamy spółkę Intermedia Sp. z o.o., zarejestrowaną przy ulicy Emilii Plater w Warszawie – tutaj wystarczy kliknąć na niebieską ikonkę i już mamy adres rejestrowy.
⬇️

 

Screen 2. 

 

 

Idźmy dalej – z osób podłączonych pod tę spółkę (zielone ikonki „ludzików”) widzimy obywatela Wielkiej Brytanii nazywającego się Kasamri Minhaj – pełnił on funkcję prezesa Intermedia Sp. z o.o. Kolejną osobą, do której wiedzie jedno z połączeń, jest Sarfaraz Patel, także obywatel brytyjski, który z kolei pełnił funkcję prezesa w 3 spółkach LTD, w szwedzkiej spółce AB i duńskiej spółce ApS – to odpowiedniki naszej polskiej spółki z o.o. No i wreszcie najważniejsze info: nasz Patel był także prezesem niemieckiej Lösungen 360 GMBH, handlującej min. prawami do emisji CO2 (pollution rights), metalami oraz paliwami. Spółka ta została w 2016 roku zlikwidowana po tym, jak wykryto jej uczestnictwo w schemacie VAT – stąd też czerwony kolor.
⬇️

 

Screen 3. 

Czyli pierwszy trafiony – zatopiony! Jak widzicie na screenie poniżej, w naszym schemacie mamy także inne spółki oraz osoby zaznaczone na czerwono – to są przypadki, gdzie doszło do wykrycia schematu VAT-owskiego przez organy ścigania / skarbowe. Mając do dyspozycji takie informacje i przeglądając sobie schemat połączeń jasno widzimy, z którymi firmami nie warto tutaj robić interesów, ponieważ mogą okazać się np. znikającymi podatnikami. Gdyby więc na dzień dzisiejszy przedstawiciel Intermedia sp. z o.o. chciał mi sprzedać jakiś towar, to po prześledzeniu powiązań osobowych zwyczajnie bym odmówił, gdyż mógłby on tutaj być typowym znikającym podatnikiem, który nie odprowadzi VAT-u do budżetu, lecz zniknie z nim niewiadomo gdzie.
⬇️

 

Screen 4. 

 

Ciekawe nazwiska, ciekawe powiązania

Nie bez powodu zacząłem ten wpis od tematu terroryzmu – wystarczy spojrzeć na imiona i nazwiska, które przewijają się w zaprezentowanym case study: Muhammad, Muhammed, Patel, Ismail… Większość z nich to obywatele Wielkiej Brytanii, prawdopodobnie pochodzenia pakistańskiego, którzy zakładali spółki zarówno w UK, jak i Niemczech, Szwecji, Danii, Szwajcarii – no i w Polsce. Jest jeszcze taka mała ciekawostka, o której chciałem wspomnieć: Isha Vanda Jadviga Niazi, prawdopodobnie Polka – konwertytka, która przeszła na islam i wyszła za mąż za Mohammeda Ahmeda Niazi.
⬇️

Screen 5. 

 

Wiele Polek deklarujących nową wiarę oprócz przyjmowania nazwiska męża dodaje sobie jeszcze egzotyczne imię, pozostawiając jednak polskie imiona – czy taka moda, czy konieczność, szczerze mówiąc nie wiem. Do czego jednak zmierzam to fakt, że dziewczyny / kobiety z Polski bywały wykorzystywane przez przestępców do pełnienia funkcji prezesów w spółkach zaangażowanych w karuzele. Tak bywało min. w przypadku nielegalnych schematów związanych z handlem elektroniką. Polki mieszkające np. w Danii poznawały śniadych, przystojnych mężczyzn, którzy prosili je o pomoc w otwarciu firmy w Polsce – np. handlującej smartfonami. Niczego nieświadome kobiety godziły się pomóc ukochanym, a potem… Potem miały problemy z polską skarbówką i na ogół nie kończyło się to zbyt dobrze. Tutaj nie twierdzę rzecz jasna, że Pani Niazi była w coś zamieszana, nawet nieświadomie – chciałem jednak zaznaczyć, że tego typu historie się zdarzają.

 

Co jeszcze możemy wyczytać z takiego schematu?

Po pierwsze to nie jest tak, że każda z firm widocznych na naszym schemacie musi być od razu kontrolowana przez mafię VAT! To byłoby zbyt duże uproszczenie. Ale mając do dyspozycji siatkę powiązań możemy sobie posprawdzać, jaki status mają te konkretne firmy, które nas interesują – Wunderschild na ten moment nie wskazuje aktualnych statusów niektórych spółek, co zapewne ulegnie poprawie, więc trzeba sprawdzać dane na zewnętrznych stronach. W tym momencie może zaprezentuję, jak wygląda jedna ze spółek, które normalnie działają od lat i składają sprawozdania, więc ich wyniki finansowe można podejrzeć różnych stronach internetowych, jak chociażby companycheck.co.uk – weźmy np. The Virdee Foundation z naszego schematu. Widzimy tutaj, że spółka składa sprawozdania finansowe i wygląda to na normalną działalność.
⬇️

Screen 6. 

Jednak spółki LTD związane z takim chociażby Sarfarazem Patelem są nieaktywne i ciężko znaleźć informacje na temat ich działalności (screen 3). Tak więc załóżmy taki przypadek: system Wunderschild jest już podłączony do naszych baz KRS / CEIDG. W międzyczasie do naszej firmy zgłasza się polska spółka z o.o., której prezesem jest odpowiednik takiego zagranicznego Patela i chce nam sprzedać jakiś towar. Tanio. I tutaj uwaga: sam prezes raczej się do nas nie zgłosi, a osoba mówiąca dobrze po polsku, która może przedstawić się np. jako dyrektor handlowy. My jednak, mając do dyspozycji narzędzie do analizy powiązań personalnych, możemy sprawdzić, w jakie jeszcze biznesy zaangażowany jest nasz odpowiednik Mr Patela. No i jeśli okaże się, że ten prezes był również prezesem lub sekretarzem w kilku / kilkunastu zagranicznych spółkach, które już nie istnieją, lub wyglądają na typowe krzaki, to powinna się nam zapalić czerwona lampka, że coś może być nie tak.

 

Jedna z list osób zamieszanych w wyłudzenia VAT-u na terenie Unii Europejskiej. Ten spis powiązań, liczący ponad 100 nazwisk, wykorzystano wraz z innymi bazami danych w narzędziu Wunderschild. Foto: Instagram bialekolnierzyki

 

Uwaga – nie muszą to być jednak spółki w upadłości!

Jeśli taki odpowiednik Mr Patela będzie prezesem w wielu różnych spółkach, które np.:

– zostały niedawno założone,

– nie mają strony www,

– nigdzie się nie reklamują,

– są zarejestrowane w wirtualnych biurach,

– ciężko znaleźć w sieci informacje na temat ich działalności…

… to znów mamy czerwoną lampkę!

Ok, a co można zrobić, aby szybko przetestować, czy mamy do czynienia ze znikającym podatnikiem wprowadzającym towary na polski rynek? Dobrym sprawdzianem będzie zapytanie, czy możemy się rozliczyć za towar stosując nieobowiązkowy split payment. Jeśli kategorycznie odmówią, to mamy kolejny wskaźnik świadczący o tym, że lepiej na nich uważać. A jeśli się zgodzą? Też nie mamy pewności, ponieważ płatność w split paymencie nie zawsze nas ochroni, więc możemy sięgnąć głębiej i postarać się o dodatkową weryfikację.

 

Co jeszcze powinno zwrócić naszą uwagę w takim schemacie?

Na pewno częste rotacje dyrektorów w powiązanych spółkach oraz ich „wędrowanie” od spółki do spółki – zwłaszcza, jeśli takie spółki są zarejestrowane w różnych krajach i wszystkie wyglądają na typowe krzaki (patrz kilka akapitów powyżej). No i niestety, ale muszę to jeszcze raz powtórzyć: należy być szczególnie ostrożnych przy schematach powiązań, gdzie występują praktycznie wyłącznie „muzułmańsko” brzmiące nazwiska.

I to też nie jest tak, że dyskryminuję jakąś grupę społeczną! Gdyby taki schemat dotyczył np. Polaków lub Litwinów powiązanych w siatkę firm w Polsce, na Łotwie, Litwie, Czechach, Słowacji, Niemczech itp. to też zalecałbym ostrożność. Przykładowo Pan Kowalski jest prezesem spółki z o.o. w Polsce, a jednocześnie czeskiej s.r.o., słowackiej s.r.o. i litewskiej UAB, a każda z tych spółek wyglądałaby na typowo wirtualny byt (o czym też pisałem powyżej) i wszystkie zostałyby założone w podobnym czasie nie dłużej niż kilka miesięcy temu, to również polecałbym dokładnie sprawdzić wiarygodność takiego kontrahenta.

 

Analityka i machine learning kontra wyłudzenia VAT

Jak już wspomniałem na początku, Wunderschild nie jest jeszcze gotowym rozwiązaniem – to projekt w fazie testów, który cały czas się rozwija (mam możliwość zgłaszania nowych funkcjonalności). Jednak, jak możecie zobaczyć na screenie powyżej, docelowo będzie to narzędzie oparte o AI (Artificial Intelligence), które może nam wygenerować coś w rodzaju scoringu potencjalnego kontrahenta. Brzmi fajnie? Jak dla mnie i owszem.
⬇️

 

Widok na panel scoringowy Wunderschild.

 

Generalnie kluczem do sukcesu będzie…

… zgromadzenie jak największej ilości danych z różnych krajów Europy. Co bardzo mnie cieszy, to to, że już w marcu mają tutaj dołączyć raje podatkowe / offshore – kto wie, jak interesujące powiązania ze znanymi osobistościami z naszego polskiego podwórka uda się tam znaleźć…  Na ten moment mam deklaracje, że Polska też się tutaj załapie (polskie bazy mają być włączone do końca kwietnia 2020). A jeśli tak się stanie, to kto wie, może pomogę wtedy wprowadzić ten projekt na polski rynek. W każdym razie zasada jest taka: im bardziej aktualne dane, tym lepiej. O ile bowiem „zasysanie” danych z baz osób skazanych za udział w schematach VAT może dać w pewnych przypadkach ciekawe rezultaty, to jednak specyfika działania karuzel, gdzie znikający podatnicy mogą się zmieniać co kilka miesięcy, wymaga szybszej wymiany informacji. Moim zdaniem warto więc byłoby tutaj dodać chociażby dane podatników wykreślonych z rejestru VAT – nie tylko w Polsce, ale również w innych krajach europejskich. Całkiem możliwe, że i takie rozwiązanie też się tutaj pojawi. No a gdyby tak pójść o krok dalej, to można by przy okazji podłączyć taki system pod platformę antyfarudową opartą na blockchainie – no, ale o tym może kiedy indziej.

Tymczasem dodam jeszcze na zakończenie, że takie platformy, jak omawiana dziś Wunderschild, oprócz funkcji prewencyjnej mogłyby jeszcze pełnić funkcję dowodową odnośnie dochowania należytej staranności VAT (co zresztą po części sugeruje sama nazwa). No bo np. można by pokazać skarbówce, że dokładnie sprawdziliśmy powiązania naszego kontrahenta i nie wyszło tam nic podejrzanego. Ciekawe, co by na taki raport powiedzieli kontrolerzy z naszej KAS…

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!