Koronawirus i białe kołnierzyki – opinia inwestora giełdowego

Czasy mamy takie, że ciężko napisać coś mądrego, co pozwoliłoby lepiej zrozumieć ten cały zamęt w gospodarce, jaki dzieje się teraz w związku z koronawirusem. Obecna sytuacja jest wszak z gatunku tych, które się filozofom nie śniły. Nikt nie ma też szklanej kuli, żeby wiedzieć, jak to wszystko się rzeczywiście potoczy, ale… Ale można sobie składać w jedną całość różne elementy i wyciągać pewne wnioski na podstawie dostępnych danych. Niektórzy powiedzą: ale po co, przecież to wróżenie z fusów…? Możliwe, jednak dzisiaj zaprezentuję Wam wiadomość, jaką dostałem wczoraj od jednego z najciekawszych inwestorów i analityków giełdowych, jakich dane mi było poznać osobiście w ciągu ostatnich kilku lat. Wrzucam to na bloga za jego zgodą – ot tak, jako ciekawostkę pokazującą w jaki sposób patrzą na ten kryzys niektóre osoby prowadzące biznes w skali o wiele większej, niż przeciętna.

 

Koronawirus kontra duże korporacje – przykładowy scenariusz

Wyrobiłem sobie zdanie o obecnym kryzysie: ogólnie można go nazwać pieczeniem wielu pieczeni na jednym ogniu. Najpierw przedstawię fakty:

Giełdy i waluty w dobie epidemii jednoznacznie pokazują, że możemy mieć do czynienia z zaplanowaną akcją w skali ogólnoświatowej. Indeks 500 największych firm w USA idzie w górę i już niedługo odrobi prawie 80% całych spadków, które miały miejsce przez równo miesiąc – od 20 lutego do 20 marca. Indeks osiągnie przy tym poziom 3104 – teraz jest to 2786.

Po pierwsze odbicie było bardzo silne, tylko z 2 małymi korektami równej długości od 22 marca do dziś. No i indeks 500 największych firm idzie do góry mimo szczytu paniki medialnej oraz zwolnień milionów ludzi z pracy. Do tego wyniki gospodarcze są fatalne i nie ma żadnych wiarygodnych informacji mówiących o tym, kiedy to zamieszanie się skończy. W tej chwili stoi nawet 1/3 gospodarki światowej.

Czy patrząc na odbicie największych korporacji mamy więc do czynienia z chorą spekulacją na giełdzie?

Przecież każdy wie, że skutki epidemii spowodują recesję na świecie, setki milionów bezrobotnych i tak dalej. I tutaj przechodzimy do drugiej rzeczy. Rządy, aby ratować gospodarkę, drukują czy też kreują biliony dolarów pustych pieniędzy. Co ciekawe, taka na przykład platyna zanotowała ostatnio historycznie najniższą cenę. Ropa kosztowała wczoraj przez chwilę nawet 7$ – mogłem po tyle kupić. To wskazuje, że mamy do czynienia z prawdziwym krachem gospodarczym.

 

Co to wszystko będzie oznaczać?

Miliony firm zbankrutują. Masy nowych bezrobotnych staną się rzeczywistością. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Największe firmy przetrwają bowiem kryzys – czy to z pomocą rządów, czy bez jego pomocy. Padną za to przedsiębiorstwa małe i średnie. Pieniądze drukowane są na potęgę. Stopy procentowe wszyscy ścięli praktycznie na zero, więc nikt nie dostaje kasy za trzymanie pieniędzy w bankach, a inflacja przy takim drukowaniu pieniądza prędzej czy później przyjdzie.

Co jest więc teraz najlepszą inwestycją na świecie?

Duże firmy z NASDAQ (top 100 firm technologicznych) zachowują się lepiej niż te z S&P 500, bo już odrobiły parę dni temu 75% spadków, a celują w odrobienie prawie całych. Najwięksi gracze więc przetrwają, a małe i średnie przedsiębiorstwa w dużej mierze padną. Zresztą trochę irytujące były te „maluchy” i „średniaki” dla niektórych – niskie koszty, nieraz większa wydajność… Tylko zaniżają ceny, a ich właściciele i pracownicy nie są pod żadną kontrolą. A jak popadają, to korporacje na tym koniec końców skorzystają i z nawiązką odrobią straty z kryzysu. Wyjdą z tego zwycięsko. Nie ma więc co się dziwić wzrostom cen dużych spółek na amerykańskiej giełdzie.

Zastanawia natomiast moment rozpoczęcia zakupów: 22 marca. Wtedy nikt teoretycznie nie wiedział, jak to się potoczy – nawet teraz nie wiemy. Tylko brakuje wynalezienia leku za kilka tygodni lub miesięcy. Korporacje mają olbrzymi wpływ na rządy i media – nawet na naszym podwórku taki chociażby premier Morawiecki to człowiek związany niegdyś z zagranicznymi bankami. Bardzo więc możliwe, że korporacje i ludzie w rządach znajdujący się pod wpływem wielkiego kapitału przejmą kontrolę nad bardzo dużą częścią gospodarki znajdującą się dotychczas poza ich zasięgiem. Jak? Po prostu wejdą w miejsce upadających małych i średnich firm.

Do tego obrazu doskonale pasuje to, że rządy wprowadzają bardzo daleko idące ograniczenia swobód obywatelskich. Czy po zakończeniu pandemii zdejmą je w 100%? Wątpliwe. Zresztą np. na Węgrzech już wprowadzono dyktaturę, a Polska też niebezpiecznie dryfuje w tym kierunku. Poza tym już pojawiają się głosy, że wirus może gościć u nas przez lata, więc to będzie pretekst do utrzymania w mocy ograniczeń. A potem… Potem się zobaczy.

Wygląda więc na to, że czasy klasy średniej, na której zbudowano dobrobyt USA, odchodzą właśnie w przeszłość. Korporacje już miały olbrzymi wpływ na rządy i media, a teraz będą miały jeszcze większy. Czy skończy się to rewolucją…? Mając realnie wojsko i policję pod kontrolą, raczej utrzymają porządek. Oczywiście, niektóre państwa będą się buntować, ale wtedy czekają je kłopoty. Tak to widzę.

 

Gdzie jest prawda…

No i tyle z rzeczy do publikacji. Oczywiście narzuca się pytanie: na ile jest to trafna opinia? Albo w jakim zakresie się sprawdzi? Szczerze mówiąc nie wiem. Być może musiałbym się zaliczać do ułamka % najbogatszych i najlepiej poinformowanych osób na świecie, aby to wiedzieć na pewno. Czyli być białym kołnierzykiem z absolutnego topu.

Równie dobrze wybuch tej epidemii w tzw. zachodnim świecie to może być absolutny przypadek i tyle – osobiście skłaniam się ku takiej właśnie wersji. Pandemie zresztą to nic nowego – po prostu do tej pory miały miejsce chociażby w Afryce, więc mało kto o to dbał. Poza tym skoordynowane przejęcie kontroli wygląda na mission impossible, z wielu różnych względów. Jednak akurat to, że korporacyjne białe kołnierzyki mogą najbardziej skorzystać na całej sytuacji, wcale mnie nie dziwi – i nie musi mieć to związku z jakimiś spiskami, ale po prostu z siłą ich kapitału. A ludzie w kryzysowych sytuacjach mają tendencję do skłaniania się ku sile, bo ona daje poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. W końcu, jak mówi znane powiedzenie, „the rich get richer”, czyli bogaci jeszcze bardziej się bogacą.

 

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!

Importowane auta z Niemiec, kręcone liczniki i znikający VAT

Memy z typowym handlarzem Mirkiem znają chyba wszyscy. Od wielu lat wiadomo też, że handel używanymi autami to branża, w której występuje wiele patologii oraz oszustw – również tych związanych z VAT-em. Dziś opowiem pokrótce o kilku schematach, jakie były stosowane jeszcze do niedawna (a być może dzieją się także i teraz). I będzie to opowieść transgraniczna, której akcja dzieje się w Niemczech, Polsce, na Litwie, Łotwie, a na Rosji kończąc.

 

1. Znikający VAT przy imporcie z Niemiec

Temat chyba tak stary, jak obecność Polski w Unii Europejskiej. Niegdyś schemat uszczupleń VAT-u wyglądał następująco: jakaś polska firma – krzak kupowała auto u niemieckiego sprzedawcy. Cena oczywiście netto, czyli bez niemieckiego VAT-u. Osoba prywatna nie miała możliwości skorzystania z takiego przywileju, tylko firma. Co się działo dalej, to już łatwo przewidzieć. Auto trafiało do Polski, przy czym VAT oczywiście nie był opłacony. Szczęśliwy nabywca cieszył się przez pewien czas pojazdem, aż tu nagle pewnego pięknego dnia do jego drzwi pukał urząd skarbowy i zażądał zapłaty VAT-u, a czasem nawet zabierał auto na parking…

 

Niemcy zwiększają czujność

Co się zmieniło w tym biznesie przez lata? A chociażby to, że wielu niemieckich sprzedawców już niezbyt chętnie sprzedaje polskim firmom samochody na zerowej stawce VAT-u. Powód jest prosty: to tych sprzedających w pierwszym rzędzie atakowała niemiecka skarbówka. W konsekwencji niektórzy sprzedawcy zza naszej zachodniej granicy wręcz nie chcą w ogóle słyszeć o sprzedaży aut Polakom w cenie netto! Inni z kolei żądają np. zapłacenia kaucji w wysokości VAT-u na konkretne auta, nie akceptują gotówki tylko przelewy z konta firmowego i tak dalej. Ogólnie nieciekawa sytuacja dla motoryzacyjnych VAT-owców.

 

Polacy kontratakują, czyli schemat z zagranicznymi spółkami

Ale oczywiście mało jest zabezpieczeń i schematów, których Polacy by nie obeszli – bądź co bądź jesteśmy przecież dość kreatywnym narodem. Tak więc szybko znaleziono rozwiązanie na kłody rzucane pod nogi przez podejrzliwych Hansów – handlarzy.

W praktyce wygląda to tak, że przestępcy zakładają spółkę w mniej podejrzanym kraju, jak np. Węgry i to na nią kupują auta od tak zwanych sprzedawców firmowych. Tymi sprzedawcami są często firmy handlujące autami poleasingowymi, zwykle 2 – 3 letnimi. Aby kupić auto od takiej firmy w cenie netto, trzeba być zarejestrowanym VAT-owcem. Tak więc nasza węgierska spółka kupuje pojazd – załóżmy, że w cenie 10 tys. Euro – a faktura z takiej transakcji idzie do przysłowiowego kosza. Co się dzieje dalej? Dalej auto przejmuje niemiecki słup, typowy Helmut, będący osobą prywatną, który sprzedaje je do polskiego komisu. I tutaj warto wiedzieć, że w Niemczech obowiązuje coś na zasadzie domniemania: kto ma brief, kluczyki i tak dalej, ten jest właścicielem pojazdu. Słup nie musi więc rejestrować auta na siebie, co jest istotne w tym procederze.

Ok, taki samochód jest sprzedawany handlarzowi z Polski, a nasz Helmut na umowie wpisuje już cenę brutto – czyli, powiedzmy, 12 tys. Euro. Auto trafia do Polski i stoi sobie w komisie z niemieckimi papierami. Znajduje się klient, który płaci odpowiednią cenę i dostaje fakturę VAT-marża, czyli VAT jest liczony od samej marży, a nie od kwoty sprzedaży. Co się dzieje dalej…

 

Auto w Polsce = kłopoty dla finalnego nabywcy

Po pewnym czasie niemiecki urząd dochodzi do wniosku, że coś mu się nie zgadza z VAT-em. Idzie więc do firmy sprzedającej auta poleasingowe, a ta kieruje urzędników do węgierskiej spółki, która często już nie istnieje lub też jest niewypłacalna. Ale, ale, od czego są bazy danych typu CEPiK! I tym sposobem urzędnicy dochodzą do tego, że auto zostało zarejestrowane w Polsce, a polska skarbówka sprawdza, że VAT nie został zapłacony na terenie kraju. No i do kogo wtedy zapukają funkcjonariusze skarbowi…? Oczywiście do finalnego nabywcy! W myśl aktualnie obowiązujących przepisów i w opisanej sytuacji, to nabywca poniesie bowiem odpowiedzialność za nieopłacony VAT. A komis, który sprzedał mu takie auto? Formalnie jest czysty, ponieważ zakupił pojazd od osoby prywatnej i nie musiał wiedzieć, że VAT w Niemczech nie został zapłacony. Czyli kupujący ponosi tutaj odpowiedzialność i, niestety, nie bardzo ma jak się od niej uwolnić – taką opinię potwierdziłem niezależnie u dwóch doświadczonych prawników.

 

Jak długo trzeba czekać na egzekucję?

Zapewne niektórzy z Was zadadzą pytanie, czy w każdym przypadku polska skarbówka dotrze do nabywcy takiego auta w Polsce, jeśli zostanie ono u nas zarejestrowane oraz jak długo to potrwa. Na pierwsze pytanie nie odpowiem jednoznacznie, ale szansa „na przypał” z pewnością jest bardzo duża. Natomiast co do szybkości działania organów skarbowych, to warto wiedzieć, że wymiana informacji podatkowych pomiędzy poszczególnymi krajami trwa zgodnie z przepisami do 6 miesięcy, w praktyce zwykle krócej. Można więc założyć, że minie ok. 1 rok lub mniej, gdy polski nabywca auta będzie miał niezbyt miłą niespodziankę. No, epidemia koronawirusa może oczywiście wpłynąć na wydłużenie tych terminów.

 

Jak się ustrzec przed podobnymi oszustwami?

Powiem tak: nie jest to wcale takie proste, ponieważ znam przypadki, gdzie takie auta z nieopłaconym VAT-em zostały wzięte w leasing, który pokrył większą część kosztów ich zakupu. No i kto jak kto, ale akurat firmy leasingowe na ogół dysponują procedurami compliance, które teoretycznie powinny eliminować podobne sytuacje. Tyle, że w praktyce nie zawsze się tak dzieje. Ok, to może unikać nowych komisów zakładanych na nowe firmy i kupować auta tylko w tych, które istnieją już od wielu lat? Tutaj też nie daje to pewności, ponieważ istnieją firmy założone kilka lat temu, które np. prowadzą komis od kilkunastu miesięcy i nie wyglądają wcale na typowe krzaki – ba, mają nawet niezłą opinię. Pewnych podejrzeń można nabrać jednak w sytuacji, w której w briefie auta jako właściciel widnieje firma zajmująca się handlem pojazdami poleasingowymi, a polski sprzedawca nie jest w stanie przedstawić jakiegokolwiek potwierdzenia, że auto ma opłacony VAT. To znaczy nie zawsze musi być to przekręt, ale czujność zachować trzeba.

 

2. Litwini, omijanie VAT-u i zamożni Rosjanie

W pewnych kręgach jest tajemnicą Poliszynela, że Litwini sprowadzają z Niemiec luksusowe auta specjalnie pod zamożnych klientów z Rosji. Sprowadzają i dają im przy tym prawdziwą promocję „Taniej o VAT!”. Platformą importowo – eksportową jest tutaj Łotwa, a przykładowy schemat wygląda tak:

➡️ 1. Litewski dealer kupuje auto od w Niemczech od niemieckiej firmy, oczywiście w cenie netto.

➡️ 2. Auto otrzymuje tablice tymczasowe i numery tranzytowe w celu wyeksportowania samochodu na Litwę.

➡️ 3. Jednym z istotnych dokumentów jest ten, który można określić jako rodzaj „paszportu technicznego”, wydawanego przez litewski urząd. W dokumencie takim jest zaznaczone, czy auto ma być zarejestrowane na Litwie na stałe (w takim przypadku trzeba by opłacić VAT), czy może na potrzeby dalszej odsprzedaży za granicę (wtedy VAT-u na Litwie płacić nie trzeba). Myk jest taki, że dokumenty te jeszcze do niedawna nie miały daty ważności, zresztą możliwe, że i dziś jej nie mają (ostatnie info miałem kilka tygodni temu). No a skoro tak…

➡️ 4. A skoro tak, to auto z Litwy jedzie fikcyjnie np. do Estonii, a z Estonii np. na Łotwę.

➡️ 5. Na Łotwie auto jest rejestrowane na spółkę A, która to sprzedaje auto spółce B (samochód jest przy tym ponownie rejestrowany).

➡️ 6. Łotewską spółką B formalnie zarządza prezes – słup, pochodzący np. z Białorusi czy Tadżykistanu, co utrudnia pracę wymiarowi sprawiedliwości.

➡️ 7. Ogólnie takich odsprzedaży jest zwykle około 7, a transakcje odsprzedaży auta następują co 1 – 2 dni.

➡️ 8. Wreszcie spółka, dajmy na to, H wywozi auto do Rosji, gdzie trafia ono do finalnego klienta. Oczywiście jest przy tym sporo tańsze, ponieważ VAT-u nigdzie po drodze nie zapłacono.

Schemat ten nie jest jakoś specjalnie nowy, ale i tak służby krajów bałtyckich nie dają sobie z tym rady. Trudno bowiem całkowicie wyeliminować podobne patologie bez zasadniczych zmian w systemie rozliczania VAT-u.

 

3. Potężni handlarze samochodów z Litwy

W ogóle Litwini to taki mały ewenement w handlu używanymi autami. Robią to na naprawdę dużą skalę (jak na tak mały kraj), nawiązali też dobre układy z handlarzami niemieckimi – często pochodzenia tureckiego. W pewnych kwestiach pomaga im też bliskość dużego rynku zbytu, czyli Rosji oraz, patrząc dalej, byłych republik radzieckich. Przykładowo w Kownie jest giełda zlokalizowana na terenie byłej bazy wojskowej, gdzie wystawia się na sprzedaż auta przeznaczone w dużej mierze właśnie dla klientów ze Wschodu. Kupują tam obywatele takich krajów, jak Tadżykistan, Turkmenistan i tak dalej. Również Ukraińcy, którzy mogą zarejestrować auto częściowo na siebie, a częściowo na jakiegoś Litwina, dzięki czemu unikają płacenia na Ukrainie wysokiego cła. Co do Ukraińców, to tamtejsi handlarze ciągną też z Litwy auta sprowadzone z USA – współczuję nabywcom takich popowodziowych szrotów i przeróżnych rozbitków, bo głównie to opłaca się sprowadzać ze Stanów na handel.

 

Z ziemi litewskiej do Polski

Co ciekawe, nasi polscy handlarze też kupują na litewskich giełdach. Według niektórych osób z branży „na Litwę jeździ ¾ podlaskiego, warmińsko – mazurskiego, mazowieckiego i lubelskiego – szczególnie starsi handlarze, którzy nie ogarniają zakupów przez internet”. Auta kupowane są na giełdach w Kownie, Mariampolu czy w Taurogach – rzeczywistym sprzedającym jest Litwin, ale umowa oczywiście spisana „na Niemca”. Gdzie jest myk, dlaczego na Litwie jest niby taniej…? Powód jest prosty: Litwini celują w Niemczech w auta młode, do 5 lat, które mają bardzo duże przebiegi – tak po 350 – 400 tys. kilometrów. Można je kupić o co najmniej kilka tys. Euro taniej, niż auta podobnie wyposażone i z podobnych roczników, które jednak mają „nalatane” tylko 140 – 160 tys. kilometrów.  Jest więc pole do zarobku dla handlarzy. No i takie auto z dużym przebiegiem jadąc sobie z Niemiec, „magicznie” gubi kilometry – zamiast 400 tys. nagle mamy 150 tys. na liczniku.

No a potem od litewskiego handlarza auto kupuje handlarz polski, czasem nawet nieświadomy zagrożenia. Zresztą Litwin, nawet gdy mu się coś udowodni, to i tak będzie śmiał się w twarz, ponieważ cofanie liczników na Litwie nie podlega tak ostrym karom, jak w Polsce. Najgorzej będzie miał oczywiście finalny polski nabywca, który kupi kilkuletnie auto z przebiegiem o kilkaset tys. kilometrów większym od oczekiwanego. Tak, tak: „Szwagier, kurłaaaa, kiedyś to byli Mercedesy, co pół miliona mieli na liczniku i się nie psuli! A teraz to przebieg ledwo 150 tysięcy i już pół samochodu musisz wymieniać – co za złom…”.

 

Jak się bronić przed nieuczciwymi handlarzami?

W sumie to najlepiej byłoby w ogóle od nich nie kupować, tak po prostu. No, ewentualnie kupić od handlarza, którego naprawdę dobrze znamy. Wciąż chyba najrozsądniejszą opcją, jeśli chodzi o auta używane, jest kupowanie pojazdów z pochodzących z polskich salonów, od użytkowników prywatnych będących pierwszymi właścicielami. Auta poflotowe, choć zwykle tańsze, to często mają kręcone liczniki i są często serwisowane po najniższych możliwych kosztach, a poza tym mało który użytkownik o nie dba. O takich rzeczach, jak weryfikacja stanu technicznego w zaprzyjaźnionym warsztacie, czy sprawdzenie baz zawierających dane o przebiegu, nie będę tutaj wspominał. W sieci jest bowiem sporo wpisów na ten temat, a ja nie jestem specjalistą od sprzedaży używanych samochodów, aby dawać w tej kwestii porady eksperckie. W każdym razie trzeba pamiętać, że nikt nie sprzeda dobrego auta popularnej marki za przysłowiowe pół ceny, cudów tutaj nie ma. Uważajcie więc na sprowadzone „okazje”, gdzie „Niemiec płakał, jak sprzedawał” – raczej się cieszył, że pozbył się kłopotu, tak bym powiedział.

A skoro doczytałeś / doczytałaś do końca…

… to być może zechcesz wziąć pod uwagę pewną opcję – darmową i bez zobowiązań! Jest nią zapisanie się na nasz newsletter, dzięki któremu będziesz otrzymywać na bieżąco ciekawe informacje związane z praktycznym zastosowaniem prawa w biznesie. Jak to zrobić? Wystarczy kliknąć ➡️ tutaj

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!

Kredyty frankowe i klauzule abuzywne – sprawdź, czy Twój bank je stosował i jak to wykorzystać!

Pod koniec 2019 roku miała miejsce słynna bitwa w Luksemburgu, w której naprzeciwko siebie stanęli frankowicze oraz banki. Stawka była wysoka, a zwycięstwo w tym starciu odniosły osoby mające kredyty hipoteczne we frankach szwajcarskich (a przynajmniej tak się powszechnie uważa). Dziś nie będę poruszał tego zagadnienia całościowo, ale skoncentruję się na tzw. klauzulach abuzywnych, które występowały w umowach kredytowych oraz na możliwościach, jakie dają one frankowym kredytobiorcom.

 

Klauzula abuzywna we frankowej umowie kredytowej – jak to możliwe…?

W powszechnym przekonaniu są 2 typy instytucji, które mają perfekcyjnie skonstruowane umowy zabezpieczające ich interesy: banki oraz firmy ubezpieczeniowe. I wiele w tym prawdy, ale żyjemy w rzeczywistości ciągle zmieniającego się stanu prawnego oraz rozmaitych linii orzekania. W konsekwencji umowy, które balansowały na krawędzi prawa, mogą jednego roku być uznawane za 100% zgodne z prawem, a w drugim ta sama umowa może zostać przez sąd potraktowana inaczej. Inny scenariusz to świadome umieszczanie w umowie zapisów krzywdzących konsumentów i liczenie na to, że nie pójdą oni do sądu – banki były bowiem pewne swojej siły. To tak mówiąc w dużym skrócie i w uproszczeniu. A dla tych, którzy nie wiedzą, czym jest klauzula abuzywna, krótka definicja:

Klauzule abuzywne to niedozwolone postanowienia umowne, zdefiniowane jako postanowienia umowy zawieranej z konsumentem. Klauzule takie nie są uzgodnione indywidualnie i nie wiążą konsumenta w sytuacji, jeśli rażąco naruszają jego interesy oraz kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami.

Jak widać z tej definicji, termin klauzula abuzywna może być użyty w relacjach przedsiębiorca – konsument (czyli np. bank – kredytobiorca). Ok, a jakie zapisy niedozwolone można znaleźć w umowach frankowych konkretnych banków?

 

1. Klauzule abuzywne w umowach frankowych: bank PKO BP SA – umowa kredytu Własny Kąt Hipoteczny

Ust. 3. Kredyt może być wypłacony:

  • w walucie wymienialnej – na finansowanie zobowiązań za granicą i w przypadku zaciągnięcia kredytu na spłatę kredytu walutowego,
  • w walucie polskiej – na finansowanie zobowiązań w kraju.

Ust. 4. W przypadku, o którym mowa w ust. 3 pkt 2., stosuje się kurs kupna dla dewiz (aktualna Tabela kursów) obowiązujący w PKO BP SA w dniu realizacji zlecenia płatniczego.

Komentarz

Zacznijmy od tego, że umowy kredytowe Własny Kąt Hipoteczny dotyczą kredytów denominowanych. Co to oznacza? To, że kwota kredytu w tej umowie jest wyrażona w CHF, ale w rzeczywistości została wypłacona w PLN. Tego typu kredyty były bowiem wypłacane w złotówkach ze względu na to, iż zdecydowana większość umów była zawierana celem nabycia nieruchomości znajdujących się w Polsce.

Perspektywa dla frankowiczów: dobra

Osoby posiadające kredyty frankowe w PKO BP SA mogą w oparciu o te klauzule uzyskać korzystne rozstrzygnięcie sądu. O ciekawych możliwościach dla kredytobiorców piszę na końcu artykułu.

 

2. Klauzule abuzywne w umowach frankowych: Santander Bank Polska SA

Santander Bank Polska powstał z połączenia dwóch banków: Kredyt Banku i Banku Zachodniego WBK. W związku z tym w obrocie prawnym funkcjonują niejako dwie umowy dotyczące kredytów hipotecznych w szwajcarskiej walucie.

 

Umowa kredytu hipotecznego we frankach: Kredyt Bank SA

  • Kwota kredytu denominowanego (waloryzowanego) w CHF lub transzy kredytu zostanie określona według kursu kupna dewiz dla wyżej wymienionej waluty zgodnie z „Tabelą kursów” obowiązującą w Banku w dniu wykorzystania kredytu lub transzy kredytu.
  • Każda transza kredytu wykorzystywana jest w złotych przy jednoczesnym przeliczeniu wysokości transzy według kursu kupna dewiz dla CHF zgodnie z „Tabelą kursów” obowiązującą w Banku w dniu wykorzystania kredytu lub transzy kredytu.
  • Spłata rat kapitałowo – odsetkowych dokonywana jest w złotych po uprzednim przeliczeniu rat kapitałowo – odsetkowych według kursu sprzedaży dewiz dla CHF zgodnie z „Tabelą kursów” obowiązującą Bank w dniu spłaty.

Komentarz

Umowy frankowe, jakie przedstawiał swoim klientom Kredyt Bank, zawierają następujące sformułowanie: kredyt denominowany. Faktycznie jednak były to kredyty indeksowane do CHF, choć kwota na umowie jest określona w PLN.

Perspektywa dla frankowiczów: dobra

Osoby posiadające kredyty frankowe w Kredyt Banku SA mogą w oparciu o te klauzule uzyskać korzystne rozstrzygnięcie sądu. O tym, jakie możliwości dla kredytobiorcy to otwiera, piszę na końcu artykułu.

 

Umowa kredytu hipotecznego we frankach: Bank Zachodni WBK

  • Uruchomienie kredytu nastąpi na rachunek (numer rachunku) w złotych polskich przy wykorzystaniu bieżącego/negocjowanego kursu kupna dewiz dla CHF obowiązującego w Banku w dniu płatności.
  • Walutą spłaty kredytu jest CHF. W przypadku spłaty kredytu w złotych polskich realizacja płatności nastąpi przy wykorzystaniu bieżącego kursu sprzedaży dewiz dla CHF obowiązującego w Banku w dniu realizacji należności Banku.

Komentarz

Umowy kredytowe, jakimi posługiwał się Bank Zachodni WBK, w zdecydowanej większości były umowami kredytu denominowanego do franka szwajcarskiego. Co interesujące z punktu widzenia kredytobiorców, jako niedozwolone można tutaj potraktować:

– klauzulę dotyczącą przeliczenia walutowego z franka na złotówki po kursie kupna franka,
– klauzulę dotyczącą przeliczenia walutowego z franka na złotówki po kursie sprzedaży franka,

które to kursy odwołują się do kursów walut obowiązujących w tym banku (czyli w WBK).

Perspektywa dla frankowiczów: dobra

Osoby posiadające kredyty frankowe w Banku Zachodnim WBK mogą w oparciu o te klauzule uzyskać korzystne rozstrzygnięcie sądu. Także i tutaj zachęcam osoby zainteresowane do zapoznania się z możliwościami prawnymi – piszę o tym na końcu artykułu.

 

 

3. Klauzule abuzywne w umowach frankowych: Bank Millenium SA

  • Kredyt jest indeksowany do CHF/USD/EUR według Tabeli Kursów Walut Obcych obowiązującej w Banku Millenium w dniu uruchomienia kredytu lub transzy.
  • W przypadku kredytu indeksowanego kursem waluty obcej kwota raty spłaty obliczona jest według kursu sprzedaży dewiz, obowiązującego w Banku na podstawie obowiązującej w Banku Tabeli Kursów Walut Obcych z dnia spłaty.

Komentarz

Nie ma co niepotrzebnie przedłużać: klauzule przeliczenia walutowego znajdujące się w umowach banku Millenium zostały uznane jako niedozwolone.

Perspektywa dla frankowiczów: dobra

Osoby posiadające kredyty frankowe w Banku Millenium SA mogą w oparciu o te klauzule uzyskać korzystne rozstrzygnięcie sądu. O tym, co to może oznaczać dla kredytobiorców, piszę na końcu artykułu.

 

 

4. Klauzule abuzywne w umowach frankowych: mBank SA

W pierwszym rzędzie należy zauważyć, że klauzule niedozwolone będą dotyczyć tutaj umów kredytu indeksowanego BRE Banku SA (Banku Rozwoju Eksportu), który jest niejako poprzednikiem mBanku.

  • Raty kapitałowo – odsetkowe oraz raty odsetkowe spłacane są w złotych po uprzednim ich przeliczeniu wg kursu sprzedaży CHF z tabeli kursowej BRE Banku SA, obowiązującego na dzień spłaty z godziny 14:50.

Komentarz

Powyższa klauzula jest klauzulą niedozwoloną, co powoduje, że umowa kredytowa może być uznana albo za nieważną w całości, albo za bezskuteczną w zakresie klauzul walutowych.

Perspektywa dla frankowiczów: dobra

Osoby posiadające kredyty frankowe w mBanku / BRE Banku SA mogą w oparciu o tę klauzulę uzyskać korzystne rozstrzygnięcie sądu. Jeśli więc masz tego typu kredyt, to koniecznie spojrzyj na koniec tego wpisu!

 

 

5. Klauzule abuzywne w umowach frankowych: Raiffeisen Bank Internetional AG

Tutaj także mamy podział na 2 banki, które niegdyś były samodzielnymi podmiotami, a obecnie wchodzą w skład Raiffeisen Bank. Jak widać takie fuzje są na naszym rynku bankowym dość często spotykane.

 

Umowa kredytu hipotecznego we frankach: Polbank / EFG Eurobank Ergasias SA oddział w Polsce

Komentarz

Tutaj klauzule abuzywne są wyszczególnione w załączniku nr 1 do umowy kredytowej, nazywanym także Regulaminem. Ten Regulamin kredytu hipotecznego udzielanego przez Polbank EFG mówił o indeksowaniu kwoty kredytu do CHF przez przeliczenie kwoty kredytu wyrażonej w PLN po kursie kupna walut ustalanym w przyszłości przez bank. Potem nastąpić miało przeliczenie tak uzyskanej kwoty indeksacji w CHF po kursie sprzedaży ustalanym w przyszłości w sposób wskazany w regulaminie.

Dodatkowo Polbank zawarł w regulaminie zapis, iż uwzględniana będzie stawka referencyjna LIBOR, określana przez British Banker’s Association. Problem w tym, że wskaźnik ten nie funkcjonuje już od kilku lat. No a skoro tak, to wykonywanie umowy w oparciu o ten wskaźnik jest w praktyce niewykonalne. Niewykonalność ta oznacza z kolei, że umowa kredytowa może (ale nie musi!) tutaj zostać unieważniona w całości.

Perspektywa dla frankowiczów: dobra

Osoby posiadające kredyty frankowe w Polbanku / EFG Eurobanku mogą w oparciu o te klauzule uzyskać korzystne rozstrzygnięcie sądu. Masz taki kredyty? Na końcu tego artykułu dowiesz się o tym, jakie masz możliwości walki o swoje pieniądze!

 

Umowa kredytu hipotecznego we frankach: Raiffeisen Bank Polska SA

  • W przypadku Kredytu udzielanego w walucie obcej CHF/EUR/USD kwota kredytu zostanie wypłacona w złotych według kursu kupna danej waluty zgodnie z obowiązującą w Banku w dniu Uruchomienia Kredytu/Transzy Kredytu Tabelą Kursów walut dla produktów hipotecznych w Raiffeisen Bank Polska Spółka Akcyjna.
  • W przypadku Kredytu udzielonego w CHF/EUR/USD kapitał, odsetki oraz inne zobowiązania z tytułu Kredytu, poza wymienionymi w §3 ust. 1 Umowy wyrażone w walucie obcej spłacane będą w złotych jako równowartość kwoty podanej (w walucie) przeliczonej: wg kursu sprzedaży waluty zgodnie z obowiązującą w Banku w dniu spłaty zobowiązania określonym w harmonogramie, o którym mowa w ust. 1 powyżej. Tabela kursów walut dla produktów hipotecznych w Raiffeisen Bank Polska S.A. w przypadku wpłat dokonywanych przed tym terminem lub w tym terminie.

Komentarz

Klauzule te dawały bankowi możliwość praktycznie dowolnego kształtowania wysokości kursu przy wypłacie oraz spłacie kredytu. Jest to sytuacja bardzo niekorzystna z punktu widzenia kredytobiorcy.

Perspektywa dla frankowiczów: dobra

Osoby posiadające kredyty frankowe w Raiffeisen Bank Polska SA mogą w oparciu o te klauzule uzyskać korzystne rozstrzygnięcie sądu. O tym, co może zrobić w tej sytuacji kredytobiorca, wspominam na końcu tego artykułu.

 

 

6. Klauzule abuzywne w umowach frankowych: Nordea Bank Polska SA

  • W przypadku kredytu denominowanego w walucie obcej, kwota kredytu wypłacana w złotych, zostanie określona poprzez przeliczenie na złote kwoty wyrażonej w walucie, w której kredyt jest denominowany, według kursu kupna tej waluty, zgodnie z Tabelą kursów, obowiązującą w Banku w dniu uruchomienia środków, w momencie dokonania przeliczeń kursowych.
  • W przypadku kredytu denominowanego w walucie obcej, wypłata środków następuje w złotych, w kwocie stanowiącej równowartość wypłacanej kwoty wyrażonej w walucie obcej.
  • W przypadku wypłaty w złotych, kwota transzy po wypłaceniu przeliczana jest przez Bank na walutę, do jakiej kredyt jest indeksowany, według kursu tej waluty, zgodnie z Tabelą kursów obowiązującą w Banku w dniu i w momencie wypłaty środków.
  • W przypadku spłaty kredytów w złotych, spłata następuje w równowartości kwot wyrażonych w walucie obcej, przy czym do przeliczeń wysokości rat kapitałowo – odsetkowych spłacanego kredytu stosuje się kurs sprzedaży danej waluty według Tabeli kursów obowiązującej w Banku w dniu i momencie spłaty.

Komentarz

Jak więc widać, klauzul abuzywnych jest tutaj całkiem sporo. Dodatkowo warto wspomnieć, że Nordea Bank przedstawiał kredytobiorcom frankowym symulację, gdzie wzrost kursów walut był określany na maksymalnie 50%. No a przecież w wielu przypadkach frank szwajcarski po kursie początkowym przy zawieraniu umowy kosztował nieco ponad 2 PLN, podczas gdy kilka lat później skoczył do ponad 4 PLN! Nie trzeba być profesjonalnym matematykiem, aby policzyć, że to jednak o wiele więcej niż wspomniane 50%…

Perspektywa dla frankowiczów: dobra

Osoby posiadające kredyty frankowe w Nordea Bank Polska SA mogą w oparciu o te klauzule uzyskać korzystne rozstrzygnięcie sądu. I także tutaj zapraszam zainteresowanych do zapoznania się z możliwościami odzyskania pieniędzy – znajdziesz to przy końcu wpisu.

 

 

7. Klauzule abuzywne w umowach frankowych: Bank BPH SA / GE Money Bank SA

  • Do wyliczenia kursów kupna/sprzedaży dla kredytów hipotecznych udzielanych przez GE Money Bank S.A. stosuje się kursy złotego do danych walut ogłoszone w tabeli kursów średnich NBP w danym dniu roboczym skorygowane o marże kupna sprzedaży GE Money Banku S.A. *zgodnie z tabelą banku

Komentarz

Klauzula ta jest analogiczna do innej klauzuli wpisanej do rejestru klauzul niedozwolonych – oto jej brzmienie:

Spłaty dokonywane będą przez Kredytobiorcę w złotych, po uprzednim przeliczeniu spłaty wg kursu GE Money Banku S.A. (kursu Banku). Kurs Banku jest to średni kurs złotego w stosunku do waluty kredytu opublikowany w danym dniu w prasie przez NBP, powiększony o zmienną marżę kursową Banku, która w dniu udzielania kredytu wynosi 0,06. Marża kursowa może ulegać zmianom i jest uzależniona od rozpiętości kursów kupna i sprzedaży waluty kredytu na rynku walutowym.

I tutaj warto zaznaczyć, że klauzuli takiej według prawa nie powinno się rozbijać na część odsyłającą do kursów NBP i na część realizowaną zgodnie z fantazją banku. I to jest bardzo dobra wiadomość dla kredytobiorców.

Perspektywa dla frankowiczów: dobra

Osoby posiadające kredyty frankowe w Banku BPH SA / GE Money Banku SA mogą w oparciu o te klauzule uzyskać korzystne rozstrzygnięcie sądu. Jak to zrobić i czego się spodziewać? O tym za już za moment!

 

 

8. Klauzule abuzywne w umowach frankowych: Getin Noble Bank SA

  • Uruchomienie Kredytu następuje w PLN przy jednoczesnym przeliczeniu w dniu wypłaty na walutę wskazaną w Umowie Kredytu zgodnie z kursem kupna dewiz obowiązującym w Banku w dniu uruchomienia.
  • W przypadku kredytu denominowanego kursem waluty obcej Harmonogram Spłat Kredytu jest wyrażany w walucie kredytu. Kwota raty spłaty obliczana jest według kursu sprzedaży dewiz, obowiązującego w Banku na podstawie obowiązującej w Banku Tabeli Kursów z dnia spłaty.

Komentarz

Umowy frankowe zawierane przez Getin Noble Bank są umowami kredytu indeksowanego do CHF. Przyjęte w umowach wyżej wymienione klauzule przeliczania dają podstawy do unieważnienia tych umów lub do uznania jej bezskuteczności jeśli chodzi o klauzule walutowe. Warto też dodać, że aneksy zawierane przy okazji takich umów kredytowych dość często przewidywały doliczenie opłaty za podpisanie aneksu do kwoty kredytu w trybie podwyższenia bieżącego salda kredytowego. Tego typu „akcje” również zostały wpisane do rejestru klauzul niedozwolonych.

Perspektywa dla frankowiczów: dobra

Osoby posiadające kredyty frankowe w Getin Noble Banku SA mogą w oparciu o te klauzule uzyskać korzystne rozstrzygnięcie sądu. Zainteresowanych możliwościami zapraszam kilka akapitów poniżej.

 

 

A co z innymi bankami i udzielanymi przez nie kredytami frankowymi…?

Oczywiście powyższe zestawienie nie przedstawia jeszcze wszystkich przypadków, w których stosowano klauzule niedozwolone przy okazji udzielania kredytów we frankach szwajcarskich! Swoje „za uszami” mają chociażby takie banki, jak:

– Deutsche Bank Polska SA

– BNP Paribas Bank Polska SA

– Fortis Bank Polska SA

– Bank Gospodarki Żywnościowej SA (BGŻ SA)

– Bank Polska Kasa Opieki SA (Pekao SA)

Tak jest, te banki także stosowały w swoich umowach frankowych klauzule abuzywne! A jeśli kogoś interesuje to zagadnienie, to może sprawdzić pełen rejestr klauzul niedozwolonych, prowadzony przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK). W rejestrze tym znajdują się nie tylko umowy przygotowane przez banki, ale również przez inne podmioty.

 

 

Czy frankowicze mogą wygrać starcie bankami i co mogą zyskać?

Pora przejść do bardzo ważnej sekcji, która przybliży Czytelnikom oraz Czytelniczkom możliwości związane w rozpoczęciem sporu z bankiem. Mamy więc kredyt we frankach szwajcarskich i decydujemy się na wstąpienie na wojenną ścieżkę. Co dalej? Jest kilka możliwości.

 

Unieważnienie umowy frankowej w całości

Taki scenariusz jest możliwy wtedy, gdy w umowie frankowej nie została określona kwota w złotówkach, jaką miał otrzymać kredytobiorca. Przykładowy zapis: kwota kredytu to 100 tys. CHF, jednak nie więcej niż 200 tys. PLN. Sformułowanie „nie więcej” nie oznacza jednak konkretnej kwoty! I teraz najprostsza symulacja: jeśli dla podanego przykładu mieliśmy cenę wyjściową franka na poziomie 2 PLN, to przy szybkim wzroście ceny na 2,50 PLN bank teoretycznie powinien wypłacić kredytobiorcy 250 tys. PLN, ale tego oczywiście nie robił tylko wypłacał 200 tys. PLN, zatrzymując „górkę” dla siebie. Oczywiście kredytobiorca musiał przy tym płacić odpowiednio wyższe raty, więc był mocno pokrzywdzony.

Unieważnienie umowy frankowej wchodzi w grę wtedy, gdy umowa ta nie może funkcjonować bez klauzul abuzywnych. Klauzule taki na ogół odnoszą się do tabeli kursów banku, gdzie nie wiadomo do końca jaką kwotę bank powinien wypłacić, gdyż nie można wprowadzić kursu zewnętrznego waluty. Dawało to bankom pole do manipulacji na niekorzyść kredytobiorców, gdyż bank mógł sobie taki kurs wymiany ustalać według własnego widzimisię.

 

 

Sąd unieważnia umowę kredytu frankowego – co dalej?

Jeśli dojdzie do sytuacji, w której umowa frankowa zostanie unieważniona, to konsekwencją tego będzie konieczność rozliczenia się stron. Jest to oczywiście korzystne dla większości frankowiczów, którym bardzo mocno wzrosły raty kredytu, a dług po latach spłacania specjalnie się nie zmniejszył. Przykładowo: ktoś wziął kredyt na 500 tys. PLN, licząc po ówczesnym kursie franka, a po latach okazało się, że jego zadłużenie wzrosło do 1 miliona PLN (odejmując to, co przez lata wpłacił).

Szybka symulacja:

Pan Kowalski pożyczył 500 tys. PLN (licząc po kursie franka z dnia zaciągnięcia kredytu), przez x-lat wpłacił do banku 200 tys. PLN, ale ogólna kwota kredytu do spłaty urosła do 1 miliona PLN. Umowa kredytowa została unieważniona, więc teraz Pan Kowalski będzie musiał oddać bankowi 300 tys. PLN (500 tys. minus już wpłacone 200 tys.) i temat kredytu będzie właściwie zamknięty. Jest to oczywiście bardzo korzystna sytuacja dla tego kredytobiorcy, ponieważ nie musi on oddawać bankowi 1 miliona PLN, liczonego po obecnym kursie CHF!

Na dobrą sprawę największym minusem takiego rozwiązania jest konieczność jednorazowego oddania bankowi większej ilości pieniędzy – ale i tutaj istnieje chociażby możliwość wzięcia kredytu.

 

Czy frankowicze tracą nieruchomości po rozwiązaniu umowy kredytowej?

NIE! Banki nie przejmują w takiej sytuacji mieszkania czy domu kredytobiorcy! Zgodnie z prawem bank ma na nieruchomości zabezpieczenie, które po unieważnieniu umowy po prostu znika. Strony mają jednak obowiązek rozliczyć się z tego, co sobie świadczyły – o tym należy pamiętać. Istnieje jednak wariant, w którym sądy nie zasądzają konieczności zwrotu świadczeń przez obie strony na zasadzie „Ja muszę oddać bankowi całą kwotę kredytu liczoną po początkowym kursie franka, a bank odda mi wszystkie raty spłacone przeze mnie”. O takim wariancie przeczytacie poniżej.

 

 

Sąd unieważnia tylko kluzule abuzywne – reszta umowy pozostaje w mocy

Co dzieje się w takiej sytuacji? Sąd niejako wykreśla z umowy postanowienia odnoszące się do kursów walut i uznaje kredyt jako złotówkowy. Umowa może więc funkcjonować i kredytobiorcy mają spłacić taką kwotę, jaką rzeczywiście otrzymali od banku, ale oprocentowanie powinno być wtedy liczone tak, jak kredytu we frankach. Wiąże się z tym bardzo ważna rzecz, czyli…

Roszczenie o nadpłaty

Jeśli sąd zdecyduje, że umowa frankowa ma być traktowana jako kredyt złotówkowy, to kredytobiorcy może przysługiwać roszczenie od nadpłaty. Dlaczego? Ponieważ przyjmując fikcję, że kredyt jest złotówkowy, musimy również przyjąć, że był złotówkowy od samego początku. Ale uwaga! Oprocentowane i tak powinno być liczone według wskaźnika LIBOR, co oznacza, że raty powinny być o wiele niższe niż te rzeczywiście płacone! I tutaj frankowicze mogą się domagać od banku zwrotu tej nadpłaty, jaka powstała przez lata spłacania kredytu. Jest to oczywiście bardzo dobra wiadomość dla frankowiczów, ale też trzeba pamiętać o jednej rzeczy. O ile bowiem roszczenie przy stwierdzeniu nieważności umowy się nie przedawnia, to roszczenie w przypadku oddania przez bank nadpłat przedawnia się po 6 latach! Oznacza to, że jeśli ktoś spłaca np. kredyt od 12 lat, to nie będzie mógł żądać zwrotu nadpłaty za wszystkie lata, w których płacił raty.

 

 

Jak wygląda w praktyce starcie frankowicza z bankiem?

Pierwszym krokiem może być złożenie reklamacji do banku – argumentujemy to tym, że umowa kredytowa jest dotknięta wadami powodującymi jej nieważność. Oczywiście powinniśmy tutaj zaproponować rozliczenie wzajemne.

Jakie są szanse, że bank uwzględni naszą reklamację?

Na dzień dzisiejszy (pierwszy kwartał 2020 roku) bardzo małe. Banki, przynajmniej póki co, ustosunkowują się do podobnych wezwań negatywnie.

Drugi krok to zawezwanie do próby ugodowej. I uwaga! Jest to istotne zwłaszcza w kontekście wspomnianych przed momentem nadpłat, ponieważ wniosek taki przerywa bieg przedawnienia!

Jakie są szanse, że bank pójdzie tutaj na układ?

Znów niewielkie, niestety. Zwykle odbywa się posiedzenie przed sądem, gdzie strony mogą dojść do ugody, ale przedstawiciele banków wolą jednak walczyć do końca.

No i pozostał nam trzeci krok, czyli klasyczne wytoczenie powództwa. I tutaj frankowicze mają już realne szanse na powodzenie – możliwości otworzył tutaj wspomniany na samym początku wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

 

No i wreszcie bardzo ważna sprawa!

Jeśli potrzebujesz profesjonalnej pomocy w temacie kredytów bankowych, to napisz do mnie na maila: kontakt@bialekolnierzyki.com

Dajemy Tobie gwarancję, że Twoją sprawą zajmą się prawnicy z odpowiednimi uprawnieniami, którzy mają wieloletnie doświadczenie w sporach z instytucjami finansowymi. Ba, znają nawet przeciwnika od wewnątrz – a to szczególnie cenne i potrafi mocno przyspieszyć pewne rzeczy.

 

Uwaga! Ruszyliśmy z nową inicjatywą!

W dniu 23 lipca uruchomiliśmy zapisy na unikalny kurs Skuteczne Zabezpieczenie Nieruchomości! Jest to megaprzydatna porcja wiedzy, którą powinien poznać KAŻDY, kto chce zabezpieczyć swój majątek tak, aby w razie niepowodzenia w biznesie nie stracić owoców swej wieloletniej pracy.

Co znajdziesz w naszym kursie:

  • Zestaw skutecznych rozwiązań opracowanych przez doświadczonych praktyków z branży nieruchomości oraz najlepszych prawników.
  • Forma indywidualnej konsultacji, podczas której możesz zadawać pytania + pełen zestaw informacji w formie pisemnej.
  • Indywidualny Plan Zabezpieczający, ułożony specjalnie dla Ciebie i dostosowany do Twoich potrzeb oraz oczekiwań.

Link do dedykowanej strony z informacjami odnośnie kursu znajdziesz TUTAJ

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!