O długach słów kilka…

Sporo dostaję zapytań w sprawach związanych z długami różnego rodzaju, antywindykacją i tak dalej. A skoro tak, to postanowiłem wrzucić dziś krótki wpis omawiający najbardziej typowe scenariusze związane z następującymi tematami:

  • fałszywi antywindykatorzy

  • przedawnione długi

  • długi w ZUS / US

  • fundusze sekurytyzacyjne i wierzytelności zabezpieczone hipoteką

Mam nadzieję, że ta odrobina wiedzy teoretycznej połączonej z praktyką przyda się co poniektórym Czytelnikom.

 

1. Fałszywi antywindykatorzy

Ostatnio podobno uaktywnili się oszuści, którzy oferują „anulowanie licytacji komorniczej zadłużonych nieruchomości”, „wstrzymanie egzekucji komorniczych nieruchomości” itp. Niestety, takie podmioty udające profesjonalne firmy prawnicze kasują często po +- 1000 PLN za „rozwiązanie sprawy” i znikają nie robiąc nic, a komornik i tak i tak puka do drzwi. Jest to zwykłe żerowanie na zdesperowanych ludziach, więc zasługuje na szczególne potępienie. Jeśli więc macie podobne problemy z komornikiem, to uważajcie na takich naciągaczy! Dodam jeszcze, że profesjonalna pomoc w tego typu sprawach, świadczona przez doświadczonego w temacie prawnika (nie każdy sobie radzi z antyegzekucyjnymi zawiłościami!) kosztuje zwykle o wiele więcej, niż wspomniany tysiąc złotych. No ale cóż, za faktyczną skuteczność i know-how się płaci.

 

2. Przedawnione długi

Druga sprawa to aktywność niektórych firm windykacyjnych, które do niedawna masowo wysyłały wezwania do zapłaty przedawnionych długów. Żebyśmy się dobrze zrozumieli: to, że dług się przedawnił, nie oznacza, że przestaje on istnieć i że wierzyciel nie ma prawa dochodzić jego spłaty! Sytuacja jednak mocno się zmieniła od 2018 roku, od kiedy to sądy z urzędu badają kwestię przedawnienia, więc teoretycznie konsument jest w miarę bezpieczny. Ale uwaga, podobno do dziś przechodzą różne „kwiatki”, gdzie sądy wydają nakazy na przedawnione długi – rzadko bo rzadko, ale jednak. Tak więc w sytuacji, gdy jednak dostaniecie wezwanie do zapłaty i wyjdzie Wam z obliczeń, że termin już raczej minął, to dobrze jest się udać z wszystkimi papierami do wyspecjalizowanej kancelarii i niech sprawdzą, czy czasem jednak nie jest to przedawnione. Jeśli tak, to możliwe jest załatwienie tej sprawy bezkosztowo, jeśli chodzi o dłużnika. Kancelaria po prostu ogarnie temat za koszty zastępstwa procesowego, które przy najbardziej typowych sprawach (np. 20 tys. PLN tytułem niespłaconego długu na karcie kredytowej) wynoszą ok. 3500 PLN. Sytuacja win-win, oczywiście nie z perspektywy firmy windykacyjnej.

 

3. Długi w ZUS / Urzędzie Skarbowym

Zadłużenie w ZUS – co dalej?

Odnośnie długów wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, to te praktycznie się nie przedawniają, więc lepiej pomyśleć o układzie ratalnym – wygląda to tak, że w przypadku mniejszego zadłużenia możliwe jest spłacanie rat na poziomie 100-200 PLN miesięcznie i ma się spokój. Generalnie zasada jest taka, że jeśli zaproponujemy spłatę całej należności w okresie do 2 lat, to wniosek powinien spokojnie przejść (ale w urzędzie Wam tego wprost nie powiedzą). Możliwe jest także złożenie wniosku o umorzenie należności, ale w praktyce musiałaby dopaść takiego dłużnika ciężka choroba lub klęska żywiołowa, a także nie mógłby on dysponować żadnym majątkiem, z którego można by prowadzić egzekucję.

Zadłużenie w Urzędzie Skarbowym

Odnośnie długów w skarbówce z kolei, to termin przedawnienia upływa z końcem roku podatkowego, w którym upłynął termin płatności podatku. No i tutaj niestety nie bardzo można liczyć, że US o nas zapomni – mi np. zdarzył się przypadek, że w 2018 roku skarbówka wezwała mnie do zapłacenia kilkuset złotych (z odsetkami wyszło ponad 1200 PLN) zaległego VAT-u z jednej deklaracji z 2013 roku!  Coś tam księgowa źle policzyła i chociaż tamta firma była już od dawna zamknięta, to i tak im to nie umknęło. A kiedy przysłali mi wezwanie…? W grudniu, a więc niewiele zostało do terminu przedawnienia (taki prezent na Święta). Teoretycznie może się oczywiście zdarzyć, że Urząd Skarbowy coś tam przeoczy i zobowiązanie się przedawni, ale w praktyce są czujni i specjalnie hodują odsetki. Co więc wtedy pozostaje? Złożenie pisma o umorzenie (bardzo mała szansa) lub o odroczenie spłaty należności albo rozłożenie długu na raty – to ostatnie obiektywnie dość ciężko uzyskać, jeśli nie wesprzemy się przyczyną losową (ciężka choroba, klęska żywiołowa, kontrahent oszukał, a majątku na zaspokojenie roszczeń brak). Tak więc, moim zdaniem, długi wobec US to najgorszy rodzaj zadłużenia z tutaj wymienionych – czasem lepiej chyba być winnym pieniądze lichwiarzom.

 

4. Fundusz sekurytyzacyjny i długi zabezpieczone hipoteką

Niekiedy banki sprzedają funduszom sekurytyzacyjnym wierzytelności, gdzie zabezpieczeniem roszczeń jest hipoteka. Za ile? To już tajemnica handlowa, ale w branży mówi się o 20-30% pierwotnej sumy zadłużenia. Teoretycznie dla dłużnika niewiele się tutaj zmienia, ale w praktyce można bardzo dużo zyskać. Autentyczny przykład:

– na pewną nieruchomość został wzięty kredy we frankach, szacunkowa wartość nieruchomości: 500 tys. PLN;

– kredytobiorca popadł w problemy finansowe, przestał spłacać kredyt, a bank sprzedał jego dług funduszowi sekurytyzacyjnemu;

– fundusz sekurytyzacyjny wystawił rachunek: należność główna ok. 460 tys. PLN + kwota odsetek i kosztów ok. 320 tys. PLN = razem jakieś 780 tys. PLN, co oznaczało, że przy sprzedaży nieruchomości przez komornika za jakieś ¾ kwoty oszacowania zostałoby jeszcze ok. 400 tys. PLN do spłacenia (czyli dramat);

– dłużnik zaangażował jednak dobrą kancelarię, która miała know-how w temacie i wiedziała, jak rozmawiać z funduszem – efektem była ugoda, gdzie dłużnik zobowiązał się do jednej zamykającej temat wpłaty na poziomie 260 tys. PLN;

– fundusz sekurytyzacyjny zgodził się na prolongatę terminu i wystawił mu promesę umożliwiającą wzięcie kredytu bankowego przeznaczonego na spłatę!

Efekt jest taki, że dzisiaj dłużnik spokojnie spłaca sobie raty, a dodatkowo – jak łatwo policzyć – zyskał całkiem sporo pieniędzy i zachował nieruchomość. A fundusz? Też zarobił. Jaki z tego morał? Jeśli zgłosi się do Ciebie fundusz sekurytyzacyjny i powie, że albo oddajesz dług, albo zabierają nieruchomość, to jeszcze nie oznacza końca świata – w odpowiednich okolicznościach możesz nawet zrobić całkiem niezły deal.

 

Krótkie podsumowanie

Tyle na dziś – kwestię moralności przy niespłacaniu długów zostawiam na boku, ponieważ to temat-rzeka, a i nie każdy przypadek jest taki sam. W każdym razie jeśli macie problemy z zadłużeniem, to zawsze możecie napisać do mnie na maila: kontakt@bialekolnierzyki.com – czasem da się znaleźć wyjście nawet z pozornie beznadziejnej sytuacji. ????

No a tak informacyjnie jeszcze dodam, że od 2020 roku włączyłem komentarze na blogu, więc jeśli ktoś ma ochotę się wypowiedzieć, to zapraszam! ⬇️

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!

Kredyt hipoteczny we frankach – czy można uniknąć licytacji nieruchomości i wydobyć się z bagna…?

Niewiele jest spraw o podłożu ekonomicznym, które budzą wśród Polaków większe emocje niż tzw. kredyty frankowe. Jedni krzyczą: banki nas oszukały! Drudzy mówią: a mi tam nie żal tych „frankowiczów” – chcieli się bawić w hazardowe zagrywki, to teraz mają. Jeszcze innych z kolei niewiele to wszystko obchodzi – ale tylko dopóki ktoś im nie powie, że ewentualne zapomogi dla frankowych kredytobiorców poszłyby z ich podatków… Od czasu do czasu media rozpisują się także o drastycznych przypadkach, jak np. niedawna licytacja mieszkania: pożyczka w wysokości 470 tys. PLN, spłacona 1/3, a dług wobec banku wynosi ok. 1,6 miliona PLN. Czary…? Niekoniecznie.

 

Kłopoty ze spłatą kredytów we frankach – typowy scenariusz

Pierwsza kwestia to wzrost ceny franka szwajcarskiego na przestrzeni ostatnich lat – tutaj nie ma za bardzo o czym pisać, bo w mediach są setki artykułów na ten temat. Jednak i tak frankowicze mieli trochę szczęścia, że w ostatnich latach stawka LIBOR była ujemna lub oscylowała wokół zera, bo byłaby jeszcze większa tragedia. Dla porównania: w latach 2006 – 2007, gdy udzielano najwięcej kredytów CHF, LIBOR krążył w okolicach 1,5 – 3%. Niby nieduże różnice, ale tutaj wzrost o zaledwie 0,5% będzie dla niektórych oznaczał wzrost raty o kilkaset PLN / miesiąc.

 

Przestajemy spłacać kredyt – co dalej?

Jeśli nie będziemy regulować zobowiązań i zignorujemy wezwania banku, to możemy liczyć, że „w pakiecie” dojdą przeróżne rzeczy zwiększające kwotę długu: koszty związane z umową kredytową (np. aneksy do umowy), ewentualne koszty obsługi przez zewnętrzną firmę windykacyjną, odsetki bieżące od kredytu, odsetki za opóźnienie w spłacie kredytu (kilkukrotnie wyższe od samego oprocentowania kredytu), wreszcie prowizje i opłaty za monity, ewentualne koszty sądowe, komornik, itp. Nic miłego w każdym razie.

 

Wypowiedzenie umowy kredytowej przez bank

Ok, a kiedy bank wypowie nam umowę kredytową? Zwykle już po 2 – 3 miesiącach, jeśli w tym czasie nie podejmiemy żadnej akcji i nie spróbujemy uzyskać jakiejś ugody, jak np. karencja w spłacie kapitału lub chociażby samych odsetek. W każdym razie wypowiedzenie umowy kredytowej = konieczność spłaty całego (!) zadłużenia w terminie 30 dni. Dura lex, sed lex.

 

Windykatorzy pukają do drzwi

Jeśli nie zapłacimy, to dalej mamy etap windykacji przedsądowej, który trwa tak +- do 6 miesięcy od chwili zaprzestania spłaty kredytu. Często przyjdzie się nam wtedy zetknąć z zewnętrzną firmą windykacyjną, działającą na zlecenie banku. W każdym razie jest to jeszcze czas na wybrnięcie z sytuacji i dogadanie się z bankiem, aby samodzielnie sprzedać nieruchomość, spłacić dług i „nie tuczyć” komornika. I to jest całkiem niezłe (a właściwie to najlepsze) wyjście w znacznej części przypadków. Wiele osób wykazuje jednak bezradność i nie podejmuje żadnego działania nawet na tym etapie – zwłaszcza, jeśli zadłużenie przewyższa wartość nieruchomości (częsta sytuacja wśród frankowiczów).

 

Kolejny akt dramatu: bankowy tytuł egzekucyjny

Jeżeli kredytobiorca wykazuje się biernością i nie próbuje się dogadać z bankiem, to ten ostatni może pójść do sądu po bankowy tytuł egzekucyjny. Ile czasu minie, zanim go otrzyma…? Zwykle kilka dni. A potem to już tylko równia pochyła… W każdym razie na samym końcu, tak po 9-10 miesiącach, czeka nas spotkanie z komornikiem dążącym do zlicytowania naszej / już praktycznie nie naszej nieruchomości. Kurtyna.

 

Komornik wkracza do akcji – co dalej…?

Prawdziwy problem zaczyna się wtedy, gdy komornik zlicytuje nieruchomość, a uzyskana kwota nie wystarczy na spłatę długu wobec banku. Rozbieżności są tu niekiedy naprawdę duże i potrafią przyprawić o ból głowy przeciętnie zarabiające osoby – często będzie to 100 – 200 tys. PLN różnicy. Co robić w takiej sytuacji? Jeśli nie ma realnych widoków na spłatę, to pozostaje zainteresować się upadłością konsumencką. Trudno, bankructwa zaliczają nawet milionerzy, a skoro prawo daje taką możliwość, to moim zdaniem należy z niej korzystać. W każdym razie lepsze to niż użeranie się z komornikiem przez następne kilkanaście – kilkadziesiąt lat.

 

Światełko w tunelu: bank sprzedał nasz dług funduszowi sekurytyzacyjnemu

Ktoś powie: ale z czego tu się cieszyć, że bank oddaje nas w ręce „sępów”…? No to tak: takie wierzytelności, gdzie zabezpieczeniem roszczeń jest hipoteka ustanowiona na nieruchomości, są sprzedawane w pakietach, po mniej lub bardziej okazyjnych cenach. Za ile? Konkretne kwoty są oczywiście objęte tajemnicą, ale doświadczenie branżowe wskazuje, że zazwyczaj będzie to w okolicach 30% wartości początkowej kredytu. I właśnie to uchyla furtkę do wyjścia z problemów…

 

Jak uniknąć zlicytowania nieruchomości przez komornika – przykład praktyczny

Przedstawiłem tę sytuację w jednym ze swoich poprzednich wpisów, ale dla przypomnienia powtórzę jeszcze raz.

Pan Nowakowski (nazwisko zmienione) wziął kredyt we frankach na zakup nieruchomości wartej ok. 500 tys. PLN. Niestety, popadł w przejściowe trudności finansowe i w związku z tym nie był w stanie płacić rat. Bank sprzedał jego dług jednemu z funduszy sekurytyzacyjnych, który wystawił Panu Nowakowskiemu następujący rachunek:

– kwota główna należności: ok. 460 tys. PLN

– kwota odsetek i kosztów: ok 320 tys. PLN

Razem: 780 tys. PLN. Jeśli doszłoby do komorniczej licytacji nieruchomości, to najprawdopodobniej poszłaby ona za niewiele więcej, niż ¾ kwoty jej oszacowania, czyli za jakieś 380 tys. PLN. Jak łatwo obliczyć, zostałoby tu jeszcze ok. 400 tys. PLN do spłacenia, a Pan Nowakowski praktycznie znalazłby się na bruku. Krótko mówiąc dramat, ale… Ale na szczęście udało się uniknąć takiego scenariusza! Do akcji wkroczyli bowiem specjaliści od antywindykacji, którzy uzyskali następującą ugodę:

– Pan Nowakowski zobligował się do wpłaty zamykającej na poziomie 260 tys. PLN, które pozyskał biorąc po prostu nowy kredyt (choć mógł te pieniądze zdobyć także w inny sposób, np. pożyczając od rodziny).

– Fundusz sekurytyzacyjny zgodził się na prolongatę terminu zamknięcia tematu do czasu zdobycia przez Pana Nowakowskiego finansowania, a co więcej wystawił także promesę, jakiej potrzebował bank!

 

Jak to się skończyło dla dłużnika?

Efekty: zredukowanie długu o ponad 500 tys. PLN (oczywiście były też koszty obsługi prawnej, nieduży % od wartości wierzytelności) oraz zachowanie nieruchomości przez Pana Nowakowskiego. Do tego spłaca on nowy kredyt na spokojnie, bez wiszącego nad głową „miecza” w postaci możliwości wszczęcia egzekucji. Można wręcz powiedzieć, że bohater tej opowieści zrobił całkiem dobry deal… A fundusz sekurytyzacyjny? On również nie był stratny, zapewniam, a nawet cieszył się z szybkiego odzyskania zainwestowanych środków. Czyli mieliśmy zakończenie win – win.

 

Kilka słów tytułem podsumowania

Jest wiele wariantów sytuacji zbliżonych do opisanego powyżej praktycznego przykładu – w większości z nich można znaleźć wyjście z sytuacji, a przynajmniej zminimalizować straty. Najważniejsze, o czym należy tutaj pamiętać, to jedna rzecz: chowanie głowy w piasek to nie jest najlepsza metoda radzenia sobie z podobnymi problemami. Wiem, banał, ale czasem i takie banalne rzeczy trzeba przypominać. W każdym razie gdyby ktoś potrzebował pomocy w temacie funduszy sekurytyzacyjnych lub / i komorników czyhających na jego nieruchomość, to zapraszam: kontakt@bialekolnierzyki.com

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!

Jak mądrze spłacić długi nie tracąc nieruchomości – kredyt hipoteczny

Dziś będzie wpis nieco bardziej poradnikowy, bez elementów sensacyjnych. Temat: antywindykacja, a konkretnie coś dla osób, które mają problemy ze spłatą kredytów hipotecznych i otrzymały wezwanie do zapłaty od funduszu sekurytyzacyjnego. Dramat…? Niekoniecznie, ponieważ niejednokrotnie można spłacić mniej, niż wynosi wartość nieruchomości, a mimo to uwolnić się od długów i uniknąć licytacji komorniczej! No, ale po kolei….

 

Fundusz sekurytyzacyjny wkracza do akcji

Typowy schemat: na początku pojawiają się problemy ze spłatą kredytu, spowodowane np. utratą dobrze płatnej pracy, bankructwem firmy, czasami chorobą… Cóż, przykre, ale się zdarza. Niestety, gdy nie ma z czego regulować rat i stan taki się przedłuża, to bank może sprzedać nasz dług w pakiecie z innymi wierzytelnościami funduszowi sekurytyzacyjnemu. Za ile? Konkretne kwoty są oczywiście objęte tajemnicą, ale doświadczenie branżowe wskazuje, że zazwyczaj będzie to w okolicach 30% wartości początkowej kredytu. No a dalej jest jeszcze mniej przyjemnie, gdyż pewnego dnia dostajemy wezwanie od wspomnianego funduszu, który domaga się zapłaty całej kwoty zadłużenia – łącznie z odsetkami. Dodatkowym straszakiem jest tutaj następująca informacja: zabezpieczeniem roszczeń jest hipoteka ustanowiona na nieruchomości, więc jeśli Pan/Pani nie zapłaci, to będzie licytacja komornicza…

 

Jak uniknąć zlicytowania nieruchomości przez komornika – przykład praktyczny

Przy niezbyt wesołej perspektywie spotkania z komornikiem należy pamiętać o jednym: zawsze należy poszukać wyjścia z sytuacji. Wiem, banał, ale akurat w przypadku długów sprawdza się doskonale. Bierność i „metoda strusia”, czyli chowanie głowy w piasek, praktycznie zawsze kończy się bowiem katastrofą, ponieważ długi nie znikają ot tak. Co więc pozostaje…? Próba wynegocjowania ugody, najlepiej przy pomocy kogoś, kto naprawdę zna się na antywindykacji. Poniżej konkretny przykład, czego można dokonać, jeśli weźmie się za temat jak należy.

Pan Nowakowski (nazwisko zmienione) wziął kredyt we frankach na zakup nieruchomości wartej ok. 500 tys. PLN. Niestety, popadł w przejściowe trudności finansowe i w związku z tym nie był w stanie płacić rat. Bank sprzedał jego dług jednemu z funduszy sekurytyzacyjnych, który wystawił Panu Nowakowskiemu następujący rachunek:

– kwota główna należności: ok. 460 tys. PLN

– kwota odsetek i kosztów: ok 320 tys. PLN

Razem: 780 tys. PLN. Jeśli doszłoby do komorniczej licytacji nieruchomości, to najprawdopodobniej poszłaby ona za niewiele więcej, niż ¾ kwoty jej oszacowania, czyli za jakieś 380 tys. PLN. Jak łatwo obliczyć, zostałoby tu jeszcze ok. 400 tys. PLN do spłacenia, a Pan Nowakowski praktycznie znalazłby się na bruku. Krótko mówiąc dramat, ale… Ale na szczęście udało się uniknąć takiego scenariusza! Do akcji wkroczyli bowiem specjaliści od antywindykacji, którzy uzyskali następującą ugodę:

– Pan Nowakowski zobligował się do wpłaty zamykającej na poziomie 260 tys. PLN, które pozyskał biorąc po prostu nowy kredyt (choć mógł te pieniądze zdobyć także w inny sposób, np. pożyczając od rodziny).

– Fundusz sekurytyzacyjny zgodził się na prolongatę terminu zamknięcia tematu do czasu zdobycia przez Pana Nowakowskiego finansowania, a co więcej wystawił także promesę, jakiej potrzebował bank!

Efekty: zredukowanie długu o ponad 500 tys. PLN (oczywiście były też koszty obsługi prawnej, nieduży % od wartości wierzytelności) oraz zachowanie nieruchomości przez Pana Nowakowskiego. Do tego spłaca on nowy kredyt na spokojnie, bez wiszącego nad głową „miecza” w postaci możliwości wszczęcia egzekucji. Można wręcz powiedzieć, że bohater tej opowieści zrobił całkiem dobry deal… A fundusz sekurytyzacyjny? On również nie był stratny, zapewniam, a nawet cieszył się z szybkiego odzyskania zainwestowanych środków. Czyli mieliśmy zakończenie win – win.

 

Co w sytuacji, gdy brakuje pieniędzy na jednorazową spłatę zadłużenia…?

Tutaj jest już nieco trudniej, nie ma co ukrywać. Nadal jest jednak szansa na uzyskanie dobrej ugody, ale wiele zależy od następujących rzeczy:

  1. Czy dany fundusz sekurytyzacyjny jest jedynym dużym wierzycielem – jeśli tak, to nie jest źle, ale jeśli wierzycieli jest więcej, to trzeba opracować nieco mniej standardowe rozwiązania.
  2. Czy dany dłużnik może pozwolić sobie na wysoką jednorazową spłatę – przynajmniej +- 50% wartości ugody. Zasada jest prosta: im więcej zapłaci się na początku i im krótszy będzie okres spłaty pozostałej części długu, tym lepsze warunki można uzyskać.

W takiej sytuacji również można sporo ugrać i zachować nieruchomość. Ok, może i redukcja zadłużenia nie będzie aż tak spektakularna, jak w opisanym powyżej przypadku Pana Nowakowskiego, jednak uzyskanie kilkudziesięciu % „rabatu” + dogodny harmonogram spłaty to i tak jest więcej, niż wielu dłużników może sobie wymarzyć.

 

Sytuacja najtrudniejsza: trzeba sprzedać nieruchomość

Niestety, czasami bywa i tak, że nie ma pieniędzy na żadne spłaty i trzeba sprzedać nieruchomość. Wbrew pozorom także tutaj da się sporo ugrać – przykładem będzie historia Pana Wiśniewskiego.

Pan Wiśniewski odwlekał egzekucję przez dłuższy czas, aż wreszcie dostał wezwanie do zapłaty od funduszu sekurytyzacyjnego. Ponieważ nie miał z czego spłacić długu, więc zdecydował się na skorzystanie ze wsparcia antywindykacyjnego. Pierwszą i kluczową rzeczą, jaką udało się tutaj osiągnąć, było uzyskanie możliwości sprzedaży nieruchomości z tzw. wolnej ręki, czyli bez licytacji komorniczej (która zawsze generuje zbędne koszty). Pojawił się tu jednak pewien problem: ciężko było zbyć tę nieruchomość w całości i w zasadzie pozostawała sprzedaż kilkuetapowa. Na szczęście w drodze negocjacji udało się porozumieć z funduszem sekurytyzacyjnym, który dał Panu Wiśniewskiemu kilka miesięcy na załatwienie tematu. Nieruchomość została sprzedana, a przy okazji udało się uzyskać kilka istotnych kwestii:

– już na wstępie, w drodze negocjacji, nastąpiła redukcja zadłużenia o 50 tys. PLN,

– Pan Wiśniewski po sprzedaży nieruchomości zachował rezerwę finansową pozwalającą mu na zakup mniejszego lokum,

– dług został całkowicie spłacony = święty spokój.

Alternatywą była tutaj spłata długu w pełnej wysokości i licytacja komornicza, co skończyłoby się o wiele gorzej dla Pana Wiśniewskiego, gdyż wtedy nie mógłby sobie pozwolić nawet na zakup małego mieszkania. Oczywiście, termin takiej licytacji można było odwlekać – pisałem o tym w jednym z wcześniejszych wpisów. Pytanie jednak, czy lepiej jest odsuwać problem w czasie, czy po prostu go rozwiązać…?

 

Jeśli potrzebujesz pomocy…

Jak więc widać, istnieje kilka ciekawych opcji wyjścia nawet z bardzo trudnych sytuacji związanych z zadłużeniem nieruchomości. Ważne, aby zacząć działać możliwie najszybciej – najlepiej zanim do akcji wkroczy komornik. Można wtedy uzyskać umorzenie znacznej części długu, często zachować nieruchomość, a już na pewno liczyć na dogodne warunki spłaty i odzyskać wreszcie spokój. Jednak taką walkę należy powierzyć doświadczonym profesjonalistom z odpowiednimi uprawnieniami – jeśli ktoś jest zainteresowany, to podaję maila: kontakt@bialekolnierzyki.com

 

Uwaga! Ruszyliśmy z nową inicjatywą!

W dniu 23 lipca uruchomiliśmy zapisy na unikalny kurs Skuteczne Zabezpieczenie Nieruchomości! Jest to megaprzydatna porcja wiedzy, którą powinien poznać KAŻDY, kto chce zabezpieczyć swój majątek tak, aby w razie niepowodzenia w biznesie nie stracić owoców swej wieloletniej pracy.

Co znajdziesz w naszym kursie:

  • Zestaw skutecznych rozwiązań opracowanych przez doświadczonych praktyków z branży nieruchomości oraz najlepszych prawników.
  • Forma indywidualnej konsultacji, podczas której możesz zadawać pytania + pełen zestaw informacji w formie pisemnej.
  • Indywidualny Plan Zabezpieczający, ułożony specjalnie dla Ciebie i dostosowany do Twoich potrzeb oraz oczekiwań.

Link do dedykowanej strony z informacjami odnośnie kursu znajdziesz TUTAJ

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!