Koronawirus, spiski, rząd światowy, i tak dalej…

Jak to zwykle bywa przy okazji różnych kryzysów, w sieci zyskują popularność przeróżne teorie spiskowe. Przykładowo jedna z tych, jakie miałem okazję ostatnio przeczytać, mówi, że epidemia koronawirusa została odgórnie zaplanowana. Po co? Żeby przeprowadzić kontrolowaną depopulację ludności, co z kolei ma być preludium do wprowadzenia rządu światowego i tak dalej… Osób, które wierzą w różnego rodzaju spiski, jest naprawdę sporo – przykładowo ponad ¼ Amerykanów jest przekonanych, że istnieje jakaś tajna organizacja, która rządzi wszystkim, a politycy, których widzimy, to tylko marionetki. Co ciekawe, wśród wyznawców teorii spiskowych znajdują się zarówno biedne i słabo wykształcone osoby, jak i te bogatsze, dobrze wyedukowane, zasiadające na poważniejszych stanowiskach.

Normalnie bym nie komentował tego typu rzeczy, ale ponieważ sytuacja jest wyjątkowa, to pomyślałem, że w sumie czemu nie – zwłaszcza, że ma to związek z hiper-białymi kołnierzykami najwyższego rzędu, mającymi rządzić światem w ramach jakiejś tajnej organizacji. Przyznaję, jest w tym pewien wdzięk, ale jaka jest realna szansa, żeby taki scenariusz miał miejsce w rzeczywistości…?

 

Ludzie lubią mieć poczucie kontroli nad rzeczywistością

Zacznę od najprostszej rzeczy. Psychologowie już dawno udowodnili, że wiele osób nie akceptuje tego, że światem w dużej mierze rządzi przypadek. Czują się oni niekomfortowo z pojęciem losowości, ponieważ oznacza ona brak kontroli nad tym, co dzieje się w ich otoczeniu. A teorie spiskowe przywracają poczucie uporządkowania i kontroli – ludzie widzą dzięki nim sens w wydarzeniach, których nie rozumieją. I dzięki takiemu wrażeniu sensu po prostu lepiej się czują, a dodatkowo niektórzy mają poczucie wyższości nad innymi, że oto oni są „oświeceni”, a reszta to „lemingi i owce”, które nie mają pojęcia, co się wokół nich dzieje. Prawdopodobnie stąd również bierze się popularność różnych kanałów na YouTube oraz polityków, publicystów i tym podobnych ludzi, którzy wyjaśniają rzeczywistość w sposób prosty, na tzw. chłopski rozum. Problem w tym, że świat nie jest czarno – biały, ale ma wiele różnych odcieni, zachodzi tutaj wiele skomplikowanych zależności, których ten chłopski rozum nie ogarnia lub je pomija (mniej czy bardziej świadomie).

 

Wzajemnie wykluczające się teorie? Żaden problem!

I znów wracamy do badań naukowych, które udowodniły, że na ogół jeśli ktoś wierzy w kilka teorii spiskowych, to najprawdopodobniej będzie też wierzył w inne – nawet jeśli, obiektywnie patrząc, będą się one wzajemnie wykluczać. Przykładowo na jednym z uniwersytetów w Wielkiej Brytanii przeprowadzono badania, w wyników których stwierdzono, że wielu spośród badanych fanów „żółtych napisów” wierzy, że Osama Bin Laden wciąż żyje. Jednak te same osoby wierzyły również w to, że Bin Laden zginął jeszcze przed akcją, która była potem przedstawiana w mediach jako moment jego śmierci. Te dwie teorie wzajemnie się wykluczają, ponieważ nie można być martwym i żywym równocześnie (no, może oprócz słynnego kota Schrödingera).

Co z tego wynika?

Badacze doszli więc do wniosku, że ludzie nie tyle wierzą w daną teorię spiskową ze względu na jej specyfikę, co raczej ze względu na tzw. przekonania wyższego rzędu, do których później dopasowują sobie różne elementy układanki. Takim przekonaniem wyższego rzędu może być np. przyjęta postawa, że zagraniczny kapitał, kontrolowany przez jakieś grupy wpływów, chce okraść naród polski z majątku i wykupić go za bezcen. To taki „obiektyw ideologiczny”, przez który można patrzeć na świat, dostrzegając tylko pewien fragment rzeczywistości lub też dobierając sobie tylko i wyłącznie informacje potwierdzające, jednocześnie ignorując te, które tej wizji zaprzeczają.

 

Błędy poznawcze i bańka informacyjna

Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze błędy poznawcze obecne przy takich spiskowych teoriach, jak np.:

– błąd koniunkcji, czyli tendencja do przepisywania bardziej szczegółowo sformułowanym warunkom większego prawdopodobieństwa, niż warunkom ogólnym,

– efekt ślepej plamki, czyli tendencja do niezauważania błędów we własnej ocenie rzeczywistości,

– efekt zaprzeczania, czyli tendencja do krytycznego weryfikowania informacji zaprzeczających naszej opinii, przy jednoczesnym bezkrytycznym akceptowaniu tych informacji, które naszą opinię potwierdzają,

– i tak dalej…

Nie jestem psychologiem i sama psychologia jako taka mnie raczej nudzi – no, może poza wybranymi obszarami, ponieważ zajmując się tematyką przestępczości gospodarczej po prostu trzeba znać pewne mechanizmy funkcjonowania ludzkiego umysłu. Daruję więc sobie szerokie opisy wszystkich możliwych efektów i błędów. Jeśli kogoś to interesuje, to Google na frazę „błędy poznawcze” wyrzuca całkiem sporo ciekawych opracowań – szczególnie w języku angielskim.

Zamknięcie się w bańce informacyjnej

Nie sposób nie zauważyć, że podatności na teorie spiskowe sprzyja tzw. kiszenie się we własnym sosie, rozumiane jako czerpanie wiedzy praktycznie wyłącznie z wąskiego zakresu określonych mediów, prezentujących sprofilowany punkt widzenia. Znacie pewnie chociażby rozmaite telewizje internetowe, w których przewijają się non stop te same osoby, powtarzające te same rzeczy. Oglądanie głównie ich to tzw. efekt przywiązania, również będący terminem z pogranicza psychologii. Do tego mamy syndrom oblężonej twierdzy: układ chce nas zniszczyć, zewnętrzni wrogowie chcą nas zniszczyć, jesteśmy ostatnią nadzieją – i tak w koło Macieju… Ulokowanie się w podobnej bańce informacyjnej nie ma dobrego wpływu na psychikę, buduje za to efekt grupy, czyli tendencję do lepszego traktowania osób mających poglądy zbliżone do naszych. Takie zamknięcie się na innych często owocuje także agresją wobec osób prezentujących inne stanowisko – co ja Wam będę zresztą tłumaczył, wystarczy sobie poczytać komentarze na profilach niektórych polityków.

 

No dobrze, to są wreszcie jakieś spiski, czy ich nie ma…?

Są – to na pewno. Jest wszak wiele spraw, w których tzw. układ ewidentnie istniał. Tyle, że na ogół były to układy odosobnione od siebie, nie będące częściami jakiegoś jednego superukładu, rządzącego np. całym krajem. To nie jest bowiem tak, że jeśli na przykład jakiś członek partii rządzącej ukradnie coś i zrobi jakiś przekręt, to oznacza automatycznie zaangażowanie całej góry partyjnej. Władze partii mogą o tym występku w ogóle nie wiedzieć i nie czerpią korzyści z takiego przestępczego procederu. Zresztą w ramach samej partii toczą się wewnętrzne walki o władzę, więc jej członkowie nie są wobec siebie dozgonnie lojalni. To są naprawdę „oczywiste oczywistości”, a mimo to niektórzy o nich zapominają.

 

Czy superzłoczyńca Ernst Stavro Blofeld i jego organizacja Spectre mogliby istnieć w rzeczywistym świecie…? 

 

Celowy plan? Niekoniecznie – jest jeszcze losowość

Filozof Karl Popper argumentował, że błędność teorii spiskowych polega na ich skłonności do opisywania każdego wydarzenia jako celowego i zaplanowanego. Dlaczego jest to błąd? Ponieważ w rzeczywistości bardzo ważną rolę odgrywa element losowości i niezamierzonych konsekwencji działań zarówno politycznych, jak i społecznych. Przykład: to nie musi być tak, że jeśli jakiś polityk podejmuje istotną decyzję, to jest ona elementem szerszej całości, pod którą kryje się niecny cel. Czasem decyzja taka może być podjęta np. na skutek niekompetencji, braku dostępu do danych lub przeciwnie – czyli postanowienie może być oparte o dane, jakich nie posiada ogół społeczeństwa (stąd błędna ocena tegoż przez społeczeństwo).

Sprzeczne cele = wykluczenie możliwości istnienia jednego superukładu

Przeróżne spiski oczywiście występują – i to nierzadko – ale ciężko jest je wszystkie ująć w jakiś jeden wielki megaplan. Ot, lokalne działania, w które zaangażowane są różne osoby z odmiennymi celami. W wielu – jeśli nie w większości – przypadków nie mogą być one częścią większego planu właśnie ze względu na wykluczające się cele. No a przecież jedna grupa, trzymająca władzę, powinna mieć cel wspólny, nieprawdaż…? Ok, może wytłumaczę to na przykładzie tzw. mafii VAT i wprowadzenia reverse chargé kilka lat temu.

Otóż pewne osoby, lobbujące w Ministerstwie Finansów, doprowadziły do wprowadzenia odwrotnego obciążenia (o.o.) na niektóre towary, aby wypchnąć z Polski grupy przestępcze handlujące tymi towarami. Rozwiązanie to praktycznie z miejsca zostało nazwane przez niektórych ekspertów szkodliwym i wprowadzonym dzięki lobbingowi mafii VAT. Czyli jedni twierdzili, że działają przeciwko mafii VAT wprowadzając o.o., a drudzy, że wprowadzono je w interesie niektórych grup, które mogły dzięki temu nielegalnie zarabiać na podatku VAT. Stanowiska te wzajemnie się wykluczały. Wniosek: nie ma jednej mafii VAT – są co najwyżej poszczególne grupy wpływów, starające się lobbować różne rozwiązania. Podobne analogie można by także zastosować do innych sytuacji związanych z domniemanymi spiskami.

 

Spiskowy Rząd Światowy? Raczej mission impossible

Zacznę od tego, że bardzo ciężko jest zapanować w sposób absolutny nad dużą zbiorowością – właściwie im ta zbiorowość większa i bardziej różnorodna, tym zadanie staje się trudniejsze. Wyobraźcie sobie teraz, przed jak ekstremalnie hardkorowym zadaniem musiałby stanąć ktoś, kto zechciałby utworzyć rząd światowy w takim kształcie, w jakim przedstawiamy jest on w teoriach spiskowych!

Ego bogacza

Pierwsze to, co stanęłoby mu na przeszkodzie, to ludzkie ego. Już teraz bowiem wielu bogaczy ma wielką władzę i dużą zdolność kreowania rzeczywistości w swoich krajach, jak chociażby Ukraina, gdzie prezydentem został człowiek blisko związany z jednym z oligarchów. Jednak w skali światowej mieliby oni stosunkowo niską pozycję, więc musieliby zrezygnować ze swojej władzy i stać się „szarymi” miliarderami, podporządkowanymi rozkazom innych. I jak sądzicie, czy ego takich osób, dziś już rozdmuchane do niebotycznych rozmiarów, przyjęłoby taki fakt pozytywnie…? No raczej niekoniecznie.

Konflikty interesów

Druga sprawa to wykluczające się interesy i potężna ilość zmiennych. Jest mi nawet ciężko sobie wyobrazić, jakim cudem taki rząd światowy mógłby dziś pogodzić oczekiwania różnych narodowości, gałęzi biznesu i tak dalej. Może kiedyś, za ileś tam lat, gdy społeczeństwa bardzo mocno się zunifikują, ale dziś… Zresztą, ilu wybrańców miałby liczyć taki rząd światowy? Przykładowo na świecie mamy jakieś 5,7 tysiąca osób, których majątek jest wyceniany na ponad 500 milionów USD – ile by tam było rozbieżnych interesów… Ok, no to może rządzić ludzkością mają jeszcze bogatsi, czyli nieco ponad 100 najbardziej majętnych osób na świecie, które posiadają fortuny o wartości minimum 10 miliardów USD…? To już prędzej. Tylko jedna kwestia: po co mieliby oni tworzyć jakiś superrząd, skoro według fanów teorii spiskowych już teraz rządzą światem i poprzez przekupnych polityków mogą dowolnie kreować rzeczywistość…? No właśnie – czasem najtrudniej jest znaleźć sensowne odpowiedzi na najprostsze pytania.

Dla jasności

Nie można oczywiście wykluczyć zacieśnienia współdziałania państw na szczeblu międzynarodowym (np. G 20) – zwłaszcza w obliczu pandemii koronawirusa, która wymaga szybszego procesu decyzyjnego. Jednak ciężko porównać taką współpracę do stworzenia rządu światowego w takiej formie, w jakiej występuje on w rozmaitych teoriach spiskowych.

 

Koronawirus = planowana depopulacja?

W teorii spiskowej, którą czytałem, mieliśmy wątek planowej depopulacji – miała ona ułatwić wprowadzenie rządu światowego oraz spowodować wzbogacenie się największych korporacji, no bo w czasach kryzysu najpotężniejsi się przecież bogacą.

Taka koncepcja nie obroni się już na poziomie podstawowej logiki – świadome wybicie nawet połowy potencjalnych konsumentów (a takie rewelacja znajdują się w podobnych teoriach) raczej nie brzmi jak świetny plan na zarobek. Dodajmy do tego możliwe niepokoje społeczne, a nawet rewolucje mogące pozbawić najbogatszych życia, no i ogromny spadek popytu (kto będzie myślał o zakupie nowego iPhone’a, gdy umrze mu połowa rodziny…?). Nie wiem jak Wy, ale ja będąc multimiliarderem nie poszedłbym na organizację takiej akcji. Pomijam już nawet fakt, że bogactwo i pozycja społeczna nie chronią przed zarażeniem – inaczej tym paskudztwem nie zaraziłby się np. premier Wielkiej Brytanii czy książe Karol. Kto jak kto, ale oni chyba wiedzieliby o powstającym rządzie światowym i zabezpieczyliby się na wypadek planowanej depopulacji…?

 

Szybkie podsumowanie

Ok, wystarczy już tego, bo samo analizowanie tzw. szuryzmu zaczęło mnie już męczyć. Nie to, że ja zawsze patrzę na rzeczywistość w 100% obiektywnie – mnie też dopadają błędy poznawcze. Jednak podstawa to być otwartym na różne źródła informacji oraz analizować i pytać o zdanie ludzi, którzy poświęcili sporo czasu na poznanie danego tematu. Przy okazji przyznam się, że wiele moich tekstów „utknęło w szufladzie”, ponieważ nie miałem możliwości dostatecznie rzetelnej weryfikacji informacji w nich zawartych. Cóż, może jeszcze do tych tematów wrócę. Póki co apeluję o to, aby nie czytać głupot w sieci i nie słuchać „foliarzy” – nic dobrego z tego nie wyniknie, a czasu szkoda. A, no i jakby co, nie martwcie się, bo nie zamierzam przestawić się na takie treści, jak dzisiejszy wpis – to tylko mała odskocznia od tematyki przestępczości gospodarczej.

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!

3 komentarzy:
  1. Zbych says:

    Piszesz tak jak byś myślał że koncepcja rządu światowego powstała z dnia na dzień. Myślę że pierwszą próbą realizacji koncepcji rządu światowego był komunizm. Każdy chyba pamięta ten ziemski glob nad którym królował młot i sierp. Nie jest także tajemnicą finansowanie bolszewików przez amerykańska finansjerę. Być może w tym wszystkim teorią spiskową jest twierdzenie że rodzinę carską do ostatniego potomka wymordowali bolszewicy na prośbę Anglików, by ci mogli przejąć zdeponowane na wyspach carskie złoto i klejnoty, ze względu na brak dziedziców do dziedziczenia tego majątku. Mniejsza jednak o to. W każdym bądź razie, prócz Lenina do Rosji prosto z USA przybył niejaki towarzysz Trocki i worki złota, które towarzysze skądś wytrzasnęli. To on był właśnie motorem koncepcji rewolucji światowej i rządu światowego. Mylił by się ktoś, kto by myślał że rozruchy w Piotrogrodzie to był spontaniczny wybuch niezadowolonych robotników,. Do dziś zachowały się rachunki poświadczające wypłacanie odpowiednich kwot prowodyrom owych wystąpień. Ale to nie wszystko. Były wprawdzie jakieś niemrawe interwencje państw zachodnich. Prawda jednak wyszła przy okazji wojny polsko – bolszewickiej. Polska miała dobrą prasę na zachodzie, kiedy bolszewicy szli na Warszawę. Prasa było dobra, tylko jakoś pomocy nie można było dostarczyć (strajki robotników w portach z zaopatrzeniem dla Polski), a media skazywały nasz kraj na klęskę (wyrażając oczywiście współczucie). Ton nieco się zmienił po klęsce bolszewików pod Warszawą, ale prawdziwe gromy zaczęły spadać z zachodu na Polskę po zwycięskiej bitwie nad Niemnem, gdzie wojska polskie rozgromiły niedobitków spod Warszawy oraz posiłki ściągnięte z frontu fińskiego, Moskwy i głębi Rosji i zaczęły się posuwać na wschód (zajmując po drodze Mińsk) nie napotykając już na żaden opór. Groził upadek rewolucji. Polacy ostatecznie się zatrzymali pod naporem tej krytyki, ale ze światowej rewolucji i tak nic nie wyszło bo Trocki przegrał ze Stalinem i musiał uciekać z ZSRR do Meksyku (wówczas centrum bolszewizmu na tamtej półkuli). Stalin natomiast postanowił wykorzystać ideały komunistów do budowy potęgi Rosji, mniej przejmując się światem. No i udało mu się to. Kiedy jednak upadła koncepcja tworzenia rządu światowego przez komunizm, zaczęto pracę nad innymi drogami prowadzącymi do tego samego celu. Nagle upadł ZSRR i to w jakiś przedziwny sposób, bo tak jakby na własną prośbę, a twórca tego upadku (Gorbaczow) wyemigrował… do USA (podobnie zresztą jak wielu innych bolszewików – w tym także naszych). No i zaczęły dziać się w Europie rzeczy naprawdę dziwne. Nagle ruszyła na Europę fala emigrantów, często wyposażona w mapy zafundowane im przez sorosowskie organizacje. Na morzach pojawiły się jakieś wynajęte statki z dobrze opłacanymi rzekomymi wolontariuszami (co wykrył policjant włoski, który zaciągnął się na taki statek), które zaczęły podpływać nawet do brzegu Afryki by zabierać stamtąd uciekinierów z całego Czarnego Lądu . „Wolna” rzekomo prasa zaczęła wciskać kity, które nawet najbardziej tępy zjadacz chleba mógł rozpoznać, a co dopiero wykształcony dziennikarz. Soros radził zaciągać kredyty w bankach rządom europejskim na zasiłki dla tych uchodźców. Ale co w tej sytuacji robiły głowy większości państw europejskich? Ano przyklasnęły całej tej idei, chociaż było to działanie samobójcze, wbrew nastrojom społecznym, zagrażające ich władzy. Jakby dostały prikaz z jakiejś góry, któremu należało się podporządkować bez względu na konsekwencje. Przywódcy którzy się temu trendowi nie podporządkowali byli wytykani palcami i karani. Dziś sprawa koronawirusa. Nie wiem jak się on wykluł. Wiem jednak, że to iż Europa stała się epicentrum zarazy nie stało się przypadkiem. Nie robiono wiele by zarazę powstrzymać w zarodku. Za to nagle zaczęły pojawiać się koncepcje że w Niemczech musi zachorować 60-70 procent społeczeństwa, a w Wielkiej Brytanii nawet 80 procent (toteż na początku epidemii praktycznie nic nie robiono by ją zahamować). Tak samo zachowywali się Szwedzi i Norwegowie. Oczywiście że masz rację że są rożne ośrodki pretendujące do roli tego rządu światowego (na szczęście). Przykład to jest to co dziś się dzieje w USA po wygranej Trumpa, albo wcześniej w Rosji między Stalinem i Trockim. Depopulacja nie jest koncepcją nową. Pierwsza jej zapowiedzią był raport tak zwanego lewackiego Klubu Rzymskiego zdaje się z 1972 roku, który straszył że około 2000 roku zabraknie na Ziemi wszystkich surowców (ropy, węgla, żywności itd). Sugerował w tej sytuacji rozwiązanie, którym była depopulacja (w Polsce miało żyć 15 mln. ludzi) i powstrzymanie dalszego rozwoju gospodarczego. Treść tego głośnego raportu łatwo znaleźć w internecie (nawet we Wiki). Dziś, kiedy już wiadomo że nie sprawdziły się absolutnie żadne przepowiednie ówczesnych naukowców, mamy nowe przepowiednie tych samych „naukowców” (albo raczej ich kontynuatorów), tym razem straszących zagładą Ziemi w 2100 roku a nawet w 2050 roku. Celem tego wszystkiego jest oczywiście wymuszenie określonych i pożądanych przez decydentów zachowań. To wszystko co próbuje się skonstruować oczywiście może się nie udać bo napotyka na opory o których nawet ty pisałaś, ale ofiary szaleństwa (tak jak w przypadku komunizmu) na pewno będą. Jeśli chodzi o teorie spiskowe, to myślę ze tworzy się je po to by wrzucać miedzy nie także to co jest niewygodne, gdyby ujrzało światło dzienne. Na pewno wrzucił byś na przykład miedzy teorie spiskowe (gdyby nie było to znanym już faktem) twierdzenie o podrzuceniu wirusa do wirówek oczyszczających uran w Iranie, przez co pracowały one znacznie wolniej niż powinny.

  2. Białe Kołnierzyki says:

    Ok, jasne, że tego typu zmiany dzieją się powoli – nie można więc wykluczyć, że np. za 100 lat nie doczekamy się prawdziwego rządu światowego. Jednak do tej pory, jak słusznie zauważyłeś, koncepcja jeśli nawet istniała, to rozbijała się na skutek tendencji dośrodkowych.

  3. Małgorzata says:

    Rząd światowy jak sądzę związany jest z religiami, pod płaszczykiem Boga jedynego powstają różne koncepcje na temat ludzkości i podporządkowywaniem umysłów. W polityce za krótko ludzie funkcjonują aby mogli opracować jakiś konkretny plan i zrealizować go w przeciągu kadencji.

Komentarze wyłączone