Jak wykorzystać firmę – krzak, czyli uzupełnienie do poprzedniego wpisu

W poprzednim wpisie wspomniałem, że przy najbliższej okazji przybliżę „patent” umożliwiający relatywnie bezpieczne zarobienie kilkuset tys. PLN w ciągu kilku miesięcy, przy niewielkich nakładach kosztowych. Zanim jednak przejdę do meritum, chciałbym mocno i kategorycznie podkreślić, że celem tego wpisu (tak samo zresztą jak i pozostałych) nie jest instruowanie potencjalnych „kombinatorów” czy też podsuwanie im pomysłów – jeśli już, to ucieszyłbym się z tego, że jakiś uczciwy przedsiębiorca to przeczyta i w przyszłości nie da się nabrać na podobne „okazje”.

Na początek będzie „stary, sprawdzony numer”

Zacznijmy może od dość mało znanej metody, jaką jest wyłudzanie od przedsiębiorców… próbek towarów. Wygląda to zwykle banalnie: oszust dzwoni/pisze do różnych firm i mówi, że podoba mu się ich oferta, że chętnie zostanie ich stałym klientem, ale najpierw „Pan mi przyśle tak chociaż z 50 zgrzewek tych napojów (przykładowy towar), to rzucę na sklepy w okolicy i zobaczymy, jak to się sprzedaje. Taki sampling darmowy, bo sklepy za próbki nie płacą, wie Pan”. I co robi znaczna część przedsiębiorców? Oczywiście wysyła towar, bo przecież trzeba zainwestować w rozwój sieci sprzedaży, potencjalny kontrahent wydał się wiarygodny podczas rozmowy telefonicznej (w końcu zawodowy oszust), no a poza tym akurat na magazyn jakaś paleta ze zwrotem przyszła i napoje z krótkim terminem przydatności tam leżą, które i tak ciężko byłoby sprzedać, więc…

I tym sposobem darmowy towar wędruje do przeróżnych cwaniaków, którzy następnie szybko (i tanio) sprzedają go dalej, ewentualnie sami używają – bywały podobno przypadki, w których oszuści zaopatrywali w ten właśnie sposób swoje sklepy/hurtownie/restauracje itd. Ktoś powie, że to mała skala dobra dla leszczy. Ok, pewnie, że to nie VAT na paliwach, gdzie dziesiątki (i setki) milionów PLN-ów się przewijało, ale zaręczam, że miesięcznie spokojnie można kilka średnich krajowych wyciągnąć, jeśli ktoś jest w miarę obrotny, wygadany, no i oczywiście nie ma skrupułów. Jednak to jednak tylko wersja podstawowa, jaką praktykować mogą ludzie bez wizji rozwoju, których zadowala mała skala – coś jak filmowy gangster Grucha, do którego jego wspólnik Fred mówił: „To, co dla ciebie jest sufitem, dla mnie jest podłogą”.

„Stary, sprawdzony numer” – wersja na sterydach

Ok, mamy już znaną i sprawdzoną w boju metodę wyłudzania towaru „na próbki”, ale jak wejść z nią na wyższy poziom i zarobić jeszcze więcej? Swego rodzaju sterydem (czy tam dopalaczem, jak kto woli), mogłoby być tutaj posiadanie wiarygodnej spółki – krzak, o której wspominałem w poprzednim wpisie. Dzięki niej jeszcze większy odsetek przedsiębiorców mógłby nam przesyłać próbki = więcej towaru i więcej pieniędzy. Wszystko pięknie, ale to jeszcze nie jest wcale koniec możliwości maksymalizacji zysków z takiego procederu! Oto bowiem możemy tak „wyprofilować” działalność naszej spółki – krzak, że przedsiębiorcy sami będą szukać z nami kontaktu i nawet nie trzeba będzie ich specjalnie namawiać do tego, aby przysyłali bezpłatnie nieco większe ilości towarów, niż litościwe kilka – kilkanaście zgrzewek/kartonów czegoś tam. Jak jednak ich do tego skłonić…?

Zatrzymajmy się przez chwilę i pomyślmy: o czym marzy i śni wielu rodzimych biznesmenów? Odpowiadam: eksport rozumiany jako ekspansja na jakiś perspektywiczny rynek – np. Europa Zachodnia, USA, czy też, patrząc dalej, Chiny lub Indie. No i teraz załóżmy, że na rynku pojawia się jakaś wiarygodnie wyglądająca firma, która ogłasza, że znajduje w dalekich krajach partnerów handlowych dla polskich przedsiębiorców, do tego na zasadzie pobierania prowizji wyłącznie od pozyskanego klienta – żadnych przedpłat (nie licząc oczywiście darmowych próbek, no ale to co innego), co wygląda bardzo wiarygodnie. Jak sądzicie, ilu klientów udałoby się jej złapać: 100, 200, 300, a może więcej…?

Podpowiem na przykładzie wziętym z życia. Otóż x-lat temu kontrahent z Francji zaprosił mnie i kolegę na event biznesowy odbywający się w pewnym dalekim kraju, poza Europą – przeloty i hotel opłacone, żal było nie skorzystać. Wpadliśmy na pomysł, że może warto przy tej okazji wziąć jakieś fajne oferty od polskich firm, przedstawić tam na miejscu, a potem skasować ewentualną prowizję od kontraktu. Rozpuściliśmy więc „wici”, no i wiecie ilu chętnych przedsiębiorców się wtedy do nas zgłosiło…? Około 100 – tylko w ciągu kilkunastu dni, praktycznie bez żadnej reklamy i do tego nie mieliśmy nawet strony www pod tę ofertę, niczego w ogóle, co mogłoby zbudować naszą wiarygodność! Z tej setki potencjalnych kontrahentów jakaś połowa była chętna przesłać nam darmowe sample – a co dopiero mogłoby się dziać, gdybyśmy na tę okazję „postawili” wiarygodnie wyglądającą firmę i zainwestowali w reklamę…

Ostatecznie jednak, jak to w życiu bywa, coś tam ważnego nam wypadło i na event nie polecieliśmy, temat eksportu też ogólnie upadł, bo inne projekty akurat były na głowie, żadnych próbek towarów oczywiście też nie wzięliśmy. Tyle, że my akurat chcieliśmy działać uczciwie i robić normalny biznes, a co zrobiłby na naszym miejscu oszust, który by do tego dysponował w miarę wiarygodną spółką – krzakiem i zainwestował nieco pieniędzy w mądrą reklamę…? Mając porównanie obstawiam, że mógłby spokojnie wywieść w pole kilkaset firm i spowodować straty na kilkaset tys. PLN w ciągu kilku miesięcy. I wiecie, co w tym wszystkim byłoby najfajniejsze (dla oszusta)…? A to, że taki cwaniak prawdopodobnie miałby małe szanse poniesienia odpowiedzialności za te wyłudzenia, ponieważ:

a) zawarłby w umowie odpowiedni paragraf, że firma X przekazuje mu darmowe, bezzwrotne próbki, które on może rozdać potencjalnym klientom wedle swojego uznania (a weź mu udowodnij, że nie rozdał, tylko sprzedał na lewo – powodzenia)

b) gdyby nawet jakaś firma przypomniała sobie po iluś tam miesiącach o przesłanych próbkach i zażądała jakichś dowodów na ich wysyłkę do dalekich krajów, to oszust i tak mógłby bez większych problemów podsunąć papier potwierdzający wysłanie (co to za problem np. jeden kontener wysłać do Afryki z 1/10 otrzymanych próbek i mieć na to dokumenty?)

c) i nawet gdyby któraś z firm poczuła się oszukana, to czy wobec umowy podpisanej z cwaniakiem i wobec dowodów (fake’owych) przez niego przedstawionych, zdecydowałaby się walczyć o kilkaset czy nawet kilka tys. PLN przed sądem…?

Odpowiedź na ostatnie pytanie: bardzo wątpię, bo to byłaby wielka strata czasu i energii, a wynik mocno niepewny, więc czy warto byłoby się szarpać – no chyba, że dla zasady jedynie… Jest to oczywiście tylko moje prywatne zdanie, ale biorąc pod uwagę swoje doświadczenie związane z windykacją i obrotem gospodarczym, to taki właśnie scenariusz obstawiam. Poza tym nie słyszałem dotąd o żadnym udokumentowanym przypadku, w którym ktoś wyłudzałby sample towaru na masową skalę, stosując opisaną tutaj metodę „na eksport” – co nie oznacza oczywiście, że ktoś już w ten sposób nie działa, choćby i w nieco zmodyfikowanej wersji.

Podsumowanie

Jeśli ktoś myślał, że możliwości rozwoju takiego projektu kończą się na wyłudzaniu próbek towarów od przedsiębiorców zainteresowanych eksportem, to niestety jest w błędzie. Skoro bowiem mamy już do dyspozycji nieco większy kapitał, niż mieliśmy na początku, a do tego wciąż wiarygodną spółkę i doświadczenie, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby spróbować np. wyciągnąć pieniądze od inwestorów, mamiąc ich jakąś wspaniałą wizją typu kopalnia diamentów w Afryce (a co, z rozmachem można!). Jest to jednak temat na obszerniejsze opracowanie, więc nie dziś już o tym.

Tymczasem, jako podsumowanie tego wpisu, warto przytoczyć podstawowe elementy układanki składające się na dobre oszustwo:
– sprawdzony, w miarę prosty mechanizm działania,
– świadomość tego, czego pragnie grupa docelowa (w tym przypadku eksport i rozwój firmy),
– wiedza, jak zbudować wiarygodność (nie tylko w sieci zresztą),
– pomysł, jak mądrze zmodyfikować ów sprawdzony mechanizm.
I tyle. Jeśli dodamy do tego wszystkiego chęć do działania i pieniądze na tzw. „ruchy”, to w zasadzie zwykle wystarczy, aby dość szybko wykręcić całkiem niezłe zyski.

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!