Jak szybko rozpoznać prezesa-słupa – 5 wskazówek

Zaraz na samym początku „zniszczę” cały wpis podając jedną, najważniejszą informację. Oto i rzeczona informacja: nie ma żadnego 100% sposobu na to, aby na podstawie samej konwersacji, bez głębszego sprawdzenia, rozpoznać, czy dany prezes jest słupem, czy też nim nie jest. Rzeczywistość jest bowiem na tyle zmienna oraz podsuwa tyle wariantów, że zawsze istnieje jakiś margines błędu jeśli chodzi o ocenę czyjejś osoby. Nie oznacza to jednak, że nie można wziąć pod uwagę pewnych klasycznych symptomów, które powinny wzbudzić naszą podejrzliwość (a już na pewno, gdy mamy do czynienia z tzw. kumulacją kilku z nich).

Bezdomni jako słupy?

Zacznę od tego zagadnienia, bo narosło wokół niego sporo mitów. Nie ma co ukrywać, że media dość często kreują obraz, jakoby bardzo wielu prezesów – słupów rekrutowano spośród osób bezdomnych, do tego za symboliczne kwoty rzędu 100 czy 200 PLN. Ok, zapewne i takie przypadki miały miejsce, nie neguję tego, ale nie była to z pewnością norma. Dlaczego? Na to pytanie najlepiej będzie chyba odpowiedzieć w oparciu o konkretne „projekty”, na potrzeby których najczęściej rekrutuje się słupy.

Kombinacje z VAT-em
Wielu bezdomnych to osoby karane, co mocno zawęża nam wybór potencjalnych kandydatów. Jest to spowodowane tym, że wyrok na koncie za przestępstwa wymienione w ustawie (min. pospolita kradzież czy włamanie) jest sporym utrudnieniem – co prawda nie zawsze KRS wyłapuje takich karanych prezesów, ale jeśli już wyłapie, to musimy szukać nowego. A to czasem jest kłopotliwie pod kątem, nazwijmy to, logistycznym, ponieważ blokuje nam np. możliwość wystawiania w określonym czasie faktur na potrzeby przestępstw związanych z VAT-em itp.

Prezes „pod kredyt” 
Nie ma co ukrywać tego, że raczej niewielki % bezdomnych może się pochwalić dobrą historią kredytową, a wręcz zaryzykowałbym stwierdzenie, że większość z nich ma przeróżne niespłacone zobowiązania. A z takim prezesem o tragicznym scoringu ciężko jest np. wziąć kredyt na spółkę, więc dalszy komentarz co do realnej przydatności takich osób jest właściwie zbędny.

Typowa firma – krzak
Załóżmy, że taki karany i/lub zadłużony bezdomny jest potrzebny wyłącznie jako figurant do wrzucenia go w papiery firmy i do podpisania kilku dokumentów. Oczywiście w niektórych przypadkach teoretycznie można by go w tym celu wykorzystać, ale także i tutaj mamy kilka pułapek. Przykładowo: bezdomni mają często niezapłacone grzywny itp. historie, za które mogą trafić na x-tygodni lub miesięcy do aresztu, co może przyblokować możliwość działania firmy w kluczowych momentach. Poza tym ciężko na nich tak po prostu polegać i wymagać od nich, aby byli dyspozycyjni wtedy, kiedy ich akurat potrzebujemy (nietrudno sobie wszak wyobrazić takiego bezdomnego, który wpada w alkoholowy ciąg i znika bez śladu na x-tygodni). Takie ryzyko przestępcy kalkulują w swoich działaniach, ewentualnie ignorują uważając, że „jakoś to będzie”.

Tylko na powyższych przykładach widać, że korzystanie z „bezdomnych prezesów” wiąże się z wieloma potencjalnymi problemami i tak naprawdę w większości przypadków, patrząc z punktu widzenia zawodowych przestępców, rozsądniej jest zapłacić kilka – kilkanaście tys. PLN komuś pewnemu i mieć sprawnie przeprowadzoną akcję (zwłaszcza, że koszty wynajęcia prezesa są często tylko niewielkim ułamkiem potencjalnego zysku, no i zwykle płaci się honorarium już po akcji). Zresztą w przypadku niektórych projektów bez pewnego człowieka, będącego stale pod kontrolą, się nie obejdzie. Przykładowo znana mi jest sytuacja, jak to pewne osoby chciały „podejść pod kredyt” na kilka milionów Euro, brany w Niemczech na niemiecką spółkę, której prezesem był Polak. Przygotowania do wzięcia kredytu związane z robieniem obrotów, budowaniem wiarygodności itd. trwały około roku, a kredytu i tak nie udało się uzyskać. W tym czasie polski prezes wielokrotnie bywał za granicą i podpisywał wiele dokumentów – ciężko sobie wyobrazić, aby podobną operację można było sprawnie przeprowadzić z osobą bezdomną, uzależnioną od alkoholu i nie posiadającą stałego miejsca pobytu (no chyba, żeby trzymać takiego osobnika np. w wynajętym mieszkaniu i pilnować 24h na dobę = koszty).

Po czym rozpoznać prezesa – słupa

Przejdźmy teraz do najważniejszego zagadnienia. Tak więc, jak już wspomniałem na samym początku, nie ma żadnego pewnego sposobu, aby rozpoznać słupa po krótkiej konwersacji – pozostają jedynie przesłanki, mniej lub bardziej mocne, które złożone w jedną całość dają nam już pewien obraz.

1. Typowy prezes – słup zwykle ma nikłe pojęcie o funkcjonowaniu danej branży, no bo i po co figurantom rozbudowana wiedza, poza tym na ogół nie mają praktycznego doświadczenia w prowadzeniu, rzekomo swojego, biznesu. Dość łatwo więc jest ich rozpracować precyzyjnymi, mądrze zadanymi pytaniami np. o ceny półproduktów, ich właściwości itd. Taki delikwent zwykle albo będzie zasłaniał się tajemnicą handlową (co w przypadku odpowiednio zadanych pytań od razu wskaże na to, że ściemnia), albo będzie kluczył i unikał jednoznacznej odpowiedzi.

2. Jeśli ktoś oglądał film „Ronin” (dobra sensacja, polecam), to zapewne pamięta scenę, w której Robert De Niro pyta Seana Beana, jaki kolor miał hangar na łodzie w jednostce specjalnej, w której rzekomo służył ten drugi. Sean nie odpowiedział na to pytanie, ponieważ w rzeczywistości nigdy tam nie był i po prostu dał się zwyczajnie wkręcić. Niby to tylko filmowa historia, ale bardzo zbliżony schemat można zastosować także w realnym życiu (zwłaszcza, kiedy punkt pierwszy daje nam do tego przesłanki). Tak więc przykładowo przedstawiamy jakiś zmyślony fakt, o którym musieliby wiedzieć praktycznie wszyscy w branży, a następnie patrzymy, czy prezes łyknie zarzutkę i czy nie zacznie ściemniać, że owszem, słyszał, zna nawet osobiście tego i tamtego itd. Jeśli tak to się rozwinie, to w dalszej konwersacji możemy spróbować jeszcze bardziej „docisnąć” owego prezesa.

3. Prezes – słup jako osoba pozbawiona mocy decyzyjnej często dostaje konkretne dyspozycje, których nie może lub boi się przekroczyć. Tak więc można zapytać się go o pozornie błahą rzecz, jak np. to, czy towar może być odebrany własnym transportem, a nie przywieziony przez kontrahenta, albo czy dorzuci gratis pół palety próbek towaru. Jeśli przy takim pytaniu będzie musiał się z kimś „skonsultować”, to mamy poważny sygnał, że w rzeczywistości nie ma on wiele do gadania.

4. Jest to punkt dość mocno subiektywny, ale czasami sposób zachowania prezesa i jego ogólny wygląd po prostu nie pasują do garnituru lub eleganckiego ubrania, jakie ma na sobie. Ktoś powie, że to żadna przesłanka, bo przecież wielu jest biznesmenów – Januszy, o których ciężko powiedzieć, że mają jakąkolwiek klasę. Ok, tyle, że za zachowaniem tych Januszy, którzy są rzeczywiście przedsiębiorcami, idzie bardzo często także ich januszowy wygląd – oni po prostu nie ubierają garniturów, a ich ubiór stanowi spójną całość z zachowaniem. Do tego autentyczny prezes – Janusz ma zwykle wiedzę dotyczącą działania swojego przedsiębiorstwa (patrz punkt 1). Tymczasem w przypadku słupów przestępcy często popełniają błąd „przedobrzenia” i pakują w garnitur nieogarniętego gościa, który nie umie się nawet porządnie wysłowić. Eleganckie ubranie ma podnosić wiarygodność, ale w rzeczywistości często jest dokładnie odwrotnie, bo taki prezes wygląda sztucznie i większość ludzi już „na wyczucie” stwierdza, że coś tutaj nie gra – szczególnie, jeśli idzie to w parze z brakiem wiedzy.

5. Załóżmy, że znaliśmy wcześniej danego delikwenta i nie wyróżniał się on żadnymi specjalnymi zdolnościami, chodził sobie do przeciętnej pracy, aż tu… Aż tu nagle ni stąd, ni zowąd, zaczyna sobie działać w branży wymagającej zaangażowania dużego kapitału, bardzo szybko kupuje sobie drogie auto, czasem buduje dom już po niecałym roku działalności. A jeżeli do tego w trakcie rozmowy widać u niego brak znajomości branży opisany w punkcie 1, to wiedz, że najprawdopodobniej coś się dzieje. Ludzie prowadzący w uczciwy sposób biznesy na ogół bowiem budują swoją pozycję latami, a nie w 2-3 miesiące – oczywiście wyłączając takie sytuacje, jak np. dziedziczenie majątku lub tzw. złote strzały, jak chociażby udana inwestycja w jakąś tam kryptowalutę. Dodatkową przesłanką jest tutaj także nagły nadmiar wolnego czasu, czyli nasz bohater już w kilka miesięcy po otwarciu firmy jeździ sobie w różne ciekawe miejsca (np. na zagraniczne wczasy), używa życia i wygląda na to, jakby w ogóle nie pracował. I ok, tak może poniekąd być, bo jego „praca” akurat polega na podpisaniu kilku kwitów w miesiącu, co nie wymaga raczej zbyt wielkiej ilości czasu. W normalnym biznesie to tak na ogół nie działa, bo zawsze jest masa rzeczy do ogarnięcia tuż po starcie.

Podsumowanie

No i to by było w zasadzie na tyle, jeśli chodzi o podstawowe sposoby rozpoznawania prezesów – słupów. Świadomie pominąłem tutaj wszelkie „metody FBI” dotyczące zachowań rzekomo charakteryzujących kłamców, jak np. mimika twarzy, gesty, itp., bo po pierwsze jest to temat na obszerniejsze opracowanie, a po drugie (moim zdaniem) przypomina to jednak trochę wróżenie z fusów – już wiele razy zetknąłem się w praktyce z tym, że ktoś wyglądał według takich symptomów na ewidentnego kłamcę, a w rzeczywistości mówił prawdę (sprawdzone przed i po rozmowie), no po prostu zwykłe zdenerwowanie gościa dopadło… Temat oczywiście nie został wyczerpany, tak więc za jakiś czas zapewne do niego powrócę, choć w nieco zmienionym kontekście.

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!