Dlaczego w Polsce płoną niebezpieczne odpady i co zrobić, aby już nie płonęły?

Oglądam sobie rano tv przy kawie, a tu news: płonie kolejne składowisko odpadów. Sporo ostatnio tych podpaleń – o przepraszam, pożarów – w których niebezpieczne odpady idą z dymem zamiast trafić do drogiej utylizacji. O całym procederze nielegalnego handlu odpadami (bo chyba tak to można nazwać) pisałem zresztą już jakiś czas temu – tak tylko przypomnę pokrótce, jak to działało.

 

Przykładowy schemat nielegalnego obrotu odpadami niebezpiecznymi

1. Zakładało się w Polsce spółkę „na słupa” – nazwijmy ją Odpadex – lub kupowało już istniejącą, spółka ta miała oczywiście odbierać odpady.

2. Znajdowało się kontrahenta za granicą (weźmy jako przykład Niemcy) i proponowało mu atrakcyjny cenowo odbiór odpadów bardzo drogich w utylizacji.

3. Organizowało się wysyłkę tych odpadów do Polski, tutaj były 2 możliwe drogi:

a) odpady odbierano od Niemców „na dziko”, czyli bez występowania o pozwolenie na transgraniczny transport odpadów licząc na to, że nie będzie po drodze żadnej kontroli

b) zakładano w Niemczech firmę (też na słupa), która miała odebrać odpady od niemieckiego klienta, po czym jako firma wysyłająca występowała do polskiego Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska o pozwolenie na transgraniczny transport odpadów do Polski (o takie pozwolenie musiała wystąpić firma z kraju wysyłającego)

4. Do akcji wkraczała polska spółka Odpadex, która przyjeżdżała we wskazane miejsce, zabierała odpady i następnie przewoziła je (legalnie lub też nielegalnie) na jakiś wynajęty magazyn czy też działkę w Polsce.

5. Co dalej? Ano nic. Odpady sobie leżały, a spółka Odpadex zwykle „zamykała się” lub ogłaszała bankructwo – prezes oczywiście niewypłacalny albo leżał gdzieś pod kroplówką w hospicjum, co na jedno w sumie wychodzi. Z problemem odpadów zostawał więc właściciel magazynu czy tam działki, który wynajął obiekt spółce Odpadex, gdyż to na niego spadały koszty utylizacji niebezpiecznych śmieci. Kurtyna.

 

Sytuacja bieżąca

Teraz jednak odpady już nie leżakują, ale ulegają spaleniu. Dlaczego? Powodów jest kilka. Po pierwsze od początku 2018 roku mamy nowe prawo dotyczące gospodarki odpadami niebezpiecznymi – nie wdając się zbytnio w szczegóły, jest po prostu więcej uciążliwej „papierologii” i trudniej jest ukryć nielegalne przepływy tychże odpadów. Po drugie wzrosły tzw. opłaty marszałkowskie za przechowywanie odpadów – 270 PLN od tony, o ile się nie mylę. Przy tysiącach ton opłaca się więc „przypadkowy pożar”, bo nie trzeba przelewać tych pieniędzy na konto skarbu państwa. No i po trzecie, ale to nie jest w 100% potwierdzone info, w niektórych województwach zaczęły się podobno ostrzejsze kontrole, więc Janusze utylizacji zaczęli się na szybko pozbywać problemu, puszczając go po prostu z dymem. A teraz, kiedy sprawa zrobiła się głośna na całą Polskę i kiedy rząd zapowiedział, że weźmie się za tzw. mafię śmieciową, możemy się prawdopodobnie spodziewać kolejnych pożarów na zasadzie efektu kuli śniegowej. Jeśli ktoś ma bowiem coś do ukrycia, to teraz będzie dla niego ostatni moment, aby pozbyć się dowodów – kiedy za x-tygodni służby ostrą ruszą do akcji, to dla „odpadowych” biznesmenów może być już za późno.

 

Jak walczyć z nielegalnym składowaniem odpadów w Polsce

Ok, a jak wyeliminować taki proceder? Moim zdaniem (a uprzedzam, że nie jestem ekspertem od tej akurat branży) wygrać ze „śmieciarzami” można tylko poprzez zastosowanie radykalnych rozwiązań. Biorąc pod uwagę doświadczenia z innych branż, trzeba by po prostu wyeliminować pośrednika (tego nieuczciwego) z łańcucha utylizacji. Obecnie jest bowiem tak, że niemiecka firma X produkująca odpady oddaje je firmie Januszex (polskiej lub kontrolowanej przez Polaków), która bierze na siebie odpowiedzialność za te odpady, a ściślej rzecz biorąc za ich prawidłową utylizację w zakładzie Z. Więc gdyby zmienić prawo na poziomie międzynarodowym na takie, w którym firma X jest odpowiedzialna za odpady aż do momentu ich utylizacji i bez pokazania kwitów bezpośrednio ze spalarni Z płaci ogromne kary, to ukróciłoby się oddawanie niebezpiecznych substancji rozmaitym Januszexom. Oczywiście, przy okazji trzeba by stworzyć wydajny system potwierdzeń utylizacji, aby nie dopuścić do fałszerstw, ale to dałoby się zrobić np. wykorzystując Blockchain.

Jednak takie rozwiązania to dużo zachodu i nie wszystko tutaj zależy od polskiego rządu – obstawiam niestety, że skończy się na podwyższeniu kar finansowych, nalotów na składowiska i zintensyfikowaniu kontroli ciężarówek zwożących odpady zza granicy, bo to najprościej zrobić. Tyle tylko, że dla firm-słupów wysokość kar nie ma większego znaczenia, gdyż z założenia i tak nie będą ich płacić. Ktoś tam więc zapowie walkę z odpadami, postraszą nowym, ostrzejszym prawem, puści się w tv parę ładnych migawek z kontroli drogowej ciężarówek, a za x-tygodni, jak sprawa przycichnie, niebezpieczne substancje będą dalej płynąć do Polski szerokim strumieniem, zapewniają miliony organizatorom procederu.


Potrzebujesz pomocy
przy rozwiązaniu problemów związanych z przestępczością gospodarczą? Chcesz odzyskać tzw. trudny dług? A może potrzebujesz skutecznej ochrony antywindykacyjnej? Napisz do mnie: kontakt@bialekolnierzyki.com

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!