Gotówka

O tym, że aktualnie mamy ciśnienie na zlikwidowanie gotówki, nie trzeba chyba nikogo specjalnie przekonywać. Obecna sytuacja z COVID-em może wręcz przyspieszyć ten proces, bo już się mówi, że banknoty to nośnik dla wirusów. Tak właściwie to chociażby Skandynawia już jest w dużej mierze praktycznie bezgotówkowa. W innych krajach stopniowo „przykręca się śrubę” odnośnie limitów płatności gotówkowych lub idzie w kierunku dalszych ograniczeń. Zresztą nie trzeba szukać daleko: nasz minister finansów na forum ekonomicznym w Davos również stwierdził, że byłoby fajnie, gdyby gotówka zniknęła.

 

 

Jakie są argumenty za zlikwidowaniem gotówki?

Najczęściej wysuwane to:

– utrzymanie gotówki kosztuje nawet 1% PKB,

– gotówka ułatwia funkcjonowanie szarej strefy,

– gotówka sprzyja wyłudzeniom skarbowym i przestępstwom gospodarczym,

– gotówka jest często używana przez handlarzy narkotyków,

– gotówka ułatwia finansowanie zamachów terrorystycznych.

Ile jest prawdy w tych argumentach?

 

 

Finansowanie terroryzmu

Tutaj FATF (Financial Action Task Force) w jednym ze swoich raportów już kilka lat temu stwierdził, że wyeliminowanie gotówki w żaden sposób nie utrudniłoby działania terrorystom. Dlaczego?

Zamachy terrorystyczne można dziś przeprowadzić bardzo tanim kosztem, dosłownie za kilka tysięcy Euro. To są tak niskie kwoty, że można je przepuścić przez system finansowy praktycznie niezauważalnie i bez wzbudzania jakichkolwiek podejrzeń. Ok, pewne utrudnienia mogłyby wystąpić, gdyż np. kupno nielegalnej broni za przelew bankowy jest obarczone pewnym ryzykiem. Jednak zawsze można zastosować barter (np. narkotyki) lub użyć kryptowalut. Eliminacja gotówki w żaden sposób nie pomoże więc w walce z terroryzmem – i to są oficjalne symulacje.

 

 

Narkotyki

Handel „pigułkami” to akurat branża, w której cash is the king. Szacuje się, że rynek detaliczny narkotyków w UE jest wart 20 – 30 miliardów Euro. Większość tego obrotu odbywa się w gotówce, co jest dość oczywiste. Większość, ale nie całość – już dziś mamy inne metody rozliczeń, jak chociażby aplikacje do szybkich płatności czy kryptowaluty.

Skoro więc do handlu narkotykami używa się gotówki, to może chociaż jakoś ograniczyć jej używanie…? Na taki pomysł wpadli niedawno w Rotterdamie, gdzie rozważa się wprowadzenie zakazu noszenia przy sobie kwoty większej niż 2000 Euro. Ma to podobno służyć walce z handlarzami narkotyków, co jest założeniem dość kuriozalnym. Dlaczego?

Ponieważ już samo sprzedawanie narkotyków jest nielegalne i zagrożone dużymi sankcjami, więc jeśli dealerzy nie boją się teraz handlować, to zakaz noszenia przy sobie większej ilości gotówki nagle nie spowoduje, że się przestraszą i odejdą z biznesu. Po prostu dalej będą sprzedawać dragi, a tylko od czasu do czasu policja któregoś złapie ze zbyt dużą kwotą pieniędzy, więc zapłaci on mandat. I to tyle – samo ustawienie limitu gotówki, jaką można przy sobie nosić, będzie więc miało śladowy wpływ na zwalczanie narkobiznesu.

 

A całkowita likwidacja gotówki, czy wyeliminuje handel narkotykami?

To dość życzeniowe myślenie. Owszem, początkowo utrudni to działanie przestępcom, ale przy branży wartej tyle miliardów zawsze znajdzie się obejście (szczególnie przy tak pożądanym towarze). Barter, szybkie płatności, krypto – to tylko niektóre możliwości. Kto wie, czy zniknięcie gotówki docelowo nie ułatwi nawet przestępcom prania pieniędzy już we wstępnej fazie. To kwestia zmiany przyzwyczajeń nabywców – obecnie wolą oni płacić banknotami, ale jeśli będą zmuszeni do dokonywania transferów elektronicznych, to to zrobią. I już można budować pod to system. Po co? Przykładowo przy założeniu zwiększenia zakresu monitorowania prywatnych kont bankowych po wycofaniu gotówki (realny scenariusz) byłoby dość ryzykowne przelewać na konto dealera po kilka – kilkanaście drobnych płatności dziennie. Mechanizm nadzoru przy odpowiednich filtrach mógłby to wyłapać i zakwalifikować jako anomalię do sprawdzenia. Ale jeśli dysponujemy firmą, która ma uprawdopodobnioną dużą ilość mikropłatności, bo np. handluje itemami do gier, to już jest pewne pole manewru. To może pójść chociażby w tym kierunku. Ja więc stoję na stanowisku, że przy likwidacji gotówki obroty branży narko nieco spadną, ale szybko wynajdzie się / dopracuje efektywny system płatności, który umożliwi dalszy handel. Zbyt duże pieniądze wchodzą tu w grę, aby nie opracowano sensownego rozwiązania.

 

 

Gotówka a wyłudzenia skarbowe i przestępstwa białych kołnierzyków

Powiem tak: duże karuzele VAT nie miały obrotu gotówkowego, więc wyeliminowanie pieniądza fizycznego nic tutaj specjalnie nie zmieni. Co najwyżej modyfikacji ulegnie niekiedy stosowany model, gdzie słupy pobierały gotówkę z kont bankowych / bankomatów. Po prostu zamiast tego dopracuje się inny mechanizm transferu i tyle.

Jeśli zaś chodzi o inne przestępstwa gospodarcze, jak np. afery typu Amber Gold czy GetBack, to tam i tak w zdecydowanej większości mamy transfery bankowe – raczej nie biega się z milionami w banknotach, lecz operuje na pieniądzach elektronicznych, już będących w oficjalnym obiegu. Zresztą potwierdził to także jeden z raportów FATF.

 

Słupy ciągle w grze

Tak przy okazji, to obrót bezgotówkowy teoretycznie daje większe możliwości łatwiejszego namierzenia beneficjenta rzeczywistego, ale w praktyce jest na to odpowiedź: słupy. Tak właśnie, prezesi – figuranci są ciągle w modzie. Bierze się więc na ogół młodych chłopaków w wieku 20-kilku lat i otwiera na nich firmę. Faktury płyną, a chłopaki się cieszą, że klienci są i ktoś załatwia zbyt. No a potem wpada skarbówka i zaskoczenie, bo jeden z drugim nic nie wie. Ostatnio np. słyszałem o kilku przypadkach zatrzymań prezesów wypożyczalni samochodów, niczego zresztą nieświadomych – po prostu firmowali te biznesy myśląc, że wszystko jest git. A nie było.

Na wyższych poziomach też to działa podobnie, tylko bierzemy jakiegoś figuranta i robimy mu legendę self – made – mana, czyli młodego przedsiębiorcy, który dzięki swojej intuicji wstrzelił się w super pomysł i w krótkim czasie rozkręcił np. giełdę kryptowalut lub tym podobny biznes. Ludzie lubią takie opowieści. Stworzenie podobnego success story nie kosztuje wiele – kilkadziesiąt tysięcy wystarczy (również o tym pisałem ze 2 lata temu). A że w tle mamy udziałowców związanych np. ze światem przestępczym i hajs się pierze aż miło, to już mało kto o tym wie, bo o tym akurat w wykupionych artykułach promocyjnych się nie pisze. Niejeden taki przypadek znam, więc jak już kiedyś mówiłem: nie znasz backgroundu, to nie sugeruj się rzekomym sukcesem, bo możesz się zdziwić.

Zresztą już samo wytransferowanie pieniędzy np. ze sprzedaży udziałów w takim startupie, też nie jest jakimś wielkim problemem ani kosztem. Przykładowo głównym udziałowcem sprzedawanej firmy jest spółka z kraju, w którym stawka opodatkowania przy takich transakcjach wynosi zero %. O takich konstrukcjach holdingowych umożliwiających pełną anonimizację i zaoszczędzenie grubych $$$ na podatkach będziemy mówili na szkoleniu Białych Kołnierzyków, którego przedsprzedaż rozpocznie się niedługo (o czym będę informował).

Wracając jednak do głównego wątku: wyeliminowanie gotówki raczej niewiele zmieni w przypadku przestępczości białych kołnierzyków (co również potwierdził FATF).

 

 

Szara strefa

No tutaj już faktycznie będzie można mówić o realnym utrudnieniu. Najprostszy przykład: Pan Heniu ma nam pomalować pokój – za 300 PLN, bez umowy i bez faktury. Dziś dostanie od nas te kilka stówek do ręki, ale po likwidacji gotówki chcąc mu zapłacić będziemy mieli do wyboru albo barter, albo transfer elektroniczny, ewentualnie kryptowaluty. Barter jest dość uciążliwy, a przyjmując co miesiąc kilka / kilkanaście takich drobnych transferów na swoje konto, Pan Heniu „wystawiałby się na strzał”, czyli na kontrolę z US (jeśli przyjmiemy scenariusz monitorowania przepływów finansowych na kontach prywatnych). Do tego wystarczy przeprowadzić jakąś akcję informacyjną w TV / internecie i już wiele osób będzie się bało robić tego typu transfery, choć dziś nie mają z tym problemu płacąc gotówką.

Tak więc wycofanie gotówki powinno mieć wpływ na zmniejszenie szarej strefy, choć oczywiście jej nie zlikwiduje (co zresztą potwierdzają raporty). Wiele schematów unikania opodatkowania i tak bowiem przeprowadza się bez udziału gotówki. Tak czy inaczej fiskus prawdopodobnie będzie miał jednak większą kontrolę nad naszymi pieniędzmi, z czego się z pewnością ucieszy.

 

 

Utrzymanie gotówki to koszt do 1% PKB

Nie wiem, na ile realne są te dane, więc się na ten temat nie wypowiem.

 

 

Co likwidacja gotówki prawdopodobnie będzie oznaczać dla tzw. przeciętnego obywatela

Teoretycznie zmieni się niewiele, bo już dziś spora część z nas płaci głównie kartą. Niekoniecznie też musi być tak, że rządy będą od razu i pod byle pretekstem odcinać przeciwników politycznych czy niepokorne jednostki od dostępu do kont bankowych, aby pozbawić tych ludzi środków utrzymania i w ten sposób ich „wyciszyć”. Umówmy się: już dziś, czyli w czasach gotówkowych, można bez problemu zniszczyć człowieka przy użyciu aparatu państwowego i odebrać mu życia smak (jak mawiał klasyk).

Jednak wiele tutaj może zależeć od danego rządu i stopnia poszanowania praw człowieka w danym państwie. Inaczej więc będzie to mogło wyglądać np. w Chinach, gdzie już teraz mamy ratingi obywateli i mocną kontrolę, a inaczej w takiej np. Australii czy Nowej Zelandii. Tak czy inaczej można założyć, że sytuacja na tym polu będzie dynamiczna, ponieważ każdy aparat biurokratyczny (w tym i skarbowy) ma jedną tendencję: dąży do coraz większej kontroli. Przykładowo aktualnie w Polsce mamy omawiany projekt nowelizacji ustawy o KAS, który daje skarbówce możliwość używania STIR-a do blokady rachunków bankowych zwykłych osób fizycznych nieprowadzących działalności gospodarczej. Ma to oczywiście służyć walce z wyłudzeniami skarbowymi.

Tylko kto zaręczy, że dalszej w przyszłości, wraz z rozwojem AI, nie zastosuje się wykładni rozszerzającej, czyli stałego monitorowania wszystkich rachunków i automatycznego blokowania kont nawet w przypadku podejrzeń dotyczących drobniejszych spraw niż karuzele VAT…? Nikt, więc całkiem możliwe, że tak właśnie będzie. Blokady mogą też następować przez pomyłkę. No a jeśli nie będzie gotówki, to osoby dotknięte blokadą będą miały poważny problem.

 

Szybkie case study

Weźmy taką sytuacją: jest sobie Heniek, którego skarbówka podejrzewa o unikanie płacenia podatków, więc blokuje mu konto aby „zabezpieczyć środki”. Dziś Heniek może mieć schowane „w skarpecie” kilka tysięcy, może też pożyczyć pieniądze od rodziny, więc jakoś przetrwa przez kilka miesięcy. A gdy nie będzie gotówki…? Wtedy automatycznie pieniędzy „ze skarpety” już nie ma. Nie bardzo jest jak pożyczyć od kogokolwiek transferem na konto, bo konto zablokowane. Kryptowalutą w sklepie też może być ciężko zapłacić, a handel wymienny typy „iPhone za opłacenie rachunków” jest megauciążliwy. Heniek będzie więc musiał prosić innych, aby zrobili mu zwykłe zakupy w sklepie. Bez dostępu do konta w zasadzie stanie się kimś w rodzaju banity, wyrzutkiem społeczeństwa. Tak jest, jeśli postępowania skarbowe będą prowadzone tak przewlekle jak dziś, to Heniek może w dość krótkim czasie nawet skończyć na ulicy – zwłaszcza, jeśli mieszkanie wynajmuje lub ma je w kredycie. No a groźba takiego scenariusza będzie powodować, że wiele osób nawet nie pomyśli, aby w jakikolwiek sposób kiwać fiskusa, nawet w najdrobniejszych rzeczach. Zbyt się będą bali potencjalnych konsekwencji.

Tak czy inaczej jeśli fizyczne pieniądze odejdą już do historii, to trzymanie wszystkich środków w systemie bankowym jednego kraju będzie obarczone pewnym ryzykiem. Rozwiązanie: posłać część pieniędzy za granicę, co zresztą już teraz robią co bogatsi. Kto wie, czy nie powstaną więc firmy oferujące tanie i szybkie zakładanie kont bankowych np. w Czechach albo nawet w egzotycznych krajach, pod hasłami w stylu „Zabezpieczymy Twoje pieniądze na czarną godzinę”. Może to być dobry biznes, który warto będzie odpalić ze 2 -3 lata przed ogłoszonym ostatecznym wycofaniu się z gotówki.

 

 

Reasumując

Jak w pewnym znanym powiedzeniu: tygrys i tak przeskoczy, wąż i tak się przeciśnie, ale bydło przynajmniej nie będzie się rozłazić. Zlikwidowanie gotówki zwiększy więc kontrolę nad społeczeństwem, bo w ślad za tym krokiem prawdopodobnie pójdą inne zmiany, stopniowo „dokręcające śrubę”. Powiem też Wam, że choć nie jestem konserwatystą, lecz osobą rozumiejącą to, że świat się nieustannie zmienia, to jednak będę tęsknił za banknotami w portfelu.

Giertych & Krauze Gate – kolejna odsłona

Znamy coraz więcej elementów układanki topowej afery gospodarczo – politycznej ostatnich dni, więc obraz staje się coraz bardziej jasny. Oczywiście wciąż nie ujawniono wielu istotnych szczegółów, ale podano uzasadnienie sądu – a te już sporo wyjaśnia.

 

Po pierwsze

Zgodnie z tym, co napisałem w mojej ostatniej analizie, sprawa aresztowania Ryszarda Krauze prawdopodobnie rozbiła się w głównej mierze na tym, czy wierzytelności kupione przez Polnord można uznać za istniejące, czy nieistniejące (jak twierdziła prokuratura). Fragment uzasadnienia sądu:

„Nie sposób na tym etapie postępowania z dużym prawdopodobieństwem uznać, że nabycie spornych wierzytelności faktycznie miało być w ostatecznym rozrachunku niekorzystne dla spółki Polnord S.A.”

No tak, bo przecież sprawa Polnord vs miasto Warszawa jeszcze się nie skończyła, więc nie wiadomo, czy zakup wierzytelności finalnie przyniesie stratę, czy jednak nie. Te wątpliwości odnośnie właściwej kwalifikacji wierzytelności od samego początku były tak oczywiste, że naprawdę nie mogę na dzień dzisiejszy zrozumieć, jak prokuratura mogła oprzeć na czymś takim akt oskarżenia. To już chyba nawet większość aplikantów specjalizujących się w prawie cywilnym powiedziałaby śledczym, że tu może być problem, że nie wspomnę o doświadczonych prawnikach. Nie wiem, chyba prokuratorzy zbytnio skupili się w tej sprawie na różnych przesłankach mogących wskazywać na istnienie mechanizmu nielegalnego wyprowadzania pieniędzy ze spółki i ich prania, zapominając przy tym o absolutnej podstawie. Cóż, tak się czasem zdarza.

 

Po drugie

Działka, którą spółka kontrolowana przez współpracownika Giertycha kupiła za niespełna 7 milionów PLN, a kilka dni później sprzedała Polnordowi za 27 milionów PLN. Tak, jak pisałem:

Jeśli w tej sprawie przy ujawnionych okolicznościach nie byłoby „podkładki” na to, że działka rzeczywiście jest warta mniej więcej tyle, za ile kupił ją Polnord, to przy takich rozbieżnościach cen byłby to problem dla podejrzanych.

No i widać jednak „podkładka” była, ponieważ sąd uznał, że na tym obszarze rynkowe stawki za m2 gruntu wynosiły + / – tyle, ile zapłacił Polnord. A skoro tak, to nie doszło tutaj do działania na szkodę Polnordu, no proste.

 

Jakim jednak cudem działka warta 27 milionów została kupiona za jedyne 7 milionów?

No to jest akurat ciekawe… Na pierwszy rzut oka wydaje się mało prawdopodobne, aby właściciel sprzedał działkę za niecałe 7 „baniek” wiedząc przy tym, że jest ona warta „baniek” 27. Nawet biorąc pod uwagę ewentualny nóż na gardle i niemożność szybkiej sprzedaży działki po rynkowej cenie, moglibyśmy przyjąć zniżkę na zasadzie: 20% proszę Pana, 30% też może być, a i 50 proszę Pana się znajdzie. No ale 3/4 zbicia z ceny, to już trochę przegięcie…

Jednak w tym momencie przyznaję szczerze, że podczas ostatniej analizy nie wziąłem pod uwagę pewnych dość prostych możliwości. Tak już niekiedy bywa, że właśnie proste rozwiązania przychodzą na myśl jako ostatnie. Istnieją więc scenariusze, w których taka operacja sprzedaży działki za zaniżoną cenę ma jednak sens i mimo tej ultrapromocji każdy zarabia swoje – także właściciel sprzedawanej działki. Cuda? Nie, ale na razie nic więcej o tym nie napiszę.

 

Co z tego wynika

Wygląda na to, że w świetle obecnie znanych faktów szala z oceny 50/50 przechyliła się dość mocno na stronę Giertycha i Krauzego. To oni wydają się mieć dziś większe szanse na zwycięstwo, a nie prokuratura.

Nie mówię tutaj o kwestiach etycznych na zasadzie „mnie się wydaje, że jednak działali na szkodę spółki”, lecz o prawdopodobieństwie uzyskania pomyślnego dla podejrzanych wyroku sądowego. Zarzut dotyczący zakupu nieistniejących wierzytelności może zostać obalony. Zarzut dotyczący rzekomego przepłacenia za działkę również, ponieważ cena zapłacona przez Polnord według sądu była rynkowa. A jak padną te dwa zarzuty, to i zarzut prania pieniędzy też padnie, bo nie będzie przestępstwa bazowego. I nadprokuratorowi Ziobro pozostanie płacz jeno i zgrzytanie zębami.

A że ktoś powie:

No dobrze, ale przecież zarząd Polnordu wiedział o tym, że działka jest do kupienia za 7 milionów, a potem kupił ją za 27 milionów – czy to nie jest działanie na szkodę firmy?

No więc właśnie niekoniecznie, ponieważ według papierów, jakie wziął pod uwagę sąd, działka została zakupiona za wartość rynkową, więc według tego stanowiska Polnord nie poniósł tutaj szkody jako takiej.

Że wcześniej Polnord nie kupił tej działki, choć o niej wiedział?

A może jej wówczas nie potrzebował, może była mu potrzebna dopiero wtedy, gdy zakupił ją od spółki współpracownika Romana Giertycha? Nie wiemy w sumie, jaki horyzont czasowy dzieli powzięcie wiadomości przez zarząd Polnordu o możliwości zakupu działki od momentu jej rzeczywistego nabycia. Nie znamy też treści zeznań świadków, a tam mogą być informacje kluczowe dla oceny sprawy. Więc jeśli nawet zarząd Polnordu przegapił okazję biznesową do nabycia działki tanio, to to jeszcze nie musi być przestępstwem, lecz tylko przegapieniem okazji biznesowej.

 

Tak więc…

Biorąc to wszystko pod uwagę, ocena sprawy przez sąd na tym etapie niekoniecznie jest skandalem, jak twierdzą niektórzy komentatorzy związani z PiS, ale zwyczajnie wypływa z udostępnionych dowodów. Jak będzie dalej, zobaczymy, jeśli jednak prokuratura padnie z kretesem w tej sprawie, to szkoda gadać po prostu, szkoda strzępić wiecie czego. W takiej sytuacji mielibyśmy do czynienia albo z nieudolnością prokuratury, albo z jawnym spreparowaniem aktu oskarżenia na doraźne potrzeby polityczne, ewentualnie z połączeniem tych opcji. Nie wiem co gorsze, mówiąc szczerze.

 

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!

Roman Giertych i Ryszard Krauze: analiza sprawy + schemat prania pieniędzy przy wykorzystaniu nieruchomości

Tak, jak już obiecałem, wrzucam dziś analizę sprawy, którą od kilku dni komentuje cała Polska. Oczywiście materiału tego nie można nazwać przesadnie szczegółowym ze względu na szczupłość źródeł – po prostu bazuję na tym, co mamy. Mimo to postaram się odpowiedzieć na to, na ile prawdopodobne jest twierdzenie prokuratury, że Roman Giertych i Ryszard Krauze stworzyli przestępczą strukturę odpowiedzialną za wyprowadzenie środków ze spółki Polnord i pranie pieniędzy. Bez politycznego filtra – tylko fakty i opinie na ich podstawie. A na sam koniec, jako ciekawostkę dla koneserów tematu, zaprezentuję schemat prania pieniędzy, jaki wcielił w życie pewien adwokat.

 

Na początek ważne pytanie:

Po co wyprowadzać pieniądze z kontrolowanej przez siebie spółki?

W opisywanym przypadku mamy spółkę Polnord, będącą ówcześnie w dobrej kondycji. Udziały w Polnordzie miała spółka Krauzego Prokom Investment (przez pewien czas była to duża część udziałów, np. ponad 30%). Nad Prokomem zbierały się czarne chmury i było całkiem możliwe, że bank przejmie udziały Prokomu w Polnordzie na poczet długów (co zresztą się stało). Poza tym pieniądze z Polnordu mogły się przydać chociażby do chwilowego uratowania sytuacji w innych spółkach kontrolowanych przez miliardera, gdzie już było niewesoło. Mogliśmy więc mieć potrzebę przesunięcia pieniędzy oraz przewidywaną windykację, gdzie po przejęciu udziałów Polnordu przez bank już nic nie dałoby się z tej spółki wyciągnąć.

Czy więc motyw mógł zaistnieć: TAK

A czy mec. Roman Giertych mógł mieć motyw, aby uczestniczyć w ułożeniu tego schematu? Biorąc pod uwagę wysokość otrzymanej gratyfikacji, jaką przypisuje mu prokuratura, to również TAK.

UWAGA! Oczywiście to, motyw mógł zaistnieć, NIE OZNACZA, że doszło tutaj do przestępstwa!

 

 

Opis schematu z wykorzystaniem „nieistniejących” wierzytelności

 

1. Prokom Investments rozpoczęła budowę systemu odprowadzania wód deszczowych na terenie Miasteczka Wilanów. Od 2008 roku dalsze prace w tym zakresie wykonywał już Polnord.

 

2. W 2009 roku rozpoczął się spór z miastem Warszawa. Miasto uważało, że zgodnie z wcześniejszą umową wspomniany powyżej system miał być przekazany za darmo i roszczenia są bezzasadne (co potem podchwyciła prokuratura).

 

3. Sprawa trafiła do sądu i jest tam do dnia dzisiejszego, jeszcze nierozstrzygnięta.

 

4. Prokom zbył wierzytelności wobec miasta Warszawy na rzecz spółek A i B, które były obsługiwane przez mec. Giertycha. Były to spółki o minimalnym kapitale zakładowym, nie prowadzące żadnej realnej działalności gospodarczej. Co ciekawe, Prokom miał sprzedać te wierzytelności wspomnianym spółkom w kredycie, czyli na odroczony termin płatności.

 

5. Spółki A i B sprzedały następnie te wierzytelności spółce Polnord za kwotę zbliżoną do wartości samego roszczenia.

 

6. Pieniądze za sprzedane wierzytelności trafiły od spółek A i B do Prokomu. W ten sposób z Polnordu zniknęły blisko 73 miliony PLN, a w zamian trafiły tam wierzytelności o zbliżonej wartości (licząc odsetki).

 

No to teraz kilka ważnych pytań i wątpliwości

Pierwsza – i być może kluczowa – rzecz jest taka, że prokuratura zarzuca Krauzemu, iż wierzytelności sprzedane Polnordowi były nieistniejące, a w związku z tym bezwartościowe. Krauze miał o tym doskonale wiedzieć, więc decydując się na takie posunięcie działał na szkodę spółki Polnord, za co zresztą otrzymał zarzuty.

Istotne pytanie:

Czy wierzytelności wobec miasta Warszawy, które nabył Polnord, można na dzień dzisiejszy i na dzień podpisania umowy rzeczywiście uznać za nieistniejące?

Spór sądowy w tej sprawie jeszcze się wszak nie zakończył! Mamy tutaj sytuację, w której doszło do spełnienia jakiegoś świadczenia (wybudowanie kanalizacji) i najprawdopodobniej została wystawiona faktura. Powstała więc wierzytelność, która po terminie zapłaty faktury jest już wymagalna, ale jeszcze nie została spełniona – czyli miasto Warszawa nie zapłaciło Polnordowi. A to, że dłużnikowi (miasto Warszawa) przysługują wszystkie zarzuty w stosunku do podmiotu, który tę wierzytelność nabędzie, to już inna sprawa. I dłużnik może się tutaj bronić, że roszczenie jest bezzasadne i nieistniejące, ponieważ jest objęte jakimiś wadami.

 

Taka obrona dłużnika nie musi jednak oznaczać, że wierzytelność faktycznie nie istnieje!

Mamy więc wierzytelność, którą możemy zinterpretować jako roszczenie wymagalne podlegające normalnym zasadom cesji, którą do czasu wydania wyroku sądowego raczej NIE POWINNO się traktować jako nieistniejącą. Taka kwalifikacja stoi w sprzeczności z tym, co twierdzi prokuratura, a mianowicie, że wierzytelność jest nieistniejąca, na czym zapewne w dużej mierze opiera się akt oskarżenia.

Tymczasem mamy opinię, że dopiero po tym, gdy sąd uzna prawomocnym wyrokiem, iż roszczenie Polnord – miasto Warszawa faktycznie jest bezzasadne, będzie można mówić o wierzytelności nieistniejącej. I wtedy też mamy odpowiedzialność zwrotną pomiędzy podmiotem, który dokonuje cesji, a podmiotem, który nabywa to roszczenie (spółki A i B vs Polnord). Ten, kto sprzedaje taką wierzytelność i twierdzi, że ona istnieje i będzie wymagalna, ponosi bowiem odpowiedzialność wobec tego, kto tę wierzytelność nabywa.

Poza tym sprzedaż wierzytelność będących na etapie sądowym nie jest niczym niezwykłym i zdarza się w obrocie gospodarczym dość często. Z samego więc faktu sprzedaży wierzytelności nie można więc wysnuć pewnego wniosku, że doszło do przestępstwa.

 

Czy więc istnienie / nieistnienie wierzytelności mogło mieć znaczenie dla niezastosowania aresztu tymczasowego wobec Ryszarda Krauzego?

Teoretycznie w pewnym stopniu mogło.

Oczywiście mogę tylko spekulować, ponieważ nie znam materiałów zgromadzonych przez CBA, jak i nie wiem, co prokuratura nawypisywała. Nie mam też dostępu do umowy pomiędzy miastem Warszawa a Prokomem i Polnordem, więc ciężko mi jest powiedzieć, czy rzeczywiście były to bezzasadne roszczenia. Ale sąd mógł przyjąć, że skoro wierzytelności, które kupił Polnord, na ten moment ciężko uznać za nieistniejące, to tym samym nie ma specjalnych podstaw do tego, aby już teraz uznać wysokie prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa przez Ryszarda Krauze – przynajmniej jeśli chodzi o działalność na szkodę spółki Polnord w związku z zakupem przez nią wierzytelności od słupów A i B.

Weźmy tutaj art. 296 k.k. i tak zwane przestępstwa managerskie (z którego najprawdopodobniej poszły zarzuty). Zgodnie z nim osoby zobowiązane do dbania o interesy spółki mogą ponieść odpowiedzialność karną za wyrządzenie znacznej szkody majątkowej oraz sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa wyrządzenia znacznej szkody majątkowej (znacznej, czyli powyżej 200 tys. PLN). Ryszard Krauze, jako ówczesny prezes Prokomu i prezes rady nadzorczej Polnordu, był taką osobą zobowiązaną.

No i teraz chcąc ocenić winny / niewinny trzeba podejść do tematu kompleksowo. Czyli nie, że np. wybieramy sobie jedną umowę, lecz analizujemy całość dostępnych materiałów, bliższe i dalsze skutki majątkowe, uwzględniamy dozwolone ryzyko gospodarcze w realiach istniejących w dacie zdarzenia i tak dalej.

Tak więc jeśli podejdziemy do §1 art. 296 k.k., to mamy tutaj wyrządzenie znacznej szkody majątkowej. Na ten moment, skoro wierzytelność jest jeszcze na etapie sądowym, nie jest pewne, czy można mówić o już powstałej szkodzie, gdyż być może Polnord jednak wygra proces i otrzyma pieniądze od miasta Warszawy w kwocie zbliżonej do ceny, za jaką zakupił wierzytelności.

No to może §1a. art. 296 k.k., który mówi o sprowadzeniu bezpośredniego niebezpieczeństwa wyrządzenia znacznej szkody majątkowej? Według interpretacji powinno to być niebezpieczeństwo grożące wprost, a sytuacja musi być tak zaawansowana, że w zasadzie można mówić o skutku bliskim i pewnym. Czy tak właśnie było w sprawie wierzytelności zakupionych przez Polnord? Znów można mieć wątpliwości.

 

 

Ważne pytanie:

Podejrzani otrzymali zarzuty nielegalnego wyprowadzenia środków ze spółek oraz prania pieniędzy – czy w przypadku, gdy nie udowodni im się pierwszego z tych zarzutów, będzie można ich skazać za samo pranie pieniędzy?

Co do zasady NIE

Przestępstwo bazowe dla prania pieniędzy trzeba udowodnić – nie musi tutaj zapaść wyrok skazujący, ale trzeba ustalić, z jakiego typu przestępstwa pochodzą korzyści mające podlegać wypraniu. Jeśli więc na ten moment sąd uznał, że nie ma prawdopodobieństwa popełnienia przestępstwa polegającego na nielegalnym wyprowadzeniu środków ze spółki Polnord, to niejako z automatu „padło” także oskarżenie o pranie tych pieniędzy.

I całkiem możliwe, że podobne wątpliwości miał też sąd, w konsekwencji uznając, że prokuratura nie uprawdopodobniła wystarczająco popełnienia przestępstwa przez Ryszarda Krauze. No i Ryszard Krauze jest wolny.

 

 

Schemat z mojego subiektywnego punktu widzenia

Jeśli miałbym prywatnie oceniać sprawę, to jak dla mnie jest to schemat grubymi nićmi szyty. Dlaczego tak uważam?

 

Po pierwsze

Polnord miał zakupić wierzytelności po cenie mocno zbliżonej do kwoty roszczenia wobec miasta Warszawy. Taki zakup w normalnych warunkach rynkowych jest zwyczajnie nieopłacalny – nawet jeśli mamy do czynienia z wierzytelnością dość dobrze zabezpieczoną hipotecznie i dość prawdopodobną w ściągnięciu. To już np. banki sprzedają „pewniaki” funduszom sekurytyzacyjnym za 40 – 60% ich wartości, a tutaj mieliśmy zdaje się blisko 100% kwoty roszczenia wraz z odsetkami. Kiepski deal dla Polnordu, nawet przy założeniu praktycznie pewnego ściągnięcia wierzytelności. No ja bym np. za tyle nie kupił. Tak dla lepszego zrozumienia, dodam jeszcze pewno porównanie.

Otóż w 2012 roku NSA wydał wyrok w sprawie Polnord vs miasto Warszawa. Sąd uznał, że argumentacja Polnordu jest zasadna. No a skoro tak, to Polnord mógł się spodziewać odszkodowania od miasta Warszawy w szacunkowej wysokości 222 milionów PLN + odsetki w wysokości 65 milionów PLN. I wiecie za ile Polnord sprzedał tę wierzytelność bankowi…? Pierwsza rata wynosiła tutaj 101,5 miliona PLN, czyli niecałą połowę szacunkowej wartości roszczeń, do tego bez odsetek. Potem miały dojść do tego kolejne raty, gdyby bank zamknął ostatecznie postępowanie. I to była transakcja zawarta na warunkach rynkowych. Teraz porównajmy sobie zakup wierzytelności od Prokomu – bez wyroku, płatność od razu 100% nominalnej wartości wierzytelności wraz z odsetkami. Jedna firma – dwie zupełnie różne transakcje o różnym poziomie ryzyka biznesowego.

 

Po drugie

Idąc dalej ciężko uznać, że zakupione przez Polnord wierzytelności stanowiły dla niego realny przychód w momencie zakupu. To był bardziej quasi – przychód, uzależniony tak naprawdę od rezultatu sprawy sądowej (rezultatu mocno niepewnego, dodam). Tak zwane wirtualne przychody mieliśmy w wielu znanych aferach finansowych na całym świecie, że wspomnę chociażby o sprawie WorldCom. Tam w wyniku nieprawidłowego księgowania kosztów firma w ciągu 3 lat zyskała „na papierze” 7 miliardów USD. Wystarczyło przez kilka kombinacji zbić koszty do poziomu ok. 42% przychodów, podczas gdy w rzeczywistości osiągały one ponad 50%. Tyle wystarczyło, aby całkowicie zafałszować obraz kondycji firmy, która okazała się papierowym tygrysem.

Polnord takim papierowym tygrysem nie był, ale powiem Wam, że ja nie zainwestowałbym nawet złotówki w firmę, w której mielibyśmy zbyt dużo aktywów warunkowych (a jako takie są ujęte w bilansie Polnordu wierzytelności zakupione od Prokomu za pośrednictwem spółek – słupów). Zresztą sam Polnord w swojej Nocie Informacyjnej dotyczącej wprowadzenia obligacji na Catalyst (2015) uznaje jako ZNACZĄCE RYZYKO możliwość odrzucenia wniosków o wypłatę odszkodowań, gdzie wśród wymienionych ryzyk są właśnie wspomniane roszczenia Polnordu względem miasta Warszawy.

 

Po trzecie

Pytanie: po co wykorzystano w tej transakcji spółki kontrolowane przez znajomych mec. Giertycha, czy Prokom nie mógł sam tego sprzedać?

Według prokuratury Prokom nie mógł bezpośrednio sprzedać Polnordowi wierzytelności, ponieważ musiałoby to zostać ujawnione w raportach bieżących firm oraz taka operacja finansowa „byłaby bezsprzecznie uznana za działanie na szkodę Polnordu”. Przyjmijmy, że ta druga część w „” jest dyskusyjna. Jeśli jednak chodzi o część pierwszą, czyli raportowanie transakcji pomiędzy podmiotami powiązanymi, to w tamtejszym stanie prawnym wyglądało ono tak:

W kwartalnym skróconym sprawozdaniu finansowym należy zawrzeć informację dodatkową, która powinna zawierać min. informacje o zawarciu jednej lub wielu transakcji z podmiotami powiązanymi, jeżeli zostały one zawarte na warunkach innych niż rynkowe.

 

No i teraz teoretycznie mamy tutaj dwie możliwości zaciemnienia sytuacji:

– Pierwsza z nich jest taka, że takie transakcje z podmiotami powiązanymi można przedstawić jako oparte na warunkach rynkowych. Tak np. zrobiono w raporcie za I kwartał 2010 roku. No, ale to już może rzucać się w oczy.

– Druga opcja to taka, aby transakcję przeprowadzić za pomocą podstawionych spółek nie będących podmiotami powiązanymi = nie trzeba ich osobno ujmować w raporcie w informacjach dodatkowych.

 

Pytanie:

Co dałoby Polnordowi to, że informacje o takich transakcjach nie byłyby publikowane?

Pewną podpowiedź znajdziemy we wspomnianej już Nocie Informacyjnej dotyczącej wprowadzenia obligacji Polnordu na Catalyst (2015). Mamy tam takie oto sformułowanie dotyczące Ryzyka Znaczącego Akcjonariusza:

 

Na dzień 31.12.2014 r. Znaczący Akcjonariusz posiadał pośrednio i bezpośrednio 21,59% udziału w kapitale zakładowym Emitenta. Należy zaznaczyć, że w przeszłości miały miejsce transakcje pomiędzy Znaczącym Akcjonariuszem, a Emitentem, w wyniku których Emitent nabywał aktywa od Znaczącego Akcjonariusza. Przeprowadzanie podobnych transakcji w przyszłości ograniczone jest zapisami w pkt. 28.B.2 Propozycji Nabycia. Ponadto, zgodnie z aktualnym Statutem Spółki, opublikowanym w raporcie bieżącym nr 19/2014, nabycie aktywów od PROKOM Investments S.A. (podmiot zależny od Znaczącego Akcjonariusza) lub od jego podmiotów powiązanych wymaga zgody Rady Nadzorczej, o ile wartość sumy takich transakcji w ciągu roku przekracza 500.000 zł. Niezależnie od powyższych zapisów, należy jednak wyobrazić sobie sytuację, w której dochodzi do nabycia przez Emitenta aktywów od Znaczącego Akcjonariusza, a w wyniku tej transakcji pomniejszone zostaje saldo środków pieniężnych należących do Emitenta. Zgodnie z zapisami w pkt. 28.B.2, jeżeli podobna transakcja zostanie przeprowadzona, każdy Obligatariusz będzie miał prawo żądania przedterminowego wykupu Obligacji.

 

Ok, co z tego wynika?

Patrząc na to z psychologicznego punktu widzenia, Polnord w zasadzie zapewnia, że od teraz nie będzie kupował znaczących aktywów od spółek Krauzego. Po co to robi? Aby uspokoić potencjalnych inwestorów – obligatariuszy, którzy już wtedy mieli świadomość, że passa Ryszarda Krauzego nie jest najlepsza. Inwestorzy, znając wcześniejsze zagrania miliardera, mogli się więc obawiać, że ten będzie wyprowadzał pieniądze z Polnordu. Szczególny wydźwięk ma tutaj zobowiązanie się do wcześniejszego wykupu obligacji.

Idąc po takiej linii interpretacyjnej, nie byłoby wskazane, aby we wcześniejszych raportach kwartalnych Polnordu pojawiały się informacje na temat transakcji z podmiotami powiązanymi. To mogłoby wzbudzić niepokój inwestorów, mogłyby się pojawić niewygodne pytania. A tak, skoro sprzedaż wierzytelności nastąpiła poprzez spółki – słupy, to w raportach nie ma informacji o takich transakcjach. I inwestorzy mogą sobie spać spokojnie.

 

No i po czwarte

Transfer pieniędzy do cypryjskich spółek. Nie wiemy, ile z pieniędzy wyprowadzonych z Polnordu trafiło na Cypr – być może kilka %, ale może kilkadziesiąt. Jeśli był to duży %, to mogłoby wskazywać (tylko wskazywać!) na typowy schemat nielegalnego wyprowadzania i prania pieniędzy, jaki jest używany w różnych modyfikacjach praktycznie na całym świecie. Z tym, że niekoniecznie używa się do tego wierzytelności – mogą to być np. nieruchomości. Jeden z takich schematów zaprezentuję na samym końcu wpisu, tak jako ciekawostkę.

 

Reasumując

Ciężko oczywiście oceniać całokształt transakcji bez znajomości szczegółów, ale patrząc na dostępne dane oraz znając metody wyprowadzania środków ze spółek i prania pieniędzy, nie można na ten moment wykluczyć możliwości zrobienia wałka, mówić kolokwialnie. Cały schemat wydaje się dość podejrzany – podobnego zdania był również zarząd Polnordu, który w 2017 roku zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa w opisywanej sprawie. Ale powtarzam: to już oceni sąd.

 

 

 

Transakcja zakupu i sprzedaży działki

Przejdźmy teraz do drugiego zagadnienia, a mianowicie do transakcji, w wyniku której Polnord mógł ponieść stratę w wysokości ok. 20 milionów PLN. Przebieg zdarzeń miał być tutaj następujący:

 

– Spółka – krzak A założona przez współpracownika Romana Giertycha miała zakupić za ok. 7 milionów PLN działkę w Wielkopolsce.

– Działka ta została sprzedana kilka dni później spółce Polnord za blisko 27 milionów PLN. Polnord miał przy tym znać ofertę i nie zdecydował się zakupić działki bezpośrednio od właściciela, lecz od spółki – krzak A za kwotę blisko 4-krotnie wyższą.

– Pieniądze ze sprzedaży działki spółka – krzak A wytransferowała następnie do spółek powiązanych z Ryszardem Krauze.

Wniosek prokuratury: Polnord stracił na tej transakcji 20 milionów PLN.

 

No to teraz istotne pytanie:

Skąd spółka – krzak A miała 7 milionów PLN na zakup gruntu, skoro zgodnie z dostępnymi informacjami nie prowadziła żadnej działalności gospodarczej ani nawet nie zatrudniała pracowników?

Być może sprzedaż nastąpiła na odroczony termin płatności, tego nie wiem.

Ale jeśli zgodnie z zasadą Follow The Money wyszłoby na to, że spółka A została dokapitalizowana np. w drodze pożyczki udzielonej przez jakiś podmiot kontrolowany przez mec. Giertycha lub Ryszarda Krauze, to mamy kolejną przesłankę do tego, że schemat mógł służyć wyprowadzaniu kasy z Polnordu + do wyprania pieniędzy. Uwaga! Tylko przesłankę, ponieważ transakcje przy użyciu spółek celowych nie muszę być od razu nielegalne. Tyle, że mamy tutaj więcej szczegółów budzących wątpliwości. 

 

Przesłanki dotyczące prania pieniędzy w schemacie Polnord – spółka A – pozostałe podmioty

Przy transakcjach na rynku nieruchomości mamy kilkanaście kluczowych przesłanek świadczących o tym, że dany schemat może służyć praniu pieniędzy. Poniżej niektóre z najważniejszych wraz z odniesieniem do opisywanego case study.

 

 

  1. W transakcji bierze udział osoba / podmiot, który wydaje się nie mieć zdolności ekonomicznej do przeprowadzenia danej transakcji.

Przesłanka spełniona: TAK

Spółki nie wykazujące obrotów i nieprowadzące działalności gospodarczej kupują działkę za kilka milionów PLN. Istotne jest też tutaj to, skąd miały na to środki.

 

 

  1. Kwota transakcji jest niewspółmiernie wysoka w stosunku do aktywów uczestnika transakcji.

Przesłanka spełniona: TAK

Jak w punkcie 1.

 

 

  1. Transakcje, w przypadku których następuje szybka spłata kredytu lub pożyczki.

Przesłanka spełniona: TAK / NIE

Można domniemywać, że spółka A nie miała środków własnych na zakup działki, więc pożyczyła je od kogoś, a po dopięciu transakcji w ciągu kilku dni pożyczkę tę spłaciła.

 

 

  1. Transakcje z udziałem osób powiązanych biznesowo, rodzinnie lub towarzysko.

Przesłanka spełniona: TAK

Tutaj mamy dość jasny schemat powiązań i znajomości pomiędzy stronami transakcji.

 

 

  1. Transakcje, w których nie zachodzi związek między transakcją a działalnością prowadzoną przez spółkę lub gdy spółka nie prowadzi działalności gospodarczej.

Przesłanka spełniona: TAK

Spółka A miała nie prowadzić działalności gospodarczej, nie wiadomo też do końca jaki był profil jej działalności.

 

 

  1. Transakcje, w których występują przesłanki, że strony nie działają we własnym imieniu, lecz próbują ukryć tożsamość beneficjenta rzeczywistego.

Przesłanka spełniona: TAK

No tutaj chyba nie ma zbyt wielu wątpliwości, że prezesi spółek – słupów nie mieliby nic do powiedzenia przy tych transakcjach bez Romana Giertycha i Ryszarda Krauzego.

 

  1. Transakcje, w których środki finansowe pochodzą z krajów tzw. podwyższonego ryzyka lub też środki te są do takich krajów transferowane.

Przesłanka spełniona: TAK / NIE

W informacjach prasowych występuje spółka cypryjska. Cypr co prawda nie jest typowym offshore, ale można go uznać za jurysdykcję podwyższonego ryzyka przy tego typu sprawach. Nie wiemy, jaka część pieniędzy wyszła z niej lub do niej finalnie trafiła. Jeśli znaczna, jak np. 50%, to tę przesłankę możemy uznać za zaliczoną.

 

 

  1. Transakcje, w których nabycie nieruchomości i jej zbycie następuje w krótkim odstępie czasu i gdzie mamy znaczny wzrost lub spadek ceny w porównaniu z ceną zakupu.

Przesłanka spełniona: TAK

Teren kupiony za 7 milionów, kilka dni później sprzedany za 27 milionów. Nie trzeba tego specjalnie komentować.

 

 

  1. Transakcje zawierane w wartości znacznie niższej lub wyższej od rzeczywistej wartości nieruchomości lub znacznie odbiegającej od wartości rynkowych.

Przesłanka spełniona: warunkowo TAK

Ciężko w normalnym obrocie gospodarczym przyjąć, że działka miała rzeczywistą wartość 27 milionów PLN, a właściciel zgodził się ją sprzedać za jedyne 7 milionów PLN. I w odwrotną stronę, czyli działka miała rzeczywistą wartość 7 milionów PLN = Polnord dobrowolnie kilkukrotnie przepłacił kupując ją za 27 milionów PLN.

 

Reasumując

Patrząc więc z AML-owego punktu widzenia w tej sprawie mamy modelowy wręcz przykład schematu prania pieniędzy przy wykorzystaniu nieruchomości. Co najmniej 6 mocnych przesłanek spełnionych (jeśli opieramy się na wiadomościach podanych w mediach). UWAGA! To cały czas nie przesądza jeszcze o winie!

Podejrzany jest też fakt, że zarząd Polnordu miał wiedzieć o wspomnianej działce i o tym, że można ją kupić za 7 milionów PLN, ale mimo to po czasie wolał zapłacić kilkukrotnie więcej pośrednikowi. Taka sytuacja już podpada pod § – chyba, że np. w międzyczasie wartość działki faktycznie realnie wzrosła np. na skutek przekształcenia z rolnej na budowlaną.

 

No i to jest jeden z przykładowych sposobów na to, aby wyjść z tej całej sytuacji z tarczą, a nie na tarczy. Czyli tak:

 

– Ustawiamy temat kilka miesięcy wcześniej z właścicielem działki będącej działką rolną.

 

– Potem składamy papiery o przekształcenie jej na budowlaną i czekamy x-miesięcy.

 

– Tuż przed samym wydaniem decyzji oficjalnie kupujemy działkę od właściciela za x-milionów.

 

– Za 2 – 3 dni otrzymujemy decyzję o przekształceniu i za kolejnych kilka dni sprzedajemy spółce P. za xx-milionów.

 

Taką transakcję trudniej by już było podważyć, gdyż realna wartość działki między transakcjami faktycznie by wzrosła. Jak było w rzeczywistości, tego nie wiem. Jeśli jednak podejrzani nie mają „podkładki” na skokowy wzrost wartości działki, to… To mogą mieć problem.

UWAGA! Oczywiście wszystko to, co napisałem powyżej, nie przesądza jeszcze o tym, że do przestępstwa rzeczywiście doszło! O tym zadecyduje niezawisły (miejmy nadzieję) sąd.

 

 

Podsumowanie

Powiem tak: sprawa jest bardzo ciekawa i przyznam szczerze, że niekoniecznie wygląda to wszystko najlepiej dla podejrzanych. Sam zaś schemat, gdyby okazał się schematem przestępczym, byłby dość prosty i łatwy do rozszyfrowania już po powiązaniach osobowych (a podejrzewam, że również i po transferach środków). Tak naprawdę jednak finalna ocena będzie możliwa po wyroku sądu.

Jeśli wyrok będzie niepomyślny dla podejrzanych, to byłbym bardzo rozczarowany niskim poziomem schematu, biorąc pod uwagę to, jakie nazwiska się tutaj przewijają. Ciężko mi uwierzyć, że taki fachowiec jak Giertych wikłałby się w tego typu struktury z zamiarem popełnienia przestępstwa. No nie spina się to z jego możliwościami.

Jeśli (jeśli!) jednak faktycznie doszło tu do przestępstwa, a jednak numer z wierzytelnością sprzedaną Polnordowi przejdzie, to… To brawa dla kreatorów za wymyślenie tak prostego, a mimo to skutecznego wehikułu. Albo facepalm w kierunku prokuratury, że nie stanęła na wysokości zadania.

 

Moja ocena

W świetle dostępnych danych: 50 / 50

 

I dodam tutaj jeszcze jedną istotną rzecz:

To, że w całej sprawie mamy ewidentne tło polityczne, nie oznacza wcale, że do żadnego przestępstwa nie doszło! To są dwie zupełnie różne kwestie, niestety mocno łączone w imię plemiennej walki polsko – polskiej.

 

 

Jak pewien adwokat pomagał prać pieniądze przy wykorzystaniu nieruchomości

Tak jako ciekawostkę podam wehikuł wymyślony niegdyś przez pewnego adwokata. Miejsce akcji: jedno z państw UE oraz kraje offshore.

 

  1. Znany prawnik Enrico Pallazzo (dane zmienione) na zlecenie swojego klienta zakłada kilka spółek offshore. Klientem i beneficjentem rzeczywistym schematu jest Pan X, mieszkaniec pewnego kraju europejskiego. Nasz as palestry wykorzystuje przy tym akcje na okaziciela, tzw. bearer shares. Zastosowanie takich akcji daje możliwość anonimizacji beneficjenta rzeczywistego spółki – wystarczy, że wynajmie się tzw. nominee director, czyli dyrektora zastępczego (w praktyce często słupa). Przykładowe kraje, w których można było przeprowadzić manewr z dyrektorami zastępczymi i akcjami na okaziciela: Belize, Wyspy Marshalla.

 

  1. Jedną z tych spółek jest spółka offshore A – na koncie tej spółki w banku L1 zostały potem zdeponowane nielegalne środki. Pan X miał akcje tej spółki na okaziciela.

 

  1. Enrico zakłada następnie spółkę B w innym kraju offshore – tam również mieliśmy akcje na okaziciela i dyrektora nominowanego. Wszystko pomyślane tak, żeby ukryć tożsamość beneficjenta rzeczywistego, czyli klienta Enrico, Pana X.

 

  1. Pan X w rzeczywistości kontroluje spółki offshore A i B, ale nie ma go w publicznych rejestrach.

 

  1. Następnie prawnik Enrico utworzył trusty dla Pana X w krajach, gdzie swoje siedziby miały spółki A i B. Trusty te mogły występować w imieniu wspomnianych spółek, a jednym z pierwszych posunięć było tutaj otwarcie kont bankowych dla spółek: spółka A konto w banku L1, spółka B konto w banku D2.

 

  1. Trusty podczas zakładania kont wyjaśniły bankom, że reprezentowane przez nie spółki A i B są częścią międzynarodowej struktury firm i będą często udzielać sobie nawzajem pożyczek, w grę wchodzić też będzie spora ilość wychodzących przelewów zagranicznych. Służyć miało to wszystko legalnej optymalizacji podatkowej. Co jak co, ale Enrico nieźle to uzasadnił.

 

  1. Następnie nasz Enrico Pallazzo zakłada spółkę C w tym kraju UE, gdzie mieszka Pan X. No i to Pan X faktycznie kontroluje tę spółkę, choć formalnie jej managerem jest Pan Y. Ta spółka C zajmuje się doradztwem prawnym. Pan Y jako prezes spółki otwiera dla niej konto w banku F3 – waluta to Euro.

 

  1. No to rozkręcamy schemat! Spółka C podpisuje umowę kredytową ze spółką offshore B. Umowa ta miała umożliwić zakup nieruchomości przez spółkę C. Stronami umowy były trust zarządzający spółką B oraz spółka C reprezentowana przez Pana Y.

 

  1. W celu realizacji zakupu nieruchomości Pan X zlecił trustowi zarządzającemu spółką A wypłatę środków z banku L1 do banku D2, gdzie konto miała spółka B. Był to przelew transgraniczny (offshore – offshore).

 

  1. Pieniądze z konta spółki offshore B trafiły na konto europejskiej spółki C (konto było prowadzone przez bank F3). Banki D2 i F3 nie wiedziały o faktycznych relacjach łączących spółki B i C.

 

  1. Za środki, które trafiły na konto spółki C od spółki B została zakupiona nieruchomość w kraju, w którym mieszkał na co dzień Pan X (i prawnik Enrico).

 

  1. Spółka C spłacała pożyczkę udzieloną jej przez spółkę B na zakup nieruchomości. Pytanie skąd spółka C miała na to kapitał? Ano formalnie prowadziła działalność doradczą i wystawiała faktury. W prowadzeniu tej działalności pomagał nie kto inny, jak sam Enrico Pallazzo, który miał doświadczenie w branży prawnej.

 

 

Jakie korzyści teoretyczne przyniosło zastosowanie takiego schematu?

Po pierwsze umówmy się, że duże pieniądze na koncie spółki offshore to dopiero połowa sukcesu – no, chyba, że chcemy do końca życia bujać się jachtem po jakiejś egzotycznej wyspie i nie robić wiele ponadto. W praktyce jednak prowadząc rozliczne interesy pieniądze się inwestuje – a robienie tego np. w Europie przez spółkę offshore nie zawsze jest dobrym pomysłem (zwłaszcza, gdy np. mamy tę kasę z handlu narkotykami). Trzeba więc środki wyprać i sprowadzić z powrotem do Europy w taki sposób, aby nie rzucać się zbytnio w oczy AML-owcom z banków, GIIF-om i urzędom skarbowym.

Wykorzystanie w strukturze spółek offshore i trustów z różnych jurysdykcji + anonimizacja beneficjenta rzeczywistego utrudniało dotarcie do szefa tej operacji oraz dawało uwiarygodnienie dla częstych transferów środków pomiędzy rachunkami różnych firm, które kontrolował Pan X. Dodatkowo mieliśmy tutaj firmę C, prowadzącą rzeczywistą działalność prawniczą, która wydawała się dość wiarygodna i do czasu nie budziła podejrzeń co do udziału w procederze prania pieniędzy. Mieliśmy więc tutaj mieszanie funduszy pochodzących z działalności przestępczej z legalnie zarobionymi pieniędzmi, co jeszcze bardziej utrudniało namierzenie schematu.

 

 

Jak się skończyła ta historia?

No niestety, schemat po którymś obrocie z kolei jednak się wysypał. Prawdopodobnym powodem ściągnięcia zainteresowania na spółkę C było to, że pieniądze na zakup nieruchomości pochodziły od spółki B zarejestrowanej w kraju offshore. Uznano też za podejrzany fakt, że nie ma żadnych powiązań między spółkami A, B i C – nigdy wcześniej nie robiły ze sobą interesów, do tego powstały mniej więcej w tym samym czasie i nie prowadziły wcześniej żadnej działalności. No a potem po nitce do kłębka wyszło kilka nieścisłości:

– Na konta spółek A, B i C często trafiały środki z zagranicy, które następnie były transferowane do innych krajów bez logicznego powodu.

– Działo się tak dlatego, że informacje w umowach zawieranych pomiędzy spółkami A i B oraz B i C były niejednokrotnie niespójne lub nieprawidłowe. Do tego dochodziły warunki nietypowe dla realnego obrotu gospodarczego, czyli brak zabezpieczeń na udzielanych pożyczkach.

– W pewnym momencie przestano spłacać raty pożyczek i odsetki od niektórych umów.

– Transfery następowały bez pokrycia umowami, tzn. nie było umów je uzasadniających.

 

No trudno, tego typu schematy są dla perfekcjonistów – inaczej wszystko lata do czasu. Nasz Enrico Pallazzo niestety nie stanął tutaj na wysokości zadania i po prostu nie dopatrzył kilku rzeczy. Konsekwencje były bardzo nieprzyjemne.

Reasumując: można to było zrobić lepiej, choć początkowo wyszłoby drożej.

 

 

Uwaga, ważne!

 

Chcesz wiedzieć więcej?

 

Interesujesz się tematyką:

 

– Prania pieniędzy przy wykorzystaniu nieruchomości

 

– Zabezpieczeniem prawnym nieruchomości przed ryzykiem biznesowym

 

– Anonimizacją prowadzenia działalności i redukcją ryzyka biznesowego

???

 

Jeśli na choć jedno pytanie odpowiedziałeś TAK, to super, bo mamy coś dla Ciebie!

 

Po pierwsze…

Możesz się zapisać na nasz newsletter, gdzie wysyłamy Subskrybentom od czasu do czasu ciekawe schematy niepublikowane na blogu. Zapisać się można TUTAJ

 

Po drugie…

Możesz spojrzeć, co możemy Tobie zaoferować w kwestii zabezpieczenia nieruchomości. A jest to coś naprawdę wyjątkowego – LINK

 

A po trzecie…

Już niedługo zaczynamy przedsprzedaż szkolenia Białych Kołnierzyków, które nie ma odpowiednika na rynku. Znajdziesz tam wiedzę, która jest ultraprzydatna i unikalna – SPRAWDŹ TERAZ

 

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!