Sprzedaż Wisły Kraków vs Operacja Matrioszka

Zamierzałem wrzucić coś nowego na bloga dopiero w 2019 roku, ale po ostatnich akcjach, w których uczestniczy Wisła Kraków, po prostu nie mogłem się powstrzymać. Sytuacja jest bowiem tak niezwykła – nawet jak na realia naszej piłki – że jeszcze przez długi czas będzie pięknym obiektem do analiz. No, ale po kolei… 

 

Krótki szkic sytuacyjny

1. Mało znany polski agent piłkarski informuje opinię publiczną, że na ratunek tonącej Wiśle ma przybyć tajemniczy członek kambodżańskiej rodziny królewskiej Vanna Ly oraz, jako inwestor wspierający, Szwed Mats Hartling.

2. Po bliższym sprawdzeniu okazuje się, że Pan Vanna Ly, wbrew deklaracjom, prawdopodobnie nie ma nic wspólnego z królem Kambodży, za to jest obywatelem Francji, gdzie od 2014 roku prowadzi mało znaną firmę konsultingową. Z kolei Mats Hartling, który podawał się za dyrektora spółki Noble Capital Partners, zgodnie z dokumentami przestał pełnić tę funkcję w 2017 roku – choć, jak sam twierdzi, nadal nim jest „z upoważnienia zarządu”.

3. Prezes oraz wiceprezes zarządu TS Wisła, właściciela Wisła S.A., podpisali w Zurichu dokument sprzedaży 60% akcji klubu funduszowi inwestycyjnemu Alelega z Luksemburga (który jest podobno kontrolowany przez Vanna Ly) oraz 40% wspomnianej Noble Capital Partners reprezentowanej rzekomo przez Matsa Hartlinga. Sukces? Niekoniecznie…

4. Głównym warunkiem, który był absolutnie niezbędny do tego, aby umowa sprzedaży doszła w ogóle do skutku, było otrzymanie przez klub przelewu umożliwiającego spłatę najpilniejszych zobowiązań zamykających się w kwocie ok. 12 milionów PLN.

5. Przelew na wspomniane 12 baniek miał przyjść na konto Wisły w piątek 28 grudnia – niestety, zamiast kasy na rachunku bankowym, pojawiło się rzekome potwierdzenie jego wykonania. Potwierdzenie to zostało wrzucone z oficjalnego (podobno) konta Vanna Ly na Twitterze, ale tak szczerze mówiąc, to ja się dziwię dziennikarzom, którzy się na to powołują. Dlaczego? Wystarczy poczytać sobie wcześniejsze posty, w których np. Pan Vanna deklaruje, że otworzy w Kambodży specjalny, ukryty magazyn na flagi skradzione innym klubom, aby były „poza zasięgiem” polskiej policji. W innym tweecie z kolei nasz bohater odpowiada na zarzut, że przyjechał na spotkanie w Szwajcarii pociągiem: „Tak, ale to był mój własny pociąg”. O innych, dość kontrowersyjnych, wypowiedziach z tego konta nie będę już wspominał. W każdym razie wygląda to na robotę jakiegoś śmieszka internetowego i nie najlepiej świadczy o tych, którzy biorą jego tweety za pewnik. Rzecz jasna o tym, czy przelew rzeczywiście został wysłany, czy też nie, dowiemy się zapewne w poniedziałek (no, może zaraz po Nowym Roku), ale…

6. Ale, tak mówiąc szczerze, niespecjalnie wygląda mi na to, aby podmioty chcące przejąć Wisłę rzeczywiście dysponowały kapitałem takiego rzędu. Dość powiedzieć, że luksemburski fundusz Alelega w swoich sprawozdaniach finansowych wykazywał podobno sumy bilansowe niższe, niż kwota wolna od podatku w Polsce (czyli jakieś 8 tys. PLN). Ok, no to może kasę potencjalnie ma Noble Capital Partners…? Poszukałem (co nie było trudne) – teoretycznie jest lepiej, bowiem deklarowana suma aktywów tej firmy wynosi niecałe 340 tys. GBP, czyli ok. 1,5 mln PLN, ale to jednak nadal dość mało biorąc pod uwagę skalę transakcji. No, chyba, żeby założyć, że są to tylko tzw. third party, czyli międzynarodowe słupy będące przykrywką dla właściwych inwestorów – ale o tym za moment.

7. Wkrótce po podpisaniu umowy sprzedaży klubu, dotychczasowa prezes Wisły S.A. zrezygnowała z pełnienia tej funkcji. Kurtyna. 

 

Co więc mamy...?

Na razie mamy rozp… – wróć – wielką niewiadomą dotyczącą samej transakcji + różne sensacyjne teorie serwowane przez media. Dwie najczęściej spotykane skomentuję poniżej.

Teoria pierwsza (a raczej to, co z niej wynika): nowi nabywcy klubu to idioci

Potencjalnym nabywcom klubu miało chodzić nie tyle o samą drużynę piłkarską, co głównie o atrakcyjne grunty będące rzekomo w posiadaniu Wisły S.A. Inwestorzy teoretycznie mogliby myśleć, że wraz z kupnem klubu piłkarskiego przejmą również te tereny, chociażby w oparciu o wypowiedź prezes Wisły S.A. z początku 2018 roku (wedle tej wypowiedzi Wisła miała swobodnie dysponować gruntami o wartości ponad 75 milionów PLN). Tyle, że tuż po podpisaniu umowy szybko okazało się, iż atrakcyjne grunty należą do TS Wisła (będącego posiadaczem pakietu akcji Wisły S.A.), a transakcja sprzedaży klubu piłkarskiego ich nie obejmuje. Szczerze mówiąc ciężko jest mi przyjąć wersję, w której ludzie dysponujący milionami najpierw podpisują umowę, a dopiero potem dowiadują się, że grunty jednak nie będą ich – to już byłaby akcja na poziomie gangu Olsena, naprawdę… Przecież była to transakcja o wielomilionowej wartości, a nie sprzedaż starej Skody Fabii, więc sugerowanie, że kupujący w ogóle nie zajrzeli do umowy i nie zapoznali się z faktycznym stanem majątkowym klubu, zakrawa trochę na absurd.

Teoria druga: próba wymigania się od odpowiedzialności za długi

Niestety na ten moment nie znamy kluczowej okoliczności, czyli nie wiemy, jak w ogóle wygląda umowa. Teoretycznie może się bowiem okazać, że nawet w przypadku braku wpłaty wspomnianych 12 milionów klub tak czy inaczej przejdzie na własność nowych inwestorów, a pieniądze… Być może wcale się nie pojawią, lecz zostanie ogłoszona upadłość – jednak już przez nowych właścicieli. Co by to dało w tej konkretnej sytuacji? Na razie się nie wypowiem – jeżeli wypłyną nowe okoliczności, to zapewne pokuszę się o analizę wespół z prawnikami specjalizującymi się w tematach upadłościowych (nawet dla zaspokojenia własnej ciekawości). Teoretycznie jednak taka próba znalezienia inwestora mogłaby być tzw. dupochronem dla zarządu mającego coś na sumieniu – mógłby się bronić podając argumenty typu „Staraliśmy się wyprowadzić klub na prostą, nawet znaleźliśmy ludzi, którzy w niego zainwestują, a że okazali się oszustami…”. Jednak to też nie byłoby proste do przeprowadzenia, a nie chcę spekulować w oparciu o szczątkowe (póki co) informacje. 

 

Operacja Matrioszka

W trakcie zapoznawania się z tą całą sytuacją, przypomniała mi się pewna akcja przeprowadzona przez Europol w 2016 roku. Nie było u nas o niej zbyt głośno, a jedyne nieliczne wspominki pojawiły się chyba tylko dlatego, że w tle pojawił się ex-klub samego Jose Mourinho, a konkretnie União de Leiria.

Tak więc Operacja Matrioszka trwała ponad rok i miała miejsce w Portugalii, choć tropy wiodły także do innych krajów europejskich. Chodziło o to, że osoby związane z „rosyjską grupą mafijną” wykorzystywały kluby piłkarskie do prania pieniędzy. Schemat działania wyglądał tak:

1. Przestępcy wyszukiwali kluby mające kłopoty finansowe, a następnie zyskiwali zaufanie działaczy dzięki darowiznom lub stosunkowo niedużym inwestycjom.

2. Kolejnym krokiem było kupno klubów za niewielkie pieniądze przez tzw. słupów, reprezentujących różnego rodzaju spółki offshore z rajów podatkowych, które umożliwiały ukrycie tożsamości rzeczywistych nabywców oraz pochodzenie kapitału.

3. Kiedy przestępcy weszli już w posiadanie klubu, mogli przystąpić do procederu prania pieniędzy oraz innych oszustw – działania były tutaj różne: 
– wciąganie na listę płac fikcyjnych graczy, którzy tak naprawdę nigdy w klubie nie grali 
– transgraniczne transfery graczy, którzy albo byli wyceniani zbyt wysoko, albo zbyt nisko 
– niejasne transakcje dotyczące praw do transmisji telewizyjnych 
– przewożenie dużych ilości gotówki z Rosji do Portugalii (oczywiście wbrew prawu)
– obstawianie zakładów bukmacherskich oraz ustawianie wyników meczów
– tworzenie struktur spółek offshore w sposób, który wzbudził podejrzenia służb 
– różne oszustwa podatkowe (klasyka)

Zgodnie z tym, co podaje Europol, podejrzenia w tej sprawie wzbudził nadzwyczaj luksusowy styl życia przestępców, którzy korzystali z majątku formalnie zarejestrowanego na słupów będących właścicielami klubów. Nie wiem, na ile jest to prawdziwa wersja, ale bardzo możliwe, że ktoś związany z klubem zorientował się w procederze i po prostu doniósł odpowiednim służbom o swoich podejrzeniach. Zresztą, według funkcjonariuszy Europolu, piłka nożna ogólnie stanowi bardzo ciekawe pole do prania pieniędzy min. ze względu na sposób finansowania oparty w dużej mierze o sponsorów, jak i na model biznesowy związany z zarabianiem na transferach, gdzie w grę wchodzą niejednokrotnie potężne sumy, mogące być – w zależności od potrzeb – albo kosztem, albo przychodem. 

 

Krótkie podsumowanie

Oczywiście nie twierdzę, że schemat z Operacji Matrioszka dzieje się właśnie w Wiśle Kraków i ktoś mający nieczyste intencje chce przejąć ten klub. Ba, mam wielką nadzieję, że jeden z najbardziej zasłużonych klubów piłkarskich w Polsce wyjdzie jednak na prostą i znajdzie poważnego inwestora, który zapewni mu bezpieczne funkcjonowanie i grę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jestem jednak zdania, że takie transakcje, jak sprzedaż tak dużych podmiotów, powinny być w szczególny sposób monitorowane i prześwietlane, aby znane marki sportowe nie dostawały się w ręce podejrzanych osób mogących je wykorzystywać do celów niezgodnych z prawem. Również nie wyobrażam sobie, aby umowa opiewająca na takie kwoty była podpisana bez przedstawienia jakichkolwiek wiarygodnych gwarancji bankowych ze strony nabywców – w końcu są to „ludzie znikąd”, nieznani w naszym świecie biznesu i o niepotwierdzonej wiarygodności. Więc jeśli takich dokumentów nie przedstawili, a mimo to umowę podpisano, to byłby to moim zdaniem ogromny skandal świadczący albo o niekompetencji zarządu, albo… No cóż, wiele się powinno wyjaśnić w ciągu najbliższych dni.

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!