Strefa wojny: Leopardy & automaty do gry

W tle newsów medialnych i komentarzy ekspertów dotyczących hitów ostatnich dni, czyli LGBT i „kupy Trzaskowskiego” docierającej Wisłą już do Torunia, przemykają się raz po raz ciekawe informacje. Ciekawe, ponieważ ich analiza daje obraz faktycznej sprawności naszego państwa. I nie jest to obraz przyjemny, jak już się zapewne domyślacie. Rzekłbym nawet, że to jest dopiero jedna wielka i śmierdząca kupa.

 

Automaty do gier

Pierwsza rzecz to dane, które niedawno udostępniło Ministerstwo Finansów. Oto od 2017 roku, czyli od czasu obowiązywania nowej ustawy hazardowej, Krajowa Administracja Skarbowa zarekwirowała ponad 50 tys. automatów do gier – taki był efekt kilku tysięcy „wjazdów z buta”, jakie funkcjonariusze urządzali każdego roku w jaskiniach nielegalnego hazardu. Nałożono też ponad 1 miliard PLN kar i skazano za łamanie ustawy 7,5 tysiąca osób (z czego 600 trafiło do więzienia).

 

A teraz efekty finansowe

Z zasądzonego miliarda odzyskano do budżetu zaledwie kilkadziesiąt milionów PLN. Dlaczego? Ponieważ działania operacyjne prowadzą głównie do zatrzymywania słupów, którzy z dość oczywistych względów nie płacą zasądzonych kar, gdyż po prostu nie mają z czego. Sytuacja w sumie analogiczna jak z mafiami VAT, gdzie latami też mieliśmy podobne akcje ze skazywaniem słupów na śmiesznie niskie kary i zasądzaniem zwrotu nielegalnie osiągniętych korzyści, które było tylko fikcją, bo i tak było wiadomo, że komornik nic nie ściągnie z jednego czy drugiego delikwenta. W sumie wygląda to tak, że realnie wyegzekwowane kary ledwo starczają na pokrycie kosztów przechowywania zarekwirowanych automatów, sporządzanie opinii biegłych na potrzeby postępowań itp. Ale gdyby dodać do tego koszty tysięcy interwencji funkcjonariuszy KAS, to najprawdopodobniej cała zabawa byłaby na dużym minusie, patrząc z perspektywy państwa.

A tymczasem podziemie hazardowe ma się całkiem dobrze – przestępcy tak poukładali schematy, że mają w nich uwzględniony prawdopodobny czas, po upływie którego do nielegalnego salonu gier wpadną służby i wszystko zarekwirują. Znów analogicznie jak z VAT-em – tam też mamy schemat życia spółki-słup, zresztą krótki. Używa się przy tym najtańszych automatów do gier, których strata mniej boli. Zasada jest taka: jeden automat daje miesięcznie ok. 5 tys. PLN przychodu = tyle może maksymalnie kosztować. Wskazuje to, że w praktyce służby rozbijają nielegalny punkt gier średnio najprędzej w ciągu 2-3 miesięcy. Gdyby robiły to szybciej, to organizowanie nielegalnych gier na automatach by się nie opłacało – a przecież cały czas powstają nowe punkty. Czy naprawdę nie da się tego namierzać i likwidować w szybszym tempie…?

 

Automaty do Afryki – ciekawostka przy okazji

Ostatnio został ogłoszony przetarg na utylizację zarekwirowanych automatów do gier. Z miejsca pojawiły się doniesienia, że to pewnie jakaś ustawka i ktoś się nieźle „nachapie”, bo dostanie automaty, za których utylizację mu zapłacą grube $$$, a które będzie mógł potem sprzedać np. do Afryki = podwójny zysk! No więc właśnie niekoniecznie. Spytałem o opinię kogoś, kto siedzi w temacie od wielu, wielu lat i kategorycznie odrzucił ten afrykański kierunek. Dlaczego? Ponieważ rekwirowane automaty to na ogół szmelc – każdy innego producenta, o najgorszych parametrach technicznych, bez wsparcia serwisowego w software (posiadają głównie kopie programów zamiast oryginałów). Może z 10 lat temu dałoby się je dobrze opchnąć na rynku afrykańskim, ale teraz nawet i tam przyjmują się maszyny z homologacją oraz software’em od renomowanych producentów, działające w sieci wraz z obsługującym je CMS.

Co więcej, z samej utylizacji też nie będzie wielkich pieniędzy, ponieważ w tych maszynach nie ma wielu podzespołów do odzyskania, więc właściwie to mają one wartość złomu. Aby dobrze na nich zarobić, jest właściwie tylko jedna możliwość: wprowadzić je znów do nielegalnego obiegu w Polsce. Czy to da się…? Poczekamy – zobaczymy.

 

Leopardy

Druga rzecz to czołgi Leopard, które oddano do remontu mniej – więcej w tym zbliżonym czasie, gdy zaczęła obowiązywać nowa ustawa hazardowa. Z 250 sztuk wojsko ma dziś do dyspozycji zaledwie 5 sztuk (!), co w razie wojny mogłoby mieć dość przykre dla nas skutki. Przypominam tylko, że chodzi o czołgi używane, przejęte z niemieckiego demobilu.

I teraz, jak można się było tego spodziewać, Niemcy doskonale zabezpieczyli swoje interesy przy sprzedaży nam tych używanych czołgów. Co prawda kwota, jaką musieliśmy zapłacić za te maszyny była symboliczna (1 Euro), ale było wiadome, że za x-lat trzeba je będzie modernizować. No i tutaj polski przemysł nie może samodzielnie dokonywać modernizacji, gdyż doszłoby przy tym do złamania praw własności intelektualnej niemieckich producentów. Na takie rozwiązanie nalegała strona niemiecka – i trudno się jej dziwić.

Tak czy inaczej zaczęły się jazdy z aneksowaniem umów, przepychanki kto jest winien, a kto nie jest, przewlekłe procedury i tak dalej. Najważniejszy jest jednak efekt: polska armia wciąż nie ma nowoczesnych czołgów. Niemcy i tak swoje zarobią, a my obudzimy się zapewne z ręką w nocniku.

 

Reasumując

Przegrywamy starcie zarówno z przestępcami, jak i z politykami / koncernami państw wyżej rozwiniętych od nas. No po prostu dostajemy baty na całej linii. Nie potrafimy sobie poradzić z prostymi w gruncie rzeczy zagrywkami tzw. mafii hazardowej, nie potrafimy sprawnie prowadzić skomplikowanych projektów o skali międzynarodowej. I taka jest faktyczna siła naszego państwa, a nie to, co pokazują w TVP.

 

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!