Rolnicy, VAT i pewne biblijne powiedzenie

Wielu z Was zapewne kojarzy sytuację z biblijnej uczty Baltazara, gdzie na ścianie pojawił się napis: „mene, mene, tekel, ufarsin”, co w przekładzie na polski znaczy: policzone, zważone, podzielone. Ok, ale co to ma wspólnego z podatkiem VAT…? Powiem tak: w niektórych przypadkach nawet całkiem sporo.

 

Rolnik rozlicza VAT

Chyba większość rolników, którzy zgłosili się do podatku VAT, zdecydowała się na ten krok licząc na spore zwroty VAT-u w gotówce z uwagi na zakupy paliwa oraz na odpisy VAT od zakupionego sprzętu i materiałów budowlanych (zazwyczaj opodatkowanych stawką 23%). Jednak nie zawsze jest kolorowo i czasem okazuje się, że VAT u rolników ma także swoją ciemną stronę, o czym świadczy pewna historia wprost z podwarszawskiego zagłębia sadowniczego.

Naczelnik jednego z podwarszawskich Urzędów Skarbowych postanowił w 2016 roku przeprowadzić kontrolę u podatnika zgłoszonego do podatku VAT, który prowadził działalność rolniczą w zakresie gospodarstwa sadowniczego. W trakcie tej kontroli zweryfikowano ewidencję sprzedaży oraz ewidencję zakupów. W protokole pokontrolnym, a następnie w decyzjach 1 instancji, zakwestionowano rzetelność ewidencji sprzedaży. Powód? Według organu podatkowego, zadeklarowana sprzedaż opodatkowana była o co najmniej połowę zaniżona! Tak, dobrze przeczytaliście: o połowę, czyli grubo. Po ciężkich bojach stoczonych przez podatnika, skarbówka postanowiła dopuścić dowód z opinii biegłej z zakresu ogrodnictwa. Sukces…? No więc właśnie niekoniecznie…

 

 

Wyliczenia strat w praktyce, czyli biegli w akcji

Biegła dokonała wizji lokalnej sadów oraz przeanalizowała zaświadczenia o pomocy dla rolnika z uwagi na susze, podtopienia i inne klęski żywiołowe. Z wyliczeń wyszło jej, że z dwóch obszarów, na których rolnik gospodarował, 4500 drzewek wymarzło, a część była świeżo zasadzonych. Na podstawie danych statystycznych biegła obliczyła więc, jaki powinien być plon z gospodarstwa rolnego i jaka ilość owoców powinna być opodatkowana podatkiem VAT. Rolnik posiadał jabłka, grusze i śliwki w sadzie.

 

Opinia biegłej kontra stanowisko rolnika

Przy sporządzaniu opinii na swoje nieszczęście (a to daje nadzieję rolnikowi na uwzględnienie skargi do WSA) biegła jako źródło wiedzy wskazała m.in. specjalistyczne „konsultacje z doświadczonymi sadownikami”, bez powołania nazwisk i danych tych sadowników. Biegła odrzucając plony wskutek wycięcia sadu po jego częściowym wymarznięciu, przyjęła, że drzewka nie przemarznięte, które były w sąsiedztwie wymarzniętych, owocowały tak samo, jakby nie doszło do przemarznięć. Rolnik nie mógł się z tym zgodzić i wskazywał, że biegła nie posiada kwalifikacji oraz że jest specjalistką z zakresu ogrodnictwa, a nie sadownictwa. Wskazywał również na brak oceny, jaki był rozmiar szkód w innych drzewkach, niż te objęte szkodą całkowitą. Według rolnika przyjęty współczynnik strat na poziomie:

– 2 % odpady,

– 10% owoce niehandlowe,

– 3% ubytki w przechowalni,

jako maksymalny wskaźnik korekty sprzedaży nie odpowiada rzeczywistości, gdyż przyjęte założenia nie odzwierciedlają warunków glebowych, atmosferycznych i normalnego funkcjonowania gospodarstwa. Inaczej mówiąc: biegła wyliczyła bardzo małe straty, podczas gdy rzeczywistość rolnicza była znacznie gorsza (tzn. strat było o wiele więcej).

 

 

Rolnik bez wsparcia kontra urzędnicy skarbowi

Niestety, dzisiejszy bohater popełnił już na wstępie bardzo poważny błąd: występował sam i nie będąc przygotowanym stawił się na wezwanie do Urzędu Skarbowego. Tam go przesłuchano w charakterze strony – padły pytania na temat historii gospodarstwa, zbiorów i produkcji rolnej oraz sprzedaży. No i niestety, ale nasz rolnik przybił sobie sam gwóźdź do trumny, używając nieprecyzyjnych sformułowań o wysokości zbiorów i generalnych pojęć o wysokości sprzedaży i stratach w uprawach. No a jak tak, to przyklepano mu, że zbiory w danym roku miał w okresie późne lato / jesień, a sprzedawał je głownie w następnym roku podatkowym. W ten sposób produkcję z 2011 roku przerzucono jako sprzedaż do 2012 roku i analogicznie w kolejnych okresach, obejmując częścią decyzji zasadniczo kres objęty przedawnieniem (2012 i 2013).

 

No to dopłacisz Pan podatek…

Na podstawie opinii wspomnianej już biegłej, Urząd Skarbowy doszedł do wniosku, że blisko połowa produkcji sadownika była sprzedawana bez ewidencjonowania sprzedaży. Połowa! Skutek? Okres objęty kontrolą (2011-2015) doprowadził do naliczenia nieuwzględnionego VAT-u należnego w kwocie blisko 300 000 złotych. Do tego dodajmy odsetki i prawdopodobną grzywnę w sprawie karnoskarbowej… Czyli po prostu podatkowa Apokalipsa (trzymając się biblijnych klimatów).

 

Przedawnienie? Zapomnij!

O czym jeszcze warto wspomnieć to to, że decyzje Dyrektora Izby Administracji Skarbowej były osobiście zawożone przez pracowników Izby Administracji Skarbowej do domu do podatnika w dniu 27 i 30 grudnia 2019 roku. Uprzejmość urzędników…? A skąd – chodziło o to, żeby przypadkiem nie doszło do przedawnienia wskutek doręczenia decyzji po 1 stycznia 2020 roku.

Po decyzji dyrektora Izby Administracji Skarbowej utrzymującej w mocy decyzję organu I instancji, rolnik wynajął doświadczonego prawnika (jakby ktoś takiego potrzebował, to proszę śmiało pisać) i sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Problem w tym, że prawnik ten został wynajęty 3 dni przed wydaniem decyzji przez organ odwoławczy, więc zasadniczo nie mógł już z tym tematem nic zrobić na tym etapie – oprócz zarzutów formalnych, rzecz jasna.

 

 

Kontrola podatkowa – jak się zachować, o czym pamiętać?

A jeśli nas już dopadnie biblijna plaga – wróć – kontrola podatkowa…? Wtedy dobrze jest pamiętać o kilku rzeczach:

  • Jeśli sprawa wygląda na poważną, to do Urzędu Skarbowego nigdy nie idziemy sami. Naprawdę zainwestowanie tych paru złotych we wsparcie adwokata, radcy prawnego, czy doradcy podatkowego, może się nam zwrócić stukrotnie (albo i lepiej).
  • Czasem lepiej jest na początku nic nie powiedzieć, a w domu na spokojnie przygotować jakąś odpowiedź – oczywiście w taki sposób, żeby potem można było składać wnioski dowodowe.
  • Urzędnicy rzadko kiedy wchodzą z kontrolą i dokumentacji księgowej i pozostałej dokumentacji. No a skoro tak, to zwykle jest czas na jej przeanalizowanie i dostarczenie do urzędu – po to, żeby dać odpór argumentom organu.
  • Staramy się składać jak najwięcej wniosków dowodowych. W podanym case study zawsze mogły być przerwy w dostawie prądu i większe zepsucia w magazynie owoców, wreszcie niesprzedane owoce mogły pójść na przeoranie w ziemię i tak dalej.
  • W miarę możliwości nie odbierać nic osobiście, jeśli jest to przywożone od organów skarbowych, a rodzinie powiedzieć, że ma zakaz odbioru korespondencji. A jak coś przychodzi przed Bożym Narodzeniem lub przed końcem roku, to już uważać szczególnie!
  • Zastanówmy się, który sąsiad mógł mieć do nas pretensje i napisać donos – dobrze wiedzieć, kto pod nami dołki kopie.

 

 

O czym jeszcze chciałbym wspomnieć

W zasadzie to prawie wszystko na dziś. Ten case dotyczył co prawda branży rolniczej, ale prawidłowości w nim przekazane znajdują zastosowanie w wielu rożnych dziedzinach gospodarki, więc lepiej zapamiętajcie te kilka punktów związanych z kontrolą podatkową! No a jeśli macie podobne problemy i potrzebujecie wsparcia specjalisty, to piszcie (fajne case study też wskazane – po analizie mogę wrzucić na bloga). A na sam koniec przypominam o newsletterze Białych Kołnierzyków, na który powinieneś / powinnaś zapisać się już teraz (jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś/aś)! Tak dla własnej korzyści (no, może trochę i mojej). Link do zapisów tutaj

 

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!