Koronawirus, kryzys gospodarczy i polityka

Dzisiejszy wpis będzie trochę nietypowy, ale takie mamy czasy, niestety. Tak więc zamiast typowo technicznych aspektów prawnych, postaram się zaprezentować nieco szerszą wersję związaną z pandemią koronawirusa, nadchodzącym kryzysem oraz zmianami w prawie. Zmianami, które mogą mieć daleko idące konsekwencje. No, ale nie wyprzedzajmy faktów…

 

Wersja video dla tych, którzy wolą oglądać i słuchać ⬇️

 

https://www.youtube.com/watch?v=OOqc_btQRFA

 

Wersja tekstowa dla tych, którzy wolą czytać ⬇️

Na samym początku przyznam się Wam, że przestałem śledzić doniesienia dotyczące rozwoju epidemii, liczby zarażonych itp. Dlaczego? Ponieważ wyszedłem z założenia, że i tak nie mam żadnego wpływu na rozwój sytuacji w skali kraju. A skoro tak, to uznałem, że bez sensu się tym wszystkim stresować – wystarczy, że siedzę w domu i zachowuję środki bezpieczeństwa (polecam zresztą ten styl każdemu). Mainstreamowe media niech tam sobie trąbią o wirusie i kryzysie, ale ja skieruję swoją uwagę na rzeczy mniej dostrzegalne, które dzieją się niejako poza światłami głównej sceny. I, moim zdaniem, warto spoglądać na takie nieoczywiste aspekty, a nie ciągle śledzić informacje o kolejnych ofiarach. Dlaczego? O tym za moment.

 

Teorie spiskowe

Powiem wprost: nie jestem fanem teorii spiskowych. Po pierwsze dlatego, że zbyt dużo poznałem spraw związanych z przeróżnymi oszustwami, aby w takie teorie wierzyć. Niestety (albo i stety) w tych analizowanych przeze mnie sprawach nie było symptomów świadczących o tym, że są one częścią jakiejś szerszej całości, czy też może szerzej zakrojonych i skoordynowanych działań. Ot, co najwyżej luźno powiązane przypadki. To raz. Dwa to spiskowe teorie mają to do siebie, że:

  • często przeczą nauce,
  • prezentują uproszczoną wizję świata, ignorując pewne oczywiste fakty,
  • zakładają, że wszystko jest zaplanowane, gdy tak naprawdę w dużej mierze rządzi losowość,
  • są obarczone wieloma błędami poznawczymi,
  • i tak dalej…

Zresztą, jak kogoś to interesuje, to na moim blogu jest wpis na ten temat.

Scenariusz węgierski

Ale problem jest taki, że przez tego całego koronawirusa w pewnych przypadkach zaczynają nam się powoli zacierać granice pomiędzy tzw. foliarstwem, a rzeczywistością. Podkreślam, w pewnych przypadkach, a nie ogólnie! W każdym razie coś, co jeszcze miesiąc temu wydawało się bardzo mało prawdopodobne, dziś nagle staje się rzeczą, którą trzeba brać pod uwagę – zwłaszcza, jeśli dotyczy zwiększenia kontroli władzy nad obywatelami. Nie trzeba zresztą daleko szukać – taki np. Orban zyskał na Węgrzech praktycznie dyktatorską władzę i nikt tak naprawdę nie wie, na jak długo. I choćby nawet rządził jeszcze tylko przez 2 – 3 lata, to w tym okresie może totalnie pozamiatać całą opozycję i namaścić swojego następcę (czy też następców).

Scenariusz polski

U nas, w Polsce, na razie nie mamy takiego „dyktatorskiego” scenariusza, choć pojawiają się „genialne” pomysły Jarosława Gowina, który chce zmiany Konstytucji i przedłużenia kadencji prezydenta Dudy o kolejne 2 lata. Wydaje się, że jest to plan bez większych szans na realizację, ale już teraz widać pewne symptomy dokręcania śruby, zauważalne chociażby w Tarczy Antykryzysowej. Ten kontrowersyjny dokument, w opinii bardzo dużej części prawników, jest legislacyjnym bublem, z przytłaczającą liczbą różnych wyjątków, wyłączeń i tak dalej. A wiecie, co jest jedną z najważniejszych cech dobrego prawa…? Prostota.

Do poziomu skomplikowania prawa już jednak w Polsce przywykliśmy (patrz ustawa o VAT). Bardziej martwi mnie to, co może się stać już niedługo. Martwi, bo to od zawsze tak było, że każda władza dążyła do maksymalnego podporządkowania sobie społeczeństwa. A wszelkie niespokojne czasy, wojny, epidemie itp. tylko takim planom sprzyjają. Już teraz bardzo duża część obywateli akceptuje coraz większą kontrolę władzy nad obywatelami w imię walki z koronawirusem. Jasna sprawa, wiele zakazów i zmian w prawie jest dla tej walki niezbędne – co do tego nie ma watpliwości. Ale czy na pewno wszystkie? No i ile z nich będzie obowiązywać także po zakończeniu epidemii koronawirusa? No właśnie…

 

Osobiście mam nadzieję, że nie powtórzy się u nas scenariusz węgierski i nie będziemy mieli dyktatora. Foto: Wikipedia

 

Bezpieczeństwo – rzecz kluczowa

Trzeba też zrozumieć to, że władza zapewnia bardzo dużej rzeszy ludzi poczucie bezpieczeństwa, w imię którego są oni gotowi poświęcić coraz więcej swojej wolności. I nie mam tutaj na myśli tylko stałych beneficjentów pomocy społecznej, czy też ludzi żyjących głównie z 500+, ale także całą armię urzędników. Dodajmy do tego całą masę politycznych karierowiczów, którzy tak naprawdę mogą zarobić niezłe pieniądze (niezłe z perspektywy tzw. statystycznego Polaka) tylko i wyłącznie dzięki polityce – czy to w spółkach skarbu państwa, czy to w lokalnych przedsiębiorstwach komunalnych. Bez polityki byliby oni skazani na przeciętną egzystencję, np. jako nauczyciele religii, kierownicy mało znaczących referatów i tak dalej. A, no i jeszcze wypadałoby wspomnieć o przeróżnych Januszach biznesu, zblatowanych z lokalnymi politykami i żyjących głównie dzięki publicznym zamówieniom.

Te grupy w dużym stopniu (no bo jednak nie wszyscy!) ucieszyłyby się również z nacjonalizacji niektórych przedsiębiorstw, motywowanej kryzysem i koniecznością zapewnienia ciągłości zatrudnienia oraz wypłat pracowniczych pensji. To dopiero byłby raj dla wszelkiej maści pociotków, partyjnych działaczy oraz przeróżnych ludzi podczepionych pod politycznych protektorów! Tacy lokalni ważniacy mieliby wszak szanse na nowe, dobrze opłacane posady w znacjonalizowanych przedsiębiorstwach i mogliby tam zarabiać po kilkanaście – kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie (a przynajmniej niektórzy). A już teraz pojawiają się pomysły, że państwo powinno pójść właśnie w kierunku przejmowania niektórych firm – dla dobra gospodarki, oczywiście. Teraz są to tylko nieśmiałe pomysły, ale co się stanie, gdy epidemia dotknie więcej osób, a kryzys mocniej się rozwinie…? Ciężko przewidzieć.

 

Władza kontra kryzys

Do tego wszystkiego, co napisałem powyżej, dodajmy jeszcze taki oto fakt:

Praktycznie od zawsze każdy kryzys umacniał władzę.

No, oczywiście i od tego bywały wyjątki, jak chociażby mieliśmy akurat krwawą rewolucję i rządzący tracili głowy (dosłownie). Kto nie wierzy, ten niech poczyta sobie historyczne opracowania. Co więcej, stan wyjątkowy na ogół wiązał się także z podwyżką podatków! I ludzie to akceptowali, no bo przecież wiadomo, że trzeba ponieść jakieś wydatki na odbudowę gospodarki zniszczonej wojną i tak dalej. Epidemia połączona z kryzysem jest bardzo podobną sytuacją. Ludzie będą się bać, więc w większości zaakceptują zmiany – jedynie jakieś tam jednostki mogą się mocno buntować, ale prawdopodobnie szybko zostaną spacyfikowane. Oczywiście, jakieś niepokoje społeczne też będą, bo kryzys i bezrobocie spowoduje pogorszenie nastrojów, wzrost przestępczości i tak dalej. Jednak na ten moment nie wydaje się, aby rządzący łatwo wypuścili władzę z rąk – już teraz widać to chociażby na przykładzie podejścia do zbuntowanych samorządowców, którzy nie chcą pomagać w organizowaniu wyborów prezydenckich. W odpowiedzi na ten bunt wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki zagroził wprowadzeniem zarządów komisarycznych w gminach, które nie podporządkują się woli rządu. Widzicie więc, w jakim kierunku może to wszystko zmierzać.

Kryzys = katalizator przyspieszający zmiany

Oczywiście, takie poważne zmiany nie dzieją się z dnia na dzień, lecz stopniowo. A koronawirus może być takim katalizatorem przyspieszającym pewne procesy. Ludzie się boją, żyją w strachu nakręceni przez media, więc prędzej zaakceptują rzeczy, których normalnie by nie zaakceptowali. Część decyzji może zapaść już teraz, z kolei pod inne stopniowo będzie można przygotować grunt. Przykładowo słychać już wzmożone głosy, że gotówka jest zagrożeniem, bo przenosi wirusy i trzeba by ja zlikwidować – tak, jakby np. opakowania produktów były sterylne i nie przenosiły wirusa, no naprawdę… A likwidacja gotówki to także likwidacja jednego z ostatnich bastionów wolności – bez niej rząd będzie mógł jednym przyciskiem pozbawić kogoś całkowicie środków do życia. I taka niewygodna jednostka będzie musiała wymieniać swojego iPhone’a na worek ziemniaków, żeby przeżyć. Czy trzeba lepszego bata na prawdziwą opozycję wobec władzy? Raczej nie.

 

Szybkie podsumowanie

Dlaczego o tym mówię, czy chcę Was przestraszyć? Nie. Tutaj chodzi o to, aby zwrócić uwagę na pewne kwestie i na to, że trzeba mieć otwartą głowę. Otwartą po to, żeby nie dać się zakrzyczeć przez tę całą koronawirusową histerię medialną. To jest szczególnie ważne w tych czasach. Oczywiście, mogę się mylić w ocenie sytuacji. Nie będę się także tutaj kreować na kogoś, kto zawsze wie wszystko najlepiej – to zostawię niektórym politykom i tzw. wujkom Staszkom przekonanym o swej nieomylności. Ja potrafię się przyznać do tego, że się czasem mylę. W każdym razie nie wiem jak Wy, ale ja na pewno będę śledził różne próby zmiany istniejącego systemu, przeprowadzane w białych rękawiczkach i możliwie po cichu. A jak coś ciekawego się w tym temacie pojawi, to na pewno dam Wam znać.

Tak czy inaczej, od poniedziałku wracam na normalne tory, jeśli chodzi o blogowanie. Czyli będzie o tzw. mafiach VAT, oszustwach gospodarczych i wszystkim tym, co tygrysy lubią najbardziej. Trzymajcie się w tych trudnych czasach!