Jak skutecznie wkręcić uczciwą firmę w karuzelę VAT?

Odpowiedź na pytanie zawarte w tytule wpisu brzmi: banalnie prosto.

Podstawowy schemat werbowania firm do karuzel VAT

Chyba najczęściej spotykanym sposobem były z pozoru zwykłe propozycje handlowe. Wyglądało to tak, że do firmy X dzwonił jakiś facet, nazwijmy go A, i pytał się, czy nie mają przypadkiem na sprzedaż np. dwóch TIR-a napojów energetycznych w dobrej cenie, bo on akurat pilnie potrzebuje i weźmie w zasadzie jakąkolwiek markę za max 1,20 PLN netto puszka. Szef firmy X odpowiadał, że w zasadzie to on napojami energetycznymi nie handluje, więc do dealu nie dojdzie.

Jakieś kilka – kilkanaście dni później z firmą X kontaktował się inny facet, nazwijmy go B, i pytał, czy czasem nie chcą kupić większej ilości tanich energetyków, bo umówiony kontrahent się akurat wycofał itp. itd. więc szybko i tanio może sprzedać – np. po 1,10 PLN netto za puszkę. Szef firmy X przypominał sobie (albo, jeśli nie pamiętał, to „przypadkowo” dostawał telefon przypominający), że facet A dzwonił niedawno i szukał energetyków za 1,20 PLN netto – czyli 2 x 26 palet na pace x 2880 = 149760 puszek x 10 groszy = jakieś 15 000 PLN do przodu na tym dealu (dochodowego nie liczę, bo różnie z nim bywa).

Tak więc szef firmy X zamawiał TIR-a energetyków od pierwszego ze wspomnianych kontrahentów, po czym momentalnie sprzedawał z zyskiem drugiemu. Transakcja dość często wydawała się fajna i bez ryzyka, gdyż sprzedający facet A godził się np. na 2-tygodniowy bezwarunkowy termin zwrotu towaru w razie, gdyby szefowi firmy X nie udało się niczego sprzedać, a kupujący facet B zadeklarował się, że dokona płatności bezpośrednio przy odbiorze. Łatwość i atrakcyjność takiego dealu powodowała, że nietrudno było zapomnieć o tak prozaicznej rzeczy, jak chociażby wstępne sprawdzenie obu kontrahentów (A i B). No a potem…? No a potem bywało tak, że do akcji wkraczał prokurator i zdumiony szef firmy X dowiadywał się, że jest niebezpiecznym VAT-owcem zamieszanym z karuzelę, a niejako na dokładkę ma sporo VAT-tu do zwrócenia (z odsetkami, rzecz jasna).

Jak wkręcić w karuzelę VAT nieogarniętych (lub nieuczciwych) biznesmenów

To, że jeden czy drugi przedsiębiorca dał się złapać na powyżej opisany schemat, jestem w stanie zrozumieć. Ale tego, że ktokolwiek uczciwy dał się wkręcić VAT-owcom w karuzelę w oparciu o schemat opisany poniżej, to… A zresztą sami przeczytajcie i oceńcie.

Do spółki X dzwoni facet A i mówi, że posiada do sprzedania 2 TIR-y energetyków po 1,10 PLN netto za puszkę. Co więcej, ma już na to nawet odbiorcę w postaci spółki prowadzonej przez faceta B, który z miejsca kupi te energetyki za 1,20 PLN netto! Czyli, Panie szefie spółki X, zrobimy to tak: Pan kupisz ode mnie (faceta A) energetyki na przedłużony 2-tygodniowy termin płatności, facet B przeleje Panu zaraz pieniądze za ten towar, a Pan mi szybko odeślesz należność za towar pomniejszoną o swoją prowizję (10 groszy x liczba puszek). Do tego, abyś się Pan już nie męczył z transportem, ja wyślę towar bezpośrednio facetowi B i każdy będzie zadowolony! Tylko o fakturze Pan nie zapomnij, bo porządek w papierach musi być…!

Trzeba doprawdy być na poziomie wiary w Świętego Mikołaja, aby nie zdawać sobie sprawy z tego, że coś tutaj śmierdzi – po co bowiem facetowi A kontakt ze spółką X, skoro sam, bez żadnych pośredników, może od razu sprzedać towar bezpośrednio facetowi B i osiągnąć dzięki temu większy zysk?! A może tak po prostu sobie pomyślał: „A co tam, dam zarobić jakiemuś nieznajomemu gościowi, na co mnie więcej pieniędzy…”…? Sytuacja wydaje się absurdalna, więc w sumie nie ma się co dziwić, że śledczy nie bardzo wierzyli w zapewnienia „szefów spółek X”, jak to oni nie zdawali sobie sprawy, że to karuzela i że to wszystko nic a nic nie wydawało im się podejrzane…

A gdyby tak oszust oszukał oszusta…?

Na sam koniec jeszcze nie sposób się nie odnieść do tego, że ci VAT-owcy również ryzykowali przelewając pieniądze na konto niesprawdzonych „spółek X”. W końcu przecież mogli trafić na jakiegoś cwaniaka, który, wiedząc o takim procederze, kupiłby kilka spółek zarejestrowanych na słupy, potem postawił wiarygodnie wyglądające strony www, ogłosił się na różnych portalach biznesowych, że handluje towarami aktualnie popularnymi wśród VAT-owców, a następnie… „przytulił” od nich kilka – kilkanaście przelewów na większą kasę i po prostu zniknął… Rzecz jasna byłoby najlepiej, gdyby podobną akcję przeprowadził prawdziwy profesjonalista, ponieważ w przeciwnym przypadku zostałby zdekonspirowany, a jego los byłby raczej nie do pozazdroszczenia.

Szczerze mówiąc nie sądzę, aby oszukani w ten sposób VAT-owcy, skoncentrowani na szybkim obrocie fakturami, bawili się w opisanej sytuacji w legalną windykację za pomocą sądów i komorników – zbyt duże ryzyko dekonspiracji, przewlekłe postępowania i cała masa innych problemów. Zresztą wysłanie kilku smutnych Panów w czarnym BMW do „prezesów” spółek – słupów też by za wiele nie dało, gdyż ciężko cokolwiek odebrać komuś, kto rzeczywiście prawie nic nie posiada – można go co najwyżej obić „dla zasady”, ale pieniędzy to nie zwróci. Oczywiście zakładam, że struktura byłaby na tyle profesjonalnie poukładana, że prezesi nie byliby w stanie wskazać organizatora, ani też nie prowadziłyby do niego żadne bezpośrednie ślady. Tak więc obstawiam, że VAT-owcy w podobny przypadku raczej przełknęliby takie straty i skupili się na bieżących wyłudzeniach.

Jest tylko jeden problem: kto ma takie cojones, aby oszukać w podobny sposób mafię VAT-owską…? Oto jest pytanie… 

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!