Jak można zapobiegać fałszerstwom wyborczym: standard E2E

Ja już nawet nie mam siły się śmiać z tego całego wycieku tzw. pakietu wyborczego, serio. W ogóle zresztą bym nie wspominał o tej żenującej sytuacji (karton & dykta), no ale jednak zahacza ona nieco o temat zabezpieczeń przed fałszerstwami, więc uznałem, że mimo wszystko jest to tematyka godna białych kołnierzyków. No i można przy okazji zwrócić uwagę na pewne rozwiązania antyfraudowe związane z wyborami, o których mówi się na świecie już od dobrych kilku lat.

 

Wybory korespondencyjne 2020 – niewykorzystane możliwości

Zacznę od tezy, która niektórym może się wydać dziwna: otóż mieliśmy szansę, żeby te wybory były naprawdę transparentne. Yyyy, ale jak to, serio…? A tak. Właśnie przy okazji tego całego zamieszania koronawirusowego mogliśmy wykonać skok i zaimplementować u nas nowoczesne standardy E2E, czyli End-To-End, które zapewniają wyborcom możliwość skontrolowania rzetelności wyborów. Tego typu rozwiązania, oparte na metodach kryptograficznych, zostały już opracowane jakiś czas temu przez informatyków i kryptografów właśnie. Co więcej, można je zastosować zarówno w wersji analogowej, jak i cyfrowej. Tej drugiej nie będę dziś omawiał, ale akurat teraz mamy głosowanie korespondencyjne, które jest świetną okazją do testowania nowości. Już tłumaczę, jak to mogłoby wyglądać.

 

Standard End-To-End

Otóż weryfikacja wyborów w standardzie E2E (End-To-End) opiera się na 3 filarach:

– wyborca może uzyskać pewność, że jego głos został zarejestrowany,

– wyborca może sprawdzić, czy na pewno jego głos został przypisany do odpowiedniego kandydata,

– wszyscy wyborcy mogliby sprawdzić, czy wyniki są prawidłowe dla całego zbioru głosów.

Brzmi fajnie? No jak dla mnie i owszem. Tylko jak tego dokonać…?

 

Przykładowe rozwiązanie dla systemu głosowania

1. Wyborca dostaje kartę do głosowania, która ma indywidualny numer seryjny – jeden jest nadrukowany np. na górze karty, a drugi na dole i jest to część, którą wyborca może sobie łatwo oderwać. Ta oderwana część z indywidualnym numerem jest potwierdzeniem, które każdy może sobie zachować. Oczywiście, w celu zachowania anonimowości wyborców, nie jest nigdzie ewidencjonowane, jaki numer karty trafia do konkretnej osoby.

2. Odrywamy więc to swoiste potwierdzenie od karty, po czym zaznaczamy naszego kandydata i wkładamy kartę do koperty. A po co odrywać, czy nie wystarczyłoby np. spisać numer…? Oderwana część, odpowiednio zabezpieczona przed podrobieniem, mogłaby poźniej służyć do udowodnienia, że faktycznie otrzymaliśmy kartę o takim numerze. Byłoby to przydatne w przypadku wykrycia nieprawidłowości w zliczaniu głosów.

3. Koperta trafia do komisji wyborczej, gdzie zliczane są głosy. Podczas procesu liczenia do każdego głosu jest przyporządkowany indywidualny numer karty wyborczej. Czyli liczący głosy wprowadzają te dane do systemu na zasadzie: zaliczony głos na konkretnego kandydata + numer karty. Głosy nieważne wraz z numerami kart też są wprowadzane do osobnej ewidencji.

4. Po podliczeniu głosów i ogłoszeniu wyników, wszystkie indywidualne numery seryjne z kart do głosowania pojawiają się w ogólnodostępnym systemie. Mając więc mój numer karty (to, co oderwałem), wchodzę sobie na dedykowaną stronę www i sprawdzam, czy karta z moim numerem została zaliczona jako ważny głos i czy zgadza się kandydat, na którego ten głos oddałem. Możliwe jest też podliczenie ilości głosów oddanych na poszczególnych kandydatów – tutaj można by np. umożliwić używanie przez użytkowników własnych programów weryfikacyjnych zliczających głosy.

5. Wszystko się zgadza? No to super! Nie zgadza się? Są podstawy do protestu i żądania weryfikacji wyników wyborów, np. jeśli by się okazało, że jest dużo nieprawidłowych zaliczeń głosów lub głosów nieważnych, co do których wyborcy zgłaszają zastrzeżenia. Rzecz jasna trzeba by zadbać o jakieś dowody, ale w czasach, gdy prawie każdy ma smartfona z aparatem, nie jest problemem zrobić zdjęcie już wypełnionej karty z widocznym jej unikalnym numerem seryjnym.

Tak, tak, podobne rozwiązania End-To-End to nie jest czarna magia! W końcu „wszystko da się zrobić – ludzie ludzi robią”, jak mawiał Dario z serialu „Ślepnąc od świateł”. Zresztą są już nawet opracowano różne metody weryfikacji, mające wychwycić nieprawidłowości. Naprawdę tu można się bawić i stwarzać wiele poziomów zabezpieczeń – no i od razu w systemie byłoby widać, które komisje wprowadzały nieprawidłowe dane (gdyby wprowadzić publiczne prezentowanie danych z podziałem na konkretne okręgi wyborcze). To też mogłoby odstraszyć kombinatorów. Trzeba tylko usiąść i zbudować właściwy system, maksymalnie odporny na fałszowanie wyników. Trzeba chcieć.

 

Może kiedyś…

Oczywiście, przy korespondencyjnym głosowaniu zapewne nigdy nie byłoby 100% pewności, że absolutnie wszystkie głosy zostałyby podliczone prawidłowo – przykładowo nie wszyscy zatrzymaliby sobie potwierdzenie z indywidualnym numerem karty i nie zapisaliby sobie tego numeru, więc takich kart nie byłoby potem jak sprawdzić. Ale z drugiej strony świadome grupy wyborców mogłyby tutaj stosować tzw. zarzutki, czyli umawiamy się, że w danym okręgu np. 20 osób popierających daną partię specjalnie nie odrywa części potwierdzającej, zapisując jednak numer karty. No a potem sprawdzają, czy czasem ich głosy nie zostały zaliczone na kogoś innego.

Błędy i tak by wystąpiły, wynikające chociażby z pomyłkowego wpisania danych – to nie ma się co łudzić. Wyzwaniem byłoby też zapewnienie pełnej anonimizacji i zabezpieczenie przed możliwością identyfikacji wyborców po numerach kart. Jednak i tak wprowadzenie takiego systemu to byłby krok naprzód, co do tego nie mam wątpliwości. Tak w ogóle przy klasycznych wyborach też można by pomyśleć nad zastosowaniem podobnego wariantu. W końcu przyświeca temu szczytny cel, bo im większa kontrola społeczna, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś pokusi się o oszustwo. Cóż, może kiedyś doczekamy się zbliżonych rozwiązań, opartych chociażby o blockchain – może przy okazji wprowadzenia e-votingu… Oby.

 

Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!