Lata 90. – białe kołnierzyki w Polsce na dobre wchodzą do gry
Traf chciał, że ostatnio wpadła mi w rękę książka „Świat według Dziada”, którą zakupiłem niedługo po jej premierze mającej miejsce w 2002 roku. Tak się złożyło, że do dziś jest to jedna z nielicznych książek pisanych przez ex-gangsterów, jakie przeczytałem – np. do dzieł Masy nigdy nie zajrzałem, choć może i sporo straciłem. Możliwe jednak, że nadrobię jeszcze kiedyś te zaległości, ponieważ z tego typu literatury prawie zawsze można wyłapać jakieś ciekawe fragmenty dotyczące przestępczości gospodarczej. I tak weźmy dla przykładu historię opisaną przez Henryka Niewiadomskiego pseudonim Dziad, która dotyczyła ustawienia przetargu na samochód ciężarowy marki Tatra:
„Szybko dogadaliśmy się co do sumy i pan kierownik zapewnił mnie, że tatra będzie moja. Dopiero w czasie przetargu miałem poznać, na czym polegał jego prosty plan. Otóż tego dnia, kiedy kasjerka przyjmowała wpłaty wadium, jakiś magazynier pilnował porządku i każdemu oferentowi kazał wpłacać po 9000 zł. Tak też wszyscy zrobili. Ode mnie jednak kasjerka dwa dni wcześniej przyjęła 9800 zł. Przetarg oczywiście prowadził mój znajomy kierownik. Kiedy na wstępie oświadczył, że mimo dużego zainteresowania na tatrę jest tylko jeden klient, na Sali podniósł się wielki szum. Kierownik wyjaśnił jednak spokojnie, że przystępujący mieli obowiązek złożyć wadium w wysokości dziesięciu procent ceny wywoławczej. Tak było napisane w ogłoszeniu, publikowanym w prasie. A dziesięć procent to jest ni mniej ni więcej tylko 9800 zł i nie chce być inaczej. Nikt, kto tego nie dopełnił, nie ma prawa głosu. (…) Jeszcze trochę i szoferaki wzięliby się do bicia. Wtedy kierownik ustąpił. Potulnie wyznaczył dwadzieścia minut na dopłacenie brakującej sumy i zaprosił chętnych do kasy. Kasa okazała się zamknięta. Była tam tylko kartka z informacją, że kasjerka wyszła na pogrzeb. Do dzisiaj nie wiem, czy rzeczywiście był tam jakiś pogrzeb, czy nie. Całkiem możliwe, że kasjerka piła sobie kawę na zapleczu, ale jeśli ktoś naprawdę umarł, to świeć Panie nad jego duszą.”
Jeśli tak faktycznie było, to podziwiam prostotę tego „patentu” – proste rozwiązania są bowiem na ogół najlepsze. Dziś już ciężko byłoby to powtórzyć, ale wtedy, w innych czasach… Idźmy dalej: Dziad w swojej książce opisuje kulisy przemytu – tutaj też wkleję fragmenty:
„Jeden litr spirytusu marki Royal kosztował za granicą 1 dolara. W Polsce ci z „Góry” brali w sklepie 70 zł za litr, a to było 7 dolarów. Rachunek jest prosty – na każdej butelce zarabiali 6 dolarów. Ładunek tira to 24 tysiące litrów. 24 tysiące litrów razy 6 dolarów daje 144 tysiące dolarów zysku” (…) „Do Polski wpłynęło w tych latach, jak później o tym pisano w prasie, co najmniej 25 mln litrów spirytusu. Czyli ponad tysiąc tirów-cystern. Moim zdaniem było tego co najmniej trzy razy tyle.”
Cóż to jednak oznacza? Wyjaśnienie poniżej.
Henryk Niewiadomski, medialny „Dziad”
„Nam strzelać nie kazano…”
Czytając tę przemytniczą historię od razu przyszły mi na myśl akcje mafii paliwowej sprzed kilku lat. I tu i tu ciężko nie odnieść wrażenia, że taka skala procederu była możliwa jedynie w przypadku dania służbom jasnego sygnału z góry: nie mieszajcie się, przymykajcie oczy. Co więcej, w 1990 roku rozwiązano wydziały do zwalczania przestępczości gospodarczej, które zatrudniały ok. 5 tys. policjantów. W konsekwencji przez następne 2 lata białe kołnierzyki miały szerokie pole do działania – i to nie tylko w temacie przemytu spirytusu. Chaos transformacji, czy przemyślane działanie…? Nie wiem na pewno, choć się domyślam. ???? W każdym razie skutek był taki, że szara strefa rozrosła się do absurdalnych 33,1% PKB w 1991 roku – dla porównania w 2015 roku było to 15,7% PKB (zgodnie z oficjalnymi danymi). Sytuację starano się opanować tworząc w 1992 roku strukturę nazywaną K-17, liczącą 2,7 tys. funkcjonariuszy, którzy mieli za zadanie zwalczanie przestępczości ekonomicznej. Potem przekształcono to w wydziały ds. przestępczości gospodarczej, podległe komendantom powiatowym policji, co jest już bliższe dzisiejszemu modelowi.
To jednak nie wystarczyło, aby zahamować rosnącą falę oszustw, choć w oficjalnych statystykach policyjnych teoretycznie nie było dramatu. Przykładowo według polskich danych szacunkowych, straty spowodowane przestępczością gospodarczą w naszym kraju w 1998 roku wyniosły 716 milionów PLN. I ok – tyle, że Komisja Europejska oraz CIA podobno oszacowały je na kwotę blisko 20-krotnie wyższą! Kto więc był tu bliższy prawdy…? To złożony problem, ponieważ w latach 90. wiele przestępstw tego typu albo nie było zgłaszanych, albo po prostu je bagatelizowano, aby nie psuły statystyk (wykrycie sprawców było stosunkowo czasochłonne i trudne). Do tego dochodził jeszcze jeden czynnik: wyjątkowa (i wielu przypadkach zapewne zamierzona) pobłażliwość prokuratorów oraz sądów. Cóż bowiem z tego, że policja zatrzymała bandytę, skoro w ślad za tym nie poszedł wniosek o areszt, albo wyznaczano poręczenie majątkowe w relatywnie niskiej kwocie…? Przestępcy po prostu wychodzili na wolność, procesy ciągnęły się latami, w międzyczasie świadków zastraszano lub umierali… To nie zachęcało pokrzywdzonych do składania doniesień.
No ok, policja – policją, ale co z ówczesnymi pitbullami ze skarbówki…? Przecież bandyci mieli znaczne majątki, z których w większości nie mogliby się wytłumaczyć podając wyłącznie legalne źródła dochodów! Cóż zatem prostszego, jak zrobić kontrolę, przeprowadzić konfiskatę i dowalić takie kary, że kamień na kamieniu by nie został? No więc właśnie wcale nie było to takie łatwe, co ciekawie wyjaśnił w jednym z wywiadów dziennikarz śledczy Rafał Pasztelański:
„ – Przy okazji „Pruszkowa” zainteresowałem się tym, jak wyglądały kontrole skarbowe członków tej grupy. Okazało się, że ich w ogóle nie było. Kiedyś zjawiłem się w urzędzie skarbowym na terenie, gdzie zameldowanych było pięciu bardzo groźnych przestępców. Szefowa urzędu potwierdziła, że są to bandyci. Na pytanie, czemu się nimi nie zajęła, zamiast odpowiedzieć, zaprowadziła mnie do pokoju, gdzie pracowały kobiety, które miałyby przeprowadzić ewentualne kontrole. Nie musiała nic dodawać. Widok starszych pań wyjaśniał wszystko. Biorąc pod uwagę wspominane powyżej standardy pracy policji i prokuratury, naprawdę trudno było się im dziwić. Kiedy kilka lat późnej powstały specjalne komórki zajmujące się tym tematem, napisałem list do Ministerstwa Finansów z pytaniem, czemu ten proceder trwa, pomimo nowego prawa pozwalającego na rekwirowanie majątków pochodzących z przestępstwa. Pozwala ono na zajęcie 70 procent tego typu własności.
– Jaka była odpowiedź?
– Dowiedziałem się, że zajmowanie tego typu majątków i pozostawienie 30 procent w rękach bandytów, byłoby legalizacją pieniędzy z przestępstwa. Wygląda więc na to, że lepiej jest zostawić bandycie 100 milionów, niż zabrać 70. Biorąc do tego pod uwagę śladową liczbę tego typu kontroli, można zaryzykować stwierdzenie, że lata 90. trwają w najlepsze. Jedynie nikt już nie strzela na ulicach.”
Trzeba przyznać, daje do myślenia… Oczywiście nie w każdym przypadku musiało to tak wyglądać, ponieważ konfiskaty mienia od czasu do czasu wszak dokonywano. Mimo wszystko jednak zaryzykowałbym stwierdzenie, że w porównaniu z dzisiejszymi czasami dawni bandyci mieli „podatkowe przedszkole”.
To były ciekawe czasy…
Już w latach 90. Richard Coates, znany specjalista od tzw. księgowości dochodzeniowej, wyraził opinię, że szybko rozwijająca się Polska przyciągnie wkrótce najsprytniejszych na świecie oszustów i naganiaczy. Możliwe, że to się w pewnym stopniu sprawdziło, choć z drugiej strony ów miły Pan chyba nie docenił siły i pomysłowości naszych rodaków, organizujących chociażby mafie paliwowe, czy przejmujących w koncertowym stylu prywatyzowane zakłady. Do tego dołączali jeszcze gangsterzy zajmujący się początkowo typowo kryminalną działalnością (napady, haracze, kradzieże), którzy w miarę pozyskiwania znacznych środków finansowych zaczęli je inwestować w legalne biznesy. Co z tego wszystkiego wyszło…? Sami możecie zaobserwować to dziś, ponieważ do teraz zbieramy pokłosie lat 90. – choć moim zdaniem nasze standardy zwalczania przestępczości gospodarczej sukcesywnie się poprawiają.
No a tak informacyjnie jeszcze dodam, że od 2020 roku włączyłem komentarze na blogu, więc jeśli ktoś ma ochotę się wypowiedzieć, to zapraszam! ⬇️
Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!