Telewizory GoldStar Art-B i zawieszenie cła na 48h
Pierwsza połowa lat 90. to był megaciekawy czas, jeśli chodzi o prowadzenie biznesu w Polsce. Jednocześnie okres ten mocno obrósł różnymi legendami, nieraz trudnymi do zweryfikowania. Faktem jednak jest, że zdarzały się wtedy „przypadkowe luki”, które umożliwiały nielicznym zorientowanym szybkie zarobienie pieniędzy. Tak było np. w przypadku Aleksandra Gawronika, który w 1989 roku otworzył na zachodniej granicy Polski sieć kantorów, praktycznie równolegle z podpisaną przez rząd Mieczysława Rakowskiego decyzją o umożliwieniu prywatnym przedsiębiorcom legalnego handlu walutami. Przypadek…? Ale tę historię pewnie już znacie, więc chciałbym Wam dziś przybliżyć i wyjaśnić ciekawą anegdotę związaną ze słynnymi niegdyś telewizorami i magnetowidami GoldStar – nieco starsi Czytelnicy powinni kojarzyć tę markę.
Magnetowid GoldStar ArtB. Źródło: imged.pl
Tak więc w 1991 roku nastąpiło „magiczne” zawieszenie cła na 48 godzin. Oznaczało to, że w tym krótkim czasie można było sprowadzić do Polski całą masę towarów i potem sprzedać je w megaatrakcyjnej cenie (no bo cło nam przecież odpadało)! Oczywiście kto miał wykorzystać ten fakt, ten wykorzystał i podobno wielu importerów oraz celników nieźle się wtedy wzbogaciło. Przy okazji powstała też legenda o tym, jak to słynna spółka Art-B, która współpracowała z koreańskim koncernem GoldStar (dzisiejsze LG), miała zarobić miliony właśnie przy okazji tego krótkiego zawieszenia cła. Opowieści mówią wręcz o całych pociągach pełnych elektroniki GoldStara, które miały czekać na bocznicach przy granicy na odpowiedni moment. I faktycznie byłaby to naprawdę fajna anegdota, gdyby nie to, że… chyba jednak nie była prawdziwa. Skąd o tym wiem? Po prostu zapytałem o to Andrzeja Gąsiorowskiego, ówczesnego współwłaściciela Art-B. I oto, co mi odpowiedział:
To nie był ten przypadek. My dokonaliśmy importu docelowego. Procedury uruchomienia pierwszej akredytywy trwały 6 miesięcy, a towar przyszedł statkiem.
No i cóż… Oczywiście to wszystko nie oznacza, że na bocznicach przed granicą polsko – niemiecką nie stały jakieś wagony z towarem i nie czekały na zawieszenie cła! Jednak mieszanie w to akurat GoldStara wygląda na tzw. miejską legendę mogącą mieć swoje źródło chociażby w tym, że już po wybuchu słynnej afery, firma Art-B w świadomości ludzkiej łączyła się jeszcze przez długi czas z różnymi niezrozumiałymi „kombinacjami”. W każdym razie morał jest taki: nie zawsze warto wierzyć we wszystkie historie o „cudownych biznesach lat 90.” opowiadane przez wujka Zdziśka na rodzinnym spotkaniu.
Zdjęcie ilustrujące wpis jest poglądowe! Osoby, rzeczy lub sytuacje przedstawione na tym zdjęciu NIE mają bezpośredniego związku z treścią niniejszego wpisu!